Szymon Hołownia Fot.  PAP/Radek Pietruszka
Szymon Hołownia Fot. PAP/Radek Pietruszka

Kontrowersje wokół sprawy Karpińskiego. Sędzia: marszałek Sejmu nie miał wyjścia

Redakcja Redakcja Sądownictwo Obserwuj temat Obserwuj notkę 104
Uchylenie aresztu Włodzimierzowi Karpińskiemu jest dość kontrowersyjne, ale takie jest prawo. Jeśli jest wola, żeby je zmienić, to należy zastanowić się nad nowymi przepisami, które takie działania uniemożliwią. Teraz prawo jest jednak jednoznaczne – po opróżnionym miejscu w europarlamencie mandat przejmuje kolejna osoba z listy. Skoro Włodzimierz Karpiński mandat przyjął, marszałek Sejmu nie miał pola manewru – mówi Salonowi 24 Barbara Piwnik, sędzia w stanie spoczynku, była minister sprawiedliwości.

Nowy marszałek Sejmu Szymon Hołownia podjął decyzję o skróceniu aresztu byłemu ministrowi, sekretarzowi miasta Warszawa Włodzimierzowi Karpińskiemu. Polityk wychodzi na wolność, obejmuje mandat eurodeputowanego. Podniósł się wielki krzyk, marszałek jest atakowany, ale są głosy prawników, że według prawa musiał to zrobić, poza tym robił to na wniosek prokuratury. Miał wyjście, czy go nie miał?

Barbara Piwnik:
Nie jestem konstytucjonalistą, opierając się jednak na wiedzy, która jest powszechnie znana, uważam, że marszałek nie miał wyjścia. Pan Karpiński, na którym faktycznie ciążą zarzuty, uzyskał w dość niezwykłych okolicznościach mandat eurodeputowanego.

Krzysztof Hetman został posłem na Sejm RP, więc zwalnia miejsce w europarlamencie. Wtedy wchodzi kolejna osoba z listy z wyborów do europarlamentu. Pytanie jednak, czy inni europarlamentarzyści teraz utrzymają jego immunitet, czy spróbują go uchylić.

Włodzimierz Karpiński był w tej kolejce na dalszym miejscu. Jednak jedna osoba zmarła, inna mandatu nie przyjęła, więc zwrócono się do niego. On powiedział, że mandat przyjmie, prawo na to pozwala, więc pomimo wielu wątpliwości marszałek musiał wyrazić na to zgodę. Oczywiście jest pytanie, co dalej. Istnieje – nawet bardzo głośna ostatnio w związku z polskimi europosłami – procedura uchylenia eurodeputowanemu immunitetu. Nie wiem, czy jednak na to europarlamentarzyści się zdecydują. Pytanie też, czy pan Karpiński nie wystartuje w kolejnych wyborach – jeśli tak, może mandat uzyskać ponownie. Biorąc pod uwagę okoliczności, to, że ten mandat otrzymał jako kolejna osoba z listy, może mówić o ogromnym szczęściu.


Pan marszałek nie mógł zaś postąpić inaczej. Mandat według przepisów Włodzimierzowi Karpińskiemu przysługiwał. Mógł odmówić jego przyjęcia, ale zadeklarował, że miejsce w europarlamencie obejmie. Prokuratura złożyła więc wniosek o uchylenie aresztu, a decyzja marszałka uchylała środek zapobiegawczy. To oczywiście dość kontrowersyjne, ale takie jest prawo, jeśli jest wola, żeby je zmienić, to należy zastanowić się nad nowymi przepisami, które takie działania uniemożliwią. Teraz prawo jest jednak jednoznaczne – po opróżnionym miejscu w europarlamencie mandat przejmuje kolejna osoba z listy. Skoro Włodzimierz Karpiński mandat przyjął, marszałek nie miał pola manewru.

Szczęściem może być objęcie mandatu, ale już nie sam areszt. Oczywiście fakt, że ktoś z zarzutami prosto z celi idzie do Brukseli może oburzać, jednak faktycznie prawo jest, jakie jest, można pomyśleć o jego zmianie. Tu jednak oburza też, że Włodzimierz Karpiński w celi spędził aż 9 miesięcy. Przy normalnej procedurze po maksymalnie trzech miesiącach powinien odbyć się proces. I albo polityk jest wg sądu winny – wtedy trafia do celi już nie tymczasowej, albo jest niewinny, wychodzi na wolność. Tak bez wyroku siedzi prawie rok. Areszty wydobywcze są plagą polskiego wymiaru sprawiedliwości od wielu lat. Da się coś z tym zrobić?

Też uważam to za ogromny problem. Przez lata próbowałam tłumaczyć różnicę między tymczasowym aresztowaniem a pozbawieniem wolności w wyniku prawomocnego wyroku. Ten drugi jest karą za popełnione przestępstwo. Areszt z kolei nie powinien być zaliczką na poczet przyszłej kary, ale zabezpieczeniem prawidłowego toku powstępowania w sprawie. Ważne, żeby we wnioskach prokuratury i decyzjach sądu nie było tego automatyzmu, który zbyt często się pojawia. Do tego potrzeba dobrze pracujących organów ścigania, profesjonalnej prokuratury, sprawnie działających sądów. Tymczasem zdarza się tak, że prokuratura zawnioskuje o areszt, sąd się na taki środek zapobiegawczy zgodzi, tymczasem potem jest problem ze zgromadzeniem materiału dowodowego, postępowanie się przedłuża. Są decyzje o kolejnych przedłużeniach aresztowania o trzy miesiące. Zapada wyrok nieprawomocny, jest apelacja. A oskarżony jest cały czas tymczasowo aresztowany. Ostatecznie okazuje się niewinny, ale w areszcie tymczasowym przesiedział np. cztery lata. Takie kilkuletnie areszty też się w naszym kraju zdarzały.

Szczególnie szokują one w przypadku ludzi, którzy ostatecznie okazują się niewinni. Decyzję o aresztowaniach tłumaczy się często tym, że sprawca może być niebezpieczny, jeśli zarzuty dotyczą rozboju, gwałtu, zabójstwa. W innych przypadkach tym, że istnieje groźba matactwa, czyli, że oskarżony na wolności będzie kręcił, wpływał na śledztwo. Jednak chyba przy obecnych możliwościach technicznych można kogoś odizolować bez osadzania w celi. Czy nie należałoby pomyśleć o przyjęciu zasady, że do aresztów trafiają jedynie podejrzani o najcięższe zbrodnie, pozostali spędzają ten czas na przykład pod dozorem elektronicznym i ścisłą kontrolą?

W Polsce często powołujemy się na przykład Stanów Zjednoczonych. Tam nawet w przypadkach bardzo poważnych przestępstw często odpowiada się z wolnej stopy, istnieje rozbudowany system kaucji. Po nieprawomocnym skazaniu człowiek już trafia do celi, choć nadal ma prawo do apelacji. Natomiast w Polsce niemal zawsze podejrzany trafia do aresztu, co nas bardzo dużo kosztuje. Nie twierdzę, że mamy w stu procentach kopiować rozwiązania z USA. Jednak należy środki zapobiegawcze w postaci tymczasowego aresztowania stosować rozsądnie. Oczywiście należy dążyć do poprawy jakości pracy organów ścigania i prokuratury. Tak, by szybko sporządzić akt oskarżenia, mógł ruszyć proces.


Żeby postępowanie przed sądem nie polegało na tym, że rozprawa odbywa się co kilka miesięcy, ale żeby można było prowadzić postępowanie dzień w dzień, przez jeden, dwa, może trzy tygodnie. Natomiast nawet bez tych zmian można apelować do prokuratorów o rozsądek, by umieli rozstrzygnąć, czy naprawdę środek zapobiegawczy w danej sytuacji ma sens. A jeśli, czy musi to być akurat trzymiesięczny areszt. Sądy powinny bardziej zastanowić się, czy zasadny jest wniosek o kolejne przedłużanie aresztu. Poza odejściem od automatyzmu konieczna jest także odwaga, umiejętność podjęcia decyzji nie, jak można czasem odnieść wrażenie pod dyktando mediów, opinii publicznej, czy środowiska, ale zgodnie ze stanem wiedzy, materiałem dowodowym, sumieniem i zdrowym rozsądkiem.

Czytaj dalej:

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo