Demonstracja pod ambasadą Rosji w Warszawie w 2011 roku. Fot. PAP/Grzegorz Jakubowski
Demonstracja pod ambasadą Rosji w Warszawie w 2011 roku. Fot. PAP/Grzegorz Jakubowski

Echa „Resetu”: Rządzili chłopcy w krótkich majteczkach

Redakcja Redakcja Media Obserwuj temat Obserwuj notkę 111
Albo jest się w politycznym przedszkolu, albo zna się na polityce i ma świadomość, jakie decyzje przyniosą konsekwencje. Dla nas, dziennikarzy, już w 2008 roku intencje Kremla były jasne i oczywiste. Trudno było być tak naiwnym, by wierzyć w przemianą Rosji i dobrą wolę Władimira Putina. Jeśli ówcześni rządzący naprawdę w to wierzyli, to wychodzi na to, że to są chłopcy w krótkich majteczkach – mówi Salonowi 24 Andrzej Rafał Potocki, publicysta „Sieci” i „wPolityce.pl”

Oglądał Pan pierwszy odcinek seriali „Reset” o polityce rządu Donalda Tuska wobec Federacji Rosyjskiej?

Andrzej Rafał Potocki: Oczywiście, że oglądałem. Uważam, że trzeba pokazywać takie rzeczy, do których dotarli autorzy. Niezależnie od treści, serial jest też o dziwo bardzo dobrze zrobiony od strony czysto filmowej. Jestem tym zaskoczony, bo zarówno Michał Rachoń, jak i profesor Sławomir Cenckiewicz nigdy nie robili filmów. Pierwszy jest dziennikarzem, drugi wybitnym historykiem. Ale był to ich filmowy debiut. Niektórzy mieli obawy, jak sobie autorzy poradzą, tymczasem dali radę. Film dobrze się ogląda. Z punktu widzenia techniki zrobiony jest bez zarzutu.

Dyskusje i spory toczą się jednak nie wokół techniki wykonania serialu, ale jego treści.

Jest trochę ciekawostek, ale i ważnych bardzo faktów, dokumentów, które ewidentnie pokazują politykę rządu. Ewidentnie takich filmów i seriali powinno być więcej. Nie ulega dla mnie najmniejszej wątpliwości, że polityka rządu Donalda Tuska wobec Rosji wymaga dogłębnego zbadania. Do tej pory nikt w Polsce nie rozliczał żadnego rządu z prowadzonej przez niego polityki zagranicznej. A tu mamy do czynienia z resetem, ocieplaniem relacji z Rosją. Uległość części zachodnich elit wobec Putina skończyła się jedną wielką wojną na Ukrainie, która trwa do tej pory. Ktoś musi być za to wszystko odpowiedzialny.

Tylko, że ów reset nie był wyłącznie polską specjalnością. Robili go wszyscy – prezydent Stanów Zjednoczonych Barack Obama, kanclerz Niemiec Angela Merkel i cała Unia Europejska. Więc rząd wpisał się po prostu w politykę Zachodu. To po pierwsze. Po drugie – wielu przedstawicieli i tamtego rządu przyznaje, że po prostu była nadzieja, że Rosja się zmieni. Można krytykować naiwność, ale czy zarzucanie od razu złej woli nie jest krzywdzącą przesadą?

Nie wykluczam naiwności. Ale ktoś te decyzje polityczne podejmuje. I za nie odpowiada. Albo jest się w politycznym przedszkolu, albo się na polityce zna i ma świadomość, jakie jego decyzje przyniosą konsekwencje. Dla nas, dziennikarzy, już w 2008 roku były to sprawy jasne i oczywiste. Trudno było być tak naiwnym, by wierzyć w przemianą Rosji i dobrą wolę Władimira Putina.

Jeśli tak, jeśli oni naprawdę w to wierzyli, to wychodzi na to, że to są chłopcy w krótkich majteczkach. A co do argumentu, że reset robili też inni. To oczywiście prawda. Ale właśnie w pierwszym odcinku filmu „Reset” jest wyraźnie pokazane, że to nie Amerykanie a Tusk był pionierem tego resetu. I właśnie to jest poważnym problemem, bowiem przyjęcie tego, tej optyki i tego kierunku w polityce  zagranicznej, było po prostu kompletnym brakiem znajomości, realiów i konsekwencji tego typu działań. Mówiąc krótko, są ludzie, którzy się do polityki nadają, są tacy, którzy się nie nadają.

Jeśli nawet reset Obamy nastąpił później, to w Europie „brak niechęci” wobec Rosji był powszechny znacznie wcześniej. A nie brak głosów, że właśnie zjednoczona Europa może zagwarantować nam bezpieczeństwo.

No i dziś w Europie widzimy, że praktycznie poza Francją, Niemcami i Polską nie ma żadnych niezależnych rządów. Jest ton nadawany przez Paryż i Berlin. A reszta posłusznie słucha. Polska się wyłamuje, ale wcześniej też i nasz rząd wchodził w skład tego towarzystwa, które przytakiwało Unii Europejskiej. I bez szemrania robiło to, co w Berlinie zaproponowano. Określenie, że „Polska jest prymusem” wcale nie jest powodem do dumy. Bo to właśnie rząd Tuska, jako pierwszy wystartował z resetem, a robił go nawet w takich warunkach jak po katastrofie smoleńskiej. Pamiętam te zapewnienia, że na bazie tej katastrofy zbudujemy z Rosją nasze nowe stosunki.

Tu można odbić piłeczkę. Politycy PO niedawno przypomnieli film, w którym Jarosław Kaczyński w kampanii prezydenckiej sprzed lat zwraca się „do przyjaciół Rosjan”?

Błagam! To był list napisany na zasadzie: "nie chcemy wojny, ale normalnych stosunków". Porównywanie tego z tym, co robili Tusk z Sikorskim i całą resztą jest potwornym nadużyciem.

Ale nadużyciem nie jest już przypomnienie, że poseł prawicy Andrzej Romanek jeździł jako obserwator na Krym, w trakcie skandalicznego pseudoreferendum, które bezprawnie wcieliło półwysep do Rosji. Z kolei ambasadę w Berlinie za rządów PiS budowała firma, w której udziałowcem był Oleg Dieripaska, oligarcha Putina, z zakazem wjazdu do Stanów Zjednoczonych. Czy nie jest tak, że sprawdzać trzeba wszystko, nie tylko jedną stronę?

Jeśli chodzi o tego Deripaskę, to nie ulega dwóch zdań, że mieliśmy do czynienia z niedbalstwem rządu PiS. Ale umówmy się – to nie jest sprawa jakiegoś wielkiego kalibru. Aczkolwiek zgodzę się, że takie rzeczy nie powinny mieć miejsca Co do posła Romanka, to niestety jest to – przepraszam za wyrażenie – kawał kretyna i powinien zostać ze Zjednoczonej Prawicy usunięty.

Ale też nie przesadzajmy – wyjazdu na Krym nie da się usprawiedliwić. Ale nie da się też jej choć w maleńkim stopniu porównać do całej określonej polityki rządu, nastawionego na reset z Rosją. Wpływy rosyjskie trzeba sprawdzać wszędzie, Rosjanie są na pewno aktywni. Ale od tego są odpowiednie służby. Natomiast pojedyncze nawet skandaliczne ekscesy to jednak nie to samo co zaplanowanie zmiany wektorów polityki zagranicznej. Budowanie tu jakiejś symetrii jest nieuczciwe, bo takiej symetrii po prostu nie ma.

Źródło zdjęcia: Demonstracja pod ambasadą Rosji w Warszawie w 2011 roku. Fot. PAP/Grzegorz Jakubowski

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura