Katastrofa Smoleńska - czy zbliżamy się do końca rurki z wrakowiska?

W mediach lat 80-tych ubiegłego wieku często, jeśli nie przeważnie, gościły tzw. tematy zastępcze. By nie mówić o niedoborach w zaopatrzeniu społeczeństwa i stanie centralnie sterowanej gospodarki "socjalistycznej" rozwodzono się o brytyjskim ataku na Malwiny, czy geście władz PRL które to wysłały bezdomnym w Nowym Yorku kontener śpiworów.

Takimi to tematami zastępczymi są dociekania na temat stopnia powyginania łopatek silników, czy owej sławetnej "gazrurki", którą to zdechłą szkapę Niegracz ujeżdża już od lat paru.

Celem tego jest zaszczepienie "wątpliwości" co do fachowości powołanych do zbadania katastrofy ekspertów, jak i odwrócenie uwagi od rzeczywistych przyczyn wypadku które tkwią w systemie polskiego lotnictwa wojskowego i folwarcznego traktowania 36SPLT przez "samców alfa" z rewolucyjnego nurtu polskiej polityki.

Ale wracając do rurki. W notce zostało dodane zdjęcie fazowanych końcówek rur, jako referencja mająca uwiarygodnić promowaną tezę.

Dla porównania zamieszczę nie to zdjęcie, kiepskiej jakości, które umieścił Niegracz lecz inne, które pokazywał wcześniej, które użyłem we wcześniejszej notce.

Widzimy, że krawędź określona jako "horyzont niegraczowego bezsensu" jest na górnym zdjęciu idealnie równomierna, a na dolnym ewidentnie nieregularna. Widoczny na "horyzoncie bzdury" dolnego zdjęcia "grat" występuje jedynie na fragmencie obowodu, podczas gdy na górnym zdjęciu nie występuje wcale. Jak się przyjrzymy, to na powierzchni fazowania rury w centrum górnego zdjęcia dostrzeżemy dwa koncentryczne kręgi. Na rurze po lewej też widać podobne struktury. Na "rurce smoleńskiej" nic takiego nie widać.

Zupełnie inna jest też struktura powierzczni, tutaj ilustracje z innej notki