Bazyli1969 Bazyli1969
1535
BLOG

Mapa wyborcza i teoria @Balticc-a albo o tym jak zostałem volksdeutschem

Bazyli1969 Bazyli1969 Wybory Obserwuj temat Obserwuj notkę 31

Nasze wybory pokazują nam, kim jesteśmy...
Anonim

image

Szanowny Balticc-u,

w jednej ze swych ostatnich notek raczyłeś dokonać analizy niedawno minionych wyborów do europarlamentu na podstawie mapy poparcia dla dwóch głównych sił politycznych (link poniżej). Chwała Ci za to, bo nie tylko intuicja, ale także rozum podpowiadają, iż jest to jedna z najlepszych metod umożliwiających wyciąganie praktycznych wniosków przez partyjnych sztabowców, politologów, dziennikarzy, etnografów, ba!, nawet marketingowców i wszystkich innych zainteresowanych kulturowo-mentalnościowym profilem ludności poszczególnych regionów naszego kraju. Tu sporu być nie może. Niestety muszę stwierdzić z przykrością (ponieważ na ogół podobają mi się Twoje notki), że albo chęci o dwie długości konia wyprzedziły możliwości, albo podszedłeś do zagadnienia byle jak. Tertium non datur! Zaraz wyjaśnię dlaczego tak uważam.

Otóż, na sporządzonej przez Ciebie mapce zaznaczyłeś miejsca, w których największym poparciem cieszyła się Koalicja Europejska i opatrzyłeś je komentarzami. Spośród nich jedynie ten mówiący o wykorzenieniu i wynikających z tego faktu zachowaniach wyborczych, wydaje się jakoś tam uzasadnionym. Chociaż nie do końca, gdyż nie da się przypisać tego fenomenu tylko kilku wielkim ośrodkom i pominąć tego, iż tzw. słoiki (rzecz jasna nie w całości!) przechylają szalę zwycięstwa na stronę „liberałów” praktycznie w większości dużych miast (powyżej 100 tys.). Aby nie być gołosłownym przypomnę,  że w Łodzi  KE uzyskała 53,89%, w Częstochowie 44,57%, Krakowie 43,93%...  Nonet egzotyczny pod przywództwem G. Schetyny zdobył laur zwycięzcy nawet w Płocku i Białymstoku. Wprawdzie o przysłowiowy włos, lecz jednak. Oznacza to, że przypisywanie szczególnej specyfiki i ślepej miłości do postępowców, wyłącznie mieszkańcom aglomeracji z zachodniej części kraju oraz Warszawie, nie jest uprawnione. Ale mniejsza z tym…

To co najbardziej zwróciło moją uwagę w Twoim przekazie chciałbym nazwać delikatnie, ale nie mogę. Powiem zatem otwarcie: świństwo! Jak bowiem inaczej nazwać sugestię zawartą w słowach: „Szczególnie ciekawa jest enklawa wyodrębniona za spisem ludności z 1931 roku - tam gdzie 20-40%* ludności zadeklarowało język niemiecki, jako ojczysty, wygrała w 2019 r. zdecydowanie KE.”? Tak się składa, iż żyję i mieszkam w tej enklawie, tak jak moi rodzice, dziadowie i większość antenatów, których związek z polskością został okupiony cierpieniem a nawet krwią. Ty natomiast jednym zdaniem uczyniłeś ze mnie i tysięcy moich krajan volksdeutschów. Mógłbym przypuścić, że przytoczone zdanie to nie zamierzony skutek roztargnienia lub niezręcznego ujęcia myśli. Mógłbym i chciałbym, lecz parę wersów niżej zaserwowałeś kolejnego „gwoździa”: „Dla rządu centralnego to z kolei wskazanie, że od 1939 r. tak wiele się w Polsce nie zmieniło i trzeba silnie pracować nad integralnością i  polskością ziem odzyskanych i  tych ośrodków, gdzie PRL-owskie ,,nasadzenia" demograficzne skutecznie rozbiły lokalne środowiska.” I co mam z tym uczynić? Robienie draki byłoby nie na miejscu, obrażanie się nieskuteczne, obrzucanie wyzwiskami dziecinne… Wyzwać Cię na pojedynek też nie mogę i dlatego postaram się wytłumaczyć.

image

Wspomniałem, zgadzając się z grubsza z Twoim przypuszczeniem, że odcięcie od korzeni czasami prowadzi na manowce. Cóż jednak począć, gdy na emigrację z ojcowizny decydują się w przewadze ludzie specyficzni, którzy w nowym miejscu zamieszkania za wszelką cenę starają się być „świętsi od papieża”. To co zostawiają za sobą uznają za obciach i popelinę; włącznie z tradycją i wiarą. Nie dziwi zatem, że niekiedy ich zachowanie w sferze obyczajowej i politycznej przybiera karykaturalną postać. Widać to wyraźnie na przykładzie polskich aglomeracji, zasilanych od lat przez łaknących przygód, pieniędzy i nowoczesności młodych ludzi z tzw. prowincji. Tak dzieje się od tysiącleci pod każdą szerokością geograficzną i nie ma na to rady.

Trzeba tez zwrócić uwagę, że – poza jednym - zupełnie nie uwzględniłeś innych bardzo ważnych faktów, mających bezpośrednie przełożenie na wyniki wyborcze. Wspomniałeś bowiem tylko o części województwa Podlaskiego zamieszkiwanego przez mniejszość białoruską, która w swej masie zawsze  głosuje na kandydatów utożsamianych z lewicą. Pominąłeś natomiast to, iż ok. 375 tys. obywateli zadeklarowało „narodowość” śląską (jako jedyną), a prawie 150 tys. niemiecką. Łatwo sprawdzić, które regiony Polski zamieszkują i domyślić się na którą z formacji politycznych w przewadze głosują. To na marginesie. Teraz przejdę do meritum.

Analizy dotycząc współczesnej geografii wyborczej najczęściej nie zawierają elementów retrospektywnych. A to wielki błąd. Warto pamiętać, że bez tego rodzaju działań nie da się wytłumaczyć spraw na pozór tajemniczych. Jak choćby tego, skąd bierze się tak duże poparcie dla partii lewicujących i lewackich na obszarze dzisiejszej środkowo-zachodniej Polski. Przecież jeszcze niedawno, czyli przed rokiem 1939,  było zupełnie inaczej. To właśnie Wielkopolska, Pomorze, Kujawy  i Śląsk były bastionami ugrupowań centro-prawicowych (dziś złośliwcy określaliby je najpewniej jako „skrajnie faszystowskie”). Wytłumaczenie jawi się jako niezwykle proste, lecz z niezrozumiałych powodów jest o nim głucho.

image

Mapa obrazująca poparcie dla partii w wyborach z 1922 r. (obszar zaznaczony na niebiesko to sfera dominacji narodowców)

Na kilka dni przed inwazją niemiecką na Rzeczpospolitą, A. Hitler podczas odprawy zwrócił się do wyższych oficerów w te słowa: „Wydałem rozkazy i każę rozstrzelać każdego, kto piśnie słowo krytyki wobec zasady, że wojna ma na celu fizyczne zniszczenie przeciwnika. Dlatego wysłałem na Wschód tylko moje oddziały SS-Totenkopfverbande (oddziały trupiej główki) rozkazując im zabijać bez miłosierdzia i bez litości  wszystkich mężczyzn, kobiety i dzieci polskiej rasy i polskiego języka. Tylko w ten sposób zdobędziemy przestrzeń życiową, której bardzo potrzebujemy (…). Polska zostanie wyludniona i skolonizowana przez Niemców. (…) Was, moi panowie, wzywa sława, jak to nie wydarzyło się od wieków. Bądźcie twardzi, bądźcie bezlitośni, działajcie szybciej i brutalniej niż przeciwnicy”. Jak postanowiono, tak uczyniono.

W krwawej i barbarzyńskiej rozprawie z mieszkańcami Pomorza, Wolnego Miasta Gdańska, Kujaw, Wielkopolski, Śląska  (tj. gros ziem wcielonych do III Rzeszy) udział wzięły Wehrmacht, oddziały SS, grupy operacyjne policji bezpieczeństwa – Einsatzgruppen der Sicherheitspolizei, ochotnicza paramilitarna organizacja niemiecka, głównie na Górnym Śląsku – Freikorps, paramilitarna organizacja złożona z cywilów narodowości niemieckiej, stanowiąca zaplecze dywersantów niemieckich na ziemiach polskich – Selbstschutz (Samoobrona). Wszystkie te jednostki praktycznie z marszu rozpoczęły krwawe żniwa.

Do największych masowych mordów na - szeroko pojętym - Pomorzu i północnych Kujawach doszło m.in. w: w Piaśnicy k. Wejherowa (ponad 14 tys. ofiar), w Mniszku-Grupie k. Świecia (ponad 10 tys. ofiar), w Lesie Szpągawskim k. Starogardu Gdańskiego (ponad 7 tys. ofiar). Zbiorowe egzekucje ludności Bydgoszczy, przeprowadzone w Tryszczynie i „Dolinie Śmierci” pod Fordonem (5 tys. ofiar) oraz we wsi Otorowo koło Solca Kujawskiego. W lesie Rybieniec pod wsią Klamry w powiecie chełmińskim (1 tys. ofiar), w Łopatkach k. Wąbrzeźna (2 tys. ofiar), na terenie „Domu Kaźni” w Rypinie oraz w pobliskich lasach skrwileńskich i rusinowskich (ponad 2 tys. ofiar), w lesie Barbarka pod Toruniem (1200 ofiar), w kopalni piasku pod wsią Małe Czyste w powiecie chełmińskim (800 ofiar), w lasach pod Skarszewami (ok. 600 ofiar), w „Dolinie Śmierci” pod Chojnicami (500 ofiar), w lesie Birkenek pod Brodnicą (500 ofiar), w Rudzkim Moście pod Tucholą (400 ofiar), pod Grudziądzem (500 ofiar), w Paterku k. Nakła (ok. 200 ofiar), w Białochowie w powiecie grudziądzkim (ok.200 ofiar), w parowie pod wsią Płutowo w powiecie chełmińskim (ok. 200 ofiar).

Na terenie Wielkopolski, w 300 miejscach egzekucji i kaźni, zostało zamordowanych ponad 12 tys. Polaków. Polską krwią zroszono ziemię m.in. w: Śremie, Książu, Kórniku, Gnieźnie, Mosinie, Środzie Wielkopolskiej, Kostrzyniu, Gostyniu, Krobi, Pońcu, Kościanie, Lesznie, Osiecznej i Włoszczakowicach. Na Górnym Śląsku w pierwszych tygodniach wojny mordowano Polaków w Łaziskach, Gostyniu, Mikołowie, Katowicach, Studzienicach, Mokrych, Jankowicach, Orzeszu, Siewierzu, Siemianowicach Śląskich, Pszczynie, Nowym Bytomiu i  Lublińcu…

Tych, których nie udało się zlikwidować w pierwszym okresie mordowano w ciągu następnych miesięcy. Słynna Intelligenzaktion (Akcja Inteligencja – trwała do końca kwietnia 1940 r.) pochłonęła na ziemiach wcielonych do III Rzeszy około 50 tys. nauczycieli, księży, przedstawicieli ziemiaństwa, reprezentantów wolnych zawodów, działaczy społecznych i politycznych oraz emerytowanych wojskowych. Drugie tyle wysłano do obozów koncentracyjnych, w których do końca wojny przeżyło bardzo niewielu. Według nomenklatury hitlerowców byli to „nosiciele idei polskości” i z tego powodu traktowano ich bezpardonowo.

Na terenach włączonych do Rzeszy władze niemieckie utworzyły początkowo okręg Prusy Zachodnie (Reichsgau Westpreussen), który następnie zmienił nazwę na okręg Gdańsk -Prusy Zachodnie (Reichsgau Danzig - Westpreussen). Dzielił się on na trzy rejencje: gdańską, kwidzyńską, i bydgoską. Powierzchnia jego wynosiła 26 056 km , z czego 21 237 km przypadło na byłe ziemie polskie. Drugi nowy okręg, utworzony na terytorium włączonym do Rzeszy, nosił początkowo nazwę Poznań (Reichsgau Posen), a następnie Kraj Warty (Reichsgau Wartheland). Obejmował on Wielkopolskę. Po tej kolejnej inkorporacji kilku powiatów, Kraj Warty obejmował powierzchnię 43 942 km2 i dzielił się na trzy rejencje: poznańską, inowrocławską i łódzką. Pozostałe anektowane do Rzeszy ziemie polskie, położone w części południowej, włączono do prowincji śląskiej (Provinz Oberschlesien). Część z nich znalazła się w granicach rejencji opolskiej a z reszty utworzono rejencję katowicką.

Władze hitlerowskie bezpośrednio po włączeniu ziem zachodniej Polski do III Rzeszy przystąpiły do zaplanowanych działań zmierzających do wysiedlenia z tych obszarów ludności świadomej swej polskości, która przetrwała wstępny okres prześladowań.  Program ten wiązał się z przygotowaniem rozległych terenów osadniczych dla Niemców, czyli stworzeniem tzw. wolnej przestrzeni na wschodzie. Od grudnia 1939 do stycznia 1941 z samego „Kraju Warty” wysiedlono do Generalnego Gubernatorstwa  co najmniej 263 tys. osób. W tym samym okresie z Górnego Śląska prawie 18 tys., a z okręgu Gdańsk-Prusy Zachodnie niemal 11 tys. ludzi. Są to wartości minimalne, ponieważ np. prof.  W. Jastrzębski ocenia, że przesiedlenia objęły nawet 450 tys. mieszkańców, a prof. Cz. Łuczak pisze o bez mała 920 tysiącach! Wyganiano byłych urzędników, rzemieślników, kupców, zamożnych chłopów, sklepikarzy, sadowników, właścicieli nieruchomości… Znaczna część tych ludzi została w trakcie wojny zamordowana, zginęła w walce, zmarła, została wywieziona na wschód przez Sowietów lub po prostu nie wróciła w rodzinne strony. To były niepowetowane straty i – trzeba to głośno powiedzieć – jakościowo różniące się od tych poniesionych na obszarze Generalnego Gubernatorstwa.


Po zakończeniu działań wojennych i wyłuskiwaniu niepodległościowych niedobitków przez Sowietów oraz UB, na omawiane tereny napłynęła cała masa ludzi ze wschodu i Polski centralnej. Wobec prawie całkowitego braku warstw przywódczych miejsce dawnych liderów zajęli przybysze. Jako że droga do awansów zależała ówcześnie od wierności wobec „matki partii”, stanowiska kierownicze obejmowały zwykle osoby akceptujące nowy porządek. Dodatkowo utworzenie Pomorskiego oraz Śląskiego Okręgów Wojskowych przyczyniło się do nasycenia Wielkopolski, Kujaw, Pomorza i Śląska wojakami, wśród których (szczególnie kadry oficerskiej i podoficerskiej) stopień upartyjnienia sięgał 90%. Wraz z rodzinami ww. była to całkiem duża grupa ludzi nie koniecznie związanych z religią i tradycją, a poprzez to z prawicowym postrzeganiem świata.

image

Wobec przytoczonych faktów wynik formacji centro-prawicowych (ZP i Konfederacja) uzyskany na interesującym obszarze (w tym w mojej „enklawie”) graniczy wręcz z cudem. Świadczy również o tym, iż mimo alarmistycznych krzyków, duch Ciemnogrodu wciąż nieźle się trzyma (co widać najwyraźniej po rozstrzygnięciach w gminach). Szczególnie pośród rodzin zamieszkujących tu od pokoleń. Liczenie jednak na to, że w najbliższej przyszłości ilość zwolenników centro-prawicy znacząco wzrośnie byłoby zwyczajną naiwnością. Przy wytężonej pracy wolontariuszy i zawodowych polityków to proces obliczony na dekady. Sądzę, że ma on pewne szanse na powodzenie, pod jednym wszakże warunkiem. Nie wolno obrzucać porządnych ludzi plugawymi przezwiskami i sugerować, że in gremio zachowują się niczym volksdeutsche. Zwłaszcza na podstawie fałszywych wniosków wynikających z nieznajomości rzeczy. Kto tego nie rozumie ten… kiep.

Mimo wszystko łączę pozdrowienia i liczę na otrzeźwienie
Bazyli1969



*Pierwsza wartość jest w sposób oczywisty błędna; winno być 2%.

Linki:
https://www.salon24.pl/u/bcthinktank/959475,pis-zdecydowanie-doszedl-do-granicy-poparcia-cz-2-wykorzenieni
https://www.bbc.com/news/magazine-22019433
http://www.historycy.org/index.php?showtopic=67837
http://wyborynamapie.pl/
http://poznan.wyborcza.pl/poznan/7,105531,21931396,skad-ty-jestes-poznaniaku.html
https://www.trojmiasto.pl/wiadomosci/Jak-bardzo-gdanscy-sa-gdanszczanie-n101527.html
http://warszawa.wyborcza.pl/warszawa/1,54420,13593950,Skad_pochodza_mieszkancy_Warszawy__Sprawdzilismy__MAPA_.html





Bazyli1969
O mnie Bazyli1969

Jestem stąd...

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka