Nadal mam resztki przyzwoitości, tylko nie pamiętam, gdzie je schowałem.
Richard Morgan

Jakiś czas temu jeden z blogerów po męsku, acz przyjaźnie, zasugerował abym nie pisał o polityce. Istniej mnóstwo ciekawszych tematów i szkoda prądu na babranie się w brzydko pachnącym bagienku. To prawda. Gospodarka, nauka, historia, kultura, muzyka, literatura… Niestety jakby się nie obrócić polityka dotyka nas na co dzień i determinuje nasze zachowania, postawy i szanse. Co więcej, uznanie, iż decyzje polityczne zupełnie nas nie dotyczą jawi się jako myślenie życzeniowe, oderwane od realiów i odpowiednie dla pryszczatej gimbazy. Chciałbym aby było inaczej, ale… Z tej przyczyny, każdy, komu leży na sercu los własny (i kraju) nie powinien przechodzić do porządku dziennego nad zmianami w zakresie życia społecznego dokonującymi się na naszych oczach.
Gdy byłem jeszcze chłopcem poznającym świat poprzez wielogodzinne kopanie futbolówki, kąpiele w gliniance, łażenie po drzewach, przedrzeźnianie panienek i strzelanie z procy wpadła mi w ręce zapomniana dziś książka Teodora T. Jeża (de facto: Zygmunta Miłkowskiego) pt. Dachijszczyna. Wydanie XIX wieczne z babcinej biblioteczki. Można by o tej niemal doskonałej powieści napisać przynajmniej kilka stron recenzji, jednak na użytek niniejszej notki wystarczy wspomnieć, że jest ona piękną i zatrważającą przypowieścią o straconych złudzeniach. I to straconych boleśnie. Kto ciekaw, niechaj sam się przekona.
Wspominam o tym, gdyż nadszedł w moim życiu okres kiedy moje dziecięce wyobrażenia o zasadach rządzących światem - wraz z przyrostem zarostu na twarzy - poczęły zmieniać się w bardziej dojrzałe. Te wszystkie rycerskie ideały, honorowe zachowania, deklaracje „howgh”, poświecenia dla sprawy i uszanowanie dla zasad z wolna ustępowały… Nie, nie ustepowały… One musiały zasiąść na jednej ławce z prozą życia. To nic złego, bo zarówno w życiu prywatnym, jak i społecznym, wszystko kręci się wokół kompromisu. Problem w tym, że idee oraz proza życia muszą (!) znaleźć tzw. balans. Bez tego historia zaczyna zbaczać na ścieżki groźne i niebezpieczne.
Doskonałym przykładem zburzenia naturalnej równowagi, która pozwala na przechodzenie przez życie bez popadania w skrajności i w głęboki stan zniesmaczenia, jest obecna sytuacja związana z tzw. pandemią. Żeby było jasne… Nie mam wątpliwości, iż ludzie zarażają się, chorują i umierają. Nie należę do frakcji opowiadaczy dowodzących, że covid-19 to wymysł B. Gatesa. Nie utożsamiam się z poszukiwaczami UFO. Nie zmienia to postaci rzeczy, że to co wyczyniają kierownicy mojego państwa zasługuje na potępienie.
Gdybym był lekarzem-wirusologiem nie odmówiłbym sobie wrzucenia na s24 szczerych przemyśleń odnośnie tzw. pandemii. Nie jestem. Na szczęście jestem człowiekiem, który potrafi układać puzzle i dostrzega w tej układance pułapki i niebezpieczeństwa. Z tego powodu budzą mój niepokój oświadczenia urzędników Rzeczypospolitej, którzy bez mrugnięcia okiem mówią m.in. takie rzeczy:
„Bez maseczki - tam gdzie to jest konieczne - może być tylko osoba posiadająca odpowiednie zaświadczenie lekarskie lub inny dokument potwierdzający brak możliwości noszenia maseczki. Każda osoba bez maseczki, która nie będzie posiadała dokumentu, będzie z całą surowością karana”.
„Nie chodzi o to, aby ograniczyć wolność – mówił. – Portale społecznościowe takie jak Facebook czy Twitter nie są odzwierciedleniem większości społeczeństwa. Jest to grupa mała ale bardzo głośno krzycząca i bardzo często mijająca się z prawdą. Na nas spoczęła ta ciężka misja, ale myślę, że każdy policjant i policjantka, może spojrzeć w lustro i powiedzieć, że wypełniamy misję, która zostanie oceniona historycznie bardzo dobrze”.
„Prawnicy policji i ministerstwa pracowali wspólnie nad wypracowaniem takiej formuły obostrzeń, które będą łatwiej egzekwowalne. Wśród wypracowanych rozwiązań wymienił to, że bez maseczki, tam gdzie jej posiadanie jest konieczne, "będzie mogła przebywać tylko osoba posiadająca odpowiednie zaświadczenie lekarskie lub dokument potwierdzający niemożność noszenia maseczki, potwierdzający niepełnosprawność".
Co to za bełkot? Czyżby oświadczenie ministra i przedstawiciela służb porządkowych miało stać się prawem? Z jakiego powodu mam przedstawiać funkcjonariuszowi PP zaświadczenie o stanie mojego zdrowia? Kto spośród policjantów, strażników miejskich i wszelkiej maści „ormowców” posiada kompetencje umożliwiające mu wgląd w moją intymność? O ile wiem, to zasady obowiązujące w mojej Ojczyźnie nie przewidują sytuacji, w której jednym ze źródeł prawa zostaje komendant Policji Państwowej. Prawa obowiązujące na obszarze Rzeczypospolitej ustanawia parlament! Ba, i musi to czynić według obowiązujących procedur i zgodnie z wielowiekową tradycją ubraną w szaty obligo. Zgodnie z tym paradygmatem przepisy prawa muszą spełniać określone kryteria oraz funkcjonować w oparciu o sztywną, lecz prostą hierarchię. A ta jest niezmienna i wyraźna. Najpierw konstytucja, potem ratyfikowane umowy międzynarodowe (zgodne z ustawą zasadniczą!), ustawy, rozporządzenia, rozporządzenia z mocą ustawy i na samym końcu akty prawa miejscowego. Podstawową zasadą obowiązującą przy rozpatrywaniu hierarchii aktów prawnych jest fakt, iż każdy akt niższego rzędu musi być zgodny z aktem rzędu wyższego. Tak było i być powinno. A cóż mamy w realu?
Minister zdrowia wespół z szefem polskich policyjnych służb mundurowych poucza, grozi i molestuje miliony swych rodaków bez żadnego logicznego i prawnego uzasadnienia. Rozporządzenia wydawane przez urzędników MZ mają się nijak zarówno do ustawy zasadniczej, jak i ustawy z dnia 5 grudnia 2008 r. o zapobieganiu oraz zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych u ludzi.
Powiem otwarcie… Chociaż mam potężne wątpliwości dotyczące paniki związanej z koronawirusem, oceniam bardzo negatywnie politykę informacyjną rządu związaną z tym zagadnieniem, uważam też, iż główne media oraz ich dziennikarze popadli w obłęd, stracili zdolność rozpoznawania rzeczywistości lub po prostu zaprzedali się czynnikom dzielącym kasę, to byłbym skłonny przyjąć z bólem obostrzenia. Pod jednym warunkiem! Ich zakres i metoda musiałby być zarządzone zgodnie z prawem! A tak – niestety – nie jest. Jak bowiem może oceniać jakość stanowionego prawa człowiek, który ma zostać poddany ograniczeniu wolności wbrew obowiązującemu prawu? Cóż stoi na przeszkodzie aby rząd umieścił odpowiednie przepisy w ustawie, a nie w rozporządzeniu? Kto pozwala na to, aby urzędnik w randze ministra i generał policji decydowali o tym jak mają postępować obywatele Polski, będący wciąż „współwłaścicielami” państwa? Zbliżamy się niebezpiecznie do standardów środkowoazjatyckich i chińskich. To przerażające horrendum!
Czytam sporo i – przyznam – robi mi się słabo, gdy bezdurni paputczicy, podbełtani przez partyjnych manipulantów, odsądzają od czci i wiary ludzi, którzy zachowali w tym szaleństwie resztki zdrowego rozsądku. Nie jestem bezrefleksyjnym fanem G. Brauna czy K. Bosaka, ale manipulacje które są wobec nich stosowane wołają o pomstę do nieba. Te wszystkie groźby, śmichy-chichy, postponowania dowodzą, że większość moich rodaków jest doskonałym materiałem na… niewolników. Bez zgłębienia tematu, bez rozpoznania sprawy, bez analizy przepisów nieświadomi grozy sytuacji klakierzy przyprawiają gęby osobom, które w dzisiejszym, wywróconym na głowę świecie, przedstawiani są jako destruktorzy porządku. I co ciekawe uczestnicy bezmyślnego chóru, nazywający obrońców rozwagi szurią, folarzami itd., są w pełni przekonani, że czynią dobrze…
Tak naprawdę, ci pozorni pieniacze bronią zdrowego rozsądku i prawa. Przecież wyssane z brudnego palca groźby ministra i szefa policji zasługują na naganę. A oni sami na natychmiastową dymisję! Nie wiedzą co, nie wiedzą kto, nie wiedzą jak. Mają jednak niezachwianą pewność, że ich fantasmagorie zasługują na kult w całym państwie. Gdzie przyzwoitośc?! Wystarczy przywołać sytuację, w której dowolny wójt gminy, w obliczu świńskiej grypy (czy innej ekstraordynaryjnej sytuacji) i pod wpływem zjaw sennych – wbrew konstytucji i ustawom – zarządza na podległym mu terytorium noszenie wiader na głowie, pod groźbą sankcji finansowych. Czy będzie to zgodne z prawem, rozsądkiem i logiką? Kto tego nie rozumie winien przyjąć z godnością miano abderyty i na własne życzenie wpisać się w profil naiwnych ofiar, tak wprawnie opisanych przez T. T. Jeża w „Dachijszczyźnie”. Nie po to znaczna część Polaków walczyła z absurdami, opresją i bezczelnością komunizmu, aby dziś przymykać oczy na działania swawolników rządzących naszym krajem. Jeśli przyjmiemy takie zarządzenia bez oporu, to będziemy musieli spodziewać się jeszcze większych „niespodzianek”. A potem… Po prostu będzie za późno.
PS Przykład "rozsądku" i "wiedzy"...
-----------------------------------------------
Obrazy wykorzystywane wyłącznie jako prawo cytatu w myśl art. 29. Ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
Inne tematy w dziale Rozmaitości