Gerard Wolski, fot. Facebook/oficjalny profil Wolskiego
Gerard Wolski, fot. Facebook/oficjalny profil Wolskiego

Gerard Wolski ciężko przeszedł Covid-19 i nadal boi się skutków szczepienia

Redakcja Redakcja Koronawirus Obserwuj temat Obserwuj notkę 183
Gerard Wolski to znany na Podhalu działacz i przeciwnik szczepień przeciwko koronawirusowi. Był w stanie krytycznym, po tym jak zaraził się Covid-19, ale wyzdrowiał i nadal jest sceptycznie nastawiony wobec szczepień.

Nie bał się koronawirusa, ale Covid go dopadł

Gerard Wolski pracuje jako taksówkarz. Podczas I fali pandemii, gdy trwał lockdown wraz z kolegami dowoził zakupy ludziom bojącym się wyjść z domów. Wspomagał także Kuchnię Brata Alberta w Zakopanem – robił zbiórkę żywności dla kuchni, która w kwietniu 2020 roku karmiła nie tylko osoby bezdomne, ale i tych, którzy przez lockdown stracili pracę w branży turystycznej. Potem walczył z rządowymi przepisami zakazującymi wynajmowania pokoi dla turystów czy funkcjonowania stoków narciarskich. 

Jest bardzo aktywny w mediach społecznościowych. Wielokrotnie zastanawiał się, czy szczepionki przeciwko koronawirusowi skuteczne, sam również się nie zaszczepił. 

Wolski pod koniec listopada zachorował. Jak relacjonował, gdy poczuł się źle, zadzwonił do lokalnej przychodni, by lekarz przepisał mu antybiotyk, by wyhamować zapalenie płuc. Ale ten odmówił, odsyłając go na SOR. Zaczął więc leczyć się na własną rękę, lecz jego stan pogorszył się na tyle, że wylądował w szpitalu. Tam okazało się, że ma Covid-19. 

 „10 dni podróży ku bramom piekieł"

 - Po 6 dniach walki z covidem za pomocą amantadyny (która niewątpliwie zatrzymała degradacje mojego organizmu i być może to życie mi uratowała), to jednak, gdyby nie interwencja lekarzy z zakopiańskiego szpitala, moja klepsydra zasiliłaby tablicę przed cmentarzem – pisze taksówkarz z Zakopanego. - Byłem już w stanie krytycznym. Bezdechy, duszności, utraty przytomności do tego stopnia, że odcinało mnie na klika godzin po to, żeby przebudzić się i stracić przytomność na nowo. Leżąc w toalecie pomiędzy ścianą a muszlą klozetową sparaliżowany niemocą i brakiem sił, żeby wykręcić numer alarmowy – tak opisuje swój stan zdrowia Wolski. Swoją walkę z chorobą nazwał „10 dni podróży ku bramom piekieł”. 

Nadal twierdzi, że się nie zaszczepi

Ma uszkodzenia w płucach i nerkach. Mimo to nie zamierza się szczepić. - Nieprawdą jest, że na szpitalnym łóżku nawróciłem się. Nie miałem z czego się nawracać. Dalej do szczepień podchodzę bardzo sceptycznie. Nie podoba mi się retoryka Ministerstwa Zdrowia. Nie mówi się wprost o tzw. niepożądanych odczynach poszczepiennych, czyli o skutkach ubocznych szczepień. Tymczasem jest ich sporo, w tym także zgony. Nie bada się ludzi przed szczepieniem. Powinno być więcej uczciwości. Każdy obywatel ma prawo do wyboru, ale także prawo do wiedzy – mówi Wolski. - Ludzie przed szczepieniami powinni wiedzieć wszystko, co może im grozić. I dopiero potem zdecydować, czy chcą się szczepić, czy nie.


Wolski zastrzega, że nikogo nie namawia do szczepienia, czy nieszczepienia się. - To powinna być indywidualna decyzja każdego człowieka. Ja jestem antysystemowcem, a nie antyszczepionkowcem - mówi. - Boję się szczepień tak jak 18 mln niezaszczepionych Polaków i mam do tego pełne prawo. Skoro szczepienie chroni, to zaszczepieni nie powinni mieć obaw co do osób niezaszczepionych ponieważ powinni się czuć bezpiecznie. Będę nadal utrzymywać, że osoby które czują potrzebę zaszczepienia się powinny to zrobić nie patrząc na opinie innych, ale nikt nie powinien być do tego zmuszany. Inaczej maja się sprawy ze szczepieniami dzieci. Tu jestem faktycznie negatywnie nastawiony - wyjaśnia. 

Jak się okazuje, jego pełnoletnie córki nie podzielają poglądów ojca i przyjęły szczepionkę. 

Lekarze: 97 proc. osób pod respiratorami to pacjenci niezaszczepieni

Lekarze z Zakopanego nie mogą uwierzyć jego słowom. 

- Myślałem, że te kilka dni w drodze do piekieł do niego przemówiło. Dla mnie jako człowieka racjonalnie myślącego największym punktem, który może przekonywać każdego, to jest to, co dzieje się wokół. Tylko trzeba racjonalnie rozumować, a nie pozostawać w myśleniu w gusłach z XIX wieku. Na oddziałach na leczeniu respiratorowym 97 proc. to pacjenci niezaszczepieni - mówi lek. Jerzy Toczek, koordynator akcji szczepień w powiecie tatrzańskim.

- Współczuję takim ludziom, że dalej tak myślą, mimo że otarli się o śmierć. Jednak jest taka grupa ludzi, których nie przekona nic. To grupa niedowiarków. Jest mi przykro, że pomimo tego, co ten pan zobaczył w szpitalu, nie chce się szczepić - mówi lek. Łukasz Błoński, ordynator oddziału covidowego ze szpitalu powiatowego w Zakopanem.

ja

Czytaj także:

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości