echo24 echo24
2377
BLOG

Czego zaiste chcą profesorowie UJ w drace o kulturoznawstwo?

echo24 echo24 Edukacja Obserwuj temat Obserwuj notkę 34

Motto: Sens blogowania upatruję między innymi w tym,
że bloger może powiedzieć to,
czego reprezentantom formacji, której sprzyja
powiedzieć nie wolno, bądź nie wypada
(Krzysztof Pasierbiewicz, Echo24)

Jak podaje portal Wyborcza.pl Kraków – vide: http://krakow.wyborcza.pl/krakow/7,44425,22513009,krakowscy-profesorowie-apeluja-do-gowina-ws-kulturoznawstwa.html, krakowscy profesorowie apelują do ministra Gowina ws. kulturoznawstwa na UJ, cytuję:

"(...) Jestem przekonany, że także w Pana opinii likwidacja tej dyscypliny nie jest w interesie ani polskiej nauki, ani polskiej kultury, ani polskiego społeczeństwa" - napisał do ministra nauki prof. dr hab. Ryszard Nycz z UJ, wybitny polski teoretyk i historyk literatury. To kolejny apel skierowany do Jarosława Gowina. W obronie kulturoznawstwa stanęło m.in. PAN, PTK oraz studenci i absolwenci tego kierunku. Jedną ze zmian wynikających z nowelizacji ustawy o szkolnictwie wyższym jest redukcja dyscyplin naukowych. Zgodnie z planami ministra nauki i szkolnictwa wyższego Jarosława Gowina od października 2018 wykreślenie czeka 62 dyscypliny. Wśród nich – kulturoznawstwo. Oczywiście nadal będzie można je studiować, jednak tylko, jako specjalizację w obrębie innego kierunku (...) „Polskie kulturoznawstwo ma autentycznie oryginalny i wartościowy dorobek o ponad stuletniej historii (…). Jest jedyną dyscypliną zajmującą się – w sposób profesjonalnie kompetentny, całościowy oraz integralny – polską kulturą narodową, w jej historycznych oraz współczesnych przejawach. Polskie kulturoznawstwo prowadzi badania związane ściśle z polskim środowiskiem społecznym i kulturowym – w sferze dziedzictwa, mentalności, postaw i zachowań Polaków. Likwidacja tej dyscypliny doprowadzić musi w konsekwencji do drastycznej marginalizacji nie tylko znaczenia polskiej humanistyki kulturowej w obiegu międzynarodowym, ale też znaczenia kultury w świadomości społecznej Polaków oraz rangi polskiej humanistyki i polskiej kultury na świecie” – napisał prof. Nycz...", koniec cytatu z portalu Wyborcza.pl. Kraków.

Oczywiście, ani by mi do głowy nie przyszło podważać znaczenie oryginalnego i wartościowego dorobku polskiego kulturoznawstwa, które jak słusznie zauważa prof. UJ Ryszard Nycz: „jest jedyną dyscypliną zajmującą się – w sposób profesjonalnie kompetentny, całościowy oraz integralny – polską kulturą narodową, w jej historycznych oraz współczesnych przejawach”. Niemniej  jednak, pomijając już stylistyczną mizerię protestu było nie było profesora polonistyki zaryzykuję tezę, że pan profesor śpiewa w chórze humanistów jagiellońskich strojących fochy nie tyle w obronie wartości związanych z polskim kulturoznawstwem, co po prostu dołączył do bynajmniej nie z nauką związanego kontrataku jagiellońskich jajogłowych na reformę wdrażaną przez ministra prawicowego rządu Prawa i Sprawiedliwości. A rzeczywistą przyczyną tego protestu jest patogenna niechęć rzeczonego uczonego, oraz jego  uniwersyteckich koleżanek i kolegów do nowej władzy „dobrej zmiany”, której tuzy jagiellońskie boją się, jak Diabeł wody święconej, albo gorzej. Więc nie twierdzę, że tak jest, ale protest profesora Nycza być może wynika nie z jego troski o studentów, czy jego obawy o polską kulturę, lecz zwyczajnie po ludzku z lęku, że wcielenie kulturoznawstwa, jako specjalizacji do innego szerszego kierunku będzie się wiązało z tym, iż kulturoznawstwo przestanie być samodzielnym wydziałem, a więc straci swój własny sekretariat i inne funkcje wydziałowe, co z kolei naruszy pewne wydawało się wiekuiście niezmienne struktury i powiązania uczelniane. Bo moje doświadczenie nabyte w pracy na uczelni pozwala mi twierdzić, że panowie profesorowie, szczególnie ci starszych generacji, - bardzo takich zmian nie lubią. Tak. Tak. Przyzwyczajenia są drugą naturą człowieka, dla której wszelkie zmiany wiążące się z reformą szkolnictwa wyższego są jak dżuma i cholera. Bo, a nuż się urwą jakieś lokalne układy, przywileje, albo monopole, więc na wszelki wypadek lepiej nic nie zmieniać.

Przecież nie ma gorszej zmory niż pozorowanie pracy naukowej, a jednak, jak powiedział kiedyś pan profesor Kleiber, jego zdaniem 80% polskich profesorów nie wykonuje pracy naukowej.

Dlaczego jeszcze jagiellońscy jajogłowi tak się lękają reformy Gowina pośrednio już trzy lata temu wyjaśnił na łamach Gazety Wyborczej młody „technokrata”, bynajmniej nie prawicowy profesor Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie Andrzej Jajszczyk, cytuję za panem profesorem: „Profesorowie-celebryci wypowiadają się często i chętnie na wiele tematów, ale brak im rygoru intelektualnego, by trafnie wskazywać zagrożenia i jednocześnie praktycznie się im przeciwstawiać. Swobodnie poruszają się po modnych tematach, mając o nich nikłe pojęcie. Zamiast pracowicie studiować źródła i stawić śmiałe hipotezy, konfrontując je z najtęższymi umysłami świata, swoje kariery budują na publikowaniu felietonów bądź pisaniu po polsku książek, które mało, kto czyta. Są skrajnymi indywidualistami, rzadko potrafią działać razem czy sensownie się odnosić do głębszych prac swoich koleżanek i kolegów. Są jednak chwile, gdy humanistyczne środowisko przemawia jednym głosem – wtedy, gdy czuje zagrożenie utraty dochodów czy przywilejów. Tak było ostatnio, gdy podniesiono wielki krzyk w obronie kształcenia na kierunku filozofia. Nie przypominam sobie, by ci sami ludzie kiedykolwiek upomnieli się o jakość nauczania studentów czy przeciwstawili masowemu przyjmowaniu na uczelnie kogo tylko popadnie („Polski inteligent tęskni za utopią”, Magazyn Świąteczny Gazety Wyborczej, 15-16 lutego 2014r.)…” koniec cytatu. 

Podpisując się obiema rękami pod opinią prof. Andrzeja Jajszczyka z AGH pozwolę sobie zauważyć, że w relacji z rzeczonego apelu protestacyjnego akademików krakowskich dopuszczono się pokrętnej manipulacji sugerując, cytuję za portalem Wyborcza.pl Kraków: „Jedną ze zmian wynikających z nowelizacji ustawy o szkolnictwie wyższym jest redukcja dyscyplin naukowych. Zgodnie z planami ministra nauki i szkolnictwa wyższego Jarosława Gowina od października 2018 wykreślenie czeka 62 dyscypliny. Wśród nich – kulturoznawstwo..”. Co prawda tenże portal pisze w dalszej części, że cytuję: „Oczywiście nadal będzie można je studiować, jednak tylko, jako specjalizację w obrębie innego kierunku…”, koniec cytatu, - to jednak mniej wyrobiony czytelnik już na to uwagi nie zwróci, zaś w eter pójdzie przekaz, że Gowin chce zabić kulturoznawstwo na Uniwersytecie Jagiellońskim, czytaj: „ten wstrętny PIS chce zniszczyć polską kulturę”.

Dlaczego tak się dzieje? Nie będę się rozwodził nad tym, czym była niegdyś Jagiellońska Wszechnica, bo każdy w miarę rozgarnięty Polak to wie. Ta świątynia nauki polskiej odegrała w przeszłości niebagatelną rolę nie tylko w pogłębianiu wiedzy naukowej, lecz także w kształtowaniu postaw moralno etycznych jej absolwentów w najtrudniejszych okresach polskiej historii. Uczelnia ta oparła się nawet brutalnemu reżimowi komuny i udało jej się obronić autonomię myśli naukowej, a poza niechlubnymi wyjątkami jednostek, które dały się przez władzę lodową zdemoralizować, znakomita większość jej uczonych zachowała twarz dochowując wierności etosowi nauczyciela akademickiego. Niestety ta sztuka nie udała się Uniwersytetowi Jagiellońskiemu w dwudziestopięcioletnim okresie post-komunistycznej Trzeciej RP, kiedy to poziom nauczania i standardy moralno etyczne tej uczelni sczezły jak niegdysiejsze śniegi, a na UJ wykształtowały się dwie struktury zarządzania uczelnią. Pierwszą jest niemająca nic do gadania struktura formalna, czyli oficjalne władze uczelniane, które de facto zajmują się administrowaniem uniwersytetem, zaś druga to struktura nieformalna, czyli dzierżąca faktycznie władzę i od 25 lat narzucająca lewackie normy moralno etyczne i ideologiczne trendy klika jajogłowych świętych krów akademickich w znakomitej większości o pezetpeerowskim rodowodzie, jak nie gorzej, której jak dotąd nikt się podskoczyć nie odważył, gdyż tym światopoglądowym hochsztaplerom udało się wprowadzić na uczelni system feudalnego porządku strachu i szantażu – czytaj: „Ministra Kolarska-Bobińska karci jagiellońskich jajogłowych” – vide: https://www.salon24.pl/u/salonowcy/575693,ministra-kolarska-bobinska-karci-jagiellonskich-jajoglowych.  

Co to za grupa? To właśnie ci wszyscy, którzy od jesieni 2015 korzystając z autonomii uczelnianej kombinują, jak utrącić każdą reformatorską inicjatywę rządu Prawa i Sprawiedliwości, gdyż ich największym marzeniem jest, „żeby było tak, jak było”.

Wszakże to, co wyżej napisałem bynajmniej nie znaczy, iż patrzę bezkrytycznie na to, co wyczyniają ostatnio ministrowie Anna Zalewska (lista szkolnych lektur) i Piotr Gliński (lista zakazanych teatrów).

Krzysztof Pasierbiewicz (em. nauczyciel akademicki, niezawisły bloger oddany prawdzie i sprawom ważnym dla polskiego państwa)

Post Scriptum

A może, jak mówi w swoim komentarzu bloger piszący pod Nickiem @Józef Krzemieniecki, cytuję: "Obawiam się, że omawiana forma "kulturoznawstwa" to przecież nie jest żadna nauka ! - To w najlepszym wypadku zwykła/y "arts" albo li "social enquiry". To nie żadni "naukowcy" (scientists), ale politykujący felietoniści piszący nieco dłuższe wypracowania. Sprawdźmy ich ! - Jaki jest ich indeks Hirscha, czy mają jakiekolwiek cytowania międzynarodowe, nawet przez innych, sobie tam podobnych ? Może to zwykli udawacze "naukowi" z grupy 80% określonych przez prof. Kleibera, jako profesorzy niezajmujący się nauką?...", koniec cytatu. Ale to już nie moja działka lecz reformatorów ministra Gowina.

Minęła już doba od publikacji tej notki i jak dotąd nadszedł tylko jeden komentarz ze środowiska akademickiego. Źle to wróży dla nauki polskiej!

Czytaj także:

https://www.salon24.pl/u/j-krzemieniecki/





echo24
O mnie echo24

emerytowany nauczyciel akademicki, tłumacz, publicysta, prozaik,

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo