"Rzeczpospolita" dzieli się nowymi doniesieniami na temat sprawy mężczyzn z Hiszpanii, którzy w weekend nurkowali w Bałtyku. (zdjęcie ilustracyjne, źródło: Pixabay)
"Rzeczpospolita" dzieli się nowymi doniesieniami na temat sprawy mężczyzn z Hiszpanii, którzy w weekend nurkowali w Bałtyku. (zdjęcie ilustracyjne, źródło: Pixabay)

Sprawa hiszpańskich nurków na Bałtyku. Szokujące doniesienia "Rzeczpospolitej"

Redakcja Redakcja Bezpieczeństwo Narodowe Obserwuj temat Obserwuj notkę 53
"Rzeczpospolita" ustaliła, że hiszpańscy nurkowie, którzy w weekend nurkowali nocą w Bałtyku, rzekomo w poszukiwaniu bursztynów, mieli działać w ramach przestępczej struktury, obserwowanej przez międzynarodowe służby.

Poszukiwacze bursztynu byli obserowani

W dalszym ciągu trwają spekulacje na temat mężczyzn, którzy w weekend nurkowali w Bałtyku, rzekomo w poszukiwaniu bursztynu. Źródła "Rzeczpospolitej" przekazały, nie sprawa nie dotyczy szpiegostwa ani działań mających na celu atak na infrastrukturę krytyczną.

— To bardzo poważna sprawa natury kryminalnej, dotyczy bardzo groźnych przestępców, i ze szpiegostwem i dywersją nie ma nic wspólnego —  przekazują źródła "Rz".

Portal ustalił, że mężczyźni byli pod niejawną obserwacją służb i każdy ich ruch był monitorowany. "Stąd zadziwiające zachowanie strony polskiej, która od kilku dni milczy w sprawie" — czytamy.

— Służby posiadają pełną wiedzę dotyczącą tych osób i okoliczności opisywanych w mediach zdarzeń — przekazał w komunikacie rzecznik ministra koordynatora służb specjalnych Stanisław Żaryn. Można to odczytać jako sugestię, że prawdopodobna jest wersja mówiąca o monitorowanej operacji. Żaryn podkreślił, że sprawa nie zagraża bezpieczeństwu Polski.

W podobnym tonie wypowiadał się premier Mateusz Morawiecki. - Odebrałem dokładny raport, według wiedzy służb na ten moment, i to, co mogę przekazać, to, że nie ma ten incydent z nurkami hiszpańskimi nic wspólnego z próbą ataku na infrastrukturę krytyczną – oznajmił wczoraj szef rządu podczas tweet up-u. Zapewnił, że sprawa z nurkami "jest w dobrym rozpoznaniu służb".

- Nic więcej w tym momencie nie chcę państwu przekazywać, ale mogę uspokoić, że cała kwestia nie dotyczy ewentualnego ataku na podmorskie kable, czy ataku na elementy infrastruktury krytycznej - dodał premier.

Nurkowie na Bałtyku nie posiadali dokumentów

W nocy z soboty na niedzielę trójka nurków z Hiszpanii, pomimo trudnych warunków pogodowych (wiatr osiągnął 8 w skali Beauforta), wypłynęła w morze na czterometrowej łodzi. Zostali podjęci przez Morską Służbę Poszukiwania i Ratownictwa SAR, którą wezwali, kiedy ich łódź straciła kontrolę, było to ok. 4,5 mil morskich (ok. 8 km) na północ od portu. Nurkowie nie posiadali uprawnień do kierowania łodzią, pozwolenia na nurkowanie, ani nawet oświetlenia, jednak dysponowali wysokiej jakości sprzętem, w tym morskim dronem.

Jak poinformował portal trojmiasto.pl, policja współpracując z kapitanatem Portu Gdańskiego wylegitymowała tylko sternika (pozostali nie posiadali dokumentów). Zarejestrowano jego dane z hiszpańskiego dowodu osobistego oraz numery telefonów - okazało się, że dwa z nich nie są aktywne (lub zostały błędnie odnotowane). Mężczyźni nie zostali aresztowani, pomimo braku dokumentów i nurkowania bez pozwolenia w rejonie infrastruktury krytycznej, blisko gdańskiego Naftoportu. Wydarzenia te miały miejsce w sytuacji, gdy Polska jest objęta alertem Bravo, czyli wzmożeniem działań antyterrorystycznych.

Spekulacje o działaniach Hiszpanów

Od samego początku pojawiały się dwie możliwe teorie: pierwsza dotyczyła przemytników, którzy chcieli odebrać np. ładunek narkotyków. Druga z nich dotyczyła tajnej działalności służb specjalnych.

Ekspert ds. bezpieczeństwa Marcin Samsel zauważa, że sprzęt jaki mieli ze sobą nurkowie, jak np. profesjonalny dron, nie nadaje się do poszukiwań bursztynu.

– Jeżeli zorganizowana grupa przestępcza przemyca np. ładunek narkotyków, to ludzie, którzy mają go podjąć, nie muszą przyjeżdżać na hiszpańskich paszportach i kupować łodzi i wypożyczać sprzętu — zauważa z kolei były wiceszef zarządu wywiadu UOP Piotr Niemczyk. — Ale gdyby to była poważna operacja z celem wywiadowczym czy dywersyjnym i gdyby to byli Rosjanie, to ta łódź nie miałaby się prawa zepsuć — dodał.

Niemczyk podkreślił też, że nurkowanie przez sześć godzin w takich warunkach wymaga solidnych kwalifikacji.

— Hiszpanie wypożyczyli kamizelkę nurkową typu „skrzydło”, która jest dla doświadczonych nurków — zauważa.

Do sprawy odniósł się też Łukasz Piórewicz, właściciel Centrum Techniki Nurkowej w Gdyni, w którym Hiszpanie wypożyczyli butle z tlenem (pomimo posiadania własnych).

— Powiedzieli, że chcą szukać bursztynu. Odebraliśmy ich jako nurków rekreacyjnych, a nie związanych ze służbami. Wiem to, bo współpracujemy w ekspedycjach m.in. z Formozą czy GROM-em. Oni posiadają zupełnie inny sprzęt — mówi Piórewicz w rozmowie z "Rz".

Mężczyźni poruszali się po Polsce samochodem z hiszpańskim numerem rejestracyjnym - nie przybyli zatem samolotem, przez co jeszcze trudniej jest ich zidentyfikować. Jeden z nich, w celu wypożyczenia butli, pokazał hiszpański dokument tożsamości (nie paszport). Z kolei w piątek Hiszpanie pojawili się także w sklepie nurkowym.

– Oglądali lampy UV, ale ostatecznie ich nie kupili, bo były dla nich za drogie – zdradza nam Piórewicz.

Zachowanie policji

Wcześniej Hiszpanie zakupili w Iławie łódź, a wynajęty sprzęt do nurkowania zwrócili przez pośrednika. 

– To nie był Polak. Odniosłem wrażenie, że im pomaga, ale ich nie zna – mówi Piórewicz.

"Rzeczpospolita" wskazuje, że zastanawiające było zachowanie policji, która puściła wolno „poławiaczy bursztynów”, nie weryfikując ich tożsamości. Ustawa antyterrorystyczna z 2019 r. pozwala zatrzymać takie osoby w areszcie do czasu wyjaśnienia.

— Chociaż nisko oceniam profesjonalizm polskiej policji, to jest niemożliwe, żeby w takim przypadku wypuściła te osoby bez jakiejś zewnętrznej interwencji — podkreśla Niemczyk. — W takich przypadkach z udziałem cudzoziemców zawiadamia się służby — dodał.

- Polska policja i odpowiednie służby wykonały wszystkie możliwe czynności, które całkowicie wykluczyły motyw szpiegowski czy dywersyjny - przekazał PAP podkom. Michał Gaweł z policji.

- Motyw ten niesłusznie jest wskazywany przez niektórych ekspertów w mediach, a którzy to eksperci nie mają przecież dostępu do dokumentacji źródłowej, jak i nie posiadają informacji, jakie czynności były wykonywane - podkreślił podkom. Michał Gaweł z KGP i dodał, że "ze względu na ograniczenia wynikające z ustawy o dostępie do informacji publicznej więcej informacji przekazywać nie możemy".

RB

Czytaj dalej:

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo