Bazyli1969 Bazyli1969
3059
BLOG

Ruski mir i Andruszów 2.0, czyli prosty plan Putina

Bazyli1969 Bazyli1969 Ukraina Obserwuj temat Obserwuj notkę 39

Kto ma zamiar wyrządzić krzywdę, już krzywdzi.
Seneka Młodszy

image

Od kilku dni z uwagą śledzę wydarzenia związane z agresją Moskali na Ukrainę. Nie ograniczam się jednak li tylko do zapoznawania się z przebiegiem walk i nieszczęściami dotykającymi za sprawą agresorów ludność Charkowa, Sum, Irpienia, Chersonia, Kijowa… Z równą atencją śledzę analizy prezentowane przez różnojęzycznych specjalistów z dziedziny wojskowości, geopolityki, socjologii, ekonomii. Rzecz jasna nie mam dyplomu z sowietologii czy moskalologii, ale dostrzegam, iż niemal wszelkie prognozy dotyczące dalszego rozwoju wypadków na obszarze ziem naddnieprzańskich grzeszą niedojrzałością. Oczywiście można rozdzielać  przysłowiowy włos na czworo. Ba! Na osiem i szesnaście. Problem w tym, że każda kolejna egzegeza przybliża nas do… zera. A przecież sprawa wydaje się oczywistą. Otóż, Putin i jego akolici już od dawna opowiadali wszem i wobec, że ich celem jest zneutralizowanie wpływów Zachodu na Ukrainie i rozbicie tegoż organizmu politycznego na drobne. A konkretnie?

Tylko niewielu z nas pamięta, że zjazd I Rzeczypospolitej po równi pochyłej rozpoczął się od  wybuchu wojny domowej, w której masy ludu „ukraińskiego” stanęły przeciw Polakom i spolonizowanym Rusinom. Rzecz jasna przyczyny konfliktu miały wyraźne podstawy w nierównościach społecznych i religijnych, ale nie powinno ulegać wątpliwości, iż to właśnie w połowie XVII stulecia rozpoczął się zmierzch naszej mocarstwowości i wyraźne wzmocnienie Moskwy. Wprawdzie władcy Kremla budowali od lat swą pozycję poprzez włączanie w granice swe władztwa różnych chanatów, kawałków ziem jako tako zagospodarowanych i niezmierzonych stepów przemierzanych przez nieliczne ordy, lecz dopiero owładnięcie ziemiami ukrainnymi pozwoliło im na zajęcie miejsca wśród europejskich potęg. Warszawa nie mogła patrzeć na te ambicje bezczynnie i nie raz, i nie dwa, kontratakowała. Niestety, w obliczu przemocy zaserwowanej jej przez niemal wszystkich sąsiadów musiała znaleźć porozumienie także z Moskwą. W efekcie rok 1667, w Andruszowie, czyli na ziemi moskiewskiej, spotkali się przedstawiciele Polski i Rosji. Rozmowy dotyczyły wielu kwestii, ale najważniejszą spośród nich była ta dotycząca Ukrainy. Osłabiona Rzeczpospolita uznała, iż całe Lewobrzeże przejdzie bezterminowo pod berło carów, a Kijów na dwa (!) lata stanie się rosyjską bazą operacyjna przeciw pohańcom. Dziś wiemy, iż tymczasowa okupacja Kijowa przez carskich strzelców przeciągnęła się na kolejne wieki. Zapominamy jednak, iż to właśnie dzięki zajęciu ziem naddnieprzańskich przez Moskwę cywilizacja zachodnia weszła w okres defensywy, a ta turańska, moskiewska, czy też barbarzyńska poczęła święcić tryumfy. Tryumfy, które co jakiś czas powtarzała i dopiero bessa (na wszelkich poziomach), która ogarnęła kraj Moskali u schyłku XX w. otworzyła wielu narodom okienko wolności. Jedni to wykorzystali, inni nie. Nie udało się np.  Czeczeńcom i Tatarom. Mniejsza z tym. Znacznie ważniejszym jest fakt, że powrót do władzy twardych rosyjskich szowinistów m.in. w osobie W. Putina zwiastował światu jak najgorzej.

Szkoda klawiatury na lamenty poświęcone mikrej spostrzegawczości świata zachodniego w stosunku do zachowań Rosji. Jednych naprawdę można nazwać gapami, ale wielu innych widziało co się święci i tylko portfele decydowały o tym, że nie podjęto żadnych konkretnych działań. Dziś na żale nie należy poświęcać ani sekundy. Trzeba bowiem spojrzeć na ostatnie wyczyny Putina holistycznie i w oparciu o fakty. Jeśli świat (a co najmniej jego wolna część) przyłoży ucho w odpowiednim miejscu, to wszystko stanie się jasnym. Twierdzenia, iż jest inaczej i plan Moskwy wobec Ukrainy (i świata) jest wybitnie finezyjny to bzdura.

image

Sądzę, że w zakresie politycznym, jak i wojskowym, podstawowym celem Moskwy jest zajęcie wschodnich ziem Ukrainy oraz terytoriów tzw. Noworosji, z Mariupolem, Odessą, Chersoniem.  Oznacza to, iż nasz południowo-wschodni sąsiad utraciłby obszar obejmujący około 300 tys. km kwadratowych, a więc porównywalny z wszystkimi ziemiami Polski. Co więcej, Ukraina zostałaby odcięta od dostępu do Morza Czarnego, a więc w zakresie prowadzenia handlu zdana byłaby przede wszystkim na dobrą wolę Moskwy. Trzeba też pamiętać, iż mimo prawdziwego eksodusu ludności ukraińskiej, wciąż kilkanaście milionów ludzi pozostawałoby pod władzą Kremla. To, z punktu widzenia przeżywającej demograficzną zapaść Rosji, spore zasilenie. Górnicy, rzemieślnicy… poborowi. A co z resztą opanowanej przez „nazistów” Ukrainy? To proste. Gdy umilkną echa wystrzałów, znikną z ekranów telewizorów obrazu pokazujące rozerwane ciałka kilkulatków, to świat biznesu jakby nigdy nic zapuka do kremlowskich drzwi z licznymi ofertami współpracy. Nikt z wpływowych ludzi Zachodu nie będzie z rozdziawioną gębą oglądał tragedii matek, dzieci, staruszków. A jeśli nawet, to ograniczy się wysłania konserw z tuńczykiem i podpasek. Natomiast na ziemiach nieopanowanych przez Rosjan powstanie kadłubowe państwo. Słabe, rachityczne, uzależnione od kroplówek serwowanych przez miłosiernych dobroczyńców. Dodatkowo zachodnia ekumena przyjmie moskiewską narrację, iż Wołyń, Galicja, Zakarpacie, Podole, ewentualnie Żytomierszczyzna, to taki wstrętny i cuchnący „Banderaland”. Gorszy nawet od „pisowskiej” Polski! Zamieszkiwany przez rezunów, fanatyków, burzycieli pokoju  i wrogów dobrotliwego ludu rosyjskiego. Ktoś w to uwierzy? Oczywiście! Zapewne nie my. Może jeszcze kilka społeczności żyjących głównie w Europie Wschodniej. Reszta… Ech!

Gdy patrzę na dziejące się na naszych oczach tragiczne wydarzenia, to nachodzi mnie jedna myśl: wszystko już było. Kiedyś nikt nie używał smartfonów, rakiet przeciwlotniczych, penicyliny, ale trend, kierunki i sposoby działania zwyczajnie się powtarzają. Zamiast tysięcy głodnych, skorych do gwałtu i bezrefleksyjnych carskich strzelców, po drogach naddnieprzańskich suną obecnie setki i tysiące pojazdów kierowanych przez głodnych, skorych do gwałtu i bezrefleksyjnych sołdatów. Nie potrafię powiedzieć jak w szczegółach rozwinie się sytuacja na Ukrainie. Jak długo będą trwały zmagania wolnego świata z moskiewską opresją? Czy Zachód stanie na wysokości zadania? Na ile wystarczy Ukraińcom zapału i pocisków? Tego nie wiem. Jestem jednak pewnym, iż naród ukraiński w żadnym razie nie daje zgody na włączenie do ruskiego mira i tą swą niezgodę potwierdza litrami łez, potu i krwi. Jakąż to bowiem alternatywę proponuje Putin? Zamiast mozolnego, ale perspektywicznego, dążenia do poprawy bytu, spacyfikowania atawistycznych przyzwyczajeń i rozkwitu małych ojczyzn, proponuje ruski przyrząd do świecenia w d..ie, który nie tylko nie świeci, ale nawet do d..y nie wchodzi. Prócz tego kończug, autorytaryzm, bajzel, cenzura, kult alkoholizmu, służba w armii na Kaukazie, tony kremlowskiej propagandy, Łada, tituszki… Czyż to może być alternatywa dla ludzi posiadających choćby gram mózgu? W żadnym razie – nie!

I jeszcze jedna uwaga… Lubię spoglądać w przeszłość, bo doświadczenie to recepta zmniejszająca prawdopodobieństwo popadnięcie w śmiertelną chorobę. I takim obrazem nie dającym mi spokoju są perypetie, które dotknęły naszych dziadków i pradziadków w 1939 r. Wówczas świat rozbrzmiewał nutami serwowanymi przez tzw. realistów, którzy uznali, iż apetyt niespełnionego wąsatego malarza zaspokoi zajęcie Rzeczypospolitej. Jak bardzo prawdziwymi były te przekonania nie trzeba tłumaczyć. Wiemy ile dusz złożono na ołtarzu głupoty. Dziś Zachód – mimo wszystko - postępuje podobnie. Obawiam się, że za tę głupotę i kunktatorstwo przyjdzie nam za jakiś czas zapłacić sporą cenę. I może być ona większą od tej uiszczonej osiem dekad temu. Tylko zegar tyka głośniej…


Ciekawostka o osobach pochodzenia polskiego w walce z Moskalami...


-----------------------

Obrazy wykorzystywane wyłącznie jako prawo cytatu w myśl art. 29. Ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych.

Bazyli1969
O mnie Bazyli1969

Jestem stąd...

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka