Fragment wywiadu dla "Smak książki". Fot. YouTube/smakksiazki
Fragment wywiadu dla "Smak książki". Fot. YouTube/smakksiazki

Dziennikarz wygrał z TVN w sądzie. "Jeśli wniosą kasację, będę bardzo zaskoczony"

Redakcja Redakcja Media Obserwuj temat Obserwuj notkę 26
Były dziennikarz TVN i TVN24 Robert Jałocha po raz kolejny wygrał przed sądem pracy z TVN. Sąd drugiej instancji oddalił apelację spółki w procesie wytoczonym stacji przez inspektora pracy. Oznacza to, że firma zatrudniając go przez cztery lata na umowie o dzieło, obchodziła prawo pracy. Wyrok jest prawomocny.

Jałocha kontra TVN

Spór Roberta Jałochy i TVN dotyczył lat 2010-2020. W tym okresie dziennikarz pracował dla TVN24 i Faktów na umowie o dzieło. Blisko trzy lata temu odszedł z firmy i poprosił o świadectwo pracy. Dokument nie dotarł, więc zgłosił to do Państwowej Inspekcji Pracy. PIP wykryła nieprawidłowości w zatrudnieniu Jałochy i w efekcie złożyła do sądu pracy wniosek o ustalenie stosunku pracy stron.

Sprawa trafiła do sądu w 2021 roku, TVN wystąpił o utajnienie procesu, na co sąd wyraził zgodę. Wyrok zapadł pod koniec listopada. – Sąd uznał, że TVN obchodził prawo pracy oraz potwierdził, że pomimo podpisywania ze mną umów cywilnoprawnych łączył mnie w tym okresie z TVN stosunek pracy – mówił wówczas Jałocha. 


Sąd drugiej instancji oddalił apelację TVN

Apelacje od wyroku złożył TVN, ale jak ustalił portal Wirtualnemedia.pl, sąd drugiej instancji oddalił apelację spółki. Dziennikarz będzie mógł więc ubiegać o wypłatę zaległych składek. 

– Wczoraj dowiedziałem się, że sąd na niejawnym posiedzeniu wydał wyrok w tej sprawie. Czekam na odpis wyroku. Trudno być szczęśliwym, kiedy ktoś, komu poświęca się 10 lat życia, marnuje mu kolejne trzy lata. Nie czuję radości, raczej jestem rozczarowany tym, że musiałem przez to przechodzić – skomentował wyrok w rozmowie z portalem Jałocha. – Jeśli wniosą kasację, będę bardzo zaskoczony – dodał. 

TVN Warner Bros. Discovery nie komentuje sprawy.

To nie jedyny taki proces TVN

Naruszanie praw pracowniczych publicznie zarzucił TVN były operator stacji Kamil Różalski. Po licznych kontrolach ZUS i GIP sprawa trafiła w końcu do prokuratury. Różalski zgłosił sprawę w pierwszej kolejności do Prokuratury Krajowej, jednak po pewnym czasie sprawa została przekazana do zbadania Prokuraturze Okręgowej w Warszawie.

Afera w "Szkole kontaktowym" 

TVN ma również spore problemy wizerunkowe. Krzysztof Daukszewicz w maju na wizji zażartował z Piotra Jaconia, pytając go, jaką dzisiaj ma płeć - tak to odebrał dziennikarz. Dziennikarz ma dziecko transseksualne, wydał książkę "My, Trans", opowiadającą o życiu z córką. Od kilku lat bardzo mocno angażuje się na rzecz LGBT. Jacoń nie krył zbulwersowania całą sytuacją, choć wydawało się, że telefon i prywatna rozmowa między mężczyznami wystarczy do załatwienia problemu. Okazało się, że nie.

Daukszewicz powiadomił, iż stał się obiektem nienawiści ze strony zwolenników Jaconia, bo dziennikarz nakręcił hejt na niego i rodzinę satyryka. Do dyskusji włączyła się też żona byłego współgospodarza "Szkła kontaktowego". Mimo opcji powrotu do TVN24, Daukszewicz zrezygnował z prowadzenia programu.

Co ciekawe, na Daukszewiczu się nie skończyło. Konflikt obu panów odbił się głośno na pracownikach stacji i prowadzących "Szkło". W geście solidarności z Krzysztofem Daukszewiczem z programu satyrycznego odeszli prowadzący Artur Andrus i założyciel Kabaretu Moralnego Niepokoju Robert Górski.

MP

Fragment wywiadu dla "Smak książki". Fot. YouTube/smakksiazki

Czytaj dalej:

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura