fot. president.gov.ua
fot. president.gov.ua

"Polska musi zrezygnować z roli adwokata Ukrainy, bo Zełenski postawił na Niemcy"

Redakcja Redakcja Ukraina Obserwuj temat Obserwuj notkę 205
Polska w tej chwili musi zrezygnować z roli adwokata Ukrainy. Nie dlatego, że jej nie popiera, ale po prostu dlatego, że Ukraina tego nie chce. Postawiła na sojusz z Republiką Federalną Niemiec i uznała, że Niemcy znaczą w Europie więcej niż Polska – mówi Salonowi 24 Jan Parys, były minister obrony narodowej.

Władimir Putin unieważnił ratyfikację przez Rosję Traktatu o całkowitym zakazie prób jądrowych (CTBT). Jak bardzo jest to niepokojące?

Jan Parys: Tych posunięć ze strony Władimira Putina można było się spodziewać. Rosja właściwie od momentu ataku na Ukrainę kilka razy próbowała straszyć państwa zachodnie możliwością użycia broni nuklearnej. Tę ostatnią decyzję postrzegam jako właśnie element takiego nacisku propagandowego na państwa zachodnie. Rosja nie jest w stanie osiągnąć swoich celów militarnych w wojnie z Ukrainą przy pomocy broni konwencjonalnej i stwarza takie wrażenie, że rozważa użycie broni jądrowej.

Tylko, czy to ma być tylko wrażenie, czy faktycznie możemy obawiać się użycia broni jądrowej?

Specjaliści uważają, że do żadnego użycia broni jądrowej nie dojdzie, że to są po prostu zabiegi typowo propagandowe, które mają wyhamować wsparcie materialne i wojskowe dla Ukrainy. Chodzi o to, żeby Zachód nie zaangażował się w większym stopniu w udzielanie tej pomocy walczącym wojskom ukraińskim. Również postrzegam to w tym kontekście. Wiemy, że Rosja w grudniu 2021 roku składając ultimatum państwom zachodnim, właściwie groziła konfliktem nuklearnym.


Uważała, że ma prawo przywrócić dotychczasowy porządek geopolityczny w Europie i to jest jeden ze środków, który ma spowodować zastraszenie opinii publicznej, wywrzeć nacisk na niektóre rządy, które są przekonane o potrzebie bardziej pacyfistycznej polityki. To ma po prostu spowodować, że państwa zachodnie nie będą zjednoczone, tylko podzielone i bardziej ostrożne w zbrojeniach, w zajmowaniu zdecydowanego stanowiska wobec Moskwy.

Dobrze, tylko nawet jak nie jest to zagrożenie bezpośrednie, broni jądrowej Rosja nie użyje, czy to straszenie nie pomaga Kremlowi w realizacji zamierzonych celów, a zapał wobec wspierania Ukrainy nieco osłabł?

Bez wątpienia szczyt NATO w Wilnie był klęską prezydenta Wołodymyra Zełenskiego. On nie tylko nie osiągnął swoich celów, czyli nie otrzymał dla Ukrainy obietnicy członkostwa w NATO, ale również sam przegrał swoją pozycję, ponieważ swoim aroganckim zachowaniem zraził wielu polityków zachodnich. Uznali oni, że on nie ma prawa tak się zachowywać i stawiać takich kategorycznych żądań, jakie stawiał podczas szczytu w Wilnie. Natomiast trzeba odróżnić to, że Rosja wypowiada porozumienia o kontroli zbrojeń, od tego, że Rosja na przykład wypowiada porozumienia o zakazie kolejnych prób, nowych prób jądrowych. To są wszystko szczeble takiej eskalacji propagandowej, które mają spowodować, iż opinia publiczna na Zachodzie, która często jest pacyfistyczna, po prostu przestraszy się i będzie naciskać na swoje władze, by bardziej ustępowały Moskwie.

Czy ewentualne zmiany na Ukrainie, czy też jej polityki, czy też raczej niekoniecznie?

Myślę, że układ sił dla Ukrainy w tej chwili jest mniej korzystny niż w ubiegłym roku i bez względu na to, kto rządzi, Ukraina będzie w niełatwej sytuacji. Żadna zmiana nic nie przyniesie.

Co to oznacza dla Polski także w kontekście zmiany władzy u nas?

Polscy dyplomaci muszą sobie zdać sprawę, że dotychczasowa polityka bezkrytycznego popierania Ukrainy, jej postulatów w pełnym zakresie co do członkostwa w Unii i w NATO była polityką nierealistyczną. Nie ma dziś w Europie zgody na to, żeby przyjąć Ukrainę w szybkim tempie do NATO czy do Unii Europejskiej. Wszyscy wiedzą, że to jest skomplikowane, że to jest długie i Polska w tej chwili musi zrezygnować z roli adwokata Ukrainy. Nie dlatego, że jej nie popiera, ale po prostu dlatego, że Ukraina tego nie chce.


Postawiła na sojusz z Republiką Federalną Niemiec i uznała, że Niemcy znaczą w Europie więcej niż Polska. Co jest oczywiście prawdą, bo nasza pozycja w Europie jest mniejsza niż niemiecka i to wynika, chociażby z tego, że mamy mniejszy potencjał demograficzny czy gospodarczy. Także tutaj taka doraźna kalkulacja, porównywanie potencjału Polski i Niemiec jest zawsze dla nas niekorzystne, a w Kijowie właśnie dokonano takiego porównania.

Na zdjęciu spotkanie Wołodymyra Zełenskiego i Olafa Scholza w maju 2023 r. Fot. president.gov.ua

Czytaj także:


Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka