Bazyli1969 Bazyli1969
5769
BLOG

Włosiennica, badgesy i Dekameron albo sex w średniowieczu

Bazyli1969 Bazyli1969 Literatura Obserwuj temat Obserwuj notkę 82

Seks to tyl­ko przyp­ra­wa do Miłości 
Anonim

image

Tło
Zatrzymując się  przy zagadnieniu seksualności średniowiecznej w łacińskim kręgu kulturowym trzeba pamiętać, iż tzw. wieki ciemne były na naszym kontynencie epoką wyjątkową. Wtedy to bowiem wpływ religii na całokoształ życia erotycznego prawdopodobnie osiągnął pułap niespotykany ani wcześniej ani później. Dodatkowo warto zwrócić uwagę na fakt, że chrześcijaństwo było (i jest) konfesją opartą na specyficznych fundamentach. Bóstwa prawie wszystkich starożytnych cywilizacji angażowały się w związki seksualne.  W religii egipskiej Ozyrys miał takie relacje ze swoją siostrą, boginią Izis. W Kanaanie El współżył z Aszerą. W wierzeniach hinduskich bóg Kriszna uwodził nie tylko kobiety, ale i mężczyzn. Grecki Zeus zdradzał swoją żonę Herę, często zstępował na ziemię, aby "zabawić się" z pięknymi córkami ludzkimi. Posejdon ożenił się z Amfitrydą, uwodził Demeter, zgwałcił Tantala. Afrodyta zdradziła Hefajstosa z Aresem, Adonis dzielił łoże z Afrodytą i Persefoną. Pół roku przebywał z jedną, a następne pół z drugą boginią. Podobnie i w Rzymie liczni bogowie napastowali seksualnie zarówno mężczyzn jak i kobiety. Nie inaczej wyglądały relacje uczuciowo-cielesne bóstw celtyckich, germańskich oraz najpewniej słowiańskich i bałtyjskich, o których wiemy bardzo niewiele.

Natomiast w chrześcijaństwie Bóg jest aseksualny, jest ponad żądzami. Jako Siła Najwyższa troszczy się jedynie o człowieka wskazując na zachowania seksualne, które akceptuje i te, które budzą w nim niesmak lub gniew. Nie mogli zatem chrześcijanie praktykować oficjalnie frywolnych zachowań stanowiących - w rozumieniu ówczesnych - kalki przygód mieszkańców Olimpu czy Valhalli. Rzecz jasna pomiędzy teorią a praktyką występował spory, albo nawet olbrzymi -  uzależniony od wielu czynników  - rozziew, ale do dziś pokutuje, wzmocnione przez media przekonanie, że średniowiecze to czas  totalnej ascezy i wstrzemięźliwości, którą wobec niepokornych wymuszały tak czynniki kościelne jak i świeckie. Nie da się jednak ukryć, iż średniowieczni Europejczycy sferę fizyczności, w tym seksu, postrzegali zdecydowanie inaczej niż my. Była on dla nich - pardon! - bardziej namacalna niż  potrafimy to sobie wyobrazić. Praca na roli i prowadzenie gospodarstwa, czyli zajęcia olbrzymiej większości ludności,  wiązały się z nieustannym obcowaniem z przedstawicielami przyrody ożywionej, w tym z "braćmi mniejszymi". Ich żywot regulowały prawa przyrody, wśród których popęd płciowy jawił się przecież jako najważniejszy. Ówcześni widzieli to na co dzień i przyjmowali to jako coś absolutnie naturalnego. Stanięcie po raz pierwszy życiu oko w oko z żywą krową podczas wycieczki szkolnej to dopiero czasy współczesne. Tak więc w głowach średniowiecznych chrześcijan nakazy moralne nieustannie ścierały się z instynktem wpisanym w naturę człowieka.


 XIX wieczny francuski intelektualista Rémy de Gourmont miał rzec, iż "najbardziej dziwacznym ze wszystkich zboczeń seksualnych jest zachowanie wstrzemięźliwości".  Takie "zboczenie" w dobie średniowiecza dotykało zupełnie marginalną część społeczności. Przez długi okres wstrzemięźliwość seksualna nie była warunkiem sine qua non obowiązującym członków stanu duchownego. Dopiero w VIII wieku celibat stał się prawem powszechnym na Zachodzie (dot. to jednak tylko zakonników i zakonnic), ale został usankcjonowany jako jedyna forma życia duchownego dopiero za czasów papieża Grzegorza VII, w ramach tzw. reformy gregoriańskiej, a ostatecznie ugruntowany dopiero w stuleciu XVI.  W związku z tym podejmując się nawet krótkiego opisu kwestii zachowań seksualnych w omawianej dobie trzeba pamiętać o specyfice statusu i funkcjonowania większości ówczesnych "strażników moralności".

image

Włosiennica - "ulubione" wdzianko grzeszników

image

Klienci i obsługa "domu uciech"


Technikalia
Zdaniem badaczy zajmujących się  XII-XIII wiecznym Paryżem, wśród mężczyzn powyżej 20 roku życia zamieszkujących w tym mieście, niecałe 50% stanowili osobnicy żonaci.  Sytuacja ta była wynikiem wielu uwarunkowań i wchodzenie głębiej w zagadnienie nie jest w tym miejscu istotne. Ważnym  natomiast jest to, że w tym kontekście nie powinien dziwić fakt, iż w ówczesnej stolicy Francji funkcjonowało grubo ponad sto domów uciech. A i to jeszcze nic,  gdyż w XV wiecznej Wenecji, czyli najbogatszego emporium kontynentu, działało - podobno - około 10 tysięcy cór Koryntu. Paryż czy Wenecja nie były wyjątkami. Praktycznie każde większe i mniejsze miasto w Europie posiadało przynajmniej jeden przybytek Afrodyty. Ba! Nawet wsie nie były w tym względzie gorsze i żyły w nich niewiasty, które oficjalnie parały się najstarszym zawodem świata. Na przykład w dawnej Polsce "damy" takie zwano "podpłotnicami". Sprzedajną miłością zajmowali się również panowie, ale wzmianki o męskich prostytukach dotyczą tylko wielkich ośrodków oraz książęcych i królewskich dworów. Taki stan rzeczy powszechnie tolerowano. Z jednej strony prostytucję traktowano jako źródło sporych dochodów dla poszczególnych gmin, a z drugiej jako bezpiecznik zabezpieczający społeczność przed falą przemocy seksualnej, o którą nie byłoby trudno gdyby mniej więcej połowie męskiej  populacji uniemożliwiono zaspokojenia popędu.

Równie ważnym był aspekt religijny. Otóż każdy mężczyzna i każda kobieta, którzy chcieliby  żyć w pełnej zgodzie z religijnymi obostrzeniami i nakazami dot. zachowań seksualnych, mogliby spędzać czas na tego rodzaju przyjemnościach co najwyżej przez kilkadziesiąt dni w roku. Uwzględniając ograniczenia wynikające z fizjologii - jeszcze rzadziej. Dodatkowo nie wszystkie małżeństwa zawierano  na skutek miłosnego płomienia trawiącego serca i wnętrzności dwojga ludzi. Często były one efektem umów zawieranych pomiędzy rodzicami lub wynikiem kalkulacji stricte ekonomicznych czy politycznych. W takich stadłach od zawsze niezwykle trudno o namiętność. Z tych przyczyn próby wyrugowania prostytucji z mikroświatów średniowiecznych na dłuższą metę kończyły się  bez wyjątku niepowodzeniem, a dla wielu inicjatorów tego rodzaju działań stawały się jednym z głównych powodów upadku (vide: G. Savanarola we Florencji).

W przypadku małżeństwa techniczna strona kontaktów seksualnych była dość dokładnie określona. Jaką zalecaną podczas współżycia wspominano pozycję "klasyczną". Pozycja "odwrotna", nie mówiąc już o wszelkich przejawach aktywności kobiet w tej dziedzinie, była uznawana za... zwierzęcą. Szczególną niesławą cieszyła się pozycja "69", którą ortodoksyjni "strażnicy moralności" utożsamiali z symboliką satanistyczną. Wszelkie inne niekonwencjonalne techniki seksualne (np. petting lub seks oralny) bezdyskusyjnie potępiano jako niegodne chrześcijan. Dla tych, którzy naruszali obowiązujące normy przewidywano nie tylko noszenie włosiennicy, ale również innego rodzaju kary.  Zachowane do naszych czasów księgi pokutne precyzują, jak długo małżonkowie musieli się powstrzymywać od seksu, jeśli przespali się ze sobą w niedzielę – dzień święty. Albo jak długo mnisi musieli się obejść bez wina, jeśli zdarzyło im się pomacać pod habitem nowicjuszkę z sąsiedniego klasztoru. Na ogół z jeszcze większą siłą czynniki kościelne występowały przeciw metodom zapobiegania ciąży, czyli przede wszystkim prezerwatywom i stosunkom przerywanym. Oczywiście w ten sposób można opisać dominujący przekaz płynący z biskupich katedr i parafialnych ambon. Poglądy nieco inne, liberalne (jak byśmy je dziś nazwali)  - owszem - bywały głoszone, ale niknęły w łoskocie oficjalnego nurtu.

Odnośnie relacji cielesnych pomiędzy przedstawicielami tej samej płci, to w średniowieczu podchodzono do tego bardzo... dziwnie. Z jednej strony totalnie potępiano takie praktyki i zwykle surowo je karano, a z drugiej niejeden reprezentant najwyższych warstw społecznych otwarcie im hołdował. Byli wśród nich królowie (np. przedstawiony w filmie "Waleczne serce"  jako wybitnie zniewieściały następca tronu Anglii - Edward II; zabity na skutek wciśnięcia rozgrzanego prętu w odbyt) czy duchowni (pozostający w niemal jawnym związku biskupi Baudri z Bourgueil  i Marbod z Rennes). W gronie tym nie obyło się bez swojskich akcentów. Wszak jednym z głównych zarzutów stawianych walecznemu Bolesławowi Śmiałemu był ten mówiący o domniemanej sodomii uprawianej przez naszego władcę podczas niezliczonych wypraw wojennych.  Niekiedy jednak upodobania seksualne sprawnych zabijaków schodziły na drugi plan i nie gorszyły zbytnio towarzyszy broni. Np. podczas Wojny Stuletniej jeden z wybijających się angielskich wojaków otrzymał w uznaniu zasług tytuł szlachecki oraz herb zawierający wizerunek kuropatwy, który symbolizował... homoseksualizm. Natomiast w miastach Italii sodomia była tak rozpowszechniona, iż w średniowiecznym dialekcie górnoniemieckim słowo "Florenzer" (od Florencji) oznaczało homoseksualistę. Co do homoseksualizmu kobiet zachowało się znacząco mniej danych. Dotyczą one głównie nieprzystojnych zachowań szlachcianek, których mężowie wyruszali na wielomiesięczne wojny lub ekscesów lesbijskich występujących w żeńskich klasztorach. To właśnie z relacji  poświęconych tym wydarzeniom dowiadujemy się po raz pierwszy o sztucznych członkach mocowanych rzemieniami do bioder niewieścich i wykorzystywanych podczas swawolnych figli.


Zagadnienie wierności traktowano równie zadziwiająco. Przynajmniej w niektórych regionach i pewnych okresach. Tak np. jeśli osobą cudzołożącą był szlachetnie urodzony małżonek i wolna kobieta, to nie liczono tego jako zdrady. Gdy jednak na chwilę zapomnienia pozwoliła sobie szlachcianka z wolnym, lecz zajmującym niższy stopień w hierarchii feudalnej mężczyzną - nie było zmiłuj. Gdański kodeks prawa lubeckiego z 1263 r. (art. 43) przewidywał, iż "jeśli mąż przyłapie kogoś ze swą ślubną małżonką, to jest prawem męża wyprowadzić kochanka, wiodąc go ulicami w górę i w dół miasta, trzymając go za jego męskość". Według tzw. Kodeksu z Nablusu ( ustanowionego w Królestwie Jerozolimskim w 1120 r.) kobiecie za ten czyn groziło obcięcie nosa, a mężczyźnie pozbawienie męskości. W zależności od kwalifikacji czynu mogło to być całkowite usunięcie narządów płciowych lub częściowe np. resekcja członka z pozostawieniem jąder. Warto zaznaczyć, że już za samo podejrzenie należało stanąć przed sądem i tylko ordalia mogły uniewinnić podejrzanego – zazwyczaj była to próba rozżarzonego żelaza. Znamienne, że te same prawa obowiązywały duchownych, po wcześniejszym usunięciu ich z tego stanu. A propos duchownych... Ciekawym przykładem z pocz. XV wieku na swobodę obyczajową części kleru była rozprawa, w której pewien mieszczanin pozwał księdza o to, że żyje z jego żoną, a na dodatek ta niewierna istota, wyniosła z jego domu cały majątek. Sąd uwzględnił roszczenia majątkowe, ale po przesłuchaniu świadków orzekł, że żona miała faktycznie duże powodzenie z uzasadnionych powodów i mąż nie może żądać jej powrotu do domu!

image

Nie wszyscy małżonkowie pałali do siebie uczuciem

image

Homoseksualiści płci obojga i szatani czynni

Kurioza
Jak w każdej epoce, tak i w średniowieczu  występowały dewiacje seksualne. Rozpisywać się o nich szerzej nie ma w tym miejscu potrzeby, dlatego wystarczy przywołać dwa przykłady. Jednym z największych zbrodniarzy seksualnych wszechczasów okrzyknięto francuskiego wielmożę Gillesa de Rais (XIV w.).  Gdy wzburzone zachowaniami możnowładcy społeczeństwo (zarówno szlachta jak i plebs) zmobilizowało króla do podjęcia zdecydowanej akcji, zorganizowano armię, która po zaciętej walce zdobyła siedzibę Raisa. Ślady odnalezione w zamku zbrodniarza nie pozostawiały złudzeń. "W zapisach zeznań, zawierających opowieści rodziców wielu zaginionych dzieci, jak również graficznych opisach morderstw dokonywanych przez Gille'a de Rais dostarczonych przez jego współtowarzyszy, znajdowały się rzeczy tak szokujące, że sędziowie zażądali, by najgorsze fragmenty zostały usunięte. Rais został posądzony o zwabianie młodych chłopców do swojego majątku, gdzie ich gwałcił, torturował i ranił, często masturbując się siedząc na umierającej ofierze. Dokładnie nie wiadomo ile osób zostało zamordowanych przez de Rais, ponieważ większość ciał została spalona lub zakopana. Przyjmuje się, że było od 80 do 200 ofiar. Sugestie o 600 ofiarach są prawdopodobnie przesadzone. Ofiary miały od 8 do 16 lat i były obu płci. Choć Rais wolał chłopców, to jeżeli jego słudzy nie byli w stanie ich zdobyć, zadowalał się młodymi dziewczętami". Osobnik ten stanowił pierwszy, dokładnie opisany, przykład wampiryzmu seksualnego i najpewniej miał ścisłe związki z władcą piekła.

Innym powszechnie potępianym i surowo karanym wynaturzeniem była zoofilia. Autorzy wschodniosłowiańskich penitencjałów (ksiąg pokutnych) twierdzili, że seks z ptactwem jest bardziej grzeszny, niż ze ssakami. Natomiast hiszpańscy mnisi byli zdania, że na większą karę zasługuje ten, kto dopuszcza się stosunków z małymi zwierzętami. Wreszcie święty Hubert z Liège (VII-VIII w.) stawiał sprawę prosto: im zwierzę było bardziej "nieczyste" tym większa miała być kara za seks z nim. Anonimowy mnich z Evesham przestrzegał, że osoby, które za życia spółkowały ze zwierzętami, po śmierci trafią do piekła, gdzie będą bez końca gwałcone przez "wielkie, ogniste bestie, tak ohydne, że nie sposób tego opisać". XIII-wieczne prawo fryzyjskie za zoofilię przewidywało trzy możliwe kary: kastrację, zakopanie żywcem i spalenie na stosie. Wyboru dokonywał skazaniec. Zakopywanie żywcem za "bestialstwo" pojawia się także w angielskim traktacie prawnym z tej samej epoki. Gdzie indziej winnych wieszano, a następnie palono ich ciała. W 1468 roku we Francji stracono niejakiego Jeana Beisse za seks z... krową i kozą.

Jako swoiste dziwactwa, nie podpadające jednakże pod pojęcie zboczenia, jawiły się zachowania związane z podnoszeniem poziomu libido. Szczególnie męskiej części populacji. Zdesperowane panie i panny chwytały się różnych sposobów, by skłonić swych partnerów do większego zaangażowania w sprawy łóżkowe. Do czego bywały zdolne, świetnie ukazuje  katalog pokutny, który pomiędzy 1008 a 1012 rokiem opracował prawnik kościelny i biskup Burchard z Wormacji. Jedno z pytań w nim zawartych i zadawanych podczas spowiedzi brzmiało: "Czy robiłaś to, co ponoć robią niektóre kobiety? Biorą mianowicie żywą rybę i wkładają ją sobie między uda. Pozostawiają ją tam tak długo, aż ta przestanie żyć, następnie gotują ją lub smażą i dają swojemu mężowi do zjedzenia, aby ten zapałał większą miłością. Jeśli to robiłaś, musisz pościć przez dwa lata".

Mity
Zbiór mitów i przesądów dotyczących średniowiecza jest przeogromny. Pośród nich odnaleźć można sporą ilość dotyczących sfery erotyki i seksu. Nasi przodkowie nie byli od nich wolni. Wielu z nich sądziło  przykładowo, że prostytutki nie zachodzą w ciążę.  Wydaje się to dziwnym, gdyż już w starożytności (a pewnie i dużo wcześniej) znano antykoncepcje. Nierządnice  zabezpieczając się przed niechcianymi konsekwencjami obcowania z klientami stosowały miedziane wkładki dopochwowe, kondomy (wyrabiane z rybich pęcherzy lub szyte ze skóry jagniąt), algi, wywary z ziół, miód z dodatkami plemnikobójczymi itp. Ponadto powszechną praktyką w tym zawodzie był stosunek analny lub udowy. O takim zachowaniu świadczą zeznania niejakiego Johna Rykenera (XIV wiecznego transwestyty), który twierdził, że jego klienci nigdy nie zorientowali się, iż mają do czynienia z mężczyzną.

Innym dziwacznym przekonaniem, które pojawiło się w rozkwicie średniowiecza było mniemanie, że pewien rodzaj kobiet (czarownice!) jest w stanie niezauważalnie pozbawiać mężczyzn przyrodzenia.  Pogląd ten znalazł najpełniejsze odzwierciedlenie w sławnej księdze zatytułowanej "Malleus Maleficarum" czyli "Młot na czarownice".   Autor wydanego w 1487 r. dzieła, ubrał go w następujące słowa: "Cóż mamy myśleć o tych jędzach, które w sposób jakowyś rabują członki w wielkiej liczbie – dwudziestu lub trzydziestu – i zamykają je razem w gnieździe ptasiem alboż jakiem innem puzdrze, gdzie owe członki poruszają się jako żywe, posilając się owsem lub inszą strawą? Widziane to było przez wielu i do powszechnej wiedzy należy. Mówi się, że wszystko to dokonuje się za pomocą iluzji i czartowskiej sztuki, jako że zmysły tych, którzy widzą członki, ulegają ułudzie, tak jak zostało powiedziane".

Z kolei w naszych czasach sądzi się powszechnie, że nasi przodkowie nie przejmowali się zbytnio czystością, a z higieną intymną byli absolutnie na bakier. Pewnie coś w tym jest, ale z pewnością - specjalnie po rozpoczęciu wypraw krzyżowych - nie dotyczyło to wszystkich. Pewną przesłankę w tym względzie stanowi przekaz muzułmańskiego uczonego i podróżnika Ibn chalduna (XIV w) zawarty w dziele pt. Kitab al-Ibar : "Był u nas łaziebny wywodzący się z mieszkańców al-Ma`arry, imieniem Salim, który służył w łaźniach mojego ojca – niech mu Allah będzie miłosierny. Salim opowiadał mi: „Otwarłem łaźnię w al.-Ma`arra aby żyć z jej dochodów. Pewnego razu przyszedł do łaźni rycerz frankoński – a oni nie pochwalają takich, którzy będąc w łaźni, owijają się wokół bioder chustą – wyciągnął więc rękę i zerwał moją chustę z bioder, i rzucił ją. Zobaczył mnie nago, a ja właśnie ogoliłem sobie niedawno pubis i rzekł: Salimie, to wspaniale! Przysięgam na prawość mojej religii zrób i mnie to samo! I położył się na plecy. Ogoliłem go, a on wyciągnął rękę, pogładził to miejsce, w którym przedtem miał coś jakby brodę i rzekł: Salimie, zaklinam cię na prawdziwość twojej religii, zrób to samo damie! A al-dama to w ich języku znaczy – pani. Miał on więc na myśli swoją żonę. Zawołał on swego sługę i powiedział mu: Powiedz pani, aby tu przyszła. Sługa poszedł i przyprowadził ją, i wprowadził do łaźni. Ona położyła się na plecach, a rycerz rzekł: Zrób jej to, co mnie zrobiłeś. Więc ogoliłem jej włosy, a jej mąż siedział i spoglądał na mnie. Potem podziękował mi i zapłacił odpowiednio za moje usługi".

Ostatnia rzecz to przekonanie o tym, iż średniowieczny Kościół i jego "funkcjonariusze" postrzegali obcowanie cielesne wyłącznie w kontekście prokreacji. Wszystko to co "ponad" uznawali za grzech. Czy tak było w istocie?  Św. Klemens Aleksandryjski w "Pedagogu" zdefiniował cel współżycia seksualnego w małżeństwie. Jest nim "mieć piękne dzieci, tak jak rolnik rzuca swoje ziarno; troszczy się on o pokarm, pielęgnuje pole, aby na koniec podczas żniw zbierać owoce". Powyższą opinię podtrzymał św. Tomasz z Akwinu i aplikował ją do konkretnego przypadku przyjemności seksualnej. Jeżeli stosunki seksualne są dobre, to przyjemność, która im towarzyszy, jest także dobra. W XV wieku mnich holenderski Dionizy le Chartreux w swoim dziele "Przykładne życie pary małżeńskiej" napisał, że "małżonkowie powinni być zjednoczeni miłością duchową, która wyraża się w pragnieniu, aby kochana osoba osiągnęła zbawienie". Drogą do tego jest ich ludzka miłość, ich wspólne życie. Miłość cielesna i akt seksualny małżonków są dobre. Także i przyjemność cielesna, która towarzyszy ich miłości.  Martin Le Maistre (1432-1481), profesor uniwersytetu paryskiego, głosił, że można pragnąć przyjemności seksualnej np. w celu przezwyciężenia smutku powstałego z powodu braku tej przyjemności. Nie jest to szukanie przyjemności dla niej samej, które byłoby rzeczywiście grzechem. Pragnienie współżycia seksualnego jest podobne do tego, które zezwala na zjedzenie smacznego mięsa jagnięcia lub barana, gdy czuje się wygłodzonym. Uważał w konsekwencji, że można także współżyć seksualnie bez grzechu, nie mając intencji poczęcia dziecka. Można zatem stwierdzić, że Kościół starał się nieustannie utrzymać równowagę i eliminować skrajne poglądy, niezgodne z duchem Ewangelii.

image

"Penisowe drzewo" i ogrodniczki

image

Badgesy - plakietki z ukrytym przesłaniem

Resume
Ludzie średniowiecza byli do nas dość podobni. Właściwie w każdym wymiarze. To, co  wyraźnie różniło ich od współczesnych, to fakt, że o ważnych sprawach, w tym  najbardziej intymnych, mówili otwarcie i bez obrzydliwego faryzeizmu. Potrafili swawolić na sposób dziś niewyobrażalny, nosić na co dzień frywolne plakietki (badgesy) i tworzyć arcydzieła ociekające erotyką w rodzaju "Dekameron-a". Jednocześnie umieli trwać w szczęśliwych i dozgonnych związkach, stosować  się do zasad królestwa Erosa ułatwiających przetrwanie i zachowanie zdrowia oraz  w imię ideałów pozostawać w czystości przez dziesiątki lat. Stąd też w swej masie - mimo ulegania  wielu pokusom - nie zatracali zdrowego azymutu. Dziś w imię zgubnego hasła "róbta co chceta" promuje się łatwiznę i zachowania uznawane ówcześnie za powód do wstydu. Także na niwie życia seksualnego. Którą opcję wybierzemy - zależy wyłącznie od nas.


PS https://wolnelektury.pl/katalog/lektura/dekameron-dzien-trzeci.html



Linki:
http://weekend.gazeta.pl/weekend/1,152121,22915282,tajemnice-sredniowiecznej-alkowy-seks-w-pozycji-w-ktorej-zona.html
https://www.diki.pl/dictionary/picture/9278
https://www.medieval-market.com/pl/sredniowieczne_akcesoria.php
https://nk.pl/grupa/817661/galeria/album/5/zdjecie/729








Bazyli1969
O mnie Bazyli1969

Jestem stąd...

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura