Każdy myślący może sobie dokonać "podliczenia".
Negocjacje Morawieckiego z Brukselą - są dokładnie takie, jak tego mogła sobie życzyć opozycja. Na wewnętrznej scenie - jedynie retoryka jest barierą nie pozwalającą zauważyć, że nie są podejmowane żadne reformy struktur państwa, a zwłaszcza sądownictwa. Także inne dziedziny - choćby szkolnictwo jest zmieniane w tym duchu - tak, aby wszystko zostało po staremu.
Przykłady można mnożyć.
Jaki zatem interes miałaby opozycja w blokowaniu sławetnej ustawy ograniczającej polską suwerenność na rzecz "Brukseli"?
Jedynie medialną.
I tak należy traktować zagrywki w Senacie; w Sejmie, skoro obóz patriotyczny chciał zablokować te ustalenia - natychmiast pojawiła się "usłużna lewica".
W Senacie - nie bardzo było jak się wycofać z przyjętej taktyki więc wybrano wariant "na chama" - rzekomej pomyłki dwóch senatorów (jeden - to za mało, bo mógł się jakiś gostek z PiS-u wyłamać).
Działanie identyczne jak przy wyborze Jaruzelskiego na Prezydenta RP. Czy na prawdę pamięć zdarzeń jest tak krótka?