9 maja obchodzony jest w Rosji Dzień Zwycięstwa nad faszyzmem. Co roku w Moskwie organizowana jest parada na placu Czerwonym, w której udział biorą żołnierze i gdzie pokazywany jest sprzęt wojskowy rosyjskiej armii. Jak zauważa Wyborcza.pl – w tym roku najwyżsi rangą politycy i wojskowi zmuszeni będą do robienia dobrej miny do złej gry, z wyjątkiem tych, którzy polegli na Ukrainie.
Dzień Zwycięstwa w Rosji
W historii Rosji i ZSRR 9 maja jest datą szczególną. Wtedy, gdy kraje zachodnie obchodzą zwycięstwo nad III Rzeszą 8 maja, Rosja świętuje dzień później. Wynika to z tego, że jak przypomina Wyborcza.pl, Niemcy akt kapitulacji podpisały z datą 8 maja, przed północą z 8 na 9 maja czasu środkowoeuropejskiego. W Moskwie było to już po północy.
Zobacz też:
Parada w centrum Moskwy
Kluczowym elementem Dnia Zwycięstwa w Rosji jest parada wojskowa, organizowana na placu Czerwonym w Moskwie. Udział w niej wziąć ma 11 tysięcy żołnierzy, 131 sztuk sprzętu wojskowego i 77 samolotów (na 77. rocznicę zwycięstwa – przyp. red.).
Parady organizowane będą w sumie w 28 miastach Rosji i łącznie udział w nich weźmie około 65 tysięcy żołnierzy, ponad 460 samolotów i blisko 2400 sztuk sprzętu wojskowego.
Szef rosyjskiego MON Siergiej Szojgu. Fot. PAP/EPA/YURI KOCHETKOV
Straty Rosji w Ukrainie
Z pewnością Władimir Putin na paradzie nie pochwali się stratami jakie poniósł jego kraj podczas wojny w Ukrainie. Dane z 8 maja wskazują na to, że zginęło tam ponad 25,5 tysiąca żołnierzy, a zniszczonych zostało ponad 1100 czołgów, 2700 bojowych pojazdów, 509 systemów artyleryjskich, 199 samolotów, 156 śmigłowców i 12 okrętów. Wśród strat Rosjan znajduje się także najnowocześniejszy czołg T-90M, którego koszt wynosi ponad 4,6 mln dolarów.
Rosjanie nie podają jednak dokładnej liczby straconych na froncie ludzi. Niezależny rosyjski serwis Mediazona pod koniec kwietnia opublikował raport o ponad 1700 poległych w Ukrainie żołnierzach, wśród których najwięcej znalazło się młodych, około 21-23 letnich najeźdźców.
Polegli rosyjscy dowódcy
Zachodni analitycy są pod wrażeniem strat, jakie Rosja poniosła wśród dowódców i generałów, co jest niebywale dotkliwą stratą dla armii. Trudno bowiem zastąpić doświadczonych żołnierzy.
Według portalu Mediazona, w wojnie zginęło już na pewno ponad 300 oficerów, z czego ponad 40 z nich posiadało stopień podpułkownika lub wyższy.
Dane przekazywane przez Ukraińców mówią już o około 12 dowódców o randze generała. W ostatniej chwili przed ostrzałem w punkcie dowodzenia w Iziumie uciekł Walerij Gierasimow, najważniejszy rosyjski wojskowy, szef Sztabu Generalnego oraz zastępca ministra obrony Rosji.
Generałowie giną przez sposób dowodzenia
Zdaniem analityków, skuteczność Ukraińców w likwidowaniu dowódców wroga jest efektem rosyjskiego sposobu dowodzenia, który oparty jest na odgórnych decyzjach. Tym samym, gdy na polu bitwy sytuacja wygląda źle, oficerowie i generałowie osobiście udają się tam, by rozwiązywać problemy. Jak podkreśla Wyborcza.pl – czasami już jednak nie wracają.
Światowe wsparcie Ukrainy
Armia ukraińska ma też wsparcie na najwyższym światowym poziomie. Z informacji podanych niedawno na łamach "New York Times", w namierzeniu kilku generałów pomógł amerykański wywiad, który dostarczył Ukraińcom dane o miejscu mobilnych punktów dowodzenia Rosjan.
Rosja zaprzeczała jednak informacjom o śmierci niektórych generałów, m. in. publikując nagrania z udziałem czeczeńskiego dowódcy Magomeda Tuszajewa i generała Andrieja Mordwiczewa.
W Dzień Zwycięstwa świat będzie mógł przekonać się o faktach. Gdyby osoby z listy poległych generałów żyły, z pewością byliby specjalnymi gośćmi parady Putina 9 maja.
RB
Czytaj dalej:
Inne tematy w dziale Polityka