Instagram/Bayerfull
Instagram/Bayerfull

Bayer Full odpowie za to, że przez 27 lat wykonywali cudzą piosenkę

Redakcja Redakcja Muzyka Obserwuj temat Obserwuj notkę 43
Sławomir Świerzyński po 27 latach się doigrał. Wokalista Bayer Full musi przeprosić prawowitego autora piosenki "Tawerna Pod Pijaną Zgrają" i zniszczyć płyty, na których utwór był rozpowszechniany. Wyrok jest prawomocny.

Sprawy związane z wykorzystaniem cudzych utworów przez lidera Bayer Full były już wielokrotnie opisywane. Jedna z nich dotyczyła "Tawerny Pod Pijaną Zgrają" - piosenki autorstwa, jak ustalił Sąd Okręgowy w Płocku, Grzegorza Bukały – współzałożyciela i lidera zespołu Wały Jagiellońskie, który ma na swoim koncie hity takie jak „Monika dziewczyna ratownika" czy „Córka rybaka".

Utwór od figuranta

Sławomir Świerzyński odwoływał się jeszcze od tego wyroku, jednak bezskutecznie - 30 września Sąd Apelacyjny w Łodzi utrzymał zaskarżoną decyzję.

Piosenka Bukały ma już ponad 40 lat. Po raz pierwszy wykonał ją na Studenckim Przeglądzie Piosenki Turystycznej „Bazuna" i zdobył nagrodę. Później piosenka była przedrukowywana w śpiewnikach. 

Utwór bardzo długo nie był dostępny postaci fonograficznej. Został opublikowany dopiero w 1994 roku przez... zespół Bayer Full. Co ciekawsze, jako autora utworu wskazano wówczas tajemniczego B. Marcinkiewicza, który nie figuruje w bazie danych Stowarzyszenia Autorów ZAiKS, a sam Świerzyński zeznał przed sądem, że w ogóle nie zna osoby, która przedstawia się takim nazwiskiem.

Zobacz: Były szef MSZ: PiS udaje, że żadnego polexitu nie planuje

Pięć lat później ta sama piosenka znalazła się na krążku CD, wówczas ponownie podano tego samego autora - B. Marcinkiewicza.

– Nie można wykluczyć, że osoba o personaliach Marcinkiewicz została wskazana fałszywie za pierwszym razem przez pierwszego wydawcę. Ale kiedy pan Świerzyński sam wydał płytę, umieścił tam „Tawernę" i zarabiał na jej sprzedaży, musiał się liczyć z konsekwencjami, że skoro nie ustalił autorstwa piosenki, będzie odpowiadał prawnie. Nie dochował w tej kwestii minimum staranności – stwierdził Jakub Piszczek, radca prawny reprezentujący przed sądem Grzegorza Bukałę.


Świerzyński broni się jak może

W grudniu 2005 r. Bukała wrócił do Polski po długoletnim pobycie za granicą. Wówczas zarejestrował swój utwór. Autor długo nie wiedział, że podczas jego nieobecności jego utwór jest powielany i rozpowszechniany. Dowiedział się o tym dopiero trzy lata temu - poinformowali go koledzy z branży.

Bukała apelował do lidera Bayer Full o zaprzestanie rozpowszechniania utworu wielokrotnie z marnym skutkiem. W końcu zdecydował się iść ze sprawą do sądu, gdzie nakazał pozwanemu wycofanie utworu z obrotu i zniszczenie wszelkich nośników fizycznych, na których utrwalono „Tawernę" z adnotacją o figurancie - B. Marcinkiewiczu.

Zobacz: Süddeutsche Zeitung: UE może pozwolić sobie na hipokryzję w kwestii budowy muru

Świerzyński decyzją sądu miał również przeprosić Bukałę za naruszenie jego twórczości, jednak na jego stronie przeprosiny nie znalazły się do tej pory - na stronie zespołu pojawiło się jedynie oświadczenie, w którym Świerzyński twierdzi, że stał się ofiarą politycznego ataku.

[...] Nie mogę dłużej milczeć wobec zarzutów, które kierowane są wobec mnie i które dotykają także moją rodzinę. Muszę się bronić wobec szkodliwych insynuacji dotyczących mojej kariery zawodowej i nie tylko. Media i osoby podające się za poszkodowane zarzucają mi bezprawne wykorzystywanie dwóch utworów: "Tawerna pod Pijaną Zgrają” i „Wszyscy Polacy”. W przypadku pierwszej z nich licencja z ZAiKS, którą uzyskałem ćwierć wieku temu, zobligowała mnie do zapłacenia tantiem i uiszczenia wszystkich niezbędnych opłat w zamian za możliwość korzystania z utworu. Uczyniłem to, mając na uwadze wszystkie kwestie prawne i formalne, a zadaniem ZAiKSu było potwierdzenie autorów, co też zostało uczynione. Informacje, jakoby Pan Bukała rościł sobie wobec mnie roszczenia finansowe, są nieprawdziwe. Nie ma takich żądań i podstaw do nich. Pan Bukała chciał tylko uznać, że utwór jest jego. Ja tego nie mogę potwierdzić. W ZAiKS widniało inne nazwisko. Mam na to dokumenty. Uważam, że nie mam za co przepraszać, bo jestem w posiadaniu legalnie podpisanej umowy na wykorzystanie tego utworu. Od czasu powstania utworu minęło już wiele lat i nagle po takim czasie zgłosiła się osoba, która twierdzi, że utwór jest bezprawnie wykorzystywany. To dla mnie cios w plecy. Jeśli wykorzystywałem utwór bezprawnie, to dlaczego dopiero teraz zgłasza się potencjalnie „poszkodowana osoba”?  - czytamy. Oświadczenie Świerzyńskiego jest jednak o wiele dłuższe. Odnosi się w nim również do innych kwestii, jak np. do konia, którego był wcześniej właścicielem.

Zobacz: 380 tysięcy za proces Bońka. "Sam powinien pokryć koszty. Może go nawet na to stać"

Odpowiedzialność po stronie producenta

ZAiKS podkreślił jednak, że obowiązek uzyskania zgody/licencji na wykorzystanie cudzej piosenki i rozpowszechnienie jej na danym nośniku spoczywa na producencie płyty/kasety.

– ZAiKS nie jest odpowiedzialny za uzyskanie takiej zgody. To producent występuje do organizacji zbiorowego zarządzania o udzielenie licencji i odprowadza wynagrodzenia autorskie na rzecz twórców, których utwory będą wykorzystane na płycie/kasecie. Jeżeli dany twórca nie jest reprezentowany przez organizację, producent musi uzyskać licencje bezpośrednio od niego i zapłacić wynagrodzenia autorskie. Umowa licencyjna dla celów dowodowych powinna być sporządzona na piśmie – wyjaśniła Anna Klimczak, rzeczniczka prasowa Stowarzyszenia Autorów ZAiKS.

WP

Czytaj dalej:

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura