Tak się zawsze działo, bo terroryzm się opłacał. Od kiedy człowiek osiadł na roli, to do mieszkańców jakiegoś terenu zawsze przyszedł jakiś terrorysta, by z nich zdzierać haracz, grożąc użyciem przemocy. Tak się działo, bo ten bandyta mógł zarabiać na tych sterroryzowanych mieszkańcach – oni utrzymywali i siebie i jego. Zyski ściągnięte z haraczy przewyższały koszty związane z groźbami użycia siły i utrzymaniem funkcjonariuszy aparatu przemocy. Ta opłacalność sprowadza się do proporcji między tymi, którzy służą poborowi haraczy, a tymi, którzy je płacą. Płacących jest dużo więcej niż poborców, funkcjonariuszy i całej biurokracji to obsługującej. A ci poborcy są silniejsi, bo są lepiej zorganizowani i mają lepszą broń. To jest istota wszystkich państw – słabsza większość jest terroryzowana przez silniejszą mniejszość.
------------------------------
Terrorystyczne państwa <- poprzednia część serii
następna część serii -> Wzrost wydajności pracy zlikwiduje państwa
------------------------------
Oczywiste jest, że gdyby poziom rozwoju technologicznego był tak duży, że ci wszyscy pracownicy aparatu przemocy za pensje, które dostają, byliby w stanie wypracować więcej niż ten haracz od mieszkańców, to taki terrorystyczny biznes by zbankrutował. Jeśli dałoby się stworzyć organizację, która zrobi wszystko to, co robi państwo utrzymujące się z terroryzmu, ale utrzyma się z normalnych, rynkowych, dobrowolnych opłat za swoje usługi, to państwo przestanie mieć rację bytu i zbankrutuje.
Więc w istocie kluczowe pytanie to nie: „czy to możliwe, by technologia się tak rozwinęła, by to stało się możliwe, by terroryzm przestał być opłacalny?”, ale właściwe pytanie brzmi: „kiedy to się stanie, jak bardzo musi wzrosnąć wydajność pracy, by terroryzm przestał się opłacać?”. Jeśli uznamy, że rozwój technologii narasta, to znaczy, że i wydajność pracy rośnie. No to ten moment kiedyś musi nadejść. Z obserwacji dotychczasowego rozwoju można wnioskować, że jest on wykładniczy. Więc ten moment musi nadejść szybko.
Przekroczenie tej bariery to nie będzie żadna rewolucja. Tego nie zauważymy. Ten zanik państwa na skutek obniżania się opłacalności terroryzmu jest powolny, to ewolucja. To już się dzieje.
Podobnie myślą komuniści czy marksiści, czyli radykalni socjaliści. Uważają, że na skutek buntu ludzi przeciwko kapitalizmowi, państwa zaczną obumierać i na końcu nastanie komunizm – ideał, w którym nie będzie wyzysku i własności prywatnej, każdy dostanie to, czego potrzebuje, a każdy odda to, co ma w nadmiarze.
Tylko że to, co przewidują komuniści, wymaga drastycznych przemian społecznych – konieczne jest przekształcenie mentalności ludzi tak, by zmienić prawa ekonomii. Potrzeba do tego „nowego człowieka” – i to komuniści próbują robić. To robi cała lewica. Temu służy „polityczna poprawność” i wszelkie rewolucje obyczajowe.
A to, o czym ja piszę, ten ewolucyjny wzrost wydajności pracy, nie wymaga zmiany ludzkiej natury, charakteru, mentalności, nie wymaga zmian praw ekonomii. To o czym piszę stanie się na skutek już istniejących praw ekonomii, które wynikają z już istniejącej natury człowieka. Naszą dominującą cechą naturalną jest lenistwo i ono pokona terroryzm, o czym pisałem w poprzedniej notce.
To komunistyczne obumieranie państw, to są całkowicie inne prognozy, niż to o czym ja piszę. Błąd marksistów polega na tym, że nieprawidłowo rozpoznają to, czym jest państwo. Oni je utożsamiają z kapitalistycznymi instytucjami. Dla nich państwo to fabryki, giełdy, banki, pieniądze. Ten błąd widać nie tylko w teorii, ale i w praktyce – by zniszczyć te instytucje, to ich państwo musi wzmóc terror.
A tymczasem państwo to nie kapitalizm, ale właśnie ten terror. Wszystkie te instytucje, które komuniści uważają za złe, szkodliwe, powodujące rzekomy wyzysk, mogą śmiało istnieć bez państwa, a państwo może istnieć bez nich.
Państwo to terrorystyczny aparat mający terytorialny monopol na inicjowanie aktów przemocy, a nie banki, szkoły, spółki, huty, kopalnie, elektrownie, telewizje czy szpitale. Ja nie twierdzę, że zbankrutują firmy, ale że zbankrutuje terroryzm. Państwa być może nie zanikną, nie obumrą – ja tylko prorokuję, że przestaną się posługiwać terrorem, co całkowicie zmieni ich charakter. W istocie marksiści, zamiast o obumieraniu państw, powinni pisać: „jak będą obumierać kapitalistyczne instytucje” albo konkretniej: „jak przy pomocy terytorialnego monopolu na terror zniszczymy kapitalizm”.
Marksizm diagnozuje ten ucisk państwa jako ucisk biznesu, jako ucisk przedsiębiorców, kapitalistów, biznesmenów, pracodawców. A to błędna diagnoza. Bo jeśli biznes uciska, to tylko dlatego, że działa w symbiozie z terrorystą, czyli państwem. Komuniści, by likwidować ten urojony ucisk biznesu, wzmacniają ucisk państwa – czyli w rezultacie rozbudowują terroryzm. Zła diagnoza (wszystko jedno czy wynikająca z cynizmu i wyrachowania, czy z głupoty) powoduje odwrotne efekty do deklarowanych – ucisk rośnie.
Komentarze