Porozbijane auta medyków
"Dzisiejszej nocy nieznani sprawcy uszkodzili pięć samochodów osobowych, należących do dyżurujących członków naszego zespołu oraz towarzyszących im w tych dniach dokumentalistów. Przebito opony, potłuczono szyby, lampy, zniszczono karoserię. Sprawę bada lokalna policja" - napisali "Medycy na granicy" na swoim profilu na FB.
Jak dodali "nasz ambulans jest sprawny, dyżur trwa. Jesteśmy gotowi do podjęcia interwencji u osób, które będą nas potrzebować. Szyby i lusterka wymienimy, to tylko szkody materialne, najważniejsza jest dla nas możliwość niesienia pomocy i chronienia zdrowia i życia".
5 dni temu "Medycy na granicy" informowali o powietrzu spuszczonym z kół ambulansu. Jak wskazali wtedy, przy aucie kręciły się osoby umundurowane.
MON stanowczo odciął się wtedy od insynuacji medyków. "Ministerstwo zaprzeczyło, jakoby sprawcami wczorajszego uszkodzenia karetki byli żołnierze. Z tej odpowiedzi wynika, że po terenie przygranicznym, samochodem z wojskową rejestracją, poruszają się uzbrojone osoby, a wojsko – licznie w tej chwili obecne na tym obszarze, nic o tym nie wie" - cytowali wolontariusze medyczni odpowiedź ze strony MON.
- Trudne godziny dla Straży Granicznej. Służby Łukaszenki i imigranci gotowi do szturmu
- Niemcy już mają pomysł. Wymyślili, kto przyjmie migrantów
Medycy na granicy kończą misję
"Medycy na granicy" to - jak piszą na swoim profilu na FB - grupa "osób z wykształceniem medycznym, która chce udzielać pomocy medycznej mężczyznom, kobietom i dzieciom przebywającym w strefie stanu wyjątkowego przy granicy polsko-białoruskiej".
15 listopada "Medycy na granicy" oficjalnie wyjadą swoją karetką po raz ostatni. "Po tym, co zobaczyliśmy, przeżyliśmy i komu pomogliśmy podczas blisko 40 dyżurów wiemy jedno. Niezależna pomoc medyczna nie może stamtąd zniknąć. Przede wszystkim potrzebują jej ludzie - kobiety, mężczyźni i dzieci, dla których jesteśmy często jedyną nadzieją na taką pomoc" - czytamy w oświadczeniu opublikowanym w mediach społecznościowych.
"Ten kryzys nie skończy się szybko i nadszedł czas na to, aby pomoc medyczną na granicy przejęły struktury większe i bardziej doświadczone od naszej. Nie znikamy z granicy - połowa z nas wciąż będzie tam dyżurować, w ramach działań PCPM" - zaznaczyli członkowie grupy. "Medycy na granicy" zobowiązali się również przekazać swój sprzęt i użyczyć ambulansu swoim następcom.
- Granica jest nieszczelna? Policja potwierdza: do Polski przedarli się imigranci
- Gwiazdy ruszają na pomoc imigrantom przy granicy. Koncert "Chopin też był uchodźcą"
Medyczny Zespół Ratunkowy PCPM
Medyczny Zespół Ratunkowy PCPM deklaruje, że pomoże wszystkim potrzebującym, działając "tam, gdzie to możliwe". Na razie będą to rejony przy granicy z obszarem objętym stanem wyjątkowym.
Medyczny Zespół Ratunkowy PCPM jest pierwszą i jedyną w Polsce certyfikowaną przez Światową Organizację Zdrowia (WHO) medyczną grupą szybkiego reagowania (EMT – Emergency Medical Team) na kryzysy humanitarne i katastrofy naturalne. Na swoim koncie ma misje ratunkowe w Libanie po wybuchu w porcie, trzęsieniu ziemi w Nepalu, lawinach błotnych w Peru czy powodzi w Bośni. Członkowie Zespołu pomagali także podczas protestów na kijowskim Majdanie, a od początku pandemii COVID-19 przeprowadzili blisko 10 misji na trzech kontynentach, począwszy od włoskiej Lombardii, gdzie wspierali personel miejscowych szpitali wspólnie z wojskowymi medykami z WIM - czytamy na stronie organizacji.
ja
Czytaj także:
Komentarze