Wybory do Sejmu i samorządowe mogą być w zbliżonym terminie Fot. PAP/Marcin Obara
Wybory do Sejmu i samorządowe mogą być w zbliżonym terminie Fot. PAP/Marcin Obara

Prof. Dudek o przesunięciu wyborów: PiS kłamie, ale demokracja się nie zawali

Redakcja Redakcja Wybory Obserwuj temat Obserwuj notkę 38
Prawo i Sprawiedliwość kłamie twierdząc, że nie można przeprowadzić wyborów parlamentarnych i samorządowych w zbliżonym terminie. Zbliżonym, a więc w przeciągu sześciu tygodni. To jakaś obraza racjonalności. Ale oczywiście to też nie jest tak, że jak się przesunie wybory o pół roku demokracja przestanie istnieć – mówi Salonowi 24 prof. Antoni Dudek, politolog i historyk UKSW.

Formacja rządząca chce przesunąć wybory samorządowe. Argumentuje, że nie da się ich przeprowadzić razem z parlamentarnymi. Opozycja z kolei ostro to krytykuje mówiąc, że przesunięcie wyborów to potężne zagrożenie dla demokracji. Czy któraś ze stron ma rację, a może obie przesadzają, bo i wybory można przeprowadzić w tym samym terminie, i demokracja jeśli się je przesunie specjalnie nie ucierpi?

Prof. Antoni Dudek: Jedna strona kłamie i to bezczelnie. Chodzi o Prawo i Sprawiedliwość, które twierdzi, że nie można przeprowadzić wyborów parlamentarnych i samorządowych w zbliżonym terminie. W zbliżonym, bo przerwa między głosowaniami trwać może sześć tygodni. I PiS twierdzi, że gdy sześć tygodni po wyborach parlamentarnych wybierać będziemy samorząd, stanie się coś strasznego. Oczywiście, jeśli mają jakąś wiedzę, że dojdzie do klęski żywiołowej, albo, że ktoś nas napadnie, to tak. Ale w kraju stabilnym, którym zresztą rządzą, wybory w przeciągu sześciu tygodni jak najbardziej mogą się odbyć. Twierdzenie, że jest inaczej, to jakaś obraza racjonalności. Znamienne, że nie udało się zmusić nawet członków Państwowej Komisji Wyborczej wybranych przez PiS do tego, by to przesunięcie wyborów legitymizowali. Ale oczywiście to też nie jest tak, że jak się przesunie wybory o pół roku demokracja przestanie istnieć.

Przeczytaj też:

A jaki jest sens przesunięcia głosowania, skoro ani nie chodzi o przejmowanie dyktatorskiej władzy, ani o ratowanie kraju przed chaosem?

Tu mamy do czynienia z cyniczną grą PiS-u, który chce załatwić spadochrony dla swoich polityków. Jeśli wybory samorządowe miałyby być w tym samym terminie, co parlamentarne, działacze PiS musieliby wybierać. Albo startować do samorządu, albo do parlamentu. A przeciętny działacz partii rządzącej takiego wyboru dokonywać nie chce. Woli spróbować startu do parlamentu, a jak się nie uda szukać pocieszenia za pół roku w samorządzie. Do tego dochodzi obawa prezesa Kaczyńskiego o to, że słabszy wynik jednych wyborów może automatycznie rzutować na gorszy rezultat drugiej elekcji. To jest prawdziwy powód. Opowieści, że się nie da ośmieszają państwo polskie.

Jednak są zapowiedzi, że nie będzie zmian liczby okręgów wyborczych. A tu faktycznie ona mogłaby nieco zmienić układ sił i być korzystna dla PiS-u?

Ja nie wiem, czy do zmiany liczby okręgów dojdzie, czy nie. Dla mnie dziś kluczowa będzie postawa prezydenta Andrzeja Dudy. On już raz zawetował bardzo szkodliwą zmianę ordynacji do Parlamentu Europejskiego. Teraz też może to zrobić. Szczególnie, że dziś jest już w trakcie drugiej kadencji, nie musi zabiegać o poparcie PiS. Chyba, że ceną, jaką PiS zapłacił prezydentowi za przesunięcie wyborów jest dymisja Jacka Kurskiego z funkcji prezesa TVP. Bo poza osobistą zemstą na Kurskim ja nie widzę żadnych racjonalnych przesłanek, dla których prezydent miałby poprzeć przesuwanie terminu wyborów. Ono jest nieracjonalne i niezgodne z duchem konstytucji. Oczywiście tam nie jest napisane, że kadencja samorządu trwa tyle i tyle. Ale jest ogólnie mowa o przestrzeganiu kadencyjności władz. Natomiast manipulowanie granicami okręgów, tzw. gerrymandering, miał miejsce w różnych krajach. I demokracja się nie zawaliła. Więc zmiana okręgów, na przykład zwiększenie ich liczby do stu, nie oburzyłaby mnie tak jak majstrowanie przy terminie wyborów. Z punktu widzenia PiS byłby to za to miecz obosieczny. Bo z jednej strony wyeliminowałby małe partie. Z drugiej strony zmiana liczby okręgów to jedyna rzecz, która mogłaby zjednoczyć opozycję. W przeciwnym razie na jedną listę ugrupowań opozycyjnych raczej nie ma co liczyć.

Przeczytaj też:

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka