Od paru lat regularnie oglądamy spektakl pod tytułem - Wojna z Rosją, tym razem pretekstem jest książka amerykańskiego generała o wojnie z Rosją w 2017 r. Taktycznie sprawa jest jasna, siła rosyjskiej armii w zupełności wystarcza do podboju Bałtów oraz rozbicia polskiego wojska, nawet wspieranego przez ograniczony kontyngent NATO. Daje to świetny powód wszelkim publicystom i blogerom do pogrzebowych płaczów nad Ojczyzną, znów NAS rozdziobią kruki, wrony.... no bo to twierdzi sam amerykański generał!
Tymczasem jest to kolejna odsłona tradycyjnej rosyjskiej zabawy w straszenie "łochów", a nóż tak się przerażą, że pójdą na ustępstwa...
Nikt sobie nie zadaje zaś pytania, dlaczego niezwyciężona rosyjska armia od 2 lat stanęła w Donbasie na zajętym terenie, a nawet niezwykle ważnego Mariupola nie potrafiła zdobyć, już nie mówiąc o przebiciu korytarza lądowego na Krym. Przecież Ukraińcy nie mogą sami się obronić, a nie są w żadnym wojskowym sojuszu typu NATO. Odpowiedź zaś jest całkiem prosta i dotyczy również agresji na Bałtów i Polskę. Po prostu taktyczna przewaga na początku konfliktu nie ma żadnego znaczenia dla rozstrzygnięcia wojny w kategoriach strategicznych!
Inaczej mówiąc każdy Decydent, nawet na Kremlu musi zadać sobie pytanie, czy planowana operacja zwyczajnie mu sie opłaca! No i co dalej po początkowym sukcesie?
Tymczasem już przed 2 laty Zachód dał jasno do zrozumienia, że dalsza agresja na Ukrainę spowoduje PRAWDZIWE SANKCJE wobec Kremlowskiej Kliki. A konkretnie przepadek tysięcy mld.$ pracowicie zagrabionych w Rosi i wywiezionych na Zachód, nie mówiąc o pałacach czy jachtach. Mało kto rozumie, że w przeciwieństwie do poprzednich reżimów rządzących Imperium obecne władze są bardzo wrażliwe na odwetowe działania Zachodu, ponieważ trzymają tam nie tylko łupy, ale i rodziny. A trudno mi sobie wyobrazić np. bombardowanie Londynu, w którym żyje tyle dzieci Kremlowskich Oligarchów.
Jeśli w przypadku Ukrainy, która jest jednak sama, Kreml zatrzymał dalsze operacje, to w Przypadku członków NATO sytuacja jest bez porównania groźniejsza dla władców Rosji. Wszelkie teksty o ucieczce wojsk amerykańskich lub innych NATO-wskich pochodza albo od agentury, albo od pożytecznych idiotów. Poważni ludzie doskonale wiedzą, że kontyngenty NATO na Wschodniej Flance stanowią tarczę, jako zakładnicy determinacji własnych rządów w przypadku rosyjskiego uderzenia. Jest to chwyt może brudny, ale skuteczny. Tym bardziej, że na szalę w tym wypadku Kreml rzuca bez porównania większe aktywa, niż własne fortuny.
W przypadku otwartej agresji i faktycznej wojny z NATO, bo o tym przecież mówimy Putin i jego sztab muszą przemyśleć następstwa swoich czynów i decyzji. A pierwszą ofiarą kampanii stanie sie sieć rurociągów z paliwami, jako najłatwiejszy cel dla każdej grupy dywersyjnej. A już podwodne rury to wręcz samograj - płytko, długości wieluset km, z możliwością skrytego podejścia i trudne do odbudowy. Nie mówimy przy tym o działaniach oficjalnych, w ramach walki z agresorem.
A w każdym możliwym scenariuszu na lata przepada wszelka mozliwość eksportu paliw, ponieważ to Zachód jest głównym klientem, często jedynym w przypadku całej sieci rurociągów. A przecież to podstawa całego bytu Putina i s-ki!
Tymczasem jakie mogą być ewentualne ZYSKI z takiej awantury? Co konkretnie dostanie Kreml nawet w wypadku powodzenia operacji - otwartą wojnę z przeciwnikiem 20-razy silniejszym, jeśli weźmiemy cały Zachód. Przy czym musimy pamiętać, że najważniejszym celem akurat tej władzy jest sama władza, utrzymanie jej za wszelką cenę, a najważniejszym zagrożeniem własne społeczeństwo! W końcu nie na darmo wywieźli na Zachód nie tylko forsę, ale i rodziny....
Jeśli się pamięta o tym imperatywie, łatwo rozszyfrować działania Kremla. Niezależnie od autentycznych operacji przeciw "Pindosom" czy "Gejropie" gros sił i uwagi rosyjskich władz skierowane jest na własnego Sovka. Aby utrzymać go w posłuchu i zablokować Moskiewski Majdan, trzeba cały czas podrzucać jakieś nowe powody do dumy z państwa i siebie, ważnego członka tego imperium, którego wszyscy się boją. Stąd Krym, stąd Donbas czy wojna w Syrii, wojny, toczone głównie w mediach i głowach podległych państwu "Mużyków".
Najgorszym koszmarem Putina i s-ki nie jest wcale wredna robota CIA czy nawet wrogi prezydent USA, tylko możliwość społecznego buntu na wzór 17 roku. To po to Gwardia Narodowa Putina ma liczyć 400 tys. uzbrojonych po zęby "bojców", to po to gwałtownie zwiększają się nakłady na siłowe ministerstwa dla pilnowania własnego Narodu.
Natomiast na zewnątrz cały wysiłek idzie w prop-agitkę o straszliwej i niezwyciężonej Armii, szykującej się na podbój Europy....co ciekawe, wielu w to uwierzyło:-)
Inne tematy w dziale Polityka