n/z: Kampania wyborcza do parlamentu 2023. Premier Mateusz Morawiecki na spotkaniu z sympatykami w Tomaszowie Lubelskim, 8 bm. (aldg) PAP/Wojtek Jargiło
n/z: Kampania wyborcza do parlamentu 2023. Premier Mateusz Morawiecki na spotkaniu z sympatykami w Tomaszowie Lubelskim, 8 bm. (aldg) PAP/Wojtek Jargiło

Ekspert: "Konkrety" PiS są istotne społecznie. Ale o wyniku zdecyduje coś innego

Redakcja Redakcja Wybory Obserwuj temat Obserwuj notkę 24
Zaproponowane przez PiS projekty są w pewnym sensie społecznie istotne. Nie wydaje mi się jednak, by były one kluczowe przed ogólnokrajowymi wyborami – mówi Salonowi 24 prof. Ryszard Bugaj, ekonomista PAN, założyciel i wieloletni lider Unii Pracy.

Zjednoczona Prawica przedstawiła cztery „konkrety”, czyli programy renowacji osiedli z wielkiej płyty, poprawy jakości posiłków w szpitalach, wsparcie dla polskich producentów poprzez promowanie ich produktów w marketach i dofinansowanie szkolnych wycieczek. Jakie jest znaczenie zaprezentowanych projektów?

Prof. Ryszard Bugaj: Myślę, że w pewnym sensie są one społecznie istotne. Nie wydaje mi się jednak, by były one kluczowe przed ogólnokrajowymi wyborami. Chciałbym, żeby rządzący zarysowali jakąś politykę makroekonomiczną, żeby się jakoś określili także w stosunku do Unii Europejskiej, relacji międzynarodowych. Co do projektów wydaje mi się, że Prawo i Sprawiedliwość nie ma ukształtowanej tożsamości w sprawach społeczno-gospodarczych. Miota się trochę od ściany do ściany w zależności od sytuacji politycznej. I program gospodarczy jest próbą poszukiwania poparcia politycznego u wyborców.

No nie, PiS jest dziś jednoznacznie kojarzony jako partia prosocjalna. W 2015 roku była obietnica gruntownej zmiany ekonomicznej, było 500 Plus itd. I oczywiście liberałowie krytykują te projekty, socjaliści chwalą. Faktem jest, że za wolnorynkowe uznać je ciężko?

Pamiętajmy jednak, że w pierwszym okresie rządów Prawa i Sprawiedliwości, w latach 2005 – 2007, polityką gospodarczą kierowała pani profesor Zyta Gilowska. Osoba o poglądach jednoznacznie liberalnych i wolnorynkowych, co nie ulega najmniejszej wątpliwości. Jeśli chodzi o obecny rząd PiS, z dużą nadzieją patrzyłem na Polski Ład. Po raz pierwszy ktoś chciał zmienić system podatkowy w naszym kraju, równoważyć obciążenia tak, by nie służyły one wyłącznie najlepiej zarabiającym.

Oczywiście ludzie zamożni uważają, że podatki ich niszczą. To jednak zawracanie głowy. Pod presją krytyki rządzący zaczęli ten program korygować, faktycznie rozdawać pieniądze znacznie szerzej. W trakcie epidemii covidovej wydano ogromne środki z budżetu państwa. Nikt nie zbadał dokładnie, a ile to było celowe.

Strategia wyborcza PiS opierać się ma na wspomnianych konkretach, jednak w pewnym momencie przedstawiciele partii rządzącej przestali je ogłaszać, skupili się na krytykowaniu „konkretów PO”. I tu kolejna charakterystyczna rzecz – dawniej ostre ataki na przeciwników przypuszczali „harcownicy”, polityczne „bulteriery”. Dziś fighterami są z jednej strony premier Mateusz Morawiecki, z drugiej lider KO, Donald Tusk. Jak ocenia Pan obecną kampanię?

Jestem w trakcie lektury książki „Społeczeństwo populistów” Sławomira Sierakowskiego i Przemysława Sadury. Nie ze wszystkimi tezami się zgadzam, ale są tam tezy, będące próbą intelektualnego uporządkowania tego, z czym mamy w Polsce do czynienia. Autorzy próbują odpowiedzieć na pytanie, dlaczego liczne wpadki i ten język, którym PiS się posługuje, nikogo nie zniechęca. Na razie – jestem w połowie książki – nie ma nic o tym, że język agresji przyjęła też Platforma Obywatelska. Sformułowanie, że PiS masowo morduje kobiety, jest jednak czymś niebywałym. Ze strony zwolenników opozycji padają twierdzenia, że październikowe wybory są aż tak ważne, że agresywny język jest uzasadniony. I faktycznie są bardzo istotne. Mam jednak nadzieję, że żadne wybory w Polsce nie są ostatnimi. A niektórzy zachowują się tak, jakby były.

Wybory parlamentarne bez wątpienia mają znaczenie, bo wyłaniają rząd. W perspektywie historii 30 lat III RP na dłuższą metę istotniejsze okazywały się elekcje głowy państwa. W roku 1995 ukształtowały podział na postkomunę i postsolidarność, pięć lat później Aleksander Kwaśniewski wygrał w pierwszej turze, co przyczyniło się do wielkich przetasowań po stronie solidarnościowej, upadku AWS i Unii Wolności, powstaniem nowych ugrupowań. Wybory roku 2005 miały charakter fundamentalny, stworzyły trwający do dziś podział na PO i PiS. Z kolei wygrana Andrzeja Dudy była początkiem zwycięskiego marszu PiS.

Zgadzam się, szczególnie że 15 października raczej nikt nie będzie zdecydowanym zwycięzcą. Napisałem niedawno w „Rzeczpospolitej” artykuł o tym, że trudno wyrokować, kto wygra wybory do Sejmu i Senatu, bo różnice są niewielkie. Natomiast pewne jest, że po wyborach nastąpi impas.

n/z: Kampania wyborcza do parlamentu 2023. Premier Mateusz Morawiecki na spotkaniu z sympatykami w Tomaszowie Lubelskim, 8 bm. (aldg) PAP/Wojtek Jargiło

Czytaj dalej:

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka