Karolina Nowicka Karolina Nowicka
144
BLOG

Co jest dla Ciebie ważniejsze: Twoje własne sprawy czy to, co się dzieje w Sejmie?

Karolina Nowicka Karolina Nowicka Społeczeństwo Obserwuj notkę 23


Z arcybłyskotliwych rozważań blogera ZetJot:

Ludzie uroili sobie, wbrew fundamentalnej zasadzie cywilizacji, że ich światem jest życie prywatne. Tymczasem powoli się okazuje, że jest odwrotnie, że prawdziwym światem jest życie społeczne, a życie prywatne jest tylko szczególnym przypadkiem umożliwionym wyłącznie przez rozwój, rozwój a nie egzystencję, życia społecznego w cywilizacji chrześcijańskiej. I jeżeli ludzie nie dopilnują zasad życia społecznego, to ich życie prywatne obróci się w ruinę.

Pierwsze słyszę, tfu!, czytam, iż to cywilizacja chrześcijańska stworzyła „życie prywatne”. To tak jak z „wolną wolą” czy „sumieniem”, które to terminy przypisuje bloger ZetJot instytucji Kościoła, co w jego mniemaniu równa się nieistnieniu ich desygnatów w innych kulturach niż nasza. :)

No dobrze, ale co jest „światem” przeciętnej jednostki: jej prywatne (choć zależne od innych) życie czy może to, co dotyczy całego społeczeństwa lub wręcz całego świata? Cóż, warto zdać sobie sprawę, iż przeciętna, nie mająca możliwości osobistego uczestnictwa w istotnych wydarzeniach jednostka może się, owszem, interesować bieżącymi wydarzeniami na całej planecie (ze szczególnym uwzględnieniem własnego kraju), polega jednak przy tym na relacjach setek innych jednostek: tych, które znają temat z autopsji (dziennikarze, politycy, aktywiści, społecznicy, podróżnicy, etc). A to już zakłada, że musi mieć w sobie sporo zaufania do cudzych relacji. Dochodzi do tego pewien istotny, acz wstydliwy problem: wiele osób nie dysponuje odpowiednio rozwiniętym organem pomiędzy uszami, żeby pojąć co bardziej skomplikowane zagadnienia. Tacy ludzie nie umieją przyznać (często zwłaszcza przed sobą), że czegoś nie wiedzą lub nie rozumieją, używają tzw. chłopskiego rozumu do objaśniania złożonych układów, ekstrapolują znane im z ich osobistego doświadczenia anegdotyczne przykłady na całe zbiorowiska, a ich argumentacja w ewentualnej polemice polega często na wyrzekaniu na swoich oponentów, którzy np. „zagrażają cywilizacji”. Taka jest przykra prawda: nie każdy nadaje się do tego, żeby babrać się w polityce.

Oczywiście warto się uczyć, warto wychynąć poza własne podwórko, warto też słuchać/czytać innych. Jednak autentyczne przejmowanie się tym, co leży poza naszym zasięgiem, zamiast skupienia się na poprawie własnego losu, może prowadzić do niezdrowej obsesji, a może nawet, hmm, depresji? Wielu starszych (dzisiaj) ludzi aktywnie udzielało się w walce z tzw. komuną, kolportowało ulotki, szmuglowało towary, itp. Dzisiaj mogą co najwyżej ślęczeć przy komputerze i narzekać na młodych, że ci „bezmyślnie” akceptują zastaną rzeczywistość. Czego ci podstarzali malkontenci oczekują? Rewolucji? A może właśnie odklejenie się od kompa (a w przypadku niektórych – od telewizora) i zajęcie sprawami, na które mamy jaki taki wpływ, jest sensowniejsze od wirtualnej krucjaty przeciwko wybranej grupie, która w naszym mniemaniu stoi po stronie „ciemności”?

A co bloger ZetJot pisze w swoim kolejnym wpisie? To niesamowite, on chyba czyta w moich myślach, jednak... interpretuje swoją, moją oraz cudzą sytuację zupełnie inaczej! :)

Ale na tych rzadzących durniach się nie kończy. Czas marnuje także, weźmy przykład najbliższy, wielu jeśli nie większość użytkowników s24, którym się wydaje, nie wiadomo z jakiego powodu, że mają coś do przekazania w sieci. Niestety, tylko się im wydaje. A ich polemiści też marnują czas na udział w tym nędznym przedstawieniu.

Czy więc bezustanne, codzienne zajmowanie się przez media posunięciami rządu Tuska ma jakikolwiek sens ? To pytanie retoryczne, sensu nie ma to najmniejszego. Skoro nie ma sensu, to niby dlaczego media tym się zajmują - czy to nie obala mojej tezy ?

Ano właśnie, tracimy cenne życie (nie tylko czas, lecz także energię, nerwy, wreszcie – intelekt) na pieprzenie w Sieci na tematy podsuwane nam przez innych ludzi, ale raczej nie takich, którzy chcą dla nas dobrze, tylko żerujących na naszej atencji. Zajmujemy się polityką, której wielu z nas może nawet nie rozumieć. Tylko czyja to wina? Mediów? Nie znam osobistego życia blogera ZetJot, być może po oderwaniu się od monitora staje się prawdziwie szczęśliwym staruszkiem, niemniej zważywszy na to, jak obarcza winą obecny rząd za to, że mu coś w życiu nie wyszło, mocno powątpiewam, czy jego oceny są merytorycznie wartościowe. Jego emocjonalne tyrady piętnujące aktualnie trzymających się „koryta” polityków mocno kontrastują z (bynajmniej nie pierwszą) krytyką Salonowiczów, którzy sami omawiają dokonania „bożych pomazańców”. Najwidoczniej w ocenie blogera ZetJot tylko on ma prawo dzierżyć kaganek oświaty i uświadamiać pospólstwo w kwestiach wagi państwowej.

I niech sobie dalej tak sądzi. Tylko... czy to nie jest właśnie marnowaniem życia? Czy przekonał kiedyś do jakiegokolwiek realnego działania któregokolwiek ze swoich czytelników? Co sam bloger ZetJot ma do przekazania, skoro większość jego notek można by zawrzeć w jednej? No ale może tu nie chodzi o konkretną, przynoszącą jakieś owoce aktywność, tylko o strzały dopaminy, wyzwalane urojonym poczuciem sprawczości? Jeśli to drugie, to nie tylko bloger ZetJot tym grzeszy. :)


Haniebny powrót po wcześniejszym zadeklarowaniu się, że nigdy tu już nie wrócę. :/

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (23)

Inne tematy w dziale Społeczeństwo