Nie byłoby nic niezwykłego w tym że wiceprzewodniczący podkomisji smoleńskiej, "profesor" Nowaczyk, po raz kolejny demonstruje recydywę w nierozumieniu, którą stroną latają samoloty, gdyż z tego przywileju przez lata korzystają również Binienda i Jorgensen, a pomocne w jego ugruntowaniu jest grono, przed jakim swoje badania zamachu smoleńskiego prezentują.
Reguła jest taka, że samolot bardzo rzadko leci dokładnie w kierunku w którym skierowana jest oś kadłuba i to zarówno w pionie jak i poziomie. Dzieje się tak po pierwsze dlatego, że samolot jest napędzany i sterowany siłami działającymi względem powietrza, które może się poruszać. Po drugie, a dla rozumienia przypadku smoleńskiego ważniejsze, kierunek ruchu względem powietrza też nie pokrywa się z kierunkiem osi kadłuba. W pionie pomiędzy tymi kierunkami jest kąt natarcia niezbędny do tego, żeby samolot unosił się w powietrzu zaś w poziomie kąt ślizgu. Ten drugi występuje rzadziej i na ogół nie jest pożądany.
Wracając do pierwszego zdania - niezwykłe jest to, że w 77 odcinku pogadanki "profesor" Nowaczyk mówi, że jego wyniki badań nad kątami mają posłużyć Wichita People jako warunki początkowe symulacji rozbicia samolotu, po czym prezentuje dwa obrazki.
Pierwszy omówiłem już z okazji jego pierwszej prezentacji. Błąd polega na tym, że nie można otrzymać poziomej trajektorii samolotu przez proste kreślenie przyrostów drogi w kierunku magnetycznym, ponieważ pomiędzy kierunkiem ruchu a osią kadłuba zawiera się kąt ślizgu, który w ostatnich sekundach przez rozbiciem urósł do około 20 stopni. Tłumacząc to na najprostszy język - w tej fazie samolot leciał bokiem.
Na drugim rysunku "profesor" Nowaczyk po raz kolejny myli kąty pochylenia i natarcia.
Na wykresach w raporcie MAK jest kąt pochylenia - Pitch angle a nie kąt natarcia - Angle of Attack. Oba są na wykresach KBWL i kąt natarcia jest zgodny z brązowym wykresem z rysunku Nowaczyka.
Jaka jest różnica pomiędzy tymi kątami pokażę zestawiając je dla dwóch ostatnich minut (a dokładnie 55 sekund przedostatniej i pełnej ostatniej.
Dolny wykres jest appendiksem do notek Pawła Artymowicza i mojej. Z obu wynika, że wszystkie parametry lotu podlegają wynikającym z fizyki związkom.
Post scriptum. Poszukując jednego linka zauważyłem, że oszust smoleński Jabczyński, zarazem nasz kolega bloger fotoamator załatwił sobie u Admimów ukrycie notki opisującej w jaki SPOSÓB SZAJKA CYNICZNYCH OSZUSTÓW. NAWIEDZONYCH MANIAKÓW I POSPOLITYCH NIEUKÓW DOPROWADZIŁA KACZYŃSKIEGO DO WŁADZY A PÓŁ POLSKI DO ŚWIADOMOŚCI TECHNICZNEJ NA POZIOMIE TRZECIEGO ŚWIATA.
II Post Scriptum. W najnowszym odcinku pogadanek smoleńskich podkomisjant Ziemski a zarazem nasz kolega bloger bbudowniczy opowiada jak to Binienda strzelił pociskiem w kształcie litego walca w brzózkę, złamał ją i co z tego ma wynikać. Bredzenie Biniendy mnie nie dziwi, bo on nie ma dobrego wyjścia z sytuacji, w jakiej jego własne oszustwa go postawiły. Niepomny kompromitacji doznanej od Rońdy w czasie "debaty Smoleńskiej" Binienda wykombinował ucieczkę, która pewnie przekona jego żonę oraz nieocenioną blogerkę Mahonię ale jest łatwa do obalenia przez proste policzenie bilansu pracy zniszczenia i energii kinetycznej*, które pozostawimy czytelnikom wykształconym w zakresie liceum.
Dziwi mnie natomiast, że rodziny ofiar - wydawałoby się, że zainteresowane wynikami niezależnych badań - nie domagają się od Biniendy wykonania tej jeszcze jednej symulacji kolizji skrzydła z brzozą ale z poprawnymi grubościami blach, bo teraz nie może już tłumaczyć, że ich nie zna.
_______________________________________________________________________________________________________
*"Jak się nie obrócisz, dupa z tyłu" stosuje się tu również w warunkach normalnej fizyki, a nie tylko takiej, w której urwany kawałek samolotu nie ma prawa polecieć dalej niż 12 metrów