Kto?
- Wiadomo = Najwspanialszy, najmocniejszy, supermocarstwowy sojusznik.
Decyzja prezydenta Trumpa o wycofaniu amerykańskich wojsk w Syrii stawia ich głównych tamtejszych podopiecznych w bardzo nieprzyjemne położenie gorącego żelaza, znajdującego się między rosyjsko-assadowskim kowadłem, a tureckim młotem.
Nota bene, kilka lat temu Kurdowie odrzucili otrzymane od Rosji propozycje militarnej pomocy i anty-ISIL-owskiego sojuszu na rzecz ścisłej współpracy z Amerykanami. Ale wydaje się, że postąpili słusznie, bo po mniej korzystnej i lojalnej niż amerykańska współpracy niechybnie Putin zdradziłby ich podlej - zadowolenie i dobry humor prezydenta Turcji Erdogana należy do priorytetów kremlowskiej polityki - "Sułtan" jest decydentem powodzenia (stopnia powodzenia) jednego z dwóch kluczowych projektów rosyjskiej polityki gazowej - rurociągu "Turecki potok".
Rosyjska zdrada współpracujących z nimi Kurdów w północno-zachodniej prowincji Afrin w styczniu tego roku dobitnie udowadnia moją tezę.
Mimo przysłowiowego piłatowskiego "umycia rąk" przez USA w tej afrińskiej zdradzie wydawało się jednak, że poparcie amerykańskie na pozostałym terytorium Rożawy (nieuznawanego państwa syryjskich Kurdów) jest stanowcze i nieodwołalne.|
Niejaki Rybczyński pisał nawet na tvp.info żałośnie wyglądające dziś wyznanie wiary: "Kurdowie mogą mieć wiele żalu do Amerykanów, ale muszą przyznać, że w przeciwieństwie do Rosjan ci sojusznicy nie zamierzają porzucać Rożawy." galazka-oliwna-ociekajaca-krwia-jak-rosja-sprzedala-sojusznika
Dodatkowo potwierdzać to miała m.in. zdecydowana obrona bronionych przez Kurdów rafinerii naftowych pod miastem Dair az-Zaur (albo: Deir ez-Zoir) w lutym tego roku, która zamieniła się w największą masakrę rosyjskich oddziałów od I wojny czeczeńskiej 1994-96 i najkrwawsze (dla tych drugich) starcie Amerykanów i Rosjan w historii. Pierwsze od 50 lat. Pisałem o tym: Najwieksza-teksanska-masakra-rosyjskiego-miesa-armatniego"
I tego wrażenia nie osłabiało nawet, że zmasakrowani zostali tam przede wszystkim tzw. "ich-tam-niema" czyli nieoficjalnie zatrudnieni najemnicy, na papierze zwolnieni lub urlopowani z rosyjskich sił zbrojnych. Wygodna praktyka w razie trafienia delikwentów żywymi do niewoli (kurdyjskiej, islamskiej, tureckiej, czy też ukraińskiej - innych frontów Rosja Putina na razie nie zechciała otworzyć, ale zapewne - do 2020 roku - nie powiedziała ostatniego słowa...
Powracając do naszych, zdradzanych przez Najpotężniejszego Sojusznika - niczym Polacy od 1792 do 1981, Kurdów - mimo iż byli główną i jedyną pewną oporą Cywilizacji Zachodniej przed ekspansją Państwa Islamskiego w Iraku i Syrii, co podkreślał słusznie nawet sir Richard Henry Francis od 2004 Europoseł Czarnecki - "Peszmergowie walczą za nas",
to już w ubiegłym roku USA pokazały, że nie będą ich skutecznej walki wynagradzać szczodrością wbrew bieżącym amerykańskim, czy też waszyngtońskim interesom. Po przeprowadzeniu referendum w sprawie niepodległości irackiego Kurdystanu (prawie jednocześnie z takowym katalońskim - 25 września 2017) wojska irackie zaatakowały tereny odbite przez Kurdów z łap islamistów kilka miesięcy wcześniej, co poparły Stany Zjednoczone PotUS-a Trumpa. Nie był to akt zdrady Kurdów na skalę tego bush-owskiego z 1991 roku, wszak nowy Iraq to nawet nie cień saddamowskiego ludobójczego agresora, ale pewne analogie powinny dać do myślenia.
Obecnie, po zduszeniu, głównie przez Kurdów, Państwa Islamskiego (organizacja nielegalna na terenie Federacji Rosyjskiej! ;) do rozmiarów małych pustynnych enklaw, Donald Trump wymyślił sobie plan zderzenia Turcji i Rosji na zamieszkałych przez Kurdów terenach kurczącej się Rodżawy (beżowy kolor na poniższej mapce). W tle oczywiście interesy Eretz Yisrael.
W odpowiedzi na zapowiedź Trumpa o wycofaniu wojsk z Syrii (czyli głównie z kurdyjskiej Rodżawy) do dymisji podał się najsilniejszy punkt jego rządu Sekretarz Obrony generał James "Mad Dog" Mattis, co świadczy, że wielu polityków i urzędników zdaje sobie sprawę z negatywnych skutków tego kroku. Zarówno strat wizerunkowych światowego Hegemona, jak i humanitarnych skutków niechybnego ataku tureckiego i jeszcze bardziej bezwzględnego rosyjsko-irańsko-assadowskiego. No i oczywiście geopolitycznych skutków tej samodzielnej decyzji prezydenta (pewnie z zięciem Kousznerem), którą ostro skrytykowali nawet czołowi politycy partii republikańskiej.
A do dymisji poddał się obok ministra obrony również Specjalny Prezydencki Wysłannik ds. Koalicji do Walki z Państwem Islamskim Brett McGurk, zajmujący tę funkcję od 2015 r. (nominowany pierwotnie przez Prezydenta Obamę).