Od dawna nikt tak sobie celnie nie strzelił w stopę jak Sławomir Mentzen. Wszystko sobie tym strzałem odstrzelił naraz, a to sztuka niecodzienna. I swoją pozycję arbitra w politycznej rozgrywce, z którą już się witał. I swoją toge politycznego Katona, co to leży teraz podarta na szmaty u stóp wytrawnego gracza Sikorskiego Radosława. I wreszcie wystrzelił, bo już nawet nie przestrzelił, zatem wystrzelił w kosmos mit o swojej politycznej dojrzałości. Zachował się jak uczniak podskakując radośnie z powodu "zasiegow", a dał się użyć jako marionetka w przedstawieniu "Trzask i po Mentzenie"
NAwet niejaki Boryslaw Budka, mimo swojego poważnego deficytu intelektualnego, zdążył ten strzał pana Sławomira już skonsumować. co prawda na Swój kapuściany sposób i konicznie bez spodni, ale jednak. Paliwa pan Mentzen dostarczył tak dużo, że i dla niejakiego Boryslawa starczyło.
Pysznie było i się skończyło. Ale pycha podobno idzie przed upadkiem. Przynajmniej w tym przypadku z pewnością szła. Teraz będzie upadek. Nie, nie od razu na łeb na szyję. Zacznie się zsuwanie. Najpierw powoli, później coraz szybciej. Tak czy owak zjeżdżalnia już ruszyła. I się nie ztrzyma, aż na samym dole. Szybko poszła na górę, teraz względnie szybko pójdzie na dół.
Pan Mentzen zostanie we wdzięcznej pamięci swoich byłych zwolenników jako ten co powiedział, że wyborcy to nie worek kartofli który można komuś przekazać, po czym ich przekazał. Niestety, zorientował się w tym dopiero, gdy już było po wszystkim. Jak mawiają teraz w Toruniu - wiedziały gały co miały, ale nie wiedziały, że już przekazały.
Inne tematy w dziale Polityka