intuicja intuicja
2754
BLOG

Homoseksualizm - wyrównanie i odwet

intuicja intuicja LGBT Obserwuj temat Obserwuj notkę 290

Pod notką @Echo24 napotkałam następujący komentarz autorstwa@Semafora123:

"To nie chodzi o to, że homoseksualizm jest atrakcyjny. Po prostu ci ludzie kiedyś żyli w podziemiu. ZA uprawianie homoseksualizmu szło się do więzienia. Teraz homoseksualiści poczuli, że mogą wyjść na powierzchnię i domagać się, aby ich traktować jak innych ludzi. Oni te prawa otrzymają. To tylko sprawa czasu. Kościół czy też PiS,czy też inna partia temu nie przeszkodzi." 

Za ten komentarz bloger otrzymał 6 "łapek w dół" i 1" łapkę w górę". "Łapka w górę ode mnie", ponieważ @Semafor123 ma rację. 


Jestem przeciwniczką ideologii LGBT, uważam, że jest elementem jednego z ostatnich, o ile nie ostatniego już etapu rozkładu, znanego nam pojęcia "wspólnoty" poprzez wprowadzanie chaosu na poziomie tożsamości seksualnej (czy można dokonać drenażu głębiej?; chyba nie, głębiej jest już tylko schizofrenia). 

Przemawia do mnie argument o konieczności posiadania przez dziecko jasnych wzorców seksualnych niezbędnych do prawidłowego rozwoju jego seksualnej tożsamości.

Doskonale też zdaję sobie sprawę, że pośrednim celem (albo bezpośrednim – tu można dyskutować, istotna jest perspektywa), a tym samym efektem ideologii LGBT jest „efekt fali” w stosunku do kościoła katolickiego, który przez ten cały „zły czas” dla homoseksualistów był w Europie kościołem dominującym.

Mimo tego co wyżej, a może właśnie dlatego, w podobny sposób do @Semafor123 postrzegam proces, z którym mamy obecnie do czynienia. 

  Homoseksualiści, jako ludzie, przez długi czas traktowani byli źle. Nie mogli być traktowani inaczej, ponieważ w świadomości społecznej oznaczałoby to akceptację aktów homoseksualnych. Tej akceptacji nie było - stąd przez długi czas opresyjne prawo. Z punktu widzenia pożądanego ładu społecznego było to zrozumiałe. Podobnie (nie w sensie podobieństwa kary, ale w znaczeniu samej penalizacji) karane było np. cudzołóstwo. 

Prawo się zmieniło, wydawać by się mogło, że nastawienie większości ludzi również, ale problem tego, co się działo przez niemal dwa tysiące lat pozostał w … samych homoseksualistach (i chyba jednak głęboko w nas). Pozostało poczucie „gorszości”, nie „inności”, ale „gorszości” właśnie, a taki stan zawsze budzi chęć co najmniej wyrównania, a idąc dalej – odwetu. I właśnie z tym mamy dzisiaj do czynienia, ze zjawiskiem o dwóch twarzach: jedna – to zwykła chęć wyzwolenia się, wyjścia z ukrycia, potrzeba szacunku dla nich, jako ludzi oraz druga – twarz zemsty i chęć zniszczenia tego, co utożsamiane jest (przez nich) z opresją - w tym wypadku opresja to kościół katolicki i wartości chrześcijańskie. 

Ktoś być może powie, że to nieprawda, że nigdy homoseksualizm nie stanowił dla niego problemu (społecznego, towarzyskiego, rodzinnego). Być może było i tak, ale czy w większości przypadków powodem „braku problemu”, nie był fakt, że nie widzieliśmy tych ludzi? Ich nie było, albo lepiej – byli niewidoczni. Ok, można powiedzieć, że to sprawa na tyle intymna, że nie dziwi fakt niemówienia o niej głośno. Czymś innym jest jednak „niemówienie", a czymś innym ukrywanie. Potrafię sobie wyobrazić życie człowieka, który nie może (ze wstydu lub ze strachu) powiedzieć, kim jest. I musi z tym żyć. Przecież to zniewolenie, istne piekło. Dlatego oczywistym było dla mnie, że kiedyś rozpocznie się proces wychodzenia z tego zniewolenia, bo człowiek został stworzony do wolności. I do szacunku, bez względu na problem (np. natury psychicznej), który go dotyka.

Oczywistym jest też, że każdy brak, każda krzywda i każda niesprawiedliwość będą wykorzystywane przez tych, którzy chcą je wykorzystać dla swoich własnych celów. Bardzo łatwo jest nimi grać, zwłaszcza politycznie, ponieważ znajdą się tysiące ludzi, którzy w dobrej wierze udzielą poparcia.

I dlatego cała sztuka polega dzisiaj na tym, aby nie wylać dziecka z kąpielą. 

Aby nie raniąc i nie zniechęcając do nas ludzi o homoseksualnych skłonnościach oraz tych, którzy wychodzą w ich obronie (jak sądzą) na ulicę, ochronić wartości, które są prawdziwymi wartościami, choć tyle razy zostały przez ludzką słabość wykoślawione. W tym wykoślawione przez tych, którym dano je w depozyt.

Wymaga to mądrości i niesamowitej pokory, przyznania się do błędów i nazwania złem tego, co było złem.

Ktoś zaraz napisze – ile można się kajać.

Odpowiedź jest bardzo prosta - tyle, ile razy się zbłądziło i skrzywdziło innych.


intuicja
O mnie intuicja

Niczego się nie boję :) <img

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo