Wiedziałem, że wcześniej czy później pojawi się jako tradycyjna pałka, tym razem w polskich wyborach prezydenckich. I się pojawił – stary, poczciwy antysemityzm.
Już nieco wyświechtany i zmaltretowany od wymachiwania nim przy różnych okazjach. Nieco dwuznaczny w sytuacji gdy jedni semici mordują na Bliskim Wschodzie innych semitów. Bo przecież i Żydzi i Palestyńczycy to semici. Czyli semici semitów. I trudno w takiej sytuacji wskazać po której stronie jest ten antysemityzm.
Łatwiej u nas, po pierwszej turze. Prosemici znaleźli się po stronie przegranej. Antysemici po wygranej. Nie pozostawił co do tego wątpliwości pan marszałek sejmu, któremu Naród wskazał właściwe dla jego osoby miejsce w szeregu. Drugim, a może nawet i trzecim.
Pan marszałek, z właściwą dla jego osoby elokwencją, w niezwykle godnym przemówieniu natychmiast wskazał kto jest antysemitą. Oczywiście ten, kto z nim wygrał w cuglach, a po którym pan marszałek się tego absolutnie nie spodziewał. To ten co ośmielił się zakłócić porządek wyborczy. I to przy pomocy gaśnicy. Pan marszałek mu tego nigdy nie wybaczy, czego możemy być absolutnie pewni.
Czekam teraz czy ten, który formalnie wygrał, ale przecież faktycznie przegrał, też poszuka pałki antysemityzmu, na tego drugiego, który formalnie przegrał, ale przecież wygrał.
Na razie wygrany ale przecież przegrany wymachuje cienką rózeczką dwudziestometrowej kawalerki. To jednak nie to samo co zgrana już, omszała, z licznymi śladami nadużycia, nieco banalna, ale jednak tradycyjna i poczciwa pałka antysemityzmu. Do której, jak pokazał pan marszałek, ciągle jesteśmy szczerze przywiązani. No, może nie wszyscy, ale pan marszałek z pewnością. Widać, że po prostu kocha tradycję.
Inne tematy w dziale Polityka