trybunal.gov.pl
trybunal.gov.pl

Prof. Grabowska: Nie można sankcjonować prób obalenia TK. To niebezpieczna droga

Redakcja Redakcja Prawo Obserwuj temat Obserwuj notkę 78
Dotychczasowe, niechlubne praktyki sięgania do uchwał tam gdzie zmiany wymagają regulacji ustawowych, czy wręcz zmian konstytucyjnych, niestety stawiają pod znakiem zapytania obecność Polski w gronie państw demokratycznych, państw praworządnych. Dlatego tak trudno zaakceptować próbę usprawiedliwienia obecnej sytuacji naiwną narracją, że „bezprawne działania rządzących są niezbędne dla przywracaniu praworządności” – mówi Salonowi24 prof. Genowefa Grabowska, ekspert prawa międzynarodowego i europejskiego.

Jak ocenia Pani pomysły zmian w Trybunale Konstytucyjnym?

Prof. Genowefa Grabowska: 
Najpierw musielibyśmy je znać. Nie wiemy, co się wydarzy w Sejmie, co tak naprawdę jest tam przygotowywane. Chciałabym najpierw zobaczyć podstawy prawne dla dokonywania tych zmian. Pamiętajmy, że Trybunał Konstytucyjny jest instytucją wpisaną w ustawę zasadniczą, gdzie są opisane zasady jego funkcjonowania, skład, kompetencje, organizacja, pozycja prawna i zasady wyboru sędziów. Uszczegóławia tę regulację ustawa o Trybunale Konstytucyjnym, więc nie można przeprowadzać jakichkolwiek zmian poza tymi dokumentami. Nie sądzę, aby Sejm ponownie próbował zmieniać uchwałami porządek konstytucyjny, czy treść ustawy o Trybunale Konstytucyjnym. Ta niedobra praktyka zastępowania ustaw uchwałami, która miała miejsce w przypadku mediów publicznych, mam nadzieję, że się nie powtórzy. Byłby to bowiem kolejne pogwałcenie zasady praworządności, wręcz podeptanie Konstytucji.


Pani specjalizuje się w prawie międzynarodowym, a nie ukrywajmy, od lat spór wokół Trybunału wykracza poza sprawy krajowe. Mamy w tle debatę o kompetencji sądów powszechnych w kraju i sądów europejskich, o wyższości prawa krajowego nad międzynarodowym i odwrotnie.


Niektóre wyroki Trybunału Konstytucyjnego były pod silnym ostrzałem instytucji unijnych, głównie Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. TSUE nie zgadzał się z orzeczeniami polskiego Trybunału Konstytucyjnego tam, gdzie bronił on zasady nadrzędności Konstytucji RP wobec prawa europejskiego, do czego jest przecież zobowiązany mocą jej art. 8 oraz art. 87. Sędziowie z Luksemburga uważali, że bezwzględna nadrzędność prawa unijnego, europejskiego – chociaż nie jest zapisana w obowiązujących traktatach – dotyczy także konstytucji narodowych państw członkowskich. Polski Trybunał nie mógł się z tym zgodzić i wydawał orzeczenia, które broniły zasady nadrzędności polskiej Konstytucji w polskim porządku prawnym. Trybunał stosował się więc do szczegółowych postanowień polskiej ustawy zasadniczej określających porządek prawny w Polsce, wedle którego najwyższym źródłem prawa jest Konstytucja, następnie ustawy, ratyfikowane umowy międzynarodowe oraz rozporządzenia.


Trzeba dodać, że analogiczny spór o nadrzędność prawa unijnego nad konstytucjami narodowymi prowadził TSUE także z trybunałami konstytucyjnymi wielu innych państw członkowskich (Niemcy, Francja, Hiszpania, Włochy, Dania, Czechy, Rumunia), zawsze wywołując gorące dyskusje prawnicze, ale bez jednoznacznej puenty.  Dzieje się tak dlatego, że w unijnych traktatach brak wyraźnego stwierdzenia, że to prawo UE ma pierwszeństwo przed konstytucjami państw członkowskich. Takiego zapisu nigdy nie było i aktualnie także nie ma.  Zasadę priorytetu prawa unijnego wygenerowali sędziowie Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej wyłącznie w drodze praktyki orzeczniczej. Aktualny spór dotyczy zatem pytania: czy w UE obowiązują traktaty, czy podstawą prawną ma być praktyka sądowa? Innymi słowy, kto w UE jest prawodawcą: państwa zawierające unijne traktaty, czy sędziowie, którzy ferują wyroki?  I chociaż na gruncie prawnym odpowiedz wydaje się oczywista, to w praktyce spór stał się nierozwiązywalny. Dlatego tak trudno zrozumieć dlaczego to właśnie polskiemu Trybunałowi Konstytucyjnemu czynione są  zarzuty, że stoi na straży obrony Konstytucji i jej zapisów? Jest to zwłaszcza niezrozumiałe zważywszy brzmienie art. 4 ust. 2 Traktatu o Unii Europejskiej, który potwierdza, że Unia szanuje tożsamość narodową i konstytucyjną państw członkowskich!

Wracając do zmian w Trybunale Konstytucyjnemu. Wiemy, że w 2015 roku to Platforma Obywatelska mówiąc potocznie „pojechała po bandzie”, nominując 5 sędziów, w tym dwóch na zapas. Potem PiS, tych sędziów na zapas odwołał, ale odwołał tez tych trzech wybranych prawidłowo. Minęły lata i teraz ciężko jest dojść do porozumienia. Wszystkie strony stoją na swoich stanowiskach. Są głosy, że należałoby po prostu wyzerować ten konflikt, siąść do rozmów, o Trybunale Konstytucyjnym, napisać ustawę ponad podziałami na nowo. Czy Pani zdaniem miałoby to sens, czy też niekoniecznie?

Pytanie powinno brzmieć: czy to jest w ogóle realne? Wydaje się, że każda ze stron mocno okopała się na swoim stanowisku. Obecnie rządzący będą wskazywali na te zaniedbania, które były udziałem dzisiejszej opozycji, ta z kolei będzie punktowała ówczesne błędy obecnej władzy. Trzeba też pamiętać, że nie było nominacji, a potem odwołania „5 sędziów wybranych na zapas”! Formalnie te osoby nie złożyły ślubowania, więc nie miały statusu sędziów Trybunału Konstytucyjnego, co potwierdził nawet ówczesny Przewodniczący TK zamieszczając na stronie Trybunału informację, że oczekują one na złożenie ślubowania. To już jednak odległa historia. Natomiast bez względu na historię, czy też zastrzeżenia co do funkcjonowania tej instytucji, nie można podejmować – ani tym bardziej sankcjonować - próby obalenia Trybunału Konstytucyjnego poprzez działania sprzeczne z Konstytucją oraz z obowiązującym prawem. Dotychczasowe, niechlubne praktyki sięgania do uchwał tam gdzie zmiany wymagają regulacji ustawowych, czy wręcz zmian konstytucyjnych, niestety stawiają pod znakiem zapytania obecność Polski w gronie państw demokratycznych, państw praworządnych. Dlatego tak trudno zaakceptować próbę usprawiedliwienia obecnej sytuacji naiwną narracją, że „bezprawne działania rządzących są niezbędne dla przywracaniu praworządności”. Widać, że obecnie rządzący podejmując uchwały, tam gdzie prawo wymaga ustaw, działają w pośpiechu, nerwowo i chaotycznie. Można odnieść wrażenie, iż widzą w tym sposób na wygaszenie instytucji nieakceptowanych przez siebie, nawet jeśli one mają umocowanie konstytucyjne. A to już niebezpieczna i prowadząca donikąd droga!


Tak, ale może okazać się, że jakaś instytucja nie działa tak, jak powinna?


Od tego są obowiązujące procedury. Być może dla przeprowadzenia zmian trzeba przygotować nową ustawę, a nawet – zastanowić się nad zmianą Konstytucji RP. Wiadomo, że są to długotrwałe procedury, a w przypadku zmian konstytucyjnych – zważywszy skład obecnego Sejmu i wymaganą większość – wydają się mało realne. Jednak innej, zgodnej z prawem drogi po prostu nie ma! Trzeba też pamiętać, że zmiany i nowe regulacje w każdej instytucji (także w TK) powinny nie tylko naprawiać i eliminować dostrzeżone błędy, ale być czynione z myślą o przyszłości. Zatem zmieniać tam gdzie to niezbędne, mądrze i bez pośpiechu. Wiem, że to nie jest łatwe, ale jestem przeciwna ruchom gwałtownym. Ruchom, które mają likwidować, zmiatać, a nie naprawiać. Bo taka „naprawa przez likwidację” po pierwsze daje fatalny przykład i otwiera drogę do powielania tego typu mechanizmów w przyszłości. Po drugie jest mało efektywna i robi złą aurę wokół instytucji, osłabia ją nawet jeśli pojawi się w nowej organizacyjnej formule.  A chyba nie chcemy mieć coraz słabszego państwa. Wyjście z kryzysu instytucjonalnego nie będzie więc zadaniem łatwym. Ale kto powiedział, że stanowienie dobrego prawa jest sztuką łatwą? Są takie słowa jak: „kompromis”, „dobro wspólne”, „interes państwa”! Wydaje się, że gdyby one weszły nie tylko do parlamentarnego słownika, ale także do głów 460 posłów i kierowały ich postępowaniem – rozwiązanie udałoby by się znaleźć.

Redakcja

Fot. Siedziba Trybunału Konstytucyjnego, fot. trybunal.gov.pl

Czytaj dalej:



Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka