Fot. Facebook/Medycy Na Granicy
Fot. Facebook/Medycy Na Granicy

"Medycy na granicy" kończą swoją misję. Ktoś w nocy porozbijał im auta

Redakcja Redakcja Imigranci Obserwuj temat Obserwuj notkę 189
Grupa "Medycy na granicy", która dotąd pomagała migrantom w pobliżu polsko-białoruskiej granicy 15 listopada kończy swoją misję. Ich obowiązki przejmie Medyczny Zespół Ratunkowy PCPM. Tymczasem w nocy ktoś zniszczył auta medyków i ich współpracowników.

Porozbijane auta medyków

"Dzisiejszej nocy nieznani sprawcy uszkodzili pięć samochodów osobowych, należących do dyżurujących członków naszego zespołu oraz towarzyszących im w tych dniach dokumentalistów. Przebito opony, potłuczono szyby, lampy, zniszczono karoserię. Sprawę bada lokalna policja" - napisali "Medycy na granicy" na swoim profilu na FB.


Jak dodali "nasz ambulans jest sprawny, dyżur trwa. Jesteśmy gotowi do podjęcia interwencji u osób,  które będą nas potrzebować. Szyby i lusterka wymienimy, to tylko szkody materialne, najważniejsza jest dla nas możliwość niesienia pomocy i chronienia zdrowia i życia".

5 dni temu "Medycy na granicy" informowali o powietrzu spuszczonym z kół ambulansu. Jak wskazali wtedy, przy aucie kręciły się osoby umundurowane.


MON stanowczo odciął się wtedy od insynuacji medyków. "Ministerstwo zaprzeczyło, jakoby sprawcami wczorajszego uszkodzenia karetki byli żołnierze. Z tej odpowiedzi wynika, że po terenie przygranicznym, samochodem z wojskową rejestracją, poruszają się uzbrojone osoby, a wojsko – licznie w tej chwili obecne na tym obszarze, nic o tym nie wie" - cytowali wolontariusze medyczni odpowiedź ze strony MON.

Medycy na granicy kończą misję

"Medycy na granicy" to - jak piszą na swoim profilu na FB - grupa "osób z wykształceniem medycznym, która chce udzielać pomocy medycznej mężczyznom, kobietom i dzieciom przebywającym w strefie stanu wyjątkowego przy granicy polsko-białoruskiej".

15 listopada "Medycy na granicy" oficjalnie wyjadą swoją karetką po raz ostatni. "Po tym, co zobaczyliśmy, przeżyliśmy i komu pomogliśmy podczas blisko 40 dyżurów wiemy jedno. Niezależna pomoc medyczna nie może stamtąd zniknąć. Przede wszystkim potrzebują jej ludzie - kobiety, mężczyźni i dzieci, dla których jesteśmy często jedyną nadzieją na taką pomoc" - czytamy w oświadczeniu opublikowanym w mediach społecznościowych.

"Ten kryzys nie skończy się szybko i nadszedł czas na to, aby pomoc medyczną na granicy przejęły struktury większe i bardziej doświadczone od naszej. Nie znikamy z granicy - połowa z nas wciąż będzie tam dyżurować, w ramach działań PCPM" - zaznaczyli członkowie grupy. "Medycy na granicy" zobowiązali się również przekazać swój sprzęt i użyczyć ambulansu swoim następcom.

Medyczny Zespół Ratunkowy PCPM

Medyczny Zespół Ratunkowy PCPM deklaruje, że pomoże wszystkim potrzebującym, działając "tam, gdzie to możliwe". Na razie będą to rejony przy granicy z obszarem objętym stanem wyjątkowym.


Medyczny Zespół Ratunkowy PCPM jest pierwszą i jedyną w Polsce certyfikowaną przez Światową Organizację Zdrowia (WHO) medyczną grupą szybkiego reagowania (EMT – Emergency Medical Team) na kryzysy humanitarne i katastrofy naturalne. Na swoim koncie ma misje ratunkowe w Libanie po wybuchu w porcie, trzęsieniu ziemi w Nepalu, lawinach błotnych w Peru czy powodzi w Bośni. Członkowie Zespołu pomagali także podczas protestów na kijowskim Majdanie, a od początku pandemii COVID-19 przeprowadzili blisko 10 misji na trzech kontynentach, począwszy od włoskiej Lombardii, gdzie wspierali personel miejscowych szpitali wspólnie z wojskowymi medykami z WIM - czytamy na stronie organizacji.

ja

Czytaj także:

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka