marek.w marek.w
610
BLOG

Prawosławna kokaina a kwestia lojalności

marek.w marek.w Rosja Obserwuj temat Obserwuj notkę 14

Na początek wyjaśnię tytuł tekstu. Otóż gdy policja argentyńska zatrzymała dwóch ludzi, którzy dostarczali kokainę do rosyjskiej ambasady, okazało się, że prowadzili firmę ( dosłowne tłumaczenie z rosyjskiego ) "Rosyjscy  Prawosławni   Mecenasi w Ameryce ". Pop Gerasim, który od dawna z nimi współpracował ocenił całą sprawę jako prowokację...

 

W poprzednim tekście o Patruszewie opisałem aferę z przemytem prawie 400 kg kokainy pocztą dyplomatyczną w Ambasadzie Rosyjskiej w Argentynie. Obecnie mamy już o wiele więcej danych, zresztą coraz ciekawszych.

Kowalczuk, główny organizator przemytu okazał się pracownikiem Służb rosyjskich,  który od wielu lat krążył między Rosją, Europą a Ameryka Południową, głównie wynajętymi samolotami. Jednak teraz jest jasne, że to nie on był szefem organizacji, tylko  głównym kurierem, obsługującym przemyt kokainy pocztą dyplomatyczną z poszczególnych Ambasad.  Kiedy wybuchła afera w lutym 2018 r, Kowalczuk odnalazł się w Niemczech, gdzie zgłosił się na policję. Aktualnie prowadzi pertraktacje z niemieckimi ( i nie tylko ) Służbami, a ma masę ciekawych rzeczy do opowiedzenia w zamian za ochronę.


 Dlaczego główny kurier po wpadce zamiast wrócić do kraju wolał "wybrać wolność" ? Pewnie ma to związek z epidemią grasującą wśród rosyjskich "dyplomatów" w ostatnim roku głównie na kierunku Amerykańskim. Epidemia nazywa się RZS ( rozległy zawał serca ) i ma ciekawy związek czasowy z wpadką w argentyńskiej Ambasadzie. Otóż odkrycie walizek z Kokainą nastąpiło jeszcze 13 grudnia 2016 r. na podstawie doniesienia policji argentyńskiej. Już 3 dni później zmarł pierwszy pracownik służby dyplomatycznej, przy czym tym razem nie na RZS, a popełnił samobójstwo. Co prawda w dość oryginalny sposób, mianowicie zastrzelił się, po czym odniósł pistolet do łazienki i dopiero wreszcie umarł w łóżku. Jednak rosyjska medycyna nie do takich samobójstw jest przyzwyczajona, więc lekarze nie mieli problemu z diagnozą :-)


Po odnalezieniu walizek podmieniono w nich kokainę na mąkę i pozostawiono je na miejscu po czym przez rok strona rosyjska nie zrobiła nic, aby wyjaśnić sprawę. Dlatego w lutym 2018 r. Służby argentyńskie , mając dość czekania ujawniły w mediach całą sprawę wraz wynikami podsłuchów przemytników, także wewnątrz Ambasady. Dość rozpaczliwa obrona MSZ Rosji na zasadzie - to nie ja i ręka nie moja, sypie się całkowicie, tym bardziej, że Kowalczuk aby podnieść swoją wartość w negocjacjach dokonuje "wrzutek" do mediów poprzez swoich adwokatów, np. o bezpośrednim udziale w przemycie Ambasady Rosji w Urugwaju.


 

Sprawa Kowalczuka odnosi się do bardziej ogólnego zagadnienia lojalności w ludzkich działaniach. Od wieków różne zbiry posiadające władzę uważały, że lojalność musi obowiązywać wyłącznie ich podwładnych, a ich samych z samej zasady to nie dotyczy. Regularnie też na tym przegrywali, ponieważ ludzie nie akceptują takiej postawy i w sprzyjającej okoliczności podkładają takiemu głupiemu i podłemu szefowi świnię bez mrugnięcia oka. Co ciekawe, jakoś to nie powstrzymuje kolejnych "wybrańców losu" od pomiatania ludźmi od nich zależnymi. Nawiasem mówiąc, znam tylko jedną grupę ludzi na świecie, którzy akceptowali jednostronną lojalność z dołu do góry, byli to japońscy samuraje. No ale na takie ich nastawienie wpłynęły wieki ostrego szkolenia i pełnej indoktrynacji w pełnej izolacji od reszty świata.

Dlatego też każdy mądry szef w dziejach, czy to wojskowy, czy polityk rozumiał, że najlepszą strategią jest  wzajemna lojalność!  Czyli wymagając od podwładnych posłuszeństwa i lojalności, sam również był gotowy chronić ich i osłaniać zarówno przed własnym dowództwem,  jak zewnętrznymi siłami. Nie ma i nie było lepszego podejścia do własnych ludzi, tyle że to jest nie do pojęcia dla wszelkich szubrawców i nadętych bufonów.


 Putinowska Rosja, wzorując się zresztą na Caracie i Bolszewikach, doprowadziła metody pomiatania i pogardy wobec podwładnych do rangi sztuki. To w Rosji Kremlowska Elita traktuje resztę społeczeństwa jako tubylców w podbitej kolonii, przechwytując 70 % PKB i wywożąc zrabowane mld $ na Zachód. To tam media ogłupiają do końca Sowków swoją prop-agitką, kłamiąc bez najmniejszego wstydu i umiaru.

Jednak jak zawsze, taka łajdacka postawa kończy się porażkami, które w końcu gubią państwo, tak jak w końcu zdechło Bolszewickie Imperium właściwie bez strzału.


Jako przykład podam historię z kosmicznego podwórka ówczesnego Sojuza.  Korolew był Głównym Konstruktorem rakiet kosmicznych,  niewątpliwie prawdziwym geniuszem. Dość powiedzieć, że do dzisiaj, po 50 latach Rosjanie nadal używają jego rakiet, Protonów i Sojuzów. Co prawda później zbudowano jeszcze dwie nowe, oczywiście super-hiper ( całkiem jak najnowsze wynalazki z Gwiezdnych Wojen tak reklamowane przez Putina ), jednak każda z nich czyli "Energia" i "Angara" po wystrzeleniu 2 szt. była odstawiana po cichu do kąta, natomiast stare rakiety Korolewa będą latać jeszcze pewnie przez następną dekadę. 


Korolew musiał przejść dość banalną operację brzuszną, ale ponieważ trafił na radzieckich chirurgów, zaprutych jak zwykle w czarnoziem, to operacja co prawda udała się, tylko pacjent złośliwie już się nie obudził... a przecież mógł pracować jeszcze przez wiele lat, bo nawet wieloletni pobyt w łagrze nie zniszczył jego zdrowia. Pozostaje tylko się domyśleć, jakie nowe wspaniałe rakiety straciła w ten sposób Rosja ( a podobno ten zespól lekarzy wywinął się od odpowiedzialności, ponieważ jeden z nich był synem członka KC KPZR )


 Kowalczuk niewątpliwie wzoruje się na Rodczenkowie, który był szefem Rosyjskiej Agencji Antydopingowej, czyli jak sama nazwa wskazuje, zajmował się podawaniem dopingu rosyjskim zawodnikom pod nadzorem Czekistów. Gdy jednak po Olimpiadzie w Soczi sprawa się rypła, dwóch jego zastępców dopadł RZS i Rodczenko nie czekając na swoją kolej uciekł na Zachód, gdzie śpiewa jak kanarek o szczegółach państwowego systemu przekrętów dopingowych.


Dlatego jestem ciekawy, jak dalej rozwinie się afera z przemytem narkotyków przez Rosyjskie Ambasady pod nadzorem Czekistów i czy zeznania Kowalczuka równie mocno wstrząsną światową opinią, co rewelacje Rodczenkowa.


 Natomiast jednego, czego jestem całkowicie pewien, to iż sposób traktowania ludzi w Putinowskiej Rosji jako mierzwy, którą się pogardza i wykańcza w razie potrzeby bez wahania nie ulegnie zmianie mimo szeregu nauczek, jak drogo to kosztuje, gdyż ludzie tak traktowani nie poczuwają się do żadnej lojalności wobec swych panów. Po prostu Czekiści, rządzący Rosją od wieku nie potrafią się zmienić w żadnych okolicznościach.


 


 


 


marek.w
O mnie marek.w

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka