fot. Canva
fot. Canva

Spór o parówki roślinne. Polscy wędliniarze nie chcą, żeby weganie mówili, że jedzą mięso

Redakcja Redakcja Dieta Obserwuj temat Obserwuj notkę 59
Kiełbasa i schab to wyroby z mięsa, a nie z roślin. Producenci wędlin protestują przeciwko nazywaniu wędliną czegoś, co nie zawiera ani grama mięsa.

Stowarzyszenie Rzeźników i Wędliniarzy RP apeluje do ministra rolnictwa

Z raportu firmy Strategy& wynika, że przeciętny Polak zjadał w 2022 r. 73,2 kg mięsa – o ponad 4 kg więcej niż przeciętny mieszkaniec krajów OECD i o ponad 5 kg więcej niż mieszkaniec UE. Według badań Insight Lab, w Polsce mięsa nie je już nawet 4,5 mln ludzi (12 proc.). Dzięki temu, że z roku na rok liczba wegetarian i wegan wzrasta, sektor usług żywieniowych coraz bardziej dostosowuje się do ich potrzeb. Jak widać mięsożercy i roślinożercy są łakomym kąskiem dla producentów żywności. Dlatego ci ostatni ostro o nich walczą.

Stowarzyszenie Rzeźników i Wędliniarzy RP wraz z 12 organizacjami wystosowało pismo do Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi Czesława Siekierskiego w sprawie skutecznej ochrony nazw mięsnych, które są wykorzystywane w oznaczaniu produktów alternatywnych pochodzenia roślinnego. Ich zdaniem takie oznakowanie może wprowadzić konsumentów w błąd, co potwierdzają przedstawione badania.


Chcą bronić terminologii mięsnej przed weganami

Pismo ma związek z przygotowanym jeszcze przez poprzedni rząd projektem rozporządzenia w sprawie znakowania poszczególnych rodzajów środków spożywczych. Mowa o przepisie zakazującym producentom mięsnych zamienników stosowania terminologii, którą posługuje się branża mięsna. W projekcie rozporządzenia wymieniono tylko 4 nazwy, które mają podlegać ochronie, całkowicie pomijając cieszące się popularnością parówki, burgery, czy kabanosy. Autorzy pisma podkreślają, że w rzeczywistości na rynku roślinnych odpowiedników mięsa wykorzystywanych jest przynajmniej 40 określeń produktów, w tym np. salami, smalec, kotlet, pasztet, czy schab. Podkreślają także, że „tak ważny dokument powinien z jednej strony chronić wszystkie produkty mięsne, których nazwy są obecnie wykorzystywane przez producentów tzw. roślinnych zamienników, a z drugiej zabezpieczyć pozostałą terminologię mięsną, która w przyszłości może zostać użyta do nazywania produktów roślinnych i daje szansę na skuteczną i jednoznaczną ochronę określeń produktów mięsnych”.

Zdaniem producentów „mięsnych” wędlin najważniejsze jest, aby przy konstruowaniu przepisów mieć na względzie charakterystykę krajowych produktów mięsnych, a po dokładnym przeanalizowaniu projektu i ocenie skutków regulacji, proponują szerszy zakres zmian, oparty na prostych, przejrzystych rozwiązaniach. Piszą, że obawiają się, „że ustanowienie ścisłej definicji poszczególnych wyrobów mięsnych może w konsekwencji wykluczyć z używania typowej terminologii także niektórych producentów. Szczególnie narażeni na to mogą być właściciele małych masarni. Nierzadko wytwarzają oni produkty unikalne, różniące się od typowej kiełbasy czy szynki składem, dodatkami czy sposobem wytworzenia. Specyfika lokalnych wyrobów mięsnych może wynikać m.in. z regionu wytwarzania, historii czy tradycji danej społeczności, a także nierzadko inwencji wędliniarza. Powyższe rodzi poważne komplikacje w stworzeniu komplementarnej definicji każdego z produktów".


Jakie nazwy mają być zastrzeżone tylko dla wyrobów mięsnych

Polscy wędliniarze powołują się na francuskie rozwiązania, gdzie w dekrecie określającym definicje produktów mięsnych podano maksymalne ilości procentowe białka roślinnego, które mogą wystąpić w produktach spożywczych bez potrzeby tworzenia nowych definicji produktów mięsnych. Innymi słowy: jeśli jakiś specjał podający się z mięso zawiera zbyt dużo białek roślinnych nie może udawać klasycznej mięsnej wędliny, czy kotleta. Przepisy francuskie wymieniają 100 produktów.

Dlatego nasi wytwórcy mięsnych specjałów chcą wprowadzenia ochrony dla kilku nazw określających rodzaje wędlin z podziałem na wędzonki, wędliny podrobowe, produkty blokowe i kiełbasy, a potem z rozszerzeniem na podgrupy. Dla przykładu w przypadku wędzonek miałyby to być: szynki (surowa i dojrzewająca), wędzonki szynkopodobne, łopatki, polędwice, balerony, boczki bekonowe, boczki wędzone, boczki z okrywą tłuszczową, pozostałe wędzonki, a w przypadku wędlin podrobowych - wątrobianki, pasztetowe, kiszki i salcesony.

W odróżnieniu od przepisów francuskich, polskie określenia dotyczą całej gamy produktów, nie ograniczając się do nazw własnych produktów. Nie będzie w nich również wymieniona maksymalna ilość procentowa dodatków roślinnych. Przedstawiciele branży wędliniarsko-mięsnej przekonują, że skuteczne i proste jest w zasięgu ręki, bo „wystarczy zaznaczyć, że aby stosować powyższą terminologię mięsną, poszerzoną o rodzaje mięs i jej elementy, należy produkować wyroby, w których głównym składnikiem jest mięso".

Teraz kolej na ruch ze strony resortu rolnictwa.

Tomasz Wypych

Zdjęcie ilustracyjne, fot. Canva

Czytaj także:

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości