Dlatego życzę Ukraińcom wszystkiego najlepszego w dniu ich Święta Niepodległości. Nie tylko ze względu na nasze polskie interesy, choć są one oczywiste, ale przede wszystkim ze zwykłej ludzkiej przyzwoitości i sympatii. Wszystkiego dobrego, Przyjaciele!
Dziś Ukraina obchodzi swoje Święto Niepodległości. Z tej okazji wszystkim moim ukraińskim przyjaciołom życzę wytrwałości i sprawiedliwego pokoju. To jednak również dobra okazja do kilku refleksji na temat naszych wzajemnych relacji.
Po pierwsze. To, co zrobiliśmy jako Polacy tuż po wybuchu pełnoskalowej wojny na Ukrainie, wobec tych, którzy przed tą wojną uciekali, było czymś wręcz niezwykłym i wzruszającym. Pojawiały się nawet głosy, że zasłużyliśmy wtedy na Nagrodę Nobla. To oczywiście przenośnia, ale nie zmienia faktu, że wszystkim nam należy się najgłębsze uznanie za tamtą postawę.
Po drugie. Wciąż spotykam się z narzekaniami, że Ukraińcy są „za mało wdzięczni” – głosy te słychać z różnych stron, także od osób duchownych. Pozwolę więc sobie pozostać w kategoriach teologii moralnej. Czy dobre uczynki – a takim była nasza pomoc uchodźcom wojennym – czynimy po to, by ktoś nam dziękował, czy dlatego, że domaga się tego nasze chrześcijańskie sumienie? Wydaje mi się, że robimy je, bo tak trzeba. Oczywiście miło jest, gdy ktoś okazuje wdzięczność, ale nie dlatego pomagaliśmy. Gdybyśmy oczekiwali zapłaty w postaci podziękowań, wartość moralna tego czynu byłaby zdecydowanie mniejsza.
Po trzecie. Domaganie się wdzięczności akurat teraz, gdy wciąż trwa wojna, a bombardowania ukraińskich miast i wsi stają się coraz bardziej intensywne, jest – delikatnie mówiąc – nie na miejscu.
Po czwarte. Wartość dobrych uczynków mierzy się szczególnie wtedy, gdy są trwałe. Nie tylko wtedy, gdy są owocem chwilowego porywu serca – choć i to ma wartość – ale gdy oznaczają świadome trwanie w dłuższej perspektywie. Szczerze mówiąc, gdy widziałem entuzjazm pierwszych dni pomocy Ukraińcom po rosyjskiej inwazji, pytałem siebie: „jak długo to potrwa?”. Obstawiałem rok. Tymczasem trwało trzy lata – dłużej, niż sądziłem. To należy zauważyć i docenić. Tak samo jednak jak fakt, że początkowe uniesienie zaczyna niestety ustępować miejsca niechęci.
Po piąte. Niedawno miałem w domu remont. Pracowały trzy firmy – dwie polsko-ukraińskie i jedna polska. Jeśli mam zastrzeżenia co do fuszerki, to właśnie wobec firmy polskiej. W pozostałych dwóch – gdzie w jednej szefem był Polak, a pracownikiem Ukrainiec, a w drugiej odwrotnie – nie mam żadnych zastrzeżeń. Każdego roku, opiniując budżet ZUS, pytam, ile pieniędzy ZUS wydaje na świadczenia dla Ukraińców, a ile wpływa od nich w składkach. Jeszcze się nie zdarzyło, by wpływy były mniejsze niż wydatki – przeciwnie, zawsze są zdecydowanie większe. Kto zrobi nam remonty, jeśli nie ci ludzie? Kto pracuje dziś na nasze emerytury?
Po szóste. Owszem, są sprawy, które powinny posuwać się zdecydowanie szybciej, jak choćby kwestia ekshumacji ofiar ludobójstwa na Wołyniu. Ale nie łudźmy się przy tym – jeśli Ukraina padnie, Putin będzie tutaj.
Dlatego życzę Ukraińcom wszystkiego najlepszego w dniu ich Święta Niepodległości. Nie tylko ze względu na nasze polskie interesy, choć są one oczywiste, ale przede wszystkim ze zwykłej ludzkiej przyzwoitości i sympatii.
Wszystkiego dobrego, Przyjaciele!
Inne tematy w dziale Polityka