Wyjaśniło się, kim jest bohaterka "Faktów" TVN. Joanna publikuje nagranie w sieci

Redakcja Redakcja Aborcja Obserwuj temat Obserwuj notkę 234
Od kilku dni głośno o sprawie pani Joanny, której historię przedstawiły "Fakty" TVN. Internauci odkryli, kim jest kobieta i czym się zajmuje. Joanna Parniewska jest m.in. wykładowcą na studiach online, a także artystką i performerką. Występuje jako Johny D'Arc. Kobieta postanowiła zabrać głos po aferze medialnej na jej temat.

Joanna mówi o dokonaniu aborcji

Joanna Parniewska opublikowała nagranie na swoim koncie na Facebooku, w którym mówi, że zdecydowała się powiedzieć o sprawach, o których myśli, dotyczących "mojej sprawy sądowej, mojej aborcji i mojej walki jaką podjęłam przeciwko policji".

Kobieta wygląda nieco inaczej niż w reportażu "Faktów" TVN. Jest mocno umalowana, w nosie ma duży połyskujący srebrno kolczyk.


- To, co mogę zrobić z moją historią, to jest opowiedzieć ją jak największej ilości osób, licząc, że im do większej ilości osób dotrze ta historia, tym większej ilości osób będę mogła rzeczywiście pomóc [zapis oryginalny] - mówi Joanna.

Dalej mówi, że w podobnej sytuacji jak ona jest wiele kobiet i liczy na to, że "razem możemy dać sobie naprawdę dużo".

Parniewska zachęca do obejrzenia materiału "Faktów" TVN oraz zaprasza na swoje instagramowe konto. Tzw. rolka jest otagowana aborcyjnymi hasłami. Nagranie to po dwóch godzinach zniknęło. Jest natomiast dostępne na Instagramie.


Kobieta udzieliła również wywiadu "Gazecie Wyborczej". Twierdzi w nim, że została okłamana przez lekarkę, która nie powiedziała jej, że rozmawia z policją. "Sądziłam, że przyjedzie do mnie lekarz, który mi pomoże, bo tak mówiła pani doktor".

- Oburza mnie też i nie zgadzam się na to, że publicznie podawana jest informacja, że cierpię na jakieś zaburzenia. Teraz cała Polska będzie sobie dopowiadać, zgadywać, diagnozować mnie na własną rękę i analizować, na co choruję. Jakie to ma znaczenie?! Gdzie ochrona pacjenta? - mówi.

Joanna dodała, że podczas dzisiejszej konferencji szefa KGP tylko upewniła się, że "policja urządziła na nią polowanie w związku z aborcją". - Nigdy nie mówiłam, że mój nastrój jest związany z aborcją. Wykonałam ją ponad tydzień przed telefonem do lekarki - dodała. Potwierdziła, że w rozmowie z lekarką padło słowo samobójstwo. - Ale w kontekście tego, że nie zamierzam sobie nic zrobić, ale źle się czuję - wyjaśniła.

Kim naprawdę jest Joanna z Krakowa

Jak czytamy w biogramie zamieszczonym na stronie WSKZ, Joanna Parniewska jest absolwentką Uniwersytetu Jagiellońskiego i Policealnej Szkoły Wizażu Academicus. Ukończyła studia licencjackie (specjalność: komparatystyka) oraz studia magisterskie (specjalność: antropologiczno-kulturowa) na Wydziale Polonistyki. Obecnie realizuje studia doktoranckie z literaturoznawstwa na Uniwersytecie Jagiellońskim.

Według opisu jest współorganizatorką i uczestniczką licznych konferencji. Autorką wielu publikacji, recenzji literackich i przekładów. Zawodowo - recenzentka literatury pięknej oraz tłumaczka języka angielskiego".

Na scenie występuje jako draq queen, pod pseudonimem Johnny D’Arc. Na swoim koncie na Instagramie określa się jako artystka i performerka, która porusza ważne zagadnienia związane ze sztuką, kobiecością i feminizmem.

Na zdjęciach widzimy ją w odważnych pozach, stylizacjach i makijażu. Na fotografiach sporo odniesień do wydarzeń politycznych, zagadnień związanych z aborcją i prawami kobiet. Wszystko w artystycznej otoczce.

Na fotografiach Joanna stylizuje się m.in. na Matkę Boską, rodzi pogrzebową urnę, pozuje też nago.Jest też seria zdjęć, na których udaje mężczyznę.


Sprawa Joanny kompromitacją Tuska i PO?

Po ujawnieniu personaliów oraz artystycznego image Joanny z Krakowa, jest ona mocno atakowana przez środowiska prawicowe. Po tym, jak Donald Tusk zapowiedział "Marsz Miliona Serc", pojawiło się pytanie, czy ten pomysł upadnie? Podnoszą tę kwestię politycy PiS.




Materiał "Faktów" TVN uderza w policję

We wtorek "Fakty" TVN opublikowały materiał o działaniach policjantów w jednym z krakowskich szpitali wobec kobiety, która trafiła na tamtejszy SOR po zażyciu tabletki poronnej; jak zapewniała - kupiła ją sama w internecie. Kobieta miała zgłosić się na SOR po tym, jak źle poczuła się po zażyciu tzw. "pigułki po". Lekarka telefonicznie wezwała policję, gdyż obawiała się o stan psychiczny pacjentki. Policjanci wg relacji Joanny kazali jej robić upokarzające rzeczy, zabrali laptop i telefon.


Sądu, który bada sprawę uznał, iż zatrzymanie przez policjantów telefonu pani Joanny było niezgodne z prawem oraz że "pożądana byłaby na przyszłość ich większa wstrzemięźliwość przy dokonywaniu w warunkach szpitalnych czynności wobec osoby, której nie można postawić zarzutu".


W czwartek konferencję zorganizował Komendant Główny Policji Jarosław Szymczyk. Przedstawił nagrania dokumentujące rozmowy lekarki z policją i stanął w obronie funkcjonariuszy. - Zdecydowanie nie godzę się na ten publiczny lincz na moich ludziach. Oni wykonali obowiązki, do których byli zobowiązani. Oni chronili życie pani Joanny, chronili życie innych ludzi, którzy być może sięgnęliby po te środki, które również pani Joanna zakupiła i zażyła - podkreślił szef polskiej policji.

(Na fotografii Joanna w swoich stylizacjach z Instagrama)

ja

Czytaj także:

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo