marek.w marek.w
6293
BLOG

Krzyk rosyjskiej duszy

marek.w marek.w Rosja Obserwuj temat Obserwuj notkę 76

Poniżej prezentuję tłumaczenie tekstu Władymira Jakowlewa, założyciela i reaktora "Kommersanta", będącego odpowiednikiem Wall Street Journal " w Rosji, syna Jegora Jakowlewa, czołowego sowieckiego publicysty, a więc reprezentanta topowego establishmentu Rosji. Tym jest ważniejszy, dlatego warto go przeczytać, mimo długości.

" Nazwali mnie na cześć dziadka, także Władymira, który był  krwawym masowym mordercą, Czekistą. Wśród jego ofiar byli właśni rodzice. Ojca rozstrzelał za spekulację, matka na wieść o tym powiesiła się. 

Moje najszczęśliwsze chwile dzieciństwa spędziłem w starym,  obszernym mieszkaniu dziadków, z którego w mojej rodzinie byli bardzo dumni. Jak potem się dowiedziałem, było ono rekwirowane, czyli odebrane siłą u bogatej kupieckiej rodziny. Również znacznie później dowiedziałem się też, że moja babcia, którą bardzo kochałem, większą część życia spędziła jako profesjonalny prowokator. Ponieważ pochodziła ze szlacheckiej rodziny, mogła łatwo nawiązywać znajomości czy przyjaźnie w tej sferze, po czym pisała raporty...

Całe wyposażenie i meble mieszkania dziadkowie wybrali sobie ze specjalnego składu dla Czekistów, gdzie były przechowywane rzeczy po zamordowanych Moskwiczanach. Pod cienką powierzchnią niewiedzy moje szczęśliwe dzieciństwo przeniknięte było duchem grabieży, mordów, zdrady i okrucieństwa. Przesiąknięte krwią...

Ale czy ja jeden byłem taki? My WSZYSCY, którzy dorastaliśmy w Rosji - jesteśmy wnukami katów i ofiar. Wszyscy bez wyjątku ! W waszej rodzinie nie było ofiar ? To znaczy, że była rodziną katów. Nie było katów ? To znaczy, że były ofiary. Nie było ani ofiar, ani katów ? To znaczy, że są dobrze ukryte tajemnice.

Oceniając rozmiary tragedii rosyjskiej przeszłości najczęściej liczymy zamordowanych. Ale przecież, aby zrozumieć wielkość wpływu tych tragedii na psychikę następnych pokoleń, trzeba liczyć nie poległych, a tych, co przeżyli. Ofiary zginęły, natomiast ci, co przeżyli zostali naszymi ojcami a potem dziadkami. Dla nich uratowanie życia oznaczało utratę rodziny, ukochanych, zesłania, rozkułaczanie, wygnanie z ojczyzny, zabijanie dla własnego ratunku, dla idei lub z rozkazu. Byli donosicielami lub zdradzonymi, pozbawionymi dorobku całego życia, katami lub torturowanymi, gwałconymi , okaleczonymi fizycznie i duchowo, zmuszonymi do donosicielstwa, zapitymi od poczucia goryczy, winy i utraconej wiary. Poniżeni, bici i zagłodzeni w łagrach, przeszedłszy niewolę i okupację, inwalidzi powojenni.

Zabitych były dziesiątki milionów, ocalałych setki milionów ! Setki milionów tych, co przeszli przez strach, poniżenie i ból, poczucie nieustającego zagrożenia - dziećmi, które po dorośnięciu przekazały z kolei ten rozpaczliwy strach NAM. Po prostu statystycznie obecnie w Rosji nie ma ani jednej rodziny, która by nie niosła na sobie następstwa najcięższych , bezprecedensowych w swojej wielkości  okrucieństw, ciągnących się już od stulecia.  

Czy rozumiecie, do jakiego stopnia to życiowe doświadczenie naszych bezpośrednich przodków wpływa na nasze obecne odczuwanie świata? Naszych rodzin, dzieci ? Jeśli nie, to pomyślcie nad tym... mnie było potrzebnych wiele lat, aby zrozumieć dzieje mojej rodziny. Ale za to wreszcie rozumiem, skąd wziął się ten wiecznie mnie prześladujący, pozornie bez przyczyny STRACH. Skąd prawie patologiczna skrytość, nieufność wobec ludzi i niemożność zawarcia bliskich związków. Także nieustanne poczucie winy, które mnie prześladuje od dzieciństwa.

W szkole nam opowiadali o okrucieństwach faszystów, chińskich hunwejbinów czy Czerwonych Khmerów, zapomnieli tylko wspomnieć, że obszarem najstraszniejszego w ludzkiej historii genocydu własnego narodu były nie Niemcy, nie Chiny czy Kambodża, tylko nasz własny kraj. A przeżyli ten horror nie jacyś dalecy Chińczycy czy Koreańczycy, tylko NASI przodkowie. 

Najczęściej sądzimy, że najlepszą ochrona przed koszmarami przeszłości jest zapomnienie, zaniechanie prób dokopania się do potworności, które zdarzyły się z naszymi bliskimi. Wydaje sie nam, że najlepiej nic nie wiedzieć...tymczasem jest to o wiele gorsze ! To, czego nie chcemy znać, nadal wpływa na nas, poprzez dziecięce wspomnienia, poprzez kontakty z rodzicami i starszymi krewnymi. Po prostu, nie rozumiejąc tego wpływu jesteśmy jeszcze bardziej na niego wrażliwi. Najgorszym efektem  odziedziczonego okaleczenia psychiki jest niemożność zrozumienia, do jakiego stopnia to kalectwo zmienia nasze obecne rozumienie rzeczywistości. Przy czym nieważne, co faktycznie jawi się każdemu z nas jako uosobienie jego strachu - Ameryka, Kreml, Ukraina, Turcy czy homoseksualiści, kierownik w pracy czy policjant przed metrem. Ważne jest - czy rozumiemy, do jakiego stopnia te osobiste strachy, poczucie stałego zagrożenia w rzeczywistości jest tylko duchami strasznej przeszłości, istnienia której tak boimy się uznać ?

ps. w 1919 r. w czasie głodu i rozprzężenia, mój dziadek -morderca umierał na gruźlicę. Uratował go Feliks Dzierżyński, który skądś zdobył całą skrzynkę francuskich konserw rybnych w oleju. Dziadek jadł je cały miesiąc i wyzdrowiał. Czy to oznacza, że pojawiłem sie na ten świat tylko dzięki Dzierżyńskiemu? a jeśli tak, to jak ja mam z tym żyć ? "

Wiecie, gdy czytałem ten list ( apel ) Jakowlewa do Rodaków, to główną moją myślą było - jakie to szczęście, że urodziliśmy się Polakami...

marek.w
O mnie marek.w

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka