Reżyser Agnieszka Holland odebrała nagrodę za całokształt twórczości - Platynowe Lwy, fot. PAP/Adam Warżawa
Reżyser Agnieszka Holland odebrała nagrodę za całokształt twórczości - Platynowe Lwy, fot. PAP/Adam Warżawa

Festiwal filmowy w Gdyni. Holland: Szczepionka Holokaustu i gułagów przestała działać

Redakcja Redakcja Film Obserwuj temat Obserwuj notkę 121
Podczas 46. FPFF w Gdyni Platynowe Lwy za całokształt twórczości odebrała Agnieszka Holland. - Absurdalny stan wyjątkowy, na który się godzimy, wydaje się być wprowadzony po to, żeby nie było śladów - powiedziała reżyserka, odbierając nagrodę.

Pierwsza kobieta z Platynowymi Lwami

Agnieszka Holland wzięła statuetkę z rąk Krzysztofa Zanussiego i Jacka Bromskiego. - Jest coś oburzającego w tym, że jako pierwsza kobieta odebrałam tę nagrodę. To coś mówi - jak postrzegana była rola kobiet - rozpoczęła przemowę.-  Bardzo długo nie zdawałyśmy sobie my, kobiety, z tego sprawy. Mimo że jestem tu pionierką, jestem pierwsza, to wiem na pewno, że nie jestem ostatnia i że za mną idzie fala utalentowanych, mocnych i pewnych swego głosu i swojej siły kobiet. Zresztą niektóre z nich zobaczyliście dzisiaj na scenie - zwróciła uwagę reżyserka.

Polecamy:

Agnieszka Holland o swoich filmach

Nawiązując do swoich filmów, Holland przyznała, że szczególnie ważne były dla niej te, które mówiły o trudnej historii, czasie okrucieństwa, nienawiści, reżimach, grających strachem politykach, skorumpowanych mediach i obojętności społeczeństw.

- Mówiły o trudnej historii, o czasie pogardy, okrucieństwa i nienawiści. Mówiły o reżimach, które dzielą ludzi na tych lepszych i gorszych, tych, którym przysługuje prawo do życia i przywileje i na tych, którzy są podludźmi i są skazani na śmierć, cierpienie. Mówiły o politykach, którzy manipulują opinią publiczną, żeby utrzymać władzę. Mówiły o politykach, którzy są oportunistyczni, o skorumpowanych mediach, o obojętności społeczeństw - przypomniała Holland.

- Mówiły o tym nie dlatego, że chciałam przywołać historię, która się skończyła, oddać sprawiedliwość ofiarom tamtych czasów i zastanowić się, oświetlić niejako ich los. Ale dlatego, że miałam świadomość, że ten czas... on się nie skończył, on tylko zasnął i może powrócić w każdej chwili, jeżeli nie będziemy dostatecznie uważni. Od pewnego czasu mam poczucie, że to się dzieje teraz, że szczepionka Holokaustu i gułagów przestała działać i że czasy nienawiści bardzo łatwo mogą wrócić, a może już wracają - przyznała.

"Na granicy polsko-białoruskiej umierają ludzie"

Twórczyni nawiązała do sytuacji na granicy polsko-białoruskiej. - Kiedy robiłam te filmy, musiałam odtworzyć cały ten makabryczny teatr: trupy na ulicach, ludzi umierających z głodu, ludzi chowających się po lasach jak szczute zwierzęta. Gwałt, strach, rozpacz, cierpienie. I trudno mi dzisiaj cieszyć się naszym świętem, jeżeli uświadamiam sobie, że coś takiego dzieje się bardzo niedaleko od nas, w naszym kraju, na naszych granicach. Że umierają tam ludzie, których głównym grzechem jest to, że są inni, że chcą żyć bezpiecznie i że gotowi są zaryzykować bardzo dużo. Nie mogę nie myśleć o tym, że dzieje się to niejako za naszym przyzwoleniem, naszą obojętnością, naszym lękiem, naszą bezradnością, godzimy się na to. Wiem doskonale, że każde państwo ma prawo by strzec swoich granic - wyznała prezydentka Europejskiej Akademii Filmowej.

Zaznaczyła też, że "żadne demokratyczne państwo nie może pozwolić na to, żeby niewinni, bezbronni ludzie umierali na jego granicach". - Nie godzę się na to, żeby obsadzać żołnierzy polskiej Straży Granicznej w rolach strażników Muru Berlińskiego z byłego NRD. Nie godzę się na to, by okoliczna ludność grała rolę donosicieli i żeby zanim podadzą chleb głodnemu, dzwonili na policję. To obciąża nas wszystkich strasznie jako wspólnotę. Jeżeli będziemy się na to godzić teraz, to o czym mówił Marian Turski w swoim oświęcimskim przemówieniu jest nieuniknione. Przeszłość dzieje się teraz, tak mi się zdaje, ona się nie skończyła. Absurdalny stan wyjątkowy, na który się godzimy, wydaje się być wprowadzony po to, żeby nie było śladów. Polskie kino było zawsze odważne, w jego centrum był człowiek. Patrząc na filmy tegoroczne wiem, że tak jest. I mam nadzieję, że tak będzie: że człowieczeństwo będzie dla nas czymś najważniejszym - podsumowała Agnieszka Holland. 

Za swoje wystąpienie została uhonorowana przez publiczność owacją na stojąco.

Złote Lwy dla filmu o artyście LGBT

Podczas gali, zorganizowanej w gdyńskim Teatrze Muzycznym, Złote Lwy z rąk przewodniczącego konkursu głównego Andrzeja Barańskiego odebrali Łukasz Ronduda i Łukasz Gutt za "Wszystkie nasze strachy". To oparta na życiorysie Daniela Rycharskiego opowieść o artyście wizualnym wychowanym na wsi i zaangażowanym w działalność Kościoła katolickiego. Główną rolę zagrał Dawid Ogrodnik. 

Odbierając statuetkę, Ronduda zwrócił uwagę, że "często słyszymy, że miłość osób LGBT obraża uczucia religijne". - W naszym filmie staraliśmy się dowieść, że miłość osób LGBT - jak każda miłość - może jedynie zintensyfikować uczucia religijne i je pogłębić. Według nas wiara i tęcza są nierozerwalne, mogą się tylko wzmacniać - podkreślił. Dodał, że osoby takie jak Daniel Rycharski, tzn. osoby LGBT walczące o swoją obecność w Kościele katolickim "są w bardzo trudnej sytuacji". - Muszą walczyć o siebie w kraju, który jest bardzo podzielony wojną kulturową. Oni są akurat na linii frontu. Obie strony je wykluczają w jakimś sensie, a te osoby są szansą na to, abyśmy byli razem, odnowili się jako wspólnota. Są szansą na dialog i na zmianę społeczną. Tę nagrodę dedykujemy wszystkim tym osobom i bardzo dziękujemy - podsumował Ronduda.

Dębska o "gruntowaniu cnót niewieścich"

Manifest popłynął także z ust Marii Dębskiej, którą nagrodzono za rolę Kaliny Jędrusik w filmie "Bo we mnie jest seks" Katarzyny Klimkiewicz. - Cieszę się bardzo, że mogłam zagrać w czasach, które niby są lepsze niż tamte, o których opowiadamy - ale w czasach, w których kobietom odbiera się często prawa i nie daje się im więcej - kobietę wolną, która żyła na własnych zasadach - tak jak my wszystkie chcemy - i której jakby ktoś powiedział, żeby ugruntowała sobie cnoty niewieście, to by się roześmiała. My też się śmiejemy. A tę nagrodę dedukuję kobietom, które mnie przez całe moje życie wspierały – moim bliskim, rodzinie, ale też kobietom, które dodawały mi skrzydeł - mówiła Dębska.

Srebrne Lwy powędrowały do "Żeby nie było śladów" Jana P. Matuszyńskiego. Zobacz pełną listę laureatów festiwalu. 

ja

Czytaj także:

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura