catrw catrw
1980
BLOG

Jak pozwy sztabu Donalda Trumpa widzi sztab Joe Bidena

catrw catrw USA Obserwuj temat Obserwuj notkę 38

Jak pozwy sztabu Donalda Trumpa widzi sztab Joe Bidena

To jest…

W poniedziałek członkowie Kolegium Elektorów oficjalnie oddali głos na kolejnego prezydenta. Chociaż te głosy nie zostaną oficjalnie policzone do 6 stycznia, kiedy Kongres zbierze się, aby formalnie ogłosić zwycięzcę wyborów prezydenckich, nie ma tu zbytniego napięcia. Prezydent-elekt Joe Biden zdobył wystarczająco dużo stanów, by zapewnić 306 głosów wyborczych i prezydenturę.

…………………………………………..

O pozwach sztabu Trumpa pisałem:

https://www.salon24.pl/u/r8w8b8j8/1099527,wyniki-sledztwa-dotyczace-maszyn-dominion-liczacych-glosy-wyborcow-w-usa

https://www.salon24.pl/u/r8w8b8j8/1097646,pozew-wyborczy-w-sadzie-najwyzszym-usa

https://www.salon24.pl/u/r8w8b8j8/1097061,sukces-prawnikow-trumpa-w-michigan

https://www.salon24.pl/u/r8w8b8j8/1096999,udokumentowany-przekret-wyborczy-w-hrabstwie-fulton-w-georgii

https://www.salon24.pl/u/r8w8b8j8/1095480,ustalenia-i-wnioski-zespolu-matta-braynarda

https://www.salon24.pl/u/r8w8b8j8/1094784,kilka-informacji-z-pozwu-sidney-powell

https://www.salon24.pl/u/r8w8b8j8/1092866,profesor-prawa-alan-dershowitz-wyjasnia-w-jaki-sposob-trump-moze-odniesc-zwyciestwo

https://www.salon24.pl/u/r8w8b8j8/1091920,bedzie-sprawa-procesowa-w-usa-wieksza-niz-afera-watergate

https://www.salon24.pl/u/r8w8b8j8/1091147,anomalia-wyborcze-w-usa

https://www.salon24.pl/u/r8w8b8j8/1090269,zespol-prawnikow-donalda-trumpa-w-akcji

https://www.salon24.pl/u/r8w8b8j8/1089935,uwagi-na-temat-sledztwa-w-sprawie-oszustwa-wyborczego-w-usa







Czas, żeby wypowiedziała się druga strona! 

 Dlaczego sądownictwo, pomimo kontroli Republikanów na szczeblu federalnym, pozostawiło zwycięstwo Bidena nietknięte?

Według bardzo dobrego i bardzo drogiego prawnika Marca Eliasa (Demokraty), który nadzorował większość spraw w celu utrzymania zwycięstwa Bidena, Trump i jego sojusznicy złożyli co najmniej 60 powyborczych pozwów sądowych.

 Przegrali 59 z tych przypadków, a ich jedyne zwycięstwo dotyczyło tak drobnej sprawy, że miało to niewielki wpływ na końcowe wyniki głosowania.

Wielu Demokratów sugeruje. że po śmierci Ruth Bader Ginsburg we wrześniu Trump stanowczo zasugerował, że zapełni miejsce Ginsburga kimś, kto pomoże mu „ukraść wybory”?

 Trump twierdził, że wybory skończą się w Sądzie Najwyższym i chciał, żeby był komplet dziewięciu sędziów.

Demokraci uważają, że Sąd wydał kilka decyzji przedwyborczych, które prawdopodobnie zmniejszyły liczbę głosów Bidena wokół marginesów, utrudniając wyborcom oddanie głosu pocztą (wyborcy wysyłający pocztą byli szczególnie skłonni poprzeć Bidena zamiast Trumpa). A przed wyborami znaczna część prawej strony Trybunału poparła radykalne zmiany doktrynalne, które ułatwiłyby Trumpowi przejęcie ściślejszych wyborów.

Ale sędziowie w dużej mierze trzymali się z daleka od procesów powyborczych. Bardzo głośna sprawa, której celem jest powstrzymanie Pensylwanii przed potwierdzeniem zwycięstwa Bidena, zakończyła się odrzuceniem (jedno zdaniowym uzasadnieniem).

 Podobna sprawa wniesiona przez stan Teksas została odrzucona, ponieważ „Teksas nie wykazał uzasadnionego sądowo interesu w sposobie, w jaki inne stany przeprowadziły swoje wybory”.

Więc co się tutaj dzieje? Dlaczego Trump tak się mylił co do swoich szans na przejęcie władzy, przekonując sądy do unieważnienia wyborów?

Odpowiedź jest taka, że ​​pozwy Trumpa po wyborach nie powiodły się z wielu powiązanych ze sobą powodów.

Trump i jego sojusznicy po prostu nie mieli dobrych argumentów prawnych. W niektórych przypadkach wnosili niewielkie roszczenia, które nie mogły zmienić wyniku wyborów, nawet gdyby wygrał. W innych przedstawiali faktyczne twierdzenia, które opierały się wyłącznie na spekulacjach lub nawet polegały na teoriach spiskowych inkubowanych w mediach społecznościowych. W niektórych przypadkach Trump lub jego sojusznicy przedstawiali argumenty prawne, które były dokładnym przeciwieństwem argumentów przedstawionych w innych przypadkach. Sędziowie nawet gdyby bardzo chcieli żeby Trump wygrał nie dostali od prawników Trumpa amunicji….

Biden odniósł zdecydowane zwycięstwo nad Trumpem. Prezydent elekt wygrał o 4,5 punktu procentowego, co było największym zwycięstwem od sukcesu Baracka Obamy w 2008 roku i drugim co do wielkości zwycięstwem XXI wieku.

Co ważne, Biden zdobył 306 głosów wyborczych, co oznacza, że Sądy musiałyby obalić wyniki w trzech stanach, aby wygrał wybory Trump (Demokraci mówią tu aby ukraść wybory dla Trumpa).

W wielu kluczowych stanach marże Bidena były wstrząsająco bliskie - na przykład stan Wisconsin, w którym Biden uzyskał zaledwie około 20 000 głosów więcej. Ale to wielokrotnie więcej niż 537 głosów, które oddzieliły republikanina George'a W. Busha i demokratę Ala Gore'a, kiedy Sąd Najwyższy zarządził wygraną Busha w 2000 roku.

Kilka orzeczeń przedwyborczych z pewnością wzbudziło zaniepokojenie wielu obserwatorów prawnych: na krótko przed wyborami kilku sędziów poparło teorię, która mogła zmusić garstkę kluczowych państw do odrzucenia niektórych spóźnionych kart do głosowania - mimo że zostały one oddane zgodnie z prawem zgodnie z obowiązującymi przepisami wyborczymi.

 Ale w stanach, które zadecydowały o wygranej, Biden wygrał dzięki wystarczającym marginesom, że jego zwycięstwo było zapewnione nawet bez tych spóźnionych kart do głosowania.

Trump przekształcił Sąd Najwyższy w ciągu swoich czterech lat, ale radykalne zerwanie z istniejącym prawem wyborczym, które mogło zniweczyć jego wyniki, wymaga lat pracy sędziów i potrzeba większości zdeterminowanych, aby zmienić prawo.

 Chociaż prezes Sądu Najwyższego John Roberts był autorem kilku ważnych decyzji ograniczających prawa do głosowania, a dołączyło do niego kilku innych, ostatnio zasygnalizował, że uważa, że ​​jego bardziej konserwatywni koledzy posuwają się za daleko.

Tymczasem konserwatywna sędzia Amy Coney Barrett dołączyła do Trybunału zaledwie tydzień przed wyborami. Zimne stopy Robertsa i późne przybycie Barretta mają znaczenie, ponieważ prawo jest procesem iteracyjnym. Konserwatywna większość zwykle stopniowo przesuwa prawo w prawo, wydaje jedną decyzję, która może ograniczać prawa głosu na marginesie, a następnie powołuje się na tę decyzję w przyszłej sprawie, aby jeszcze bardziej ograniczyć prawa głosu.

 Z biegiem czasu zdecydowana większość może przynieść rewolucyjne zmiany, ale proces ten zwykle trwa latami. Obecna większość Trybunału po prostu nie miała wystarczająco dużo czasu, aby położyć podwaliny (gdyby była tak skłonna) do tego rodzaju radykalnych decyzji, które mogłyby dać Trumpowi drugą kadencję. Przeanalizujmy po kolei każdy z tych czynników. Argumenty prawne Trumpa są potwornie słabe. W książce From Jim Crow to Civil Rights, profesor prawa z Harvardu, Michael Klarman, przedstawia przydatne ramy do zrozumienia, w jaki sposób polityka kształtuje podejmowanie decyzji przez sądownictwo. Jak pisze, takie podejmowanie decyzji „wiąże się z połączeniem czynników prawnych i politycznych”, a „gdy prawo jest jasne, sędziowie na ogół będą go przestrzegać, chyba że mają bardzo zdecydowane preferencje”. Natomiast w przypadkach, gdy prawo jest „nieokreślone”, sędziowie na ogół dokonują wyborów politycznych, ponieważ nie mają nic innego do roboty. Ale jeśli obowiązujące prawo wymaga określonego rozwiązania, tylko najbardziej polityczni sędziowie prawdopodobnie go zignorują. Jedną z oznak, że prawo nie było po stronie Trumpa, jest to, że tego rodzaju republikańscy prawnicy o dużej sile, którzy zwykle reprezentowaliby prezydenta z Partii Republikańskiej w sprawie o znaczeniu ogólnokrajowym, w dużej mierze rozwiązali spór po wyborach. Zamiast tego Trump był reprezentowany przez prawników, którzy nie posiadali amunicji. Na jednej rozprawie prawnik Trumpa Rudy Giuliani przyznał, że nie rozumie terminu „ścisła kontrola”, podstawowego terminu prawniczego, którego uczy się wszystkich prawników w pierwszym semestrze prawa konstytucyjnego.

A Giuliani był w sądzie dopiero po tym, jak kilku prawników kampanii Trumpa nagle wycofało się ze sprawy (od siebie dodam, że na wielu prawników Trumpa były nagonki środowiska i próby wykluczania). Jak się okazało, wiele pozwów Trumpa dotyczyło roszczeń „drobnych problemów”, które nie miałyby większego znaczenia, nawet gdyby Trump wygrał. Lub też dotyczyły spekulacyjnych twierdzeń o popełnieniu przestępstwa na podstawie minimalnych dowodów lub kombinacji tych dwóch. Przykładowo, w pozwie wniesionym przez kampanię Trumpa w Georgii stwierdzono, że jeden z obserwatorów sondaży zaobserwował, jak pracownik wyborczy położył na stole stos 53 kart do głosowania. Następnie ankietowany opuścił salę, ale kiedy wrócił, stos kart do głosowania zniknął. A to był jakiś dowód na to, że państwo mogło nieprawidłowo liczyć karty do głosowania. Pomijając nawet fakt, że istnieje wiele uzasadnionych wyjaśnień, dlaczego te 53 karty do głosowania zostały przesunięte, Biden wygrał Georgie prawie o 12 000 głosów. Tak więc ten mały stos kart do głosowania nie zmieniłby wyniku, nawet gdyby zostały nieprawidłowo policzone. W innych przypadkach kampania Trumpa zarzucała drobne wykroczenia ze strony urzędników wyborczych, a następnie domagała się śmiesznych środków zaradczych za te drobne czyny (czyny, warto zauważyć, które często nie były nawet nielegalne). Weźmy na przykład Donald J. Trump z ramienia Prezydenta przeciwko Boockvarowi, w przypadku którego Giuliani popełnił fatalny występ w sądzie. Sztab Trumpa twierdziła, że ​​niektóre hrabstwa Pensylwanii powiedziały wyborcom, którzy oddali wadliwe karty do głosowania, jak je poprawić, podczas gdy inne hrabstwa tego nie zrobiły. Zarzucili także urzędnikom wyborczym, że nie dali obserwatorom Trumpa wystarczającego dostępu do procesu liczenia głosów. W przypadku tych drobnych domniemanych naruszeń, sztab dążył do tego, co sędzia Stephanos Bibas, nominowany przez Trumpa do Sądu Apelacyjnego Stanów Zjednoczonych dla Trzeciego Okręgu, opisał jako „zapierającą dech w piersiach ulgę: uniemożliwiając Wspólnocie poświadczanie wyników wyborów lub stwierdzenie, że wyniki wyborów są wadliwe i nakazanie Zgromadzeniu Ogólnemu Pensylwanii, a nie wyborcom, wyboru wyborców prezydenckich w Pensylwanii ”...

To połączenie słabych argumentów prawnych i żądań o dziwaczną ulgę pozostawiło nawet najbardziej stronniczym sędziom republikańskim bardzo mało pracy. Sędzia motywowany politycznie mógł wydać orzeczenie na korzyść Trumpa po prostu w drodze arbitralnego orzeczenia sądowego, ale taki fakt byłby prawie niemożliwy do ukrycia, byłoby, że wydaje decyzję polityczną. Tak więc, chociaż sędziowie są aktorami politycznymi, a polityka często kształtuje orzecznictwo, prawo nadal ma znaczenie. A nawet jeśli sędziowie dokonują kalkulacji politycznych, ich interesy polityczne niekoniecznie pokrywają się z interesami przywódcy ich partii politycznej. W porównaniu z urzędującym prezydentem, który dosłownie próbuje zdetronizować wybrany zgodnie z prawem rząd, sędziowie wyglądają jak wzorce rządów prawa nawet jeśli nie robią nic poza odrzuceniem błahych procesów sądowych. Ta percepcja zarówno podnosi prestiż sądownictwa, jak i pomaga zaszczepić sędziom twierdzenia, że ​​są zbyt polityczni. Jak powiedziała Maya Sen, profesor Harvard’s Kennedy School, która studiuje sądownictwo, odrzucając pozwy Trumpa, „konserwatywni sędziowie wyglądają na wielkich bohaterów w tej sprawie”. Korzystają z pochlebnych relacji w mediach, które „deklarują, że niezależność sądów [powróciła], a sądy są instytucjonalnym bastionem, który ratuje demokrację”. Zwycięstwo Bidena jest zbyt duże, by je obalić „Dużym pozwem”, dla którego wielu Demokratów obawiało się, że Republikanie zasiadający w Sądzie Najwyższym mogą ingerować w wybory i przyznać prezydenturę Donaldowi Trumpowi (Republikańskiej Republice Ludowej)….

 Ale fakty leżące u podstaw sprawy Bush v. Gore (2000), która sprawiła, że ​​George W. Bush został prezydentem, są również zupełnie inne niż zwycięstwo Bidena nad Trumpem. W 2000 roku zwycięzca wyborów zależał od tego, który kandydat wygrał tylko jeden stan: Floryda. Co więcej, początkowe wyliczenia pokazały, że wiodący demokrata Busha, Al Gore w tym stanie, uzyskał zaledwie 1784 głosów - chociaż przewaga ta skurczyła się do 537 głosów, gdy decyzja Busha skutecznie zakończyła ponowne przeliczanie głosów na Florydzie. Z kolei w 2020 roku Biden wygrał wystarczająco dużo stanów, że Trump musiałby odwrócić co najmniej trzy z nich, aby wygrać. I żaden z tych stanów nie był tak blisko jak Floryda w 2000 roku. Najbliższym stanem, który Biden zdobył w 2020 roku, przynajmniej pod względem liczby głosów dzielących go i Trumpa, wydaje się być Arizona. Ale Biden nadal pokonał Trumpa o ponad 10 000 głosów w Arizonie.

Fakt, że Biden przewodzi w tak wielu stanach, stwarza rodzaj dylematu dla sędziów, którzy mogą chcieć rzucić wybory Trumpowi. Przypuśćmy na przykład, że wszyscy sędziowie w Pensylwanii, Georgii i Arizonie chcieli unieważnić wyniki wyborów w tych stanach.

 Według Sen badania pokazują, że sędziowie zazwyczaj bardzo dbają o swoją reputację w zawodach prawniczych. Sędzia, który unieważnił wybory, ryzykowałby spalenie tej reputacji do dna. Być może wystarczająco stronniczy sędzia byłby skłonny przyjąć to uderzenie w reputację, gdyby wiedział, że doprowadzi to do wyniku, który by wolał, ale po co, żeby Joe Biden mógł wygrać Kolegium Elektorów z nieco mniejszym marginesem?

Sąd Najwyższy nie położył podwalin pod decyzję unieważniającą zwycięstwo Bidena. Chociaż sędzia Robertsa wydał szereg decyzji ograniczających prawa do głosowania, żadna z tych decyzji nie otworzyła drzwi dla tego rodzaju rozległego, powyborczego ataku, w który zaangażował się Trump. Wiele decyzji sądu Robertsa dotyczących prawa głosu pozwoliło stanom na stawianie przeszkód między wyborcami. Na przykład decyzje Trybunału w sprawie Shelby County przeciwko Holderowi (2013) i Abbott przeciwko Perezowi (2018) zlikwidowały znaczną część Ustawy o prawach do głosowania, która uniemożliwia stanom uchwalanie przepisów wyborczych dyskryminujących ze względu na rasę.

Wiele republikańskich stanów zareagowało na takie decyzje uchwalając prawa, które utrudniają wyborcom oddanie głosu. Jak wyjaśnia była kandydatka na gubernatora Georgii, Stacey Abrams, przepisy te często mają na celu sprawienie, by tłumienie wyborców wyglądało jak „błędy administracyjne” lub „błędy użytkowników”.

Pomyśl o przepisach dotyczących identyfikacji wyborców, które pozbawiają prawa wyborców, tych którzy nie mają dokumentu tożsamości ze zdjęciem, lub stanowych procedurach wyborczych, które przydzielają więcej maszyn do głosowania do białych dzielnic niż do czarnych. Tego rodzaju polityki nie pozbawiają całkowicie prawa do głosowania - osoba, na którą ma wpływ taka polityka, może nadal uzyskać dowód tożsamości lub czekać w długiej kolejce, jeśli jest zdecydowana głosować - ale odstrasza wyborców, którym może brakować środków lub cierpliwości, aby to zrobić.

Jednak w 2020 roku wyborcy byli niezwykle zmotywowani do wyjścia. Biden zdobył ponad 81 milionów głosów, więcej niż jakikolwiek kandydat w historii Ameryki. W wielu stanach odnotowano również ogromny wzrost liczby głosów nieobecnych z powodu obaw, że wyborcy mogą zarazić się Covid-19 podczas oczekiwania w kolejce w dniu wyborów. Innymi słowy, decyzje takie jak Shelby County i Perez ułatwiają stanom stawianie przeszkód między wyborcami a sondażami. Jednak gdy wyborcy pokonają te przeszkody i oddają głos, poprzednie decyzje Sądu Robertsa nie stworzyły podstaw dla sądów niższych instancji do rzucenia dziesiątek tysięcy kart do głosowania i przyznania wyboru przegranemu kandydatowi. Podobnie w okresie poprzedzającym wybory w 2020 r. co najmniej czterech członków Trybunału przyjęło teorię znaną jako „doktryna niezależnego stanowego organu ustawodawczego”. Krótko mówiąc, doktryna ta stwierdza, że ​​ustawodawca stanowy i potencjalnie tylko ustawodawca stanowy - ma prawo decydować o tym, w jaki sposób stany przeprowadzają wybory federalne. Jak ujął to sędzia Neil Gorsuch w niedawnej opinii: „Konstytucja stanowi, że ustawodawstwo stanowe a nie sędziowie federalni, nie sędziowie stanowi, nie gubernatorzy stanów, ani inni urzędnicy stanowi ponoszą główną odpowiedzialność za ustalanie reguł wyborów”.

Przed wyborami w 2020 roku Sąd Najwyższy Pensylwanii orzekł, że niektóre karty korespondencyjne do głosowania (nieobecne), które wpłyną po dniu wyborów, mogą być policzone. Jednak zgodnie z doktryną niezależnego stanowego organu ustawodawczego ta decyzja sądu najwyższego stanu może być nieważna, ponieważ stanowy sąd najwyższy nie jest organem ustawodawczym stanu i dlatego nie może decydować o tym, jak Pensylwania przeprowadzi swoje wybory.

Kilku członków Sądu Najwyższego Stanów Zjednoczonych ostrzegło przed wyborami, że mogą nakazać wyrzucenie tych późno przybyłych kart do głosowania po zakończeniu wyborów. Ostatecznie jednak nic z tego nie miało znaczenia, przynajmniej dla wyniku wyborów w 2020 roku - ponieważ Biden wygrał Pensylwanię z wystarczająco dużym marginesem, że te spóźnione karty do głosowania nie miały znaczenia.

Amerykańskiej demokracji wciąż grozi niebezpieczeństwo – tak twierdzi wielu Demokratów? Fakt, że Biden w przyszłym miesiącu zamieszka w Białym Domu nie jest powodem do westchnienia z ulgą i założenia, że ​​amerykańska demokracja jest bezpieczna. Ogółem 126 Republikańskich członków Kongresu, większość członków klubu parlamentarnego Izby Reprezentantów poparło błahy pozew, mający na celu obalenie zwycięstwa Bidena i przekazanie wyborów Trumpowi.

Pomysł, że wybory prezydenckie liczą się tylko wtedy, gdy wygra Republikanin, jest teraz szokująco znormalizowany w GOP. Co więcej, wielu Republikanów, którzy podzielają pogardę dla demokracji, jest ustawodawcami stanowymi. Niektórzy z nich prawdopodobnie przeforsują przepisy, które utrudnią głosowanie w ich stanach - niektórzy Republikanie Z Georgii już wzywają do wprowadzenia przepisów zakazujących urn wyborczych i ograniczających liczbę osób, które mogą głosować korespondencyjnie oraz do wprowadzenia sztywnych gerrymanderów, którymi chcą zablokować GOP we władzy. Sądy prawdopodobnie pobłogosławią takie wysiłki. Przyjęcie doktryny niezależnego stanowego organu ustawodawczego przez czterech członków Trybunału może mieć poważne konsekwencje dla przyszłych wyborów, jeśli Barrett odda piąty głos w celu zachowania tej doktryny w prawie.

 Czy konserwatywna większość w Trybunale mogłaby wykorzystać tę doktrynę do wyeliminowania prawa gubernatorów stanów do weta prawa wyborczego? Albo wyeliminować zdolność sądów stanowych do egzekwowania ochrony praw głosu w ich konstytucji? Jeśli tak się stanie, oznacza to, że w stanach takich jak Pensylwania, Michigan i Wisconsin, w których są parlamenty republikańskie i demokratyczni gubernatorzy, gubernator może stracić prawo do zawetowania przepisów dotyczących organizowania wyborców lub chaotycznych map okręgów wyborczych. Co gorsza, Konstytucja pozwala stanowym organom ustawodawczym decydować o sposobie wyboru członków Kolegium Elektorów w tym stanie. Obecnie każdy stan wybiera elektorów w wyborach powszechnych. Ale można by pomyśleć, że stanowe organy ustawodawcze mogłyby po prostu oddać swoich wyborców kandydatowi republikańskiemu - a jeśli doktryna niezależnego stanowego ustawodawstwa stanie się prawem kraju, ani demokratyczni gubernatorzy, ani sądy stanowe nie będą w stanie powstrzymać takiej propozycji przed wejściem w życie. Na razie nie jest jasne, czy Trybunał doprowadzi doktrynę niezależnego stanowego organu ustawodawczego do tak radykalnej skrajności. W końcu Gorsuch napisał, że stanowe organy ustawodawcze „ponoszą główną odpowiedzialność za ustalanie reguł wyborczych”.

Użycie przez niego słowa „pierwotny” sugeruje, że nadal może pozwolić gubernatorom lub sądom stanowym na odgrywanie pewnej ograniczonej roli w kształtowaniu stanowych reguł wyborczych. Jednak przynajmniej demokratyczni gubernatorzy w kilku kluczowych stanach będą prawdopodobnie mieli znacznie słabszą rękę do gry przeciwko republikańskim władzom ustawodawczym.

Tymczasem sprawa tocząca się przed Sądem Najwyższym może potencjalnie zdemontować to, co pozostało z Ustawy o Prawach Głosowania, kończąc solidne zabezpieczenia przed rasistowskimi przepisami dotyczącymi głosowania i umożliwiając stanom atakowanie społeczności czarnych i brązowych, które w przeważającej większości głosują na Demokratów.

 Każda decyzja Sądu Najwyższego ograniczająca prawa głosu staje się precedensem, na który można się powołać, aby uzasadnić dodatkowe ograniczenia. Szczerze mówiąc, nie możemy wiedzieć, jakiego rodzaju ataki na prawa głosu będą miały miejsce przed Trybunałem za kilka lat, po tym, jak nowa większość Trybunału podejmie pierwszą turę decyzji w sprawie prawa głosu.

Ale są powody do zmartwień, biorąc pod uwagę osiągnięcia konserwatywnej większości w tej kwestii. W wyborach o wysokiej frekwencji republikańskie taktyki tłumienia wyborców, czy to zamykanie lokali wyborczych w czarnych dzielnicach, czy ograniczanie tego, kto może głosować pocztą - mają mniejsze znaczenie niż w zwykłych wyborach.

Ale Demokraci nie zawsze będą walczyć z tak wyraźną postacią jak Donald Trump. Nie unieważniając wyborów, w których Biden wygrał ponad 7 milionami głosów, sądy co najmniej,  uszanowały demokrację.

Faktem jest, że Trump zażądał od sądów, aby zrobiły zbyt wiele w wyborach, które przegrał zbyt dużą liczbą głosów.

Sądy zachowały się stabilnie, ale fakt, że sądownictwo zdecydowało się nie przyłączać się do bezprawnego ataku na wybory w 2020 roku, nie jest powodem do radości. Biden mógł wygrać prezydenturę, ale przyszłość demokracji w Stanach Zjednoczonych wciąż wygląda ponuro…….


...

catrw
O mnie catrw

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka