Brytyjskie media nie szczędziły słów krytyki księciowi Harry'emu. fot. PAP/EPA/ANDY RAIN
Brytyjskie media nie szczędziły słów krytyki księciowi Harry'emu. fot. PAP/EPA/ANDY RAIN

Brytyjska prasa miażdży książkę o Harrym. "Pewne rzeczy lepiej zostawić dla siebie”

Redakcja Redakcja Wielka Brytania Obserwuj temat Obserwuj notkę 43
Wydane we wtorek pamiętniki księcia Harry'ego "Spare" to przede wszystkim autoterapeutyczna sesja człowieka, który nigdy nie pogodził się ze śmiercią matki, nie przestał obwiniać za tę śmierć mediów oraz nie pogodził się z rolą młodszego syna - piszą w recenzjach brytyjskie gazety.

"Daily Telegraph": Raczej nie miał głębokich przemyśleń gdy starł się z Williamem

"Daily Telegraph" wskazuje, że książka nie jest ciągiem biadolenia nad sobą, czego było można oczekiwać po obejrzeniu ostatniej serii wywiadów telewizyjnych Harry'ego lub dokumentu "Harry & Meghan" w Netfliksie, bo ghostwriter J.R. Moehringer wykonał bardzo dobrą robotę - dzięki czemu "Spare" jest dobrze skonstruowana i płynnie napisana - a zapewne także dodał sporo od siebie.

"Bardzo wątpię, by nasz bohater miał głębokie przemyślenia na temat architektury gotyckiej, natury świadomości i ducha Wallis Simpson, gdy czekał na starcie z Williamem, co opisane jest w otwierającym rozdziale. Jego własny wkład ogranicza się do napisania podziękowań, w których przesyła swoje +adorujące+ podziękowania dla Archiego, Lili, Meghan i jej matki, oraz wybrania otwierającego książkę cytatu z laureata Nagrody Nobla Williama Faulknera: +Przeszłość nigdy nie jest martwa. Nawet nie jest przeszłością+" - wyjaśnia recenzentka "Daily Telegraph".

Ocenia, że aby zrozumieć książkę, pouczające jest zacząć właśnie od tych podziękowań, bo wśród innych osób wymienia 15 specjalistów, ekspertów medycznych i coachów, którym dziękuje za utrzymywanie go silnym przez lata. "Jedna z tych terapeutek mówi Harry'emu pod koniec książki, że obawia się, że część niego jest uwięziona w 1997 roku, kiedy zginęła jego matka. Czytelnik już dawno to rozpracował. Jest to rozpaczliwie smutna opowieść o młodym chłopcu, który nigdy nie doszedł do siebie po stracie osoby, którą kochał najbardziej na świecie, i ta strata dominuje w +Spare+" - zaznaczono w recenzji "Daily Telegraph".

"Po dekadach tłumienia swoich emocji, teraz wypływają one na wierzch. Harry jest teraz niefiltrowany, mówi swoją +prawdę+, ale ani ghostwriter, ani wydawca nie uznali za stosowne powiedzieć mu, że niektóre rzeczy lepiej pozostawić niedopowiedziane. Harry nie jest zbytnio oczytany, więc być może nie zdaje sobie sprawy, że większość celebrytów nie mówi o utracie dziewictwa w żenujący sposób, tymczasem on wyrzuca z siebie szczegóły tak swobodnie, jak opisy jechania wózkiem po TK Maxx" - czytamy dalej.

"The Times": Nie wiadomo, który Harry jest prawdziwy

Także "The Times" ocenia, że "Spare" jest 400-stronicową sesją terapeutyczną Harry'ego, który wciąż nie możne się wydobyć ze swych traum, a jego obraz wyłaniający się z książki w niczym nie przypomina pewnego siebie, nowoczesnego mężczyzny z okładki. Z tym, że nie wiadomo, który Harry jest prawdziwy - ten z tabloidowych skandali, który zakłada nazistowski mundur i zażywa narkotyki czy wrażliwy, mistyczny Harry, który wierzy, że medium może pomóc mu skontaktować się z księżną Dianą i że śpiewając fokom można przewidzieć, czy jego żona jest w ciąży.

Jak podkreśla recenzent tej gazety, Harry wierzy, że to media zabiły jego matkę i jeśli "Spare" ma jakiś motyw przewodni, jest to jego obrzydzenie dla prasy. "Szczerze mówiąc, nie ma tu wystarczająco miejsca, by wyszczególnić, jak bardzo Harry nienawidzi prasy. Jest ona +groteskowa+. Dziennikarze są +radykalizowani+ jak talibowie przez swoich redaktorów, którzy są jak +mułłowie+. Harry czyta to, co jest o nim napisane i zna poszczególnych dziennikarzy z imienia i nazwiska. Ma pseudonimy dla tych, których najbardziej nienawidzi. Dźwięk aparatu fotograficznego przypomina mu odbezpieczony pistolet albo kogoś, kto smaga ostrzem noża" - pisze recenzent "The Timesa".

"Na każdym kroku, mówi, prasa niszczy jego życie. Sprawia, że wygląda jak idiota, gdy publikują zdjęcia, na których gra nago w bilard. Robią z niego rasistę, gdy publikują zdjęcia, na których jest przebrany za nazistę (ale kto wcześniej przebrał się za nazistę, można zapytać). Ujawnili informację o jego lokalizacji w Afganistanie, zmuszając go do opuszczenia armii. Rozbijali jego związki - Chelsy (Davy) opuszcza go po tym, jak dziennikarz przymocowuje urządzenie śledzące do jego samochodu. Ale przede wszystkim zabili jego mamę" - kontynuuje.

Wskazuje, że tragiczna ironia polega na tym, że bycie członkiem rodziny królewskiej w XXI wieku jest ćwiczeniem PR-owym, bo współczesne monarchie, a właściwie wszystkie monarchie, które kiedykolwiek istniały, wymagają zgody społeczeństwa, a dziś oznacza to, że wymagają prasy. Jak dodaje, sytuację pogarsza fakt, że choć Harry twierdzi, że gardzi natrętną prasą, zarazem pragnie być w centrum uwagi.

Recenzent "The Timesa" zauważa, że książka jest pełna trywialnych skarg i absurdalnych żali sprzed lat związanych z jego statusem jako drugiego, "zapasowego" syna. "Jest on szczególnie drażliwy (jak tytuł książki dość mocno sugeruje) na punkcie jego statusu zastępcy, a nie następcy. Harry bez końca narzeka, że był zmuszony do mieszkania w ciaśniejszym pokoju niż jego brat (+mini pokój w wąskim korytarzu z tyłu+ - mówi o jednej z sypialni, która mimo wszystko nadal jest w prawdziwym pałacu). Nadal jest wściekły, że William zignorował go, gdy byli uczniami w Eton. Kiedy William jowialnie mówi prasie, że Harry +chrapie+, jest wściekły. Jednym z najdumniejszych momentów jego życia, jak pisze, był czas w Sandhurst, kiedy William (który zaczął później) musiał mu salutować. Absurdalnie cieszy się z +zaawansowanego łysienia+ brata. Bardzo często brzmi jak irytujący młodszy brat z piekła rodem" - podkreśla recenzent gazety.

"The Guardian": Harry robi sobie krzywdę

Na problematyczne relacje Harry'ego z prasą zwraca też uwagę recenzentka dziennika "The Guardian". Jak zauważa, z książki wyłania się obraz Harry'ego, który nie przepada za czytaniem - z jednym wyjątkiem. "Studiowanie skłania do refleksji; refleksja skłania do smutku; emocji najlepiej było unikać. Ale robi sobie krzywdę. Jest nienasyconym czytelnikiem - prasy. Przez lata, jak się wydaje, pożerał każdą sylabę opublikowaną na jego temat, w gazetach od +London Review of Books+ do +The Sun+, aż do fekalnych odchłani na kanałach społecznościowych. Najczęściej cytowane zdanie jego ojca w książce brzmi: +Nie czytaj tego, kochany chłopcze+; jego terapeuta, jak pisze, sugerował, że jest od tego uzależniony. +Spare+ opowiada o męce królewskiej w epoce smartfona i Instagrama; męce innego rzędu niż nawet ta, której doświadczyła jego matka, a już na pewno księżniczka Małgorzata, której własna siostra zabroniła poślubić mężczyznę, którego kochała" - pisze.

"+Spare+ jest na przemian skłaniająca do współczucia, frustrująca, dziwnie pociągająca i absurdalna. Harry jest krótkowzroczny, ponieważ siedzi w centrum swojej prawdy, jednocześnie brzydząc się i podążając tropem tabloidowych opowieści, których styl jest odzwierciedlony w jego autobiografii" - ocenia "The Guardian".

Wskazuje, że monarchia jest swego rodzaju teatrem, opowiadaniem historii, iluzją, że ceremonie takie jak pogrzeb zmarłej królowej są środkiem zapewniającym instytucji jej trwanie, a ta iluzja może być utrzymana tylko wtedy, gdy jej bohaterowie są widoczni, stąd symbiotyczny, choć często niełatwe relacje rodziny królewskiej z mediami. Jak dodaje, logicznym następstwem odrzucenia przez Harry'ego tego porządku oraz wyznawanych przez niego obecnie poglądów, byłby republikanizm, ale nie jest to coś, na co gotów byłby się zdobyć.

SW

Czytaj dalej:

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka