Beem.Deep Beem.Deep
3702
BLOG

Od strony formalnoprawnej PiS przegrywa z SN. Czy można coś z tym zrobić?

Beem.Deep Beem.Deep PiS Obserwuj temat Obserwuj notkę 425

Wielu aktywnie niezaangażowanych politycznie prawników, zwłaszcza ze stopniami i tytułami naukowymi, którzy przyznają bardziej lub mniej oficjalnie, iż PiS ma rację uznając, że SN przekroczył swoje kompetencje w zakresie zawieszenia niektórych przepisów obowiązującej ustawy o SN, jednocześnie stwierdza, iż postanowienie SN - nawet wadliwe - jest w tej sprawie obowiązujące, albowiem nie ma już instancji odwoławczej. Koniec, kropka. Wedle nich mamy więc prawny pat, który w prostej drodze doprowadzić może do prawdziwej anarchii prawnej. Celem mojej notki jest próba znalezienia odpowiedzi na tytułowe pytanie, przy czym punkt wyjścia zawarty jest w pierwszym zdaniu tekstu. Interesują mnie wyłącznie rozwiązania na gruncie prawa krajowego. Apriorycznie zakładam, że treść notki nie spodoba się okopanym na swoich pozycjach zwolennikom zarówno strony rządowej, jak i opozycyjnej, których żadne argumenty "trzeciej strony" nigdy nie przekonają. Uczciwie uprzedzam przeto, iż będę kasował komentarze powielające znane i przewałkowane wielokrotnie argumenty, a także prowokacyjne bądź znamionujące cechy trollingu. O komentarzach wulgarnych bądź nie na temat nawet nie wspominam.

Załóżmy więc, że obie strony konfliktu (władza ustawodawcza i sądownicza) w jednych kwestiach mają rację, w innych zaś nie jej mają. Czy jesteśmy skazani na oglądanie polityczno-prawnych nawalanek, gorszących scen na ulicach oraz na wielomiesięczne, bierne oczekiwanie na decyzję TSUE? Moim zdaniem tak nie jest. Załóżmy dalej, że dwa najważniejsze - w aspekcie stosowania i kontroli prawa - organy państwa, tj. Sąd Najwyższy i Trybunał Konstytucyjny, działają  lege artis, czyli TK jest właściwie obsadzony i umocowany, prof. Gersdorf jest Pierwszym Prezesem SN, zaś sporne postanowienie SN po prostu obowiązuje. Jakie jest wyjście z patowej sytuacji? Moim zdaniem jedynym racjonalnym rozwiązaniem, godzącym interesy obu stron konfliktu, jest skierowanie w trybie pilnym sprawy do Trybunału Konstytucyjnego, a do czasu rozstrzygnięcia respektowanie orzeczenia i składu SN. No dobrze, ale jaką materię ustrojową miałby TK rozpoznać? Moim zdaniem dwie kluczowe kwestie:

1. Czy pkt 1 i 3 §1 art. 755 k.p.c. zgodny jest z art. 87 ust.1, w zw. z art. 183 ust. 2 Konstytucji RP,  w aspekcie możliwości zawieszania działania przepisów prawa przez sądy powszechne?

2. Czy stosowanie przepisu art. 755, w zw. z art. 1 k.p.c., do regulowania stosunków publicznoprawnych zgodne jest z art. 7, w zw. z art. 2 Konstytucji RP?

W miejsce uzasadnienia, zwłaszcza drugiej kwestii, malkontentom i zagorzałym zwolennikom strony opozycyjnej przypomnę, że swego czasu Sąd Okręgowy w Warszawie rozpoznawał bardzo podobną sprawę z wniosku prof. Andrzeja Rzeplińskiego o udzielenie zabezpieczenia przed wytoczeniem powództwa, zaś rzeczone powództwo miało dotyczyć uznania, że trzech sędziów nie może zasiadać w składzie Trybunału Konstytucyjnego z tego powodu, że są niewłaściwie umocowani. Sąd Okręgowy odrzucił rzeczony wniosek, co jest najgorszą kompromitacją dla prawnika, zaś prof. Andrzej Rzepliński nigdy nie odwołał się od tej decyzji. Przypomnę w tym miejscu, że wniosek strony może być uwzględniony (jako zasadny), oddalony (jako niezasadny) albo odrzucony (jako niezgodny z prawem). Sąd Okręgowy w Warszawie stwierdził bowiem, że uznanie, iż ktoś jest czy nie jest sędzią, nie jest sprawą cywilnoprawną, lecz publicznoprawną, ponieważ dotyczy kwestii ustroju państwa. W związku z tym do takiej sprawy nie mogą być stosowane przepisy Kodeksu postępowania cywilnego. Ba! Znowu warto przypomnieć, iż mimo prawomocnego postanowienia Sądu Okręgowego w Warszawie, prof. Andrzej Rzepliński nie dopuścił tych trzech sędziów do orzekania. To tak na marginesie, w modnej ostatnio kwestii uznawania bądź nie uznawania prawomocnych orzeczeń sądowych.

Mamy zatem dwie podobne sprawy, obie dotyczące sędziów. Pamiętać należy, że zgodnie z polskim prawem sędziowie TK traktowani są na równi z sędziami SN. Mamy też dwie decyzje sądów. Obie mają taką samą moc prawną, bo są po prostu prawomocne. Nie ma tutaj znaczenia, że jedną wydał Sąd Okręgowy, a drugą Sąd Najwyższy. Oba sądy podjęły jednak odmienne decyzje w bardzo podobnych kwestiach. Kto powinien rozstrzygnąć ten arcyważny spór, tj. który z sądów ma rację? W polskim prawie uprawniony do tego celu jest tylko jeden organ, tj. Trybunał Konstytucyjny. Dlatego moim zdaniem spór ten powinien rozstrzygnąć w pełnym składzie Trybunał Konstytucyjny. Na przeszkodzie nie stoi skierowanie pytań prejudycjalnych SN do TSUE, albowiem unijny Trybunał nie ma uprawnień do badania zgodności polskiego prawa z polską Konstytucją, przeto nie ma tutaj kolizji i potrzeby czekania na decyzję któregokolwiek organu. Oczywiście, PiS musiałby przełknąć w tej sytuacji gorzką pigułkę i dostosować się do postanowienia SN do czasu rozstrzygnięcia sporu przez TK, co również może potrwać wiele miesięcy, lecz cóż, takie są koszty kompromisu w polityce.


https://wiadomosci.wp.pl/sad-odrzucil-wnioski-rzeplinskiego-ws-trzech-sedziow-tk-6067075239580802a


Beem.Deep
O mnie Beem.Deep

1. Nie prowadzę bloga dla trolli, debili i "anonimowych" dziennikarzy oddelegowanych na odcinek. 2. Nie mam czasu na dyskusję z niekumatymi lemingami oraz z osobami, które używają dowolnych argumentów w dowolnej sprawie. 3. Proszę o powstrzymywanie się od ataków personalnych na innych blogerów oraz o merytoryczną dyskusję na główny temat notki.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka