Marsz opozycji. Fot. Flickr/Platforma Obywatelska/CC BY-SA 2.0
Marsz opozycji. Fot. Flickr/Platforma Obywatelska/CC BY-SA 2.0

Prof. Dudek: Bez zjednoczenia opozycji nie da się odsunąć PiS od władzy

Redakcja Redakcja Sejm i Senat Obserwuj temat Obserwuj notkę 58
Najbardziej prawdopodobnym rozwiązaniem są właśnie dwie listy – centrowa z konserwatywnym nurtem reprezentowanym przez PSL oraz lewicowa. I wtedy, jak pokazują sondaże, możliwe jest wyprzedzenie Prawa i Sprawiedliwości – mówi Salonowi 24 prof. Antoni Dudek, politolog i historyk, UKSW.

Wg sondażu Polster dla „Super Expressu” jeśli opozycja – bez lewicy – ale PO, Polska 2050 Szymona Hołowni i PSL – pójdzie w wyborach razem, wygrywa z Prawem i Sprawiedliwością. Jeśli formacje te pójdą oddzielnie, wygrywa PiS. Jakie jest znaczenie tego sondażu?

Prof. Antoni Dudek: Tu jest znaczenie przede wszystkim psychologiczne. Bo oczywiście do wyborów jest jeszcze dużo czasu, wiele może się zmienić. Ale widać po tym sondażu wyraźnie, że w systemie wyborczym d’hondta, który promuje duże partie, zwycięzców, nie ma mowy o odebraniu władzy PiS-owi i Zjednoczonej Prawicy, jeśli pójdą trzy, albo cztery listy wyborcze opozycji.

Zjednoczona opozycja wygrywa z PiS. Najnowszy sondaż!

Jednak tu jest argument o konserwatystach zniechęconych do Prawa i Sprawiedliwości, którzy niekoniecznie chcą popierać Donalda Tuska. A formacja chadecka w centrum, złożona z PSL i gowinowców mogłaby „podbierać” wyborców PiS?

Taki ruch próbuje od dłuższego czasu budować Kosiniak-Kamysz i Koalicja Polska. Na razie nie widać jakichś sukcesów sondażowych. Aby jednak start takiej formacji i trzech list – lewicy, PO z Hołownią i PSL z Gowinem przyniósł sukces, poparcie dla PiS musiałoby bardzo mocno spaść, poniżej 30 proc. Jeśli jednak PiS utrzymałby rolę największego klubu po wygranych wyborach, a ze strony opozycji poszłyby trzy, czy cztery listy, to najpewniej obecnie rządząca partia mogłaby triumfować. Żeby to dobrze zobrazować. W roku 2015 Prawo i Sprawiedliwość uzyskało w wyborach 37 proc. głosów i miało 236 posłów. W roku 2019 uzyskało 43 proc. głosów i posłów ma tyle samo. Stało się tak, gdyż w roku 2015 lewica startując jako koalicja wyborcza nie przekroczyła progu 8 proc., wymaganego dla koalicji. To pokazuje, jak ważne jest nie tylko kto wygra, ale kto znajduje się w Sejmie spośród rywali zwycięskiej formacji.

Start listy od lewicy do prawicy może jednak zniechęcić tych bardziej konserwatywnych, czy centrowych wyborców?

Może, dlatego sojusz od Zandberga do Kosiniaka jest mało prawdopodobny. Nie będzie powtórki z Koalicji Europejskiej wyborów w 2019 roku. Prawdopodobne jest albo rozbicie opozycji i start kilku list – co będzie z korzyścią dla PiS, albo start dwóch bloków. I tu może być albo blok centrowo-lewicowy – PO z Lewicą, albo osobno lewica i osobno blok z PO, Hołownią i PSL, może z Gowinem. Po tym, co ostatnio działo się na linii lewica – PO, raczej trudno mi sobie wyobrazić koalicję Platformy z SLD. Więc najbardziej prawdopodobnym rozwiązaniem są właśnie dwie listy – centrowa z konserwatywnym nurtem reprezentowanym przez PSL oraz lewicowa. I wtedy, jak pokazują sondaże, możliwe jest wyprzedzenie Prawa i Sprawiedliwości.

Czy jednak te rozważania nie są nieco teoretyczne – z jednej strony mamy Polski Ład, promowany przez rząd, z drugiej strony mamy groźbę czwartej fali wirusa. Czy jesienią może nastąpić diametralna zmiana w polskiej polityce?

Akurat Polski Ład miał być programem, który będzie paliwem dla partii rządzącej, da jej kolosalną przewagę. Taką, która umożliwi wcześniejsze wybory. Już widzimy, że to się nie udało. Wcześniejsze wybory rządzącym się nie opłacają. Polski Ład nie zadziałał, także z uwagi na sprzeciw części koalicjantów. Widać już, że rząd ma większość tylko w sprawach, które zapewniają utrzymanie władzy, obronę poszczególnych ministrów. Natomiast dla kontrowersyjnych zmian w Polskim Ładzie poparcia części koalicjantów nie ma. Z kolei czwarta fala będzie realnym problemem rządzących. Oni wpadli w pułapkę. Mieli świadomość, że spora część ich elektoratu jest sceptyczna wobec szczepień, więc nie chcieli na siłę szczepień wymuszać. Ale teraz jest już pewne, że ta fala będzie. I pytanie tylko, jak będzie wysoka. Bo jeśli przyjdzie i rząd wprowadzi kolejne lockdowny, to doprowadzi do szału tych, którzy są zaszczepieni. Wśród nich są też przecież zwolennicy PiS. Z kolei jeśli postawi na przymus szczepień i ograniczenia dla nieszczepionych, rozwścieczy antyszczepionkowców, a wśród nich także są wyborcy PiS, którzy mogą wtedy przejść do Konfederacji. Więc straty związane z czwartą falą na pewno będą. Pytanie jak duże. A zależy to od skali samej fali zachorowań.

Przeczytaj też: 

Prof. Gut o antyszczepionkowcach: Widać, z kim mamy do czynienia, to żadni wolnościowcy

Miażdżący dla Ziobry raport NIK. Marian Banaś wskazuje m.in. na "mechanizmy korupcjogenne"

Polska 2050 wielkim przegranym powrotu Tuska? Kolejny niekorzystny sondaż

Niemcy komentują wizytę Lascheta w Warszawie. "Pokazała, jakim byłby kanclerzem"

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka