Bazyli1969 Bazyli1969
1564
BLOG

Sowiet człowiekowi wilkiem, czyli o czym prezydent Putin nigdy nie powie

Bazyli1969 Bazyli1969 Rosja Obserwuj temat Obserwuj notkę 16

Pracowaliśmy w pocie czoła. Zbliżała się pora owocobrania: w następnym roku mieliśmy przejść do poezji Katullusa i Horacego. Ale wtedy wkroczyli barbarzyńcy…
Z. Herbert

image

„O godzinie trzeciej po południu wyprowadzają nas z celi na podwórze. Spostrzegam wiele osób nowych, aresztowanych jeszcze przed wybuchem wojny niemiecko-bolszewickiej, o której już wiemy. Odbywa się segregacja więźniów. Niektórych kierują do dużej celi, innych wywożą ciężarówkami (…). Stoimy jeden przy drugim. Znamienne, nie widać enkawudzistów. Dostrzegam ich stojących z daleka, to jakaś zupełna nowość. Robi się szaro. Podwórze obstawione wzmocnionymi posterunkami. (…) Z celi wywołują pierwszego więźnia. (…) Na naszych oczach enkawudziści wiążą mu ręce drutem, wyprowadzają. Słyszymy krzyk, a potem strzał – jeden i drugi. Nie ochłonęliśmy ze strasznego wrażenia i oto inny nieszczęśnik jest już wleczony. Ten krzyczy „Jeszcze Polska nie zginęła”. Co robić? (…) Mnie dręczy myśl: jak przyjdzie moja kolej, rzucić się czy nie na oprawców. Biorą mnie jako piątego. Dwóch żołnierzy wiąże mi ręce. Biorą pod pachy. Trzeci idzie z tyłu. Rzucam się w bok. Czuję ukłucie bagnetu. Straszny ból w boku zabija strach. (…) Widzę dobrze schody (…) i białe ściany piwnicy zabryzgane obficie krwią. Ostatnia już chwila. Szarpię się. Wyrywam. (…) Silny cios kolbą w głowę. (…) Czuję, że wloką mnie po betonie piwnicy. Ostatkiem sił otwieram oczy i widzę komendanta więzienia w otoczeniu innych oprawców, których ponagla. Bredząc, proszę o strzał w skroń. (…) I wciąż mnie wloką i wloką, a świat cały wiruje. Słyszę strzał jeden i drugi. Nic nie boli, tylko lecę tunelem w jakąś przepaść, ginę w ciemnościach.”*

W przeddzień niemieckiej inwazji na ZSRR na okupowanych obszarach II RP Sowieci więzili co najmniej 40 tys. ludzi. To znaczy według ichniej nomenklatury „wrogów ludu i władzy radzieckiej”. Największą liczbę nieszczęśników trzymano pod kluczem na tzw. Zachodniej Ukrainie (ok. 21 000). Nieco mniej na tzw. Zachodniej Białorusi (ok. 17 000), a na Wileńszczyźnie niecałe 3 000. Według badaczy zagadnienia przywołane wartości to tylko szacunki i to raczej zaniżone, gdyż poza głównymi kazamatami istniał cały szereg pomniejszych placówek, w których aparat represji przetrzymywał obywateli Rzeczpospolitej. Dodatkowo zwykle nie uwzględnia się z powodu braku konkretnych danych mnóstwa osób zaaresztowanych przez NKWD w pierwszych tygodniach czerwca 1941 r. oraz wciąż przebywających w niewoli żołnierzy Wojska Polskiego, wykonujących niewolnicze prace na Kresach. Można zatem  bez poważnego  ryzyka przyjąć, iż ówcześnie w łapach Sowietów pozostawało ok. 70 000 – 90 000 aresztantów. W tej grupie przeważali nasi rodacy. Zaraz za nimi szli Ukraińcy, potem Białorusini, Żydzi, „biali” Rosjanie, Litwini i Słowacy (sic!).

Na wieść o ataku sił niemieckich władze w Moskwie wpadły w panikę, ale mimo tego nie zapomniały o dziesiątkach tysięcy „wrogów ludu i władzy radzieckiej”. Początkowo planowały przemieścić ich w głąb ZSRR, lecz na skutek błyskawicznych postępów Wehrmachtu zmieniły zdanie. Ł. Beria wydał rozkaz „o rozstrzeliwaniu elementu kontrrewolucyjnego” i dał w ten sposób sygnał do przeprowadzenia jednej z najbardziej ohydnych i barbarzyńskich operacji II Wojny Światowej, którą wprost trzeba  nazwać ludobójczą.

Jeszcze przed wydaniem rozkazu niektórzy dowódcy jednostek NKWD i NKGB na własną rękę rozpoczęli masakry więźniów. Stało się tak w Augustowie, Oleszycach, Łucku, i Oszmianie. Do najokrutniejszych zbrodni doszło jednak we Lwowie (3 500 – 6 500 ofiar), Stanisławowie (1 200 – 2 000 ofiar), Wilnie ( ok. 2 000 ofiar), Drohobyczu (do 1 000 ofiar), Czortkowie (800 ofiar) i Tarnopolu (ok. 1 000 ofiar). W Humaniu, Złoczowie, Samborze, Dubnie, Prawieniszkach, Równem, Krzemieńcu, Berezweczu, Pińsku, Brzeżanach, Stryju i wielu innych miejscowościach liczba ofiar sięgała zwykle kilkudziesięciu. Mordu na więźniach dokonywano na różne sposoby. Wywoływano więźniów na plac, a następnie z murów i wież wartowniczych otwierano do nich ogień. Gromadzono nieszczęśników w celach i wrzucano w skłębioną masę granaty. Innym razem wyciągano skazańców na korytarze lub do piwnic i tam strzałem w tył głowy kończono ich żywot. Jednak do wyjątkowych aktów barbarzyństwa doszło w miejscowości Dobromil nieopodal Lwowa.

image

Ofiary rzezi dokonanej przez Sowietów na "wrogach władzy radzieckiej" w jednej z galicyjskich miejscowości (1941 r.)

image

Lwów - ofiary sowieckich masakr więziennych (VI.1941 r.)

image

Lwów ponownie

image

Mordy na więźniach dokonywano nie tylko na polskich Kresach, ale również na Litwie, na Łotwie, w Estonii i Besarabii (na zdjęciu ofiary NKWD w estońskim Tartu)

W miejscowym więzieniu skoncentrowano najprawdopodobniej około 1 000 ludzi, w zdecydowanej przewadze „politycznych”.  Byli wśród nich zarówno Polacy, Ukraińcy jak i Żydzi zamieszkujący okolice miasta oraz dokooptowani z kazamatów w Przemyślu i Mościskach.  W obliczu inwazji Sowieci postanowili pozbyć się „podopiecznych”. Chcąc zachować swe diabelskie dzieło w tajemnicy przed miejscową ludnością przystąpili do mordu bez użycia broni palnej. Zabijali bagnetami, nożami, saperkami, młotkami, sznurami… Jako że metoda ta była mało efektywna zdecydowali się na przyspieszenie eliminacji więźniów. Część z nich zebrali na więziennym dziedzińcu i strzałami w potylicę zabijali. Inną grupę wywieźli do pobliskiej kopali soli „Salina” i tam przeprowadzili ostatni etap zbrodni. Więźniów krepowano drutem kolczastym, podprowadzano do szybu i pozbawiano życia strzałem z broni krótkiej lub… uderzeniem młota. Takim samym narzędziem zbrodni  posłużono się w dobromilskim więzieniu, z tym jednak, że tam katem był niejaki Grauer, a na terenie kopalni uderzeniem młotów zabijały… młode enkawudzistki. Mord był tak okrutny, że Według relacji jednego ze świadków naczelnik aresztu zwrócił się z prośbą do nadzorującego egzekucję szefa dobromilskiego NKWD, Aleksandra Malcewa, aby zrezygnować z użycia młota i zabijać więźniów bronią palną. Oficer miał jednak uznać tę prośbę za oznakę niedopuszczalnej „słabości” i osobiście zastrzelić naczelnika.

Po ucieczce Sowietów świadkowie wspominali, że miejsce masakry przedstawiało makabryczny widok. Dziedziniec, cele, korytarze i schody były zasłane zwłokami i zalane strugami krwi. Ciała wielu ofiar nosić miały ślady bestialskich tortur. Odnaleźć miano m.in. zwłoki greckokatolickiego księdza, któremu oprawcy jakoby połamali kończyny oraz wycięli język i genitalia. Mord przeżyło tylko kilku nieszczęśników, którzy ranni przetrwali pod zwałami trupów.

Tak się złożyło, iż świadectwa wspomnianych zbrodni nie pozostawili tylko bezpośrednio doświadczeni miejscowi. Poza zainteresowanymi ze względów propagandowych Niemcami, poświadczyli je również żołnierze słowaccy, którzy przez Małopolskę wschodnią kierowali się na front. Jeden z nich wpisał do swego dziennika:  „Poniedziałek, 7 lipca, Dobromil: ludność cywilna przywitała nas z płaczem. Komuniści pozabijali mężczyzn, także niektóre kobiety. Poodcinali im głowy, ręce, wydłubali oczy, z ciała ściągnęli skórę i tak wywozili ich do warzelni soli…”.

W sumie podczas więziennych mordów i pochodów śmierci Sowieci na odchodnym zabili prawdopodobnie ok. 50 tysięcy ludzi. Nie ograniczali się przy tym do zwykłego pozbawienia życia, ale na wszelkie sposoby pastwili się nad ofiarami. To sowieckie zezwierzęcenie w połączeniu z okrucieństwem reprezentowanym przez hitlerowców w pewien sposób stało się iskrą rozpalająca płomień barbarzyństwa na „skrwawionych ziemiach”. To właśnie bydlaki z NKWD i NKGB (a później oprawcy niemieccy) dawali przykład rezunom i bandytom wyniszczającym polską (i nie tylko) ludność Kresów. Do tego jednak żaden kremlowski urzędnik, łącznie z gospodarzem, nigdy się nie przyzna.

Na zakończenie warto przywołać wspomnienia młodego słowackiego poety Jana Okala, który w 1941 r.  pracował jako korespondent wojenny na froncie wschodnim. Doskonale ujął  istotę oraz charakter  systemu, z którego prezydent Putin wydaje się być niezwykle dumny: „Mieliśmy okazję widzieć spory kawałek ZSRR. Zarówno w swojej już wykrystalizowanej formie, za granicą sprzed 1939 r., ale też widzieliśmy te rejony, które ZSRR inkorporował po wojnie polsko-niemieckiej i tu mieliśmy wzorcowy przykład, jak bolszewizuje się kraj, by stopniowo wyrwać z niego wszystkie znaki cywilizacji europejskiej, a zamiast nich wprowadzić kulturę sowiecką”.

*Relacja Polikarpa Straczyckiego więzionego przez bolszewików w Oszmianie



Link:
https://ipn.gov.pl/pl/publikacje/periodyki-ipn/dodatki-historyczne-do/9845,Lato-1941-polski-dramat.html






Bazyli1969
O mnie Bazyli1969

Jestem stąd...

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka