Bazyli1969 Bazyli1969
193
BLOG

W obronie feminizmu słów kilka...

Bazyli1969 Bazyli1969 Socjologia Obserwuj temat Obserwuj notkę 3

"Ja bardzo kocham polskie kobiety, a feministki tutaj bardzo rzadko spotykam. Feminizm to jest rodzaj zboczenia, ponieważ uważam, że kobieta jest wspaniałym egzemplarzem człowieka...". Autor tych słów, czyli. prof. Aleksy (Alosza) Awdiejew popełnił pewien, a przy tym gruby, błąd. Zdaje mi się bowiem, iż zjawisko feminizmu posiadające kilkusetletnią historię (sic!) samo w sobie złym nie jest. Wszak już w Biblii zapisano "Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył: stworzył mężczyznę i niewiastę". No chyba, że Szanowny Profesor  miał na myśli tzw. feminizm drugiej fali. A to przepraszam i zgadzam się w pełni! Z jakich przyczyn?

Otóż aby zrozumieć w czym rzecz wystarczy zadać sobie nieco trudu i porównać hasła głoszone dziś przez "feministki drugiej fali" z tezami popełnionymi przez ich ideowe babcie. O ile zebranie materiału na temat współczesnych bojowniczek nie stanowi problemu (w mass mediach jest tego aż nadto), o tyle zapoznanie się z dorobkiem sprzed kilku dekad czy nawet stulecia wymaga małej kwerendy. Jej efekty jawią się niezwykle interesująco i w pełni wynagradzają poświęcone temu zadaniu siły i środki. Szczególnie ciekawymi są źródła mówiące o rodzinie i seksie. Zatem...

"Praca gospodyni staje się z dniem każdym więcej bezużyteczną, więcej nieprodukcyjną. Indywidualne gospodarstwo przeszło swój zenit, przekwitło. Miejsce jego coraz to bardziej przejmuje gospodarka kolektywna. Prędzej czy później robotnica nie będzie potrzebowała opiekować się więcej swym domem; w społeczeństwie komunistycznym praca ta będzie wykonywana przez specjalną kategorię robotnic, które poza tym nic innego robić nie będą".

Pięknie, prawda? Ale to tylko wstęp...

"Społeczeństwo robotnicze potrzebuje nowego pokrewieństwa między ludźmi obojga płci. To ciasne wyłącznie przywiązanie matki tylko do swych własnych dzieci, musi rozpostrzeć się, póki nie obejmie wszystkich dzieci wielkiej proletariackiej rodziny. W miejsce nierozerwalnego ślubu, ugruntowanego niewolnictwem kobiet, ujrzymy powstanie wolnego związku obwarowanego miłością i wzajemnym szacunkiem dwojga członków robotniczego ustroju, równych w swych prawach i zobowiązaniach. Zamiast indywidualnej i egoistycznej rodziny, powstanie wielka, powszechna rodzina robotników, w której wszyscy robotnicy, mężczyźni i kobiety, będą poza wszystkim braćmi i towarzyszami.Takie będą stosunki pomiędzy mężczyznami i kobietami w jutrzejszym społeczeństwie komunistycznym".

A skoro mowa o związkach kobiety z mężczyzną nie wypada nie wspomnieć o... seksie.

"Musimy pamiętać, że jedynie kodeks moralności seksualnej odpowiadający problemom klasy robotniczej może posłużyć za skuteczną broń w walce o umocnienie tej klasy. Właśnie tego nauczyła nas historia. Cóż może nas powstrzymać przed użyciem tego oręża w interesie proletariatu walczącego o zaistnienie nowego, komunistycznego systemu i nowych, pogłębionych i bardziej obiecujących relacji między osobami odmiennych płci?".

W "tfurczości" Aleksandry Kołłontaj takich perełek znajdziemy całe mnóstwo. Trzeba też przyznać, że w jej przypadku myśli, słowa i czyny szły w równym szeregu. Co rusz w imię komunistycznej idei zmieniała Partnerów Pełniących Obowiązki Samcze. I nie ona jedyna! Równie zadziorną była osóbka o pseudonimie Zlata Liliana (kierująca oświatą w Piotrogrodzie), która domagała się "upaństwowienia" dzieci i odsunięcia od nich wpływów rodziny i Cerkwi. Co na sztandarach to i w życiu. Dekretem z grudnia 1917 władze komunistyczne zarządziły, iż związek małżeński można rozwiązać z powodu niezgodności charakterów. Dziewięć lat później, w kraju o najlepszym na świecie ustroju, zaistniała możliwość uzyskania rozwodu... bez wiedzy małżonka! Ale komuniści wiedzieli doskonale, iż dla wywrócenia świata na nice trzeba pozyskać młode pokolenie. W związku z tym "Na pierwszym zjeździe młodzieżowego Komsomołu [1918 r.]  przyjęto statutowy zapis nakładający na każdego komsomolca i komsomołkę obowiązek zaspokajania popędu płciowego współtowarzyszy". Bach! Młodzież jak to młodzież. Dwa razy powtarzać nie trzeba.

Działania zmierzające do budowy nowego społeczeństwa poprzez rozbicie instytucji małżeństwa i wprowadzenia pełnej swobody seksualnej (tak, to wcale nie było odkrycie "dzieci kwiatów"!) przyniosły, bo przynieść musiały, zatrważające skutki. W połowie lat dwudziestych XX w. podczas badań prowadzonych w jednej z moskiewskich fabryk stwierdzono, że około 50% robotnic zapadło na choroby weneryczne (głównie syfilis). Kolejnym dekretem z 1920 umożliwiono dokonywania aborcji na życzenie. "Efektem był szybki spadek współczynnika urodzeń w ZSRR. W 1928 r. szacowano, iż 41 proc. ciąż zakończyło się aborcją, zaś w 1934 r. już 72 proc". Prawdziwa hekatomba!

Wiemy z historii, iż - na nieszczęście! - rozwiązań stworzonych przez  piewców nowego ładu nie udało się ograniczyć do terytorium ZSRR. Dzięki brudnej polityce i militarnym sukcesom pokraczna ideologia dotarła również nad Wisłę. Częściowo rozsadnikami umysłowego fermentu stały się nadciągające ze wschodu "polskie" jednostki wojskowe, a częściowo przywieziony na czołgach przyszły aparat partyjny i państwowy PRL. Wiele by o tym mówić lecz wystarczy wspomnieć, że mający sporo za uszami, ale pamiętający jeszcze zasady, które winny panować w każdym normalnym wojsku Z. Berling, w liście do żony napisał, iż po powrocie do obozu "zastał w Sielcach burdel". Pijaństwo, gwałty, rozluźnienie dyscypliny, rozwiązłość seksualna... Prym w tego rodzaju działalności wiedli wyeksportowani do LWP oficerowie radzieccy, dzielnie wspomagani przez towarzyszy i towarzyszki z "Priwislanskiego Kraju". Po wypędzeniu  Niemców i podczas procesu zagarniania władzy w Polsce, wyzwolone z burżuazyjnych zahamowań towarzystwo wcale się nie oszczędzało. We własnym gronie taplało się nadal w wymiocinach komunistycznych umysłów, a na zewnątrz przystąpiło z werwą do "równouprawniania" kobiet i mężczyzn. Ciąg dalszy znamy.  Kobiety na traktory, precz z Kościołem, odbieranie dzieci rodzicom... Jak się okazało  zaraza przyniesiona za wschodu nie  zniknęła wraz z zakończeniem sowieckiej okupacji naszego kraju. Dziś widać to bardzo wyraźnie. Walka z tzw. męską dominacją językową, krytyczne ujęcie spraw "reprodukcji", dekonstrukcja tożsamości płciowej, negowanie prawa instytucji religijnych do głoszenie apeli o walkę z rozbuchanymi instynktami, to hasła wykrzykiwane coraz donioślej.

Widać wyraźnie, że obecne szaleństwo "feminizmu drugiej fali" nabiera rozpędu. Był wprawdzie czas, że przycichło i schowało się czekając lepszych warunków. Jednym z nich było pojawienie się nowego pokolenia "apostołek". K. Szczuka, A. Graff, A. Cała, M. Środa, K. Bratkowska, B. Umińska-Keff, J. Erbel... Dumnie niosą sztandar "feminizmu drugiej fali", tym samym realizując testament swoich rodziców i dziadków (kto nie wierzy niech głębiej poszpera).

Na koniec pozbawionym kobiecego wdzięku, umiarkowania, rozsądku  i delikatności "feministkom drugiej fali" przypomnę, że jeśli jeszcze nie do końca zbojkotowały rozum, to w imię resztek uczciwości powinny przeprosić za używanie określenie "feministki". Jeśli tego nie uczynią to  M. Konopnicka, C. Walewska czy E. Orzeszkowa będą do końca świata przewracać się w grobie.



PS Warto poczytać...

http://www.filozofia.uw.edu.pl/skfm/publikacje/kollontaj01.pdf

http://bazhum.muzhp.pl/media//files/Komunizm_system_ludzie_dokumentacja/Komunizm_system_ludzie_dokumentacja-r2013-t2/Komunizm_system_ludzie_dokumentacja-r2013-t2-s5-26/Komunizm_system_ludzie_dokumentacja-r2013-t2-s5-26.pdf

https://books.google.pl/books?id=p1_DDgAAQBAJ&pg=PA134&lpg=PA134&dq=Z%C5%82ata+Lilina&source=bl&ots=78oXvJfF1T&sig=BIJHu5I3Yx8nt6MDybT2a4LeZCA&hl=pl&sa=X&ved=0ahUKEwjQj_W3l6PaAhXUxKYKHWI2Cls4ChDoAQgrMAE#v=onepage&q=Z%C5%82ata%20Lilina&f=false



.

Bazyli1969
O mnie Bazyli1969

Jestem stąd...

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (3)

Inne tematy w dziale Społeczeństwo