Kiedy wahadło się odchyli w drugą stronę, kościoły opustoszeją, na lekcje religii będzie chodziło 3-4 uczniów w klasie, gdy upokarzani przez KK zabiorą się za zemstę, ktoś, z pewną odrazą ze względu na zaszłości, będzie musiał bronić prawa katolików do istnienia w społeczeństwie.
Ciekaw jestem, kiedy biskupi się zorientują, że wierni odpływają i nie wrócą, że szantażowanie władzy świeckiej idzie coraz oporniej, że autorytet Kościoła rozpłynął się na skutek pogardy, pazerności, ukrywania pedofilii, arogancji i buty hierarchów?
I czy będą w stanie nauczyć się pokory, skromności, wrócić do cnót ewangelicznych i zająć się tym, do czego zostali powołani - do niesienia pociechy strapionym? Czy raczej aż do końca będą okazywać pogardę i rzucać oskarżeniami, potępiać, szczuć, oskarżać? Ślepi na rzeczywistość, która ich, nieszczęsnych, śmiesznych, pozbawionych władzy, opuściła.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo