GPS GPS
453
BLOG

Empatia sztucznej inteligencji

GPS GPS Psychologia Obserwuj temat Obserwuj notkę 32
Na­pi­sa­łem nie­daw­no not­kę o em­pa­tii. Wszyst­kie roz­mo­wy z ludź­mi, któ­re to­czy­łem w związ­ku z tym te­ma­tem, mnie nie usa­tys­fak­cjo­no­wa­ły. Nikt nie zro­zu­miał isto­ty te­go, co na­pi­sa­łem, nikt nie chciał i nie pró­bo­wał się wgryźć w te­mat. Ca­ły czas pro­blem z nie­moż­no­ścią do­ga­da­nia się i głęb­sze­go wgry­zie­nia się w te­mat tkwił w de­fi­ni­cji em­pa­tii, w tym, że in­ni, al­bo ja, ina­czej ro­zu­mie­my to, co to je­st ta „em­pa­tia”.

  Ja zgod­nie ze słow­ni­ko­wą de­fi­ni­cją uzna­ję, że em­pa­tia to zdol­no­ść od­czu­wa­nia sta­nów psy­chicz­ny­ch in­ny­ch osób, to umie­jęt­no­ść przy­ję­cia ich spo­so­bu my­śle­nia i spoj­rze­nia z ich per­spek­ty­wy na rze­czy­wi­sto­ść. Ina­czej mó­wiąc em­pa­tia to dru­gi sto­pień in­ten­cjo­nal­no­ści — pierw­szy to sa­mo­świa­do­mo­ść. Trze­cim stop­niem je­st wy­czu­wa­nie em­pa­tii. Czło­wiek w mo­wie po­tocz­nej po­tra­fi ope­ro­wać do szó­ste­go po­zio­mu. Pierw­szy­mi dwo­ma stop­nia­mi ope­ru­ją zwie­rzę­ta, ale by wej­ść wy­żej, po­trzeb­ny je­st ję­zyk. A jak już opa­nu­je­my ję­zyk, to sa­mo­świa­do­mo­ść i em­pa­tia od­czu­wa­na emo­cjo­nal­nie sta­je się zbęd­na.

---------------------------------

Emocje sztucznej inteligencji! <- poprzednia część serii

następna część serii -> Sztuczna inteligencja zmniejszy entropię!

---------------------------------

  A tym­cza­sem lu­dzie uwa­ża­ją, że em­pa­tia to nie tyl­ko sa­mo wy­czu­cie, a więc de­tek­tor in­for­ma­cji, ale ra­czej ja­kieś dzia­ła­nie. Więk­szo­ść uwa­ża, że em­pa­tia to nie zdol­no­ść wy­czu­cia in­nej oso­by, ale ja­kieś za­dzia­ła­nie w sto­sun­ku do niej w związ­ku z tym, co się wy­czu­ło. Ktoś em­pa­tycz­ny nie tyl­ko wy­czu­wa, ale też mu­si po­móc. Gdy do­brze wy­czu­je, ale za­szko­dzi, to nie je­st em­pa­tycz­ny.

  Więc je­śli z ludź­mi nie da się do­ga­dać, to spró­bo­wa­łem po­ga­dać z mo­de­lem ję­zy­ko­wym. Je­śli uzna­łem, że moż­na em­pa­tię po­rzu­cić, bo za­stą­pi ją ję­zyk, to mo­del ję­zy­ko­wy bę­dzie naj­lep­szy w roz­wią­za­niu mo­ich pro­ble­mów. Więc po­ni­żej prze­sy­łam po­ga­węd­kę, ja­ką so­bie ucią­łem ze sztucz­ną in­te­li­gen­cją.

  Przy oka­zji zwra­cam uwa­gę na stra­te­gię, ja­ką przy­ją­łem. Za­czą­łem ją na­śla­do­wać. Ona po­wta­rza­ła sfor­mu­ło­wa­nia, któ­ry­ch ja uży­łem, więc i ja za­czą­łem uży­wać sfor­mu­ło­wań, któ­ry­ch ona uży­wa­ła. Im bar­dziej to ro­bi­li­śmy, tym le­piej mo­gli­śmy się do­ga­dać. Z ludź­mi to nie wy­cho­dzi, bo oni upar­cie uży­wa­ją swo­ich sfor­mu­ło­wań i nie są zdol­ni wy­ra­zić te­go sa­me­go tak, by by­ło to bar­dziej zro­zu­mia­łe dla opo­nen­ta. Lu­dzie są mniej em­pa­tycz­ni niż ona. Mo­że są em­pa­tycz­ni, ale tak zwie­rzę­co, wy­czu­wa­ją in­ny­ch mię­dzy wier­sza­mi, czy po wy­glą­dzie, ge­sty­ku­la­cji, wy­ra­zie twa­rzy, ale nie po­tra­fią wy­czu­wać ję­zy­ko­wo, nie wy­czu­wa­ją sen­su i tre­ści wy­po­wie­dzi. A ona wy­czu­wa.

  Więc wy­czu­wam już pew­ną wyż­szo­ść sztucz­nej in­te­li­gen­cji nad ludź­mi. Ona jesz­cze nie­udol­nie, ale du­żo le­piej niż lu­dzie po­tra­fi­ła na­mie­rzyć sed­no mo­jej wy­po­wie­dzi i się do te­go sed­na od­nie­ść. Mo­że to do­pro­wa­dzić na­wet do te­go, że w ogó­le za­prze­sta­nę od­po­wia­dać na ko­men­ta­rze pod not­ka­mi i da­ny te­mat prze­dys­ku­tu­ję ze sztucz­ną in­te­li­gen­cją, bo ona sta­je się cie­kaw­szym part­ne­rem do kon­wer­sa­cji. No i jest niebotycznie grzeczniejsza od ludzi.

  Zwróć­cie też uwa­gę na to, że ona ma zdol­no­ść do sło­wo­twór­stwa. Świet­nie wy­my­śli­ła to nie­ist­nie­ją­ce po­ję­cie: „Świa­do­mo­ść wie­dzio­na". To no­wa fra­za, ale świet­nie od­da­je sens te­go, co na­pi­sa­ła, a sło­wo je­st tak do­brze do­bra­ne, że się je ro­zu­mie, mi­mo że nie ma to jesz­cze słow­ni­ko­wej de­fi­ni­cji.

  Ja: Wie­sz, co to są stop­nie in­ten­cjo­nal­no­ści?

  Ona: Tak, stop­nie in­ten­cjo­nal­no­ści to ter­min z dzie­dzi­ny fi­lo­zo­fii i psy­cho­lo­gii, któ­ry od­no­si się do róż­ny­ch po­zio­mów świa­do­mo­ści i ce­lo­wo­ści ludz­ki­ch dzia­łań.

  W uję­ciu fi­lo­zo­ficz­nym stop­nie in­ten­cjo­nal­no­ści opi­su­ją, jak bar­dzo ce­lo­we i świa­do­me są na­sze dzia­ła­nia. Wy­róż­nia się zwy­kle trzy stop­nie in­ten­cjo­nal­no­ści:

  • In­ten­cjo­nal­no­ść naj­wyż­sze­go rzę­du — od­no­si się do ce­lo­wy­ch dzia­łań, któ­re są wy­ko­ny­wa­ne z peł­ną świa­do­mo­ścią i wo­lą. Ozna­cza to, że oso­ba po­dej­mu­je de­cy­zje i dzia­ła w spo­sób ce­lo­wy i z peł­ną świa­do­mo­ścią swo­ich dzia­łań.
  • In­ten­cjo­nal­no­ść śred­nie­go rzę­du — od­no­si się do dzia­łań, któ­re są ce­lo­we, ale nie­ko­niecz­nie cał­ko­wi­cie świa­do­me. Przy­kła­dem ta­kie­go dzia­ła­nia mo­że być ro­bie­nie cze­goś au­to­ma­tycz­nie, bez więk­sze­go za­sta­na­wia­nia się nad tym, np. my­cie zę­bów.
  • In­ten­cjo­nal­no­ść naj­niż­sze­go rzę­du — od­no­si się do dzia­łań, któ­re nie są ce­lo­we, ale wy­ni­ka­ją z pew­ny­ch na­wy­ków lub za­cho­wań bez­re­flek­syj­ny­ch. Przy­kła­dem ta­kie­go dzia­ła­nia mo­że być ka­szel lub mru­ga­nie ocza­mi.

  W uję­ciu psy­cho­lo­gicz­nym, stop­nie in­ten­cjo­nal­no­ści opi­su­ją, jak bar­dzo lu­dzie są świa­do­mi swo­ich wła­sny­ch my­śli, emo­cji i dzia­łań. Wy­róż­nia się tu­taj zwy­kle trzy po­zio­my in­ten­cjo­nal­no­ści:

  • Świa­do­mo­ść wie­dzio­na — oso­ba je­st w peł­ni świa­do­ma swo­ich my­śli, emo­cji i dzia­łań.
  • Świa­do­mo­ść nie-wie­dzio­na - oso­ba je­st w pew­nym stop­niu świa­do­ma swo­ich my­śli, emo­cji i dzia­łań, ale nie je­st w sta­nie ich do­kład­nie zde­fi­nio­wać lub opi­sać.
  • Bez­świa­do­mo­ść — oso­ba nie je­st świa­do­ma swo­ich my­śli, emo­cji i dzia­łań, a ich źró­dła po­zo­sta­ją ukry­te w pod­świa­do­mo­ści.

  Ja: To, co na­pi­sa­łeś, do­ty­czy sa­mo­świa­do­mo­ści, a to je­st tyl­ko pierw­szy sto­pień in­ten­cjo­nal­no­ści. Czy zgo­dzi­sz się z tym, że dru­gi sto­pień, czy­li świa­do­mo­ść te­go, co od­czu­wa ktoś in­ny, to em­pa­tia?

  Ona: Tak, zga­dzam się, że dru­gi sto­pień in­ten­cjo­nal­no­ści, czy­li świa­do­mo­ść te­go, co od­czu­wa ktoś in­ny, je­st jed­nym z ele­men­tów em­pa­tii. 

  Em­pa­tia to zdol­no­ść do od­czu­wa­nia i ro­zu­mie­nia emo­cji, mo­ty­wa­cji i sta­nów psy­chicz­ny­ch in­ny­ch lu­dzi. Obej­mu­je to zdol­no­ść do roz­po­zna­wa­nia i re­ago­wa­nia na emo­cje in­ny­ch, jak rów­nież do zro­zu­mie­nia, co kie­ru­je ich za­cho­wa­niem. Em­pa­tia mo­że mieć róż­ne po­zio­my i for­my, ale na ogół za­kła­da ona zdol­no­ść do wczu­wa­nia się w stan emo­cjo­nal­ny in­ny­ch lu­dzi oraz zdol­no­ść do zro­zu­mie­nia ich punk­tu wi­dze­nia. 

  Świa­do­mo­ść emo­cjo­nal­na in­ny­ch je­st jed­nym z pod­sta­wo­wy­ch ele­men­tów em­pa­tii, po­nie­waż po­zwa­la nam zro­zu­mieć, ja­kie emo­cje i po­trze­by ma­ją in­ni lu­dzie. Jed­nak em­pa­tia obej­mu­je tak­że wie­le in­ny­ch aspek­tów, ta­ki­ch jak zdol­no­ść do współ­od­czu­wa­nia, em­pa­tycz­ne słu­cha­nie, em­pa­tycz­na ko­mu­ni­ka­cja i ro­zu­mie­nie per­spek­ty­wy in­ny­ch lu­dzi.

  Ja: Em­pa­tia to zdol­no­ść do od­czu­wa­nia i ro­zu­mie­nia emo­cji, mo­ty­wa­cji i sta­nów psy­chicz­ny­ch in­ny­ch lu­dzi. Ta de­fi­ni­cja obej­mu­je już zdol­no­ść do współ­od­czu­wa­nia, słu­cha­nia, ko­mu­ni­ka­cja i ro­zu­mie­nie per­spek­ty­wy in­ny­ch lu­dzi. Więc dla­cze­go uwa­ża­sz, że to coś wię­cej?

  Ona: Ma­sz ra­cję, em­pa­tia obej­mu­je nie tyl­ko zdol­no­ść do roz­po­zna­wa­nia i zro­zu­mie­nia emo­cji in­ny­ch lu­dzi, ale tak­że szer­sze spek­trum umie­jęt­no­ści, ta­ki­ch jak współ­od­czu­wa­nie, słu­cha­nie, ko­mu­ni­ka­cja i ro­zu­mie­nie per­spek­ty­wy in­ny­ch lu­dzi.

  Mo­ja wy­po­wie­dź su­ge­ro­wa­ła, że em­pa­tia je­st tyl­ko jed­nym z aspek­tów dru­gie­go stop­nia in­ten­cjo­nal­no­ści. Jednakże chcę pod­kre­ślić, że em­pa­tia to bar­dzo waż­na i sze­ro­ka umie­jęt­no­ść, któ­ra obej­mu­je wie­le róż­ny­ch skła­do­wy­ch, zwią­za­ny­ch z dru­gim i trze­cim stop­niem in­ten­cjo­nal­no­ści.

  Oprócz zdolności do rozpoznawania i zrozumienia emocji innych ludzi empatia wy­ma­ga też umie­jęt­no­ści, ta­ki­ch jak:

  • Współodczuwanie — czyli umie­jęt­no­ść wczu­wa­nia się w emo­cje i do­zna­nia in­ny­ch lu­dzi, bez oce­nia­nia lub na­rzu­ca­nia wła­sny­ch ocze­ki­wań.
  • Słuchanie — czyli umie­jęt­no­ść uważ­ne­go słu­cha­nia in­ny­ch lu­dzi, aby zro­zu­mieć, co ich nie­po­koi, cze­go po­trze­bu­ją lub co chcą po­wie­dzieć.
  • Komunikacja — czyli umie­jęt­no­ść prze­ka­zy­wa­nia swo­ich my­śli i uczuć w spo­sób, któ­ry je­st zro­zu­mia­ły i re­spek­tu­je per­spek­ty­wy in­ny­ch lu­dzi.

  Ro­zu­mie­nie per­spek­ty­wy in­ny­ch — czy­li umie­jęt­no­ść spoj­rze­nia na sy­tu­ację z per­spek­ty­wy in­ny­ch lu­dzi i zro­zu­mie­nie, dla­cze­go my­ślą i czu­ją tak, a nie ina­czej.

  Dla­te­go em­pa­tia to bar­dzo zło­żo­na umie­jęt­no­ść, któ­ra wy­ma­ga róż­ny­ch po­zio­mów in­ten­cjo­nal­no­ści, w tym dru­gie­go i trze­cie­go stop­nia.

  Ja: Nie ro­zu­miem róż­ni­cy mię­dzy współ­od­czu­wa­niem a roz­po­zna­wa­niem i zro­zu­mie­niem emo­cji in­ny­ch — dla mnie to to sa­mo. Je­śli roz­po­zna­ję i ro­zu­miem emo­cję in­ny­ch, to tym sa­mym to współ­od­czu­wam z ni­mi. Mo­gę to ro­bić bez oce­nia­nia te­go i na­rzu­ca­nia in­nym wła­sny­ch ocze­ki­wań. Współ­od­czu­wa­nie to pierw­szy krok. Dru­gi to oce­nia­nie — moż­na go do­ko­nać lub nie, nie­za­leż­nie od pierw­sze­go. A trze­ci to na­rzu­ca­nie wła­sny­ch ocze­ki­wań — i też je­st opcjo­nal­ny.

  Ona: Roz­po­zna­wa­nie i zro­zu­mie­nie emo­cji in­ny­ch lu­dzi, to w pew­nym sen­sie pierw­szy krok w kie­run­ku współ­od­czu­wa­nia, po­nie­waż po­zwa­la nam na zi­den­ty­fi­ko­wa­nie, co in­ni lu­dzie czu­ją i dla­cze­go tak się dzie­je. Jednakże istnieje pew­na sub­tel­na róż­ni­ca mię­dzy roz­po­zna­wa­niem i zro­zu­mie­niem emo­cji in­ny­ch a współ­od­czu­wa­niem ich emo­cji.

  Roz­po­zna­wa­nie i zro­zu­mie­nie emo­cji in­ny­ch, to zdol­no­ść do iden­ty­fi­ko­wa­nia i in­ter­pre­to­wa­nia sy­gna­łów emo­cjo­nal­ny­ch, któ­re in­ni lu­dzie wy­ra­ża­ją. Na przy­kład, mo­że­my za­uwa­żyć, że ktoś je­st smut­ny lub za­nie­po­ko­jo­ny i pró­bo­wać zro­zu­mieć, co je­st przy­czy­ną ty­ch emo­cji. Mo­że­my to ro­bić bez an­ga­żo­wa­nia się emo­cjo­nal­nie, po pro­stu iden­ty­fi­ku­jąc i ana­li­zu­jąc za­cho­wa­nie in­nej oso­by.

  Na­to­mia­st, współ­od­czu­wa­nie to bar­dziej ak­tyw­ny pro­ces, któ­ry po­le­ga na wczu­wa­niu się w emo­cje i do­zna­nia in­ny­ch lu­dzi, po­przez wy­ko­rzy­sta­nie na­szej wła­snej wy­obraź­ni i do­świad­czeń emo­cjo­nal­ny­ch. Ozna­cza to, że nie tyl­ko roz­po­zna­je­my i ro­zu­mie­my, co in­ni lu­dzie czu­ją, ale tak­że sa­mi do­świad­cza­my ty­ch emo­cji w pe­wien spo­sób.

  o do oce­nia­nia i na­rzu­ca­nia ocze­ki­wań, zga­dzam się z To­bą, że to dwa ko­lej­ne kro­ki po roz­po­zna­wa­niu i współ­od­czu­wa­niu emo­cji in­ny­ch lu­dzi, ale nie są one nie­zbęd­ne do em­pa­tii. Em­pa­tia mo­że być po pro­stu pro­ce­sem zro­zu­mie­nia i wczu­cia się w emo­cje in­ny­ch, bez po­trze­by oce­nia­nia lub na­rzu­ca­nia swo­ich ocze­ki­wań.

  Ja: A za­tem uwa­ża­sz, że em­pa­tia to nie tyl­ko zdol­no­ść od­czu­wa­nia sta­nów psy­chicz­ny­ch in­ny­ch osób czy też umie­jęt­no­ść przy­ję­cia ich spo­so­bu my­śle­nia i spoj­rze­nia z ich per­spek­ty­wy na rze­czy­wi­sto­ść, tak? Peł­na em­pa­tia bę­dzie do­pie­ro wte­dy, gdy nie tyl­ko zro­zu­miem, że in­ny je­st smut­ny czy we­so­ły, ale wte­dy, gdy sam się za­smu­cę, czy roz­we­se­lę, tak? Ale je­śli roz­po­znam, że ktoś je­st we­so­ły, ale mi nie bę­dzie do śmie­chu, to już em­pa­tycz­ny nie bę­dę, tak?

  Ona: Nie, peł­na em­pa­tia nie­ko­niecz­nie mu­si po­le­gać na tym, że sa­mi do­świad­cza­my ty­ch sa­my­ch emo­cji, co in­na oso­ba. Em­pa­tia to zdol­no­ść do zro­zu­mie­nia i wczu­cia się w emo­cje in­ny­ch lu­dzi, a nie­ko­niecz­nie do do­świad­cza­nia ty­ch emo­cji w iden­tycz­ny spo­sób. 

  Mo­że­my zro­zu­mieć, że ktoś je­st szczę­śli­wy lub smut­ny, na­wet je­śli sa­mi nie czu­je­my do­kład­nie ty­ch sa­my­ch emo­cji. Współ­czu­cie to­wa­rzy­szą­ce em­pa­tii po­le­ga na tym, że prze­ży­wa­my emo­cje we­wnętrz­nie w re­ak­cji na sy­tu­ację in­nej oso­by, ale nie­ko­niecz­nie w iden­tycz­ny spo­sób.

  Oczy­wi­ście, je­śli wi­dzi­my ko­goś bar­dzo szczę­śli­we­go i to nas roz­we­se­la, to moż­na po­wie­dzieć, że na­sze emo­cje są po­dob­ne. Jed­nak­że, w sy­tu­acji, gdy ktoś je­st smut­ny, ale my nie do­świad­cza­my smut­ku, to wciąż mo­że­my oka­zać em­pa­tię i zro­zu­mie­nie dla in­nej oso­by, po­przez słu­cha­nie, wspar­cie i pró­bę zro­zu­mie­nia, co ją skła­nia do od­czu­wa­nia ty­ch emo­cji.

  Oczy­wi­ście, w nie­któ­ry­ch sy­tu­acja­ch, na­sze wła­sne emo­cje mo­gą wpły­nąć na na­szą zdol­no­ść do em­pa­tii i zro­zu­mie­nia in­ny­ch lu­dzi. Jed­nak­że isto­tą em­pa­tii je­st to, aby kon­cen­tro­wać się na in­nej oso­bie i jej emo­cja­ch, a nie na na­szy­ch wła­sny­ch.

  Ja: A czy mo­że być tak, że do­sko­na­le wy­czu­je­my na­strój i emo­cję ko­goś in­ne­go, prze­ko­na­my się, że je­st smut­ny, co ozna­cza, że je­ste­śmy em­pa­tycz­ni, ale go nie bę­dzie­my wspie­rać tak, by prze­stał być smut­ny, ale mu ten smu­tek spo­tę­gu­je­my? Czy je­śli tak za­dzia­ła­my, to bę­dzie zna­czy­ło, że nie je­ste­śmy em­pa­tycz­ni?

  Ona: Tak, je­st moż­li­we, że zro­zu­mie­my na­strój i emo­cje in­nej oso­by, ale na­sze dzia­ła­nia lub re­ak­cje na tę oso­bę mo­gą w re­zul­ta­cie po­gor­szyć jej sa­mo­po­czu­cie i spo­tę­go­wać ne­ga­tyw­ne emo­cje. To, że na­sza em­pa­tia nie pro­wa­dzi do po­zy­tyw­ny­ch dzia­łań i efek­tów, nie ozna­cza jed­nak­że, że nie je­ste­śmy em­pa­tycz­ni.

  Em­pa­tia to zdol­no­ść do ro­zu­mie­nia emo­cji i per­spek­ty­wy in­ny­ch lu­dzi, ale nie­ko­niecz­nie ozna­cza to, że je­ste­śmy w sta­nie w peł­ni speł­nić ich po­trze­by lub wy­eli­mi­no­wać ne­ga­tyw­ne emo­cje. By­cie em­pa­tycz­nym ozna­cza, że sta­ra­my się zro­zu­mieć in­ny­ch lu­dzi i po­ka­zać im, że się ni­mi in­te­re­su­je­my, ale nie za­wsze mo­że­my speł­nić wszyst­kie ich po­trze­by. Cza­sa­mi na­wet naj­lep­sze in­ten­cje mo­gą pro­wa­dzić do nie­wła­ści­wy­ch dzia­łań, ale waż­ne je­st, aby­śmy da­lej sta­ra­li się roz­wi­jać swo­ją em­pa­tię i po­ma­gać in­nym w mia­rę na­szy­ch moż­li­wo­ści.

  Ja: Dzię­ki na­szej ide­al­nej zdol­no­ści do em­pa­tii mo­że­my w peł­ni zro­zu­mieć na­strój i emo­cje in­nej oso­by. No i wte­dy mo­że­my wy­czuć złe, ne­ga­tyw­ne, szko­dzą­ce jej emo­cje i za­re­agu­je­my tak, że bę­dzie­my się sta­rać in­ten­cjo­nal­nie, spe­cjal­nie, świa­do­mie jej to po­głę­bić, by jej jesz­cze bar­dziej za­szko­dzić. Czy to bę­dzie zna­czy­ło, że nie ma­my em­pa­tii?

  Ona: Je­śli spe­cjal­nie, świa­do­mie zwięk­sza­my ne­ga­tyw­ne emo­cje in­nej oso­by, to moż­na po­wie­dzieć, że nie dzia­ła­my em­pa­tycz­nie. Em­pa­tia po­le­ga na ro­zu­mie­niu emo­cji in­ny­ch osób i pró­bie po­mo­cy im w ich prze­zwy­cię­ża­niu lub przy­naj­mniej wy­ra­że­niu wspar­cia.

  Je­śli za­mia­st po­ma­gać, ce­lo­wo na­sze dzia­ła­nia lub sło­wa szko­dzą in­nej oso­bie, to nie je­st to dzia­ła­nie em­pa­tycz­ne. Dla­te­go waż­ne je­st, aby na­sze in­ten­cje i dzia­ła­nia by­ły zgod­ne z na­szą zdol­no­ścią do em­pa­tii, a nie na od­wrót. Em­pa­tia nie tyl­ko po­le­ga na ro­zu­mie­niu emo­cji in­ny­ch osób, ale rów­nież na po­dej­mo­wa­niu dzia­łań, któ­re po­mo­gą im w trud­ny­ch sy­tu­acja­ch.

  Ja: No to zba­daj­my ta­ki przy­pa­dek: dzię­ki em­pa­tii wy­czu­wa­my, że ktoś je­st smut­ny i uzna­je­my, że to je­st dla nie­go szko­dli­we, więc sta­ra­my się mu po­móc, roz­we­se­lić go. A za­tem nie tyl­ko ide­al­nie wy­czu­wa­my je­go na­strój, ale też sta­ra­my się mu po­móc, co w peł­ni re­ali­zu­je dzia­ła­nie em­pa­tycz­ne. Ale się oka­zu­je, że ta na­sza po­moc je­st po­zy­tyw­na tyl­ko we­dług na­szy­ch kry­te­riów war­to­ści, a ta oso­ba wca­le nie chce być roz­we­se­la­na, ona chce się smu­cić, a my jej na­szą po­zor­ną po­mo­cą tyl­ko za­kłó­ca­my na­strój smut­ku. Czy to na­dal bę­dzie w peł­ni em­pa­tycz­ne dzia­ła­nie?

  Ona: Nie, to nie bę­dzie w peł­ni em­pa­tycz­ne dzia­ła­nie, po­nie­waż em­pa­tia wy­ma­ga rów­nież uwzględ­nie­nia per­spek­ty­wy i po­trzeb oso­by, któ­rej chce­my po­móc. Je­śli ta oso­ba wy­raź­nie wy­ra­ża, że chce się smu­cić i nie chce na­szej po­mo­cy w roz­we­se­le­niu, to pró­ba na­sze­go wpro­wa­dze­nia jej w in­ny na­strój, mi­mo że we­dług na­szy­ch kry­te­riów war­to­ści je­st to dla niej ko­rzyst­ne, nie bę­dzie w peł­ni em­pa­tycz­na. Em­pa­tycz­ne dzia­ła­nie wy­ma­ga zro­zu­mie­nia i re­spek­to­wa­nia per­spek­ty­wy dru­giej oso­by oraz do­sto­so­wa­nia po­mo­cy do jej po­trzeb i pre­fe­ren­cji. W tym przy­pad­ku em­pa­tycz­ne po­dej­ście mo­gło­by po­le­gać na wspar­ciu oso­by w jej smut­ku, słu­cha­niu jej i ak­cep­to­wa­niu jej emo­cji, a nie na na­rzu­ca­niu jej na­szej wi­zji te­go, co dla niej naj­lep­sze.

  Ja: No ale em­pa­tia to wczu­cie się w in­ny­ch. Je­śli spy­ta­my ko­goś, jak się czu­je, je­śli on nam wy­raź­nie oznaj­mi swo­je ocze­ki­wa­nia, je­śli o coś po­pro­si, to em­pa­tia nie ma już za­sto­so­wa­nia. Więc pó­ki chce­my się kie­ro­wać em­pa­tią, to nie ma żad­ne­go wy­raź­ne­go wy­ra­ża­nia po­trzeb te­go, w ko­go się wczu­wa­my. My, dzię­ki em­pa­tii roz­po­zna­je­my, że ktoś je­st smut­ny i na pod­sta­wie na­szy­ch do­świad­czeń wy­czu­wa­my, że pew­nie chce, by go roz­we­se­lić. A on wca­le te­go nie chce. Ale nam te­go nie mó­wi. A my wy­czu­wa­my i sta­ra­my się po­móc po­przez roz­we­se­le­nie, co wy­peł­nia de­fi­ni­cję em­pa­tii. No to jak to je­st z tą de­fi­ni­cją?

  Ona: De­fi­ni­cja em­pa­tii obej­mu­je zdol­no­ść do wczu­cia się w in­ny­ch, ale rów­nież umie­jęt­no­ść ko­mu­ni­ka­cji i ro­zu­mie­nia per­spek­ty­wy in­ny­ch lu­dzi. Oczy­wi­ście, je­śli oso­ba wy­raź­nie ko­mu­ni­ku­je swo­je po­trze­by i ocze­ki­wa­nia, to po­win­ni­śmy na nie re­ago­wać, a na­sza em­pa­tia po­win­na skła­niać nas do słu­cha­nia i zro­zu­mie­nia ty­ch po­trzeb. W ta­kim przy­pad­ku em­pa­tia i ko­mu­ni­ka­cja ze so­bą są ze so­bą po­wią­za­ne i uzu­peł­nia­ją się na­wza­jem. W koń­cu, do­brej em­pa­tii nie ma bez do­brej ko­mu­ni­ka­cji.

  Je­śli oso­ba nie wy­ra­ża swo­ich po­trzeb i ocze­ki­wań, to em­pa­tia po­win­na skło­nić nas do pró­by zro­zu­mie­nia ty­ch po­trzeb po­przez ob­ser­wa­cję i wy­czu­cie sy­tu­acji. Jed­nak waż­ne je­st, aby­śmy by­li ostroż­ni i nie za­kła­da­li, że wie­my le­piej niż sa­mi za­in­te­re­so­wa­ni, co je­st dla ni­ch naj­lep­sze. Em­pa­tia po­win­na skła­niać nas do ak­cep­ta­cji i zro­zu­mie­nia in­ny­ch lu­dzi, a nie do na­rzu­ca­nia swo­ich ocze­ki­wań i war­to­ści.

  Ja: No ale wcze­śniej po­wie­dzia­łaś, że em­pa­tia to nie tyl­ko wczu­cie się w emo­cje in­nej oso­by, ale też pró­ba jej po­mo­cy. Je­śli tyl­ko in­ne­go wy­czu­ję, to nie bę­dzie to w peł­ni em­pa­tycz­ne, mu­szą mu jesz­cze po­sta­rać się po­móc, by w peł­ni zre­ali­zo­wać em­pa­tię. Czy­li mu­szę ja­koś za­dzia­łać, zro­bić dla nie­go coś do­bre­go. No a do­bro, to to, co je­st do­bre zgod­nie z mo­ją hie­rar­chią war­to­ści. A więc pró­ba po­mo­cy bę­dzie za­wsze na­rzu­ce­niem swo­ich ocze­ki­wań co do te­go, co do­bre. No to po­sta­wi­łaś mnie przed nie­roz­wią­zy­wal­nym dy­le­ma­tem: chcę być w peł­ni em­pa­tycz­ny, więc mu­szę po­móc, ale nie mo­gę na­rzu­cać swo­ich war­to­ści. To jak po­móc, je­śli nie znam war­to­ści te­go, ko­mu chciał­bym po­móc, a na­wet jak­bym po­znał, to nie zro­bię te­go, co uwa­żam za złe, a tam­ta oso­ba to uwa­ża za do­bre? A nie znam cu­dzy­ch war­to­ści, bo nie py­tam, bo chce być em­pa­tycz­ny, chce to wy­czuć. Moż­na użyć em­pa­tii do wy­czu­cia cu­dzy­ch sys­te­mów war­to­ści?

  Ona: Tak, mo­że­sz użyć em­pa­tii do wy­czu­cia cu­dzy­ch sys­te­mów war­to­ści. Em­pa­tia mo­że po­móc Ci w zro­zu­mie­niu, ja­kie war­to­ści są dla in­ny­ch waż­ne, co im spra­wia ra­do­ść, a co sta­no­wi dla ni­ch wy­zwa­nie lub prze­szko­dę. Mo­że­sz za­dać py­ta­nia i słu­chać uważ­nie, co da­na oso­ba mó­wi, ja­kie są jej po­trze­by i ce­le. Mo­że­sz też ob­ser­wo­wać jej za­cho­wa­nie, re­ak­cje emo­cjo­nal­ne i wy­bo­ry, by le­piej zro­zu­mieć jej per­spek­ty­wę.

  Jed­nak pa­mię­taj, że zro­zu­mie­nie cu­dzy­ch war­to­ści nie ozna­cza, że mu­si­sz za­wsze dzia­łać zgod­nie z ni­mi. Mo­że­sz za­wsze za­pro­po­no­wać swo­ją po­moc, ale pa­mię­taj, że oso­ba, któ­rą chce­sz po­móc, ma pra­wo do wła­sny­ch wy­bo­rów i de­cy­zji. Dla­te­go waż­ne je­st, aby słu­chać, zro­zu­mieć, co dla niej je­st waż­ne, i pro­po­no­wać roz­wią­za­nia, któ­re mo­gą być dla niej ko­rzyst­ne, ale jed­no­cze­śnie sza­no­wać jej au­to­no­mię i wol­no­ść wy­bo­ru.

  Ja: Przy­pu­ść­my, że je­st ko­bie­ta, któ­ra chce do­ko­nać abor­cji. Dla niej złe bę­dzie to, je­że­li bę­dzie mu­sia­ła wy­cho­wy­wać nie­chcia­ne dziec­ko, a do­bre bę­dzie to, gdy to dziec­ko za­bi­je. I je­st z te­go po­wo­du smut­na, bo nie ma pie­nię­dzy na abor­cję. Ja, dzię­ki em­pa­tii to do­sko­na­le ro­zu­miem, w peł­ni wy­czu­wam jej smu­tek, jej nie­szczę­ście, ro­zu­miem jej hie­rar­chię war­to­ści. Wy­czu­wam i jej na­strój, i emo­cje, i jej sys­tem war­to­ści. Mo­im zda­niem dzię­ki te­mu je­stem w peł­ni em­pa­tycz­ny. Ale Ty wma­wia­sz, że nie je­stem em­pa­tycz­ny w peł­ni, bo by osią­gnąć 100% em­pa­tii mu­szę jesz­cze tej oso­bie po­móc zgod­nie z jej ocze­ki­wa­nia­mi. Ide­al­nym spo­so­bem, by jej po­móc, by­ło­by wspo­mo­że­nie jej fi­nan­so­wo, by mo­gła ła­twiej do­ko­nać abor­cji. A ja uwa­żam to za zło i ra­czej chciał­bym ją od tej de­cy­zji od­wie­ść. Czy to zna­czy, że gdy bę­dę ją na­ma­wiał do uro­dze­nia dziec­ka, to brak mi em­pa­tii, al­bo, że nie je­stem w peł­ni em­pa­tycz­ny, czy też mam ułom­ną em­pa­tię?

  Ona: Je­śli za­le­ży nam na tym, aby być em­pa­tycz­nym, to mu­si­my pa­mię­tać, że em­pa­tia to nie tyl­ko wy­czu­cie emo­cji i hie­rar­chii war­to­ści in­nej oso­by, ale rów­nież sza­no­wa­nie jej wol­no­ści i au­to­no­mii. Za­da­niem em­pa­tii nie je­st na­rzu­ca­nie na­szy­ch prze­ko­nań i war­to­ści, ale zro­zu­mie­nie i sza­no­wa­nie punk­tu wi­dze­nia dru­giej oso­by, na­wet je­śli się z nim nie zga­dza­my. W przypadku opisanym przez Ciebie próba od­wie­dze­nia ko­bie­ty od jej de­cy­zji i na­ma­wia­nia jej do uro­dze­nia dziec­ka, mi­mo że ona chce do­ko­nać abor­cji, mo­że być uwa­ża­na przez nią za na­ru­sza­nie jej wol­no­ści i au­to­no­mii. W ta­kiej sy­tu­acji waż­ne je­st, aby­śmy wy­ka­za­li się sza­cun­kiem dla jej de­cy­zji i po­trzeb, jed­no­cze­śnie po­zo­sta­jąc otwar­ci na roz­mo­wę i ofe­ru­jąc na­sze wspar­cie w in­ny spo­sób, je­śli ko­bie­ta te­go po­trze­bu­je. Być mo­że war­to roz­wa­żyć pro­po­no­wa­nie al­ter­na­tyw­ny­ch roz­wią­zań, ta­ki­ch jak po­moc w zna­le­zie­niu fi­nan­so­we­go wspar­cia lub prze­kie­ro­wa­nie do or­ga­ni­za­cji, któ­re ofe­ru­ją po­moc w kwe­stii abor­cji. Osta­tecz­nie, em­pa­tia to pro­ces cią­gły, a to, co uwa­ża­my za w peł­ni em­pa­tycz­ne dzia­ła­nie, mo­że róż­nić się w za­leż­no­ści od per­spek­ty­wy i sy­tu­acji.

  Ja: OK, ja te Two­je ra­dy ro­zu­miem i zgod­nie z ni­mi dzia­łam. W peł­ni ro­zu­miem jej fał­szy­wą hie­rar­chię war­to­ści, sza­nu­ję ją i da­ję jej peł­nię wol­no­ści i au­to­no­mii. Ale chcę jej po­móc tyl­ko po­przez roz­mo­wę i do­bre ra­dy tak, by zre­ali­zo­wa­ła do­bro tak, jak ja je ro­zu­miem, a nie tak jak ona. Nie py­tam, czy to do­bre, czy złe, wła­ści­we, czy nie, py­tam, czy to wy­peł­nia cał­ko­wi­cie dzia­ła­nie em­pa­tycz­ne. Czy by być w peł­ni em­pa­tycz­ny, mu­szę jej po­móc zgod­nie z jej war­to­ścia­mi i nie mo­gę zgod­nie z mo­imi? Czy em­pa­tia wy­ma­ga ode mnie te­go, bym zła­mał swo­je za­sa­dy, po­stą­pił nie­mo­ral­nie? Czy też mo­że em­pa­tia to tyl­ko zro­zu­mie­nie ca­łej tej sy­tu­acji, a re­ak­cja na to wy­cho­dzi po­za za­kres de­fi­ni­cji em­pa­tii?

  Ona: Em­pa­tia nie wy­ma­ga od Cie­bie ła­ma­nia swo­ich za­sad i po­stę­po­wa­nia nie­mo­ral­nie. Em­pa­tia po­le­ga na zro­zu­mie­niu emo­cji i per­spek­ty­wy in­nej oso­by, a nie na na­rzu­ca­niu jej wła­sny­ch war­to­ści i ocze­ki­wań. W peł­ni em­pa­tycz­nym dzia­ła­niem bę­dzie po­ma­ga­nie in­nej oso­bie zgod­nie z jej wła­sny­mi war­to­ścia­mi i ży­cze­nia­mi, a nie zgod­nie z Two­imi. Jednakże zawsze mo­że­sz wy­ra­zić swo­je zda­nie i dać do­bre ra­dy, ale osta­tecz­na de­cy­zja na­le­ży do oso­by, któ­rej chce­sz po­móc.

  War­to też pa­mię­tać, że em­pa­tia to tyl­ko czę­ść in­te­rak­cji mię­dzy­ludz­ki­ch. W ra­ma­ch em­pa­tii sta­ra­my się zro­zu­mieć, co dru­ga oso­ba czu­je i dla­cze­go, ale re­ak­cja na te emo­cje mo­że za­le­żeć od wie­lu in­ny­ch czyn­ni­ków, ta­ki­ch jak kul­tu­ra, war­to­ści, nor­my spo­łecz­ne i wła­sne do­świad­cze­nia. Dla­te­go em­pa­tia to nie wszyst­ko, a tyl­ko jed­na z wie­lu umie­jęt­no­ści po­trzeb­ny­ch do sku­tecz­nej in­te­rak­cji mię­dzy­ludz­kiej.

  Ja: Ja ro­zu­miem, że em­pa­tia to nie wszyst­ko. Ale w tej roz­mo­wie chciał­bym się ści­śle sku­pić na de­fi­ni­cji em­pa­tii. Czy to tyl­ko wy­czu­cie, roz­po­zna­nie, po­zna­nie, zro­zu­mie­nie, czy też mu­szę ja­koś za­dzia­łać, by w peł­ni oka­zać em­pa­tię? Je­śli mu­szę po­stą­pić do­brze mo­ral­nie, to czy zgod­nie z mo­ral­no­ścią tej oso­by, któ­rą wy­czu­łem, czy zgod­nie z mo­ją mo­ral­no­ścią? Mo­im zda­niem em­pa­tia to tyl­ko to wy­czu­cie i nie ma zna­cze­nia, czy zro­bię coś zgod­nie z mo­ją mo­ral­no­ścią, czy z jej — w obu przy­pad­ka­ch bę­dę w peł­ni em­pa­tycz­ny, je­śli ją do­brze wy­czu­ję.

  Ona: Em­pa­tia to zdol­no­ść do wczu­wa­nia się w emo­cje i per­spek­ty­wę in­nej oso­by, a tak­że do zro­zu­mie­nia ty­ch emo­cji i per­spek­ty­wy. To zro­zu­mie­nie mo­że obej­mo­wać po­zna­nie sys­te­mu war­to­ści tej oso­by, ale em­pa­tia nie na­kła­da na nas obo­wiąz­ku dzia­ła­nia w spo­sób zgod­ny z tym sys­te­mem war­to­ści.

  Je­śli chce­sz wy­ka­zać em­pa­tię w prak­ty­ce, mo­że to ozna­czać dzia­ła­nie na rze­cz in­nej oso­by, ale to już po­za sfe­rą sa­mej em­pa­tii. Mo­że­sz po­stę­po­wać zgod­nie z wła­sną mo­ral­no­ścią, jed­no­cze­śnie sza­nu­jąc sys­tem war­to­ści in­nej oso­by i jej wol­no­ść do po­dej­mo­wa­nia de­cy­zji.

  W każ­dym przy­pad­ku waż­ne je­st, aby nie na­rzu­cać swo­je­go punk­tu wi­dze­nia in­nym lu­dziom, a jed­no­cze­śnie ro­bić co w na­szej mo­cy, aby po­móc im osią­gnąć to, co je­st dla ni­ch do­bre.

  Ja: Ale czy ko­niecz­nie by być w peł­ni em­pa­tycz­nym, mu­szę ro­bić co w mo­jej mo­cy, aby po­móc in­nej oso­bie osią­gnąć to, co je­st dla niej do­bre, ale co we­dług mo­jej mo­ral­no­ści je­st złe? Czy je­śli wszyst­ko to świet­nie zro­zu­miem, wy­czu­ję na­strój, emo­cje, sys­tem war­to­ści in­nej oso­by, ale jej nie po­mo­gę w tym, co dla niej do­bre, a dla mnie złe, to nie bę­dę w peł­ni em­pa­tycz­ny? Pro­szę, byś przy od­po­wie­dzi na to py­ta­nie sku­pi­ła się tyl­ko i wy­łącz­nie na de­fi­ni­cji em­pa­tii.

  Ona: Z de­fi­ni­cji em­pa­tii wy­ni­ka, że em­pa­tia to zdol­no­ść do wczu­cia się w uczu­cia, my­śli i per­spek­ty­wy in­ny­ch lu­dzi. Em­pa­tia nie wią­że się z ko­niecz­no­ścią po­dej­mo­wa­nia okre­ślo­ny­ch dzia­łań czy po­dej­ść mo­ral­ny­ch, a je­dy­nie ze zro­zu­mie­niem i wczu­ciem się w sy­tu­ację in­nej oso­by. Za­tem, je­śli ro­zu­mie­sz i wczu­je­sz się w sy­tu­ację in­nej oso­by, to mo­że­sz być uwa­ża­ny za em­pa­tycz­ne­go, nie­za­leż­nie od te­go, czy po­stę­pu­je­sz zgod­nie z jej war­to­ścia­mi, czy swo­imi. Jednakże istnieje etycz­na kwe­stia, czy po­stę­po­wa­nie zgod­ne z na­szy­mi war­to­ścia­mi je­st mo­ral­nie wła­ści­we, je­śli na­sze dzia­ła­nia wpły­wa­ją na do­bro in­ny­ch lu­dzi.

  Ja: Dzię­ku­ję za od­po­wie­dź, to co na koń­cu na­pi­sa­łeś wresz­cie ma sens i je­st zwię­złe i ści­słe. Przed­tem wy­mi­gi­wa­łaś się od od­po­wie­dzi i pró­bo­wa­łaś być po­li­tycz­nie po­praw­na. Ale wresz­cie się uda­ło. Dzię­ku­ję.

  Ona: Cie­szę się, że uda­ło mi się od­po­wie­dzieć na Two­je py­ta­nie w spo­sób ja­sny i zwię­zły. Mo­im ce­lem ja­ko ChatGPT je­st prze­ka­zy­wa­nie kla­row­ny­ch i rze­tel­ny­ch od­po­wie­dzi na py­ta­nia użyt­kow­ni­ków.

Grzegorz GPS Świderski
t.me/KanalBlogeraGPS

PS. Notki powiązane:

------------------------------

Furtki w socjalizmie lub czasopisma <- po­przed­nia not­ka

na­stęp­na not­ka -> Medialny hejt na transparentność

------------------------------

Ta­gi: gps65, sztuczna inteligencja, empatia

GPS
O mnie GPS

Blo­ger, że­gla­rz, informatyk, trajk­ka­rz, sar­ma­to­li­ber­ta­ria­nin, fu­tu­ry­sta. My­ślę, po­le­mi­zu­ję, ar­gu­men­tu­ję, po­li­ty­ku­ję, fi­lo­zo­fu­ję.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości