JohnLow JohnLow
120
BLOG

Skandaliczna sprawa sądowa - odc. 9 - HISTORIA PRAWDZIWA

JohnLow JohnLow Społeczeństwo Obserwuj notkę 1

#Sądownictwo #przemoc #wymiarsprawiedliwosci

Następny odcinek (10)

Materiał opracowany na podstawie dowodów zgromadzonych w aktach sprawy oraz nagrań dokumentujących zdarzenia będące przedmiotem śledztwa i analizy procesowej na rozprawie sądowej.

Poprzednie odcinki:

Odcinek 1  Odcinek 2  Odcinek 3  Odcinek 4  Odcinek 5  Odcinek 6  Odcinek 7  Odcinek 8


Ciąg dalszy:

Teraz zaczyna się najbardziej bulwersująca część w tej sprawie. Bo to, że świadkowie kłamią, to pewnie norma w sprawach sądowych, ale sędzia? ale biegli? ale prokurator? przecież te osoby powinny stać na straży praworządności, powinny walczyć wręcz o prawdę. Ale nie w tej sprawie. Tutaj aż roi się od nieprawidłowości i naruszeń. 

Prokurator w dniu zdarzenia zrobiła oględziny miejsca zdarzenia. Co do mieszkania, opisała że w mieszkaniu panował bałagan, ale nie stwierdzono śladów walki czy przemocy. Jeśli chodzi o balkon, to prokurator napisała, że było to miejsce trudno dostępne nawet dla jednej osoby Zdjęcia dokumentujące oględziny, potwierdzają je. Na balkonie widać, że w miejscu, w którym żona Bartka R. wyszła z balkonu, stoją puste kartony, które zajmują niemalże całą wolną przestrzeń. Warto tutaj powiedzieć, że żona Bartka R. zeznała iż mąż jej zabraniał wychodzić na balkon, aby nie mogła wezwać pomocy. A w innym miejscu zeznała, że postawiła kartony, aby utrudnić mężowi dojście do niej. I właśnie te kartony widać na zdjęciu na balkonie. Więc żona Bartka R. wychodziła na balkon i to kilkukrotnie, czego dowodzą właśnie te kartony. Dalej, prokurator napisała w oględzinach, że na parapecie na parterze, który znajdował się na torze zsuwania się żony Bartka R. z balkonu, zabezpieczono tylko jeden ślad daktyloskopijny. Wykonane obopólne badanie DNA dało wynik negatywny, czyli małżonkowie tego dnia w ogóle nie dotykali się. Więc już pierwszego dnia prokurator wiedziała, że Bartek R. nie mógł wypchnąć żony z balkonu, ponieważ fizycznie było to niemożliwe, oraz w ogóle nie dotykał tego dnia swojej żony. Utrwalone na zdjęciach nietknięte kartony, są mocnym argumentem właśnie za tą wersją. Balkon miał tylko 1 metr głębokości i jak to wcześniej zostało napisane, puste kartony zajmowały niemalże całą wolną przestrzeń w miejscu, w którym żona Bartka R. opuściła balkon. Jakakolwiek przepychanka w tym miejscu, musiałaby pozostawić ślady, w postaci porozrzucanych i pogniecionych kartonów. Utrwalony przez prokurator stan na balkonie, jaki prezentują zdjęcia, zdecydowanie przemawia na korzyść Bartka R. 

Ale to nie wszystko. Podczas procesu zostało zaangażowanych wielu biegłych i ekspertów. Biegłych medycyny, biegłych od upadków z wysokości, biegłych psychologów. Wszyscy napisali opinie, ale NIKT,  żaden z nich nie zauważył, że żona Bartka R, jeśliby była wypchnięta przez Bartka R. z balkonu, to powinna mieć poranione plecy. A na zdjęciach z obdukcji wykonanych po przyjęciu jej do szpitala po upadku z balkonu, widać różne obrażenia, ale plecy ma akurat nienaruszone. Dlaczego to jest takie ważne? Ponieważ sędzia wraz z prokurator ustaliły, że gdy żona Bartka R. stała na balkonie, to odwróciła się plecami do barierki i wówczas Bartek R. stanął na przeciwko niej, położył jej ręce na barkach i wypchnął z balkonu. Ona fiknęła przez tę barierkę i spadła głową w dół, uderzając po drodze głową o parapet na parterze i raniąc się o niego. 

Zdjęcia balkonu pokazują jego barierkę i widać, że poręcz jest szeroka na około 20 cm i ma ostre krawędzie. Przewinięcie się przez taką barierkę kogoś, kto waży ok. 70 kg powinno pozostawić na plecach ślady zadrapań, siniaków, a wręcz ran. Warto dodać, że barierka balkonu była powyżej 15 cm, powyżej środka ciężkości żony Bartka R, więc gdyby miał on ją wypchnąć, to musiałby bardzo silnie pchnąć, aby przeważyć jej środek ciężkości. No i warto przypomnieć, że balkon miał tylko 1 metr głębokości, więc nawet gdyby Bartek R. popchnął swoją żonę, to co najwyżej mógłby ją docisnąć do barierki skutecznie blokując robienie fikołków na tak małej przestrzeni. No i te nienaruszone kartony. Jak Bartek R. miał się wcisnąć przed swoją żonę nie gniotąc tych kartonów? 

Jakby nie oceniać tej sytuacji, to można przyjąć ze 100% pewnością, że nie było żadnego wypchnięcia z balkonu. Nie było żadnej próby zabójstwa, o co został oskarżony Bartek R. Prokurator pomimo dowodów, które sama zebrała, wbrew tym dowodom, oskarżyła człowieka o coś, co dobrze wiedziała, że nie zrobił. W aktach jest jeszcze jeden dowód, który świadczy o tym, że nie było żadnej próby zabójstwa, a mianowicie badanie śladów DNA. Badanie to dało wynik ujemny.

Podsumujmy:

  • oględziny miejsca zdarzenia (głównie balkonu), są jednoznacznym dowodem niewinności Bartka R. co do oskarżenia o próbę zabójstwa. Sama prokurator oceniła w oględzinach, że: "było to miejsce trudno dostępne nawet dla jednej osoby",
  • ujemny wynik badania DNA,
  • na plecach żony Bartka R. nie ma żadnych śladów, które powinny być, w sytuacji fiknięcia przez balustradę balkonu, po silnym pchnięciu jej przez Bartka R,
  • na torze zsuwania się jej z balkonu, jest wgnieciony parapet balkonu na parterze, ale nie ma żadnych śladów biologicznych (włosy, naskórek, krew), ani na nim, ani na okolicznym murze, które powinny być w przypadku uderzenia głową,
  • sama żona Bartka R. zeznawała podczas procesu w sądzie okręgowym, że sama zsunęła się z balkonu i mąż jej nie wypchnął.

Więc na jakiej podstawie Bartek R. został oskarżony o próbę zabójstwa? Oskarżenie to zostało postawione na podstawie zeznań robotników, którzy znajdowali się nieopodal i obserwowali zdarzenie przez czas około 1 sekundy (opinia biegłego). Robotnicy nie byli pewni tego, co właściwie widzieli, wielokrotnie zmieniali swoje zeznania, a jeden z nich zeznał, że prokurator tworzyła naciski, aby on zeznawał to, co chce prokurator. I to wszystko jest w aktach sprawy.

Jak pewna siebie musiała być prokurator i sędzia, skoro wbrew dowodom oskarżyła niewinnego człowieka, a sędzia na pewno wiedząc o tych dowodach, skazała Bartka R. na 15 lat więzienia. Oczywiście ten wyrok jest nie tylko za próbę zabójstwa, ale także za inne oskarżenia, które po analizie akt, okazują się tak samo nieprawdziwe jak to, że Bartek R. wypchnął swoją żonę z balkonu chcąc ją zabić.

Więc dowody zgromadzone w aktach bez najmniejszych wątpliwości świadczą o tym, że Bartek R. na pewno nie wypchnął swojej żony z balkonu. Ale jak widać dla sędzi i prokurator nie ma to żadnego znaczenia, oskarżenie zostaje postawione. Jak trudno jest sobie wyobrazić, co może czuć człowiek siedzący na ławie oskarżonych i bezradnie przysłuchujący się kłamstwom na swój temat. 

Bartek R nie przyznał się oczywiście do stawianych mu oskarżeń, ponieważ tego nie zrobił. To było jedyne co mógł zrobić: nie przyznać się. Ale kogo to obchodzi? Więcej nawet, sędzia publicznie skomentowała nie przyznanie się do winy, jako zatwardziałość i brak skruchy. Czy można pomyśleć o większym cynizmie?

Drugie oskarżenie, to oskarżenie o przemoc. Bardzo ciężko udowodnić swoją niewinność w przypadku tego oskarżenia. Nie ma tutaj żadnego domniemania niewinności. Kobieta zeznaje, że była przemoc, to była, nawet jak nie ma nią dowodów. I gdyby sędzia nie chciała przedobrzyć tego oskarżenia, to pewnie trudno byłoby wskazać, że i to oskarżenie jest wątpliwe. O tym oskarżeniu opowiem w następnym odcinku. 

CIĄG DALSZY

JohnLow
O mnie JohnLow

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo