Ryszard Petru zgłasza akces na przewodniczącego Polski 2050. Szymon Hołownia po wyborach partyjnych w styczniu usunie się w cień. Czy jego formacja wybierze jednak na swojego lidera polityka, który najpierw wszedł do Sejmu z nową partią - Nowoczesną, a później wpadł w spiralę kryzysów - od wizerunkowych po finansowe?
Petru wchodzi do gry
Ryszard Petru zadeklarował chęć objęcia funkcji przewodniczącego Polski 2050. W mediach społecznosciowych zaznaczył, że szanuje decyzję Szymona Hołowni o rezygnacji z kierowania partią. - Jestem wdzięczny za stworzenie naszego Projektu. Bez Polski 2050 i bez Trzeciej Drogi nie byłoby zwycięstwa w 2023 roku i Koalicji 15 października - napisał.
Petru dodał, że osobiście uważał, iż Hołownia powinien objąć stanowisko wicepremiera, ale "wybrał inną formę realizacji politycznego zaangażowania" i należy tę decyzję uszanować. Obecny marszałek Sejmu celuje w funkcję Wysokiego Komisarza ONZ ds. Uchodźców. Popierają go zarówno premier Donald Tusk, szef MSZ Radosław Sikorski, jak i prezydent Karol Nawrocki, co Hołownia poczytuje sobie za największy sukces.
Pięć postulatów Petru
Polityk w swoim wpisie przedstawił pięć najważniejszych punktów, które - jego zdaniem - powinny wyznaczać kierunek Polski 2050 w nadchodzących latach.
Petru przypomniał, Trzecia Droga szła do wyborów z hasłem obniżenia składki zdrowotnej do poziomu sprzed Polskiego Ładu. „-- Proste i ludzkie podatki powinny być naszym hasłem! - to po pierwsze.
Po drugie: zielona transformacja. Zdaniem Petru musi być ona prowadzona "zgodnie ze zdrowym rozsądkiem”. Do 2032 r. wszystkie autobusy miejskie w Polsce powinny być zeroemisyjne, ale transformacja nie może oznaczać wyższych kosztów dla obywateli i firm.
Po trzecie: ludzkie sprawy i walka z biurokracją. Petru zapowiedział interwencje w sprawach, gdzie urzędnicy działają bezdusznie wobec obywateli, np. odbierając im składki wpłacane latami.
Po czwarte: szczelne granice. Polska, będąca pod presją wojny hybrydowej, musi przeciwdziałać nielegalnej migracji, ale równocześnie prowadzić selektywną politykę migracyjną, przyciągać osoby z potrzebnymi kwalifikacjami, gotowe akceptować polską kulturę i zasady - uważa Petru.
I po piąte: bezpieczeństwo i gospodarka. Petru ocenił, że siła polskiej armii zależy od siły gospodarki. Dlatego inwestycje w uzbrojenie powinny trafiać do polskich prywatnych firm, przy zachowaniu odpowiedzialnej polityki fiskalnej.
Kandydat na przewodniczącego podkreślił, że Polska 2050 powinna wspierać koalicję rządową poprzez realizację własnych postulatów programowych. W jego przekonaniu różnice programowe trzeba rozwiązywać wewnątrz koalicji, a nie w mediach. - Wyborcy nam nie wybaczą sporów i głosowań niezgodnych ze stanowiskiem rządu. To po prostu jest źle odbierane - nie ma wątpliwości Petru.
Petru - od wielkiej nadziei do politycznego mema
Pytanie, czy działacze Polski 2050 na styczniowym kongresie wybiorą na lidera polityka, który kilka lat temu zatopił własny projekt polityczny? Mowa o Nowoczesnej, której w 2015 roku udało się wejść do Sejmu z wynikiem 7,6 proc. głosów i wprowadziła 28 posłów do Sejmu. Media w czasie protestów opozycji na ulicach i w Sejmie w 2016 roku okrzyknęły Petru mianem nowej nadziei dla polityki. Okazało się, że ekonomista zawiódł nadzieje na całej linii. Gdy opozycja na przełomie 2016 i 2017 roku blokowała mównicę sejmową i podnosiła, że w Polsce nie ma demokracji z powodu rządów PiS, Petru udał się na Maderę wraz z partyjną koleżanką Joanną Schmidt. Ich zdjęcie z samolotu obiegło sieć, a wyborcy partii liberalno-lewicowych uznali lidera Nowoczesnej za niepoważnego polityka. Był to początek końca protestu w Sejmie, Nowoczesnej jako siły politycznej i cios wizerunkowy dla całej opozycji, która niedługo potem odstąpiła od okupacji parlamentu.
Na jaw zaczęły też wychodzić problemy finansowe ugrupowania. Partia źle rozliczyła dotacje wyborcze, co skutkowało odebraniem jej części subwencji przez Państwową Komisję Wyborczą, co zresztą mocno ograniczyło możliwości działania Nowoczesnej. Brak pieniędzy na kampanie i działalność statutową sprawił, że ugrupowanie zaczęło się pogrążać w długach. W 2018 roku media informowały, że zadłużenie partii sięgało kilku milionów złotych. Wynikały one z błędu skarbnika, prywatnie męża Kamili Gasiuk-Pihowicz.
W 2017 roku Ryszard Petru ustąpił ze stanowiska przewodniczącego, a jego miejsce zajęła Katarzyna Lubnauer. Posłanka próbowała odbudować wizerunek partii, kładła większy nacisk na liberalne postulaty gospodarcze i społeczne. Nic to nie dało, bo notowania Nowoczesnej systematycznie spadały. Wreszcie zapadła decyzja o wejściu do Koalicji Obywatelskiej i starcie ze wspólnej listy w 2019 roku do parlamentu. Petru odnalazł się natomiast u boku Hołowni w 2023 roku, kreując się w tej kadencji Sejmu jako przeciwwaga dla Sławomira Mentzena.
Bon moty Petru
Do historii polskiego parlamentu w czasach najnowszych przeszły przejęzyczenia i pomyłki Ryszarda Petru - m.in. święto "sześciu króli". Sędziego Igora Tuleyę nazwał "Stuleją". Petru mówił tak szybko, że nie rozróżniał ciąży od aborcji, wypowiadając się o "ograniczeniu możliwości dokonywania ciąży". Ekonomista wpadał też w niewymuszone tarapaty z historią. - Ewidentnie jest do sprawdzenia, czy Duda złamał konstytucję. Przed wojną był moment, kiedy Piłsudski w 35 roku, zamach majowy i to, co się działo do 39' roku - opowiadał, kiedy to zamach majowy był w 1926 roku, a marszałek Józef Piłsudski zmarł w 1935.
Jedno jest pewne: Petru nie da o sobie zapomnieć i chce wrócić do wielkiej gry.
Red.
Inne tematy w dziale Polityka