Jacek Murański z synem Mateuszem. Fot. screen YouTube/FAME MMA
Jacek Murański z synem Mateuszem. Fot. screen YouTube/FAME MMA

Jacek Murański dla Salon24: Boli mnie, że pamięć po Mateuszu jest hańbiona

Redakcja Redakcja Sporty walki Obserwuj temat Obserwuj notkę 25
Jacek Murański, ojciec zmarłego ponad dwa tygodnie temu Mateusza, w poruszającej rozmowie ze Sławomirem Jastrzębowskim, po raz pierwszy opowiada o śmierci syna. “Zdecydowałem się na rozmowę z Tobą Sławku, bo znamy się od wielu lat, mam do Ciebie zaufanie. Z innymi mediami na ten temat rozmawiać nie będę” - mówi nam Jacek Murański.

Sławomir Jastrzębowski: Nie wiem, jak się rozmawia z ojcem, który stracił dziecko. Są rzeczy, których nie mogę sobie wyobrazić.

Jacek Murański: Dla mnie to też będzie bardzo trudna rozmowa, ale trudniejsze było poinformowanie mojej żony, mamy Mateusza, że nasze jedyne dziecko nie żyje i powiedzenie o jego śmierci narzeczonej Mateusza, Karolinie Wolskiej, która była miłością jego życia.

SJ: Po śmierci Mateusza zadzwoniłem do ciebie, długo rozmawialiśmy, nikt nie chciał i nie myślał o żadnym wywiadzie. Potem doszedłeś do wniosku, że pewne rzeczy związane ze śmiercią twojego syna trzeba wyjaśnić, wyprostować, bo Mateusz po prostu na to zasługuje.

JM: Dokładnie. Moje milczenie było w tamtych dniach oczywistością. Czułem się odpowiedzialny za jeszcze dwie osoby. Czułem się odpowiedzialny za życie matki i narzeczonej Mateusza. To jest rozpacz, której nie da się opisać. Teraz po dwóch tygodniach jestem gotowy na tę rozmowę. Chcę powiedzieć, że Mateusz kochał życie i kochał ludzi. Ze swoją narzeczoną planował bardzo szczegółowo przyszłość. Natychmiast po śmierci Mateusza pojawiła się lawina fake newsów, na zasadzie "nic nie wiem, ale się wypowiem" w tym wiele szczególnie obrzydliwych, które zaczęły się od informacji ratowniczki medycznej, która trzy minuty po zakończeniu nieudanej akcji reanimacyjnej wyszła z domu i napisała w mediach społecznościowych kłamliwy komunikat. I z tego kłamliwego przekazu powstały jakieś bzdury o samobójstwie, o jakiejś imprezie i przedawkowaniu, to wszystko nieprawda. 

Zobacz:


SJ: Zaczekaj, uporządkujmy, to ty znalazłeś Mateusza w jego mieszkaniu w Gdyni?

JM: Tak. Narzeczona mojego syna pojechała w odwiedziny do swojego taty do Bydgoszczy .

Mateusz do mnie zadzwonił i chciał się spotkać. Chciał, żebym do niego przyjechał, mówił, że to są rzeczy, które trzeba omówić twarzą w twarz, że to nie na telefon, że chce ze mną porozmawiać jak z ojcem i przyjacielem. Zawsze jak chciał coś bardzo osobistego przegadać nie robiliśmy tego przez telefon. To było we wtorek 7 lutego, dzień przed jego śmiercią. Mówię ok, „Będę u ciebie około 21”. Przegadaliśmy tam u niego ponad trzy godziny. Mówiliśmy między innymi o bardzo bieżących sprawach, jak na przykład jego potwierdzony już powrót do produkcji serialu „Lombard. Życie pod zastaw”, z którego bardzo się cieszył. Był w stałym kontakcie z prezesem i właścicielem Telewizji Puls, Dariuszem Dąbskim, który na spotkaniu w listopadzie uzgodnił z Mateuszem ten powrót.

Mateusz grał tam Adka, bardzo lubianą przez telewidzów postać, ale jak odszedł z serialu jego dotychczasowa społeczność traktowała go jak zdrajcę, a przecież Mateusz nie mógł ujawnić że to nie było żadne odejście na stałe lecz ustalona z TV Puls przerwa, więc teraz powrót tego bohatera, to też powrót dobrych dla niego emocji, Mati był bardzo z tego powodu szczęśliwy. Nikt o tym powrocie jeszcze nie wiedział, tylko prezes Dąbski, Mateusz, ja, Karolina, moja żona, no i scenarzysta…

Od prezesa Dąbskiego wiemy, że poprawione scenariusze na nowy sezon „Lombard. Życie pod zastaw " z rolą Adka - Mateusza Murańskiego wpłynęły na biurko prezesa TV Puls 8 lutego....

Mateusz wiele zawdzięczał panu Dąbskiemu, nawet kiedyś powiedział przy mnie, że to jego drugi ojciec, ja się trochę żachnąłem, a wtedy Mati powiedział do mnie: „Spokojnie tatuś, artystyczny ojciec”. O tym też jeszcze nikt nie wie, ale prezes Dąbski zaproponował Mateuszowi główną rolę w koprodukcji z Netflixem filmu „Więzy krwi”. Na Mateusza czekała bardzo dobra aktorska przyszłość. Zresztą nie tylko aktorska gdyż chcę potwierdzić wiadomość opublikowaną przez Federację Fame MMA o tym, że na początku lutego Mateusz podpisał z Fame MMA kontrakt wiążący strony do końca 2024 roku. Od siebie mogę dodać, że pomagałem Mateuszowi podczas negocjacji z Federacją i był to tak zwany „kontrakt marzeń” . Mateusz był również z tego powodu bardzo szczęśliwy.

SJ: Rozmawialiście o czekających was walkach?

JM: Też. Chciał ustalić ze mną taktykę na walkę, która była tajemnicą, walkę w federacji High League. 18 marca miał się w katowickim Spodku odbyć pojedynek, który wymyślił Mateusz, to był całkowicie jego autorski pomysł, jego idea: dwóch na dwóch. Ja z Mateuszem przeciwko dwóm innym rywalom. Z jednym z nich mój syn przegrał ostatni pojedynek. Ten kontrakt był już podpisany. Nagrane były już zapowiedzi, reklamy, wszystko było gotowe. Rozmawialiśmy też o filmie: „IO”, który walczy o Oskara, a w którym Mateusz zagrał czarny charakter. Chciał na uroczystość do Los Angeles polecieć z narzeczoną, pytał mnie o takie logistyczne rzeczy. CZYTAJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

SJ: Mateusz gra w tym filmie kibola bandytę, widziałem. Okropna, ale świetna rola.

JM: Mistrz Skolimowski wiedział kogo wybrać. Jak obejrzałem film też poczułem realną niechęć do tego kibola całym sercem, dokładnie tak, jak chciał reżyser. Zresztą Jerzy Skolimowski długo na planie, na którym też byłem, dokładnie tłumaczył Mateuszowi, jak sobie wyobraża postać tego bandziora i ta rola udała się na sto procent. Denerwowało mnie, jak ktoś mówił o Mateuszu, aktor-amator, i tak dalej. Mateusz skończył wrocławską Szkołę Aktorstwa i Musicalu, tak jak moja żona i ja, i żadnym amatorem nie był. Między innymi w tym filmie pokazał profesjonalny warsztat.

SJ: Wracamy do 7 lutego i do twojej rozmowy z synem.

Mateusz chciał, żebym do niego przyjechał, bo chciał też porozmawiać o sprawach prywatnych, nawet intymnych. Zaczęli z narzeczoną myśleć o dziecku. Pytał mnie co o tym sądzę, czy nie za wcześnie, jak ja będę się czuł jako dziadek, a Aśka (bo tak mówił o swojej mamie) jako babcia. Pytał jak na mnie wpłynęło to, że zostałem ojcem. Powiedziałem mu, że nie ma nic lepszego dla faceta, jak zostać ojcem. Że to jest fantastyczne, że to źródło siły, motywacji do życia i do rozwoju.

SJ: Syn pyta ojca czy chce być dziadkiem.

JM: Tak i pyta jak ja to zniosę (śmiech). Mówię: „Mati, dla mnie nic lepszego nie może się zdarzyć”. Pokazał mi obrączki jakie planują, powiedział gdzie chce się oświadczyć. W tym momencie zrozumiałem, dlaczego nie chciał o tym rozmawiać przez telefon. Wyszedłem od niego z mieszkania przed północą. Zadzwoniłem jeszcze do niego, bo następnego dnia umówiliśmy się na trening. Mówię: „Słuchaj, będę u ciebie o ósmej”, a Mati: „Nie, tata, daj pospać, ja zadzwonię do ciebie jak wstanę i się ogarnę”. Mam w telefonie informacje, że ta krótka rozmowa odbyła się o 23.54, 7 lutego. Wiem, że po moim wyjściu napisał jeszcze do narzeczonej: „Wszystko w porządku, misiu kocham cię”.

SJ: Budzisz się 8 lutego, Mateusz nie dzwoni.

JM: Pojechałem do niego pod dom. Nie odbierał telefonu. Miałem od Karoliny klucze do ich mieszkania, bo oni mieli swoje cztery psy, którymi się opiekowałem, jak wyjeżdżali. Bardzo kochali psiaki, Karolina przywoziła psy z Ukrainy, te których właściciele zginęli i szukała dla nich nowych domów. To była ich kolejna pasja, chcieli założyć schronisko, czy raczej punkt adopcyjny dla zwierzaków.

Wchodzę do domu i widzę, że Mateusz leży w łóżku i śpi. Pomyślałem, że to bardzo dobrze, bo Mateusz miał od wielu lat ogromne kłopoty ze snem. Cierpiał na bezdech senny i bezsenność, był prowadzony przez lekarza, zastanawiał się nawet nad operacją. Budził się z powodu bezdechu nawet kilkanaście razy w nocy. Przechodzę koło łóżka, bo chciałem podnieść żaluzje i coś mnie zaniepokoiło w jego twarzy. Kiedy sprawdziłem, że nie oddycha, zacząłem go natychmiast reanimować i dzwonić na pogotowie. Pogotowie przyjechało bardzo szybko, po jakichś pięciu minutach już byli. Podłączyli go do specjalistycznego sprzętu i próbowali ratować, ale było za późno. Potem patomorfolog stwierdził, że Mateusz zmarł kilka godzin wcześniej, około trzeciej w nocy.

SJ: Świat wali ci się na głowę.

JM: Trzymam Mateusza za rękę. Przyjeżdża policja. Jacyś ludzie chodzą po domu. Policjanci, prokuratorzy, robią swoją robotę. Nie za bardzo wiem, co się dzieje. Dociera do mnie, że to ja muszę powiedzieć swojej żonie, że nasz syn nie żyje. Potwornie bałem się, że Asia i Karolina, narzeczona mojego syna mogą tego nie wytrzymać. Ale rodzicielska miłość do Mateusza, wulkany emocji w związku z zaistniałą sytuacją i niepogodzenie się z losem zostanie z nami po dzień ostateczny. Nic nas nie rozłączy, bo rodzina to jest siła i właśnie tego przy wielkim bólu doświadczamy.

SJ: Trzy minuty po wyjściu z domu, pani Joanna z zespołu karetki pisze w mediach społecznościowych: „Właśnie jestem na zgonie 29-latka po oxycodonie. Masakra. Znany bokser, Mateusz Murański”. Ta informacja obiega polski Internet. Oxycodon to opioid, bardzo silny lek między innymi na bóle nowotworowe. Zaczyna się fala hejtu, że twój syn przedawkował narkotyki, że nie radził sobie z sytuacją. Wiedziałeś o tym wpisie?

JM: Wtedy nie. Powiedziała mi o tym dopiero policja z pytaniem, co z tym robię. Odpowiedziałem pytaniem na pytanie, co oni z tym zrobią. Prokurator nakazał wszczęcie postępowania przeciwko tej osobie, bo nie miała żadnego formalnego prawa ani faktycznych podstaw zamieszczać takiej informacji, powiedzmy szczerze, kłamliwej informacji. Ten rzekomy Oxycodon był tylko w jej głowie. Ta osoba dla chwili popularności posłużyła się kłamstwem . A od zrozpaczonych rodziców do tej osoby kierujemy te słowa : Dopóki twoje ręce są czyste...Ci którzy biją w bęben hańby dla Ciebie...Sami do niego zatańczą. 

SJ: Mateusz brał oxycodon?

JM: Nie. W żadnym przypadku. Nie stwierdzono tego lekarstwa w mieszkaniu, ani opakowań po nim. To bzdura. Nie wiem, skąd ta ratowniczka to wzięła.

SJ: Jesteś absolutnie pewny, że Mateusz nie brał żadnych niedozwolonych substancji?

JM: Tak, jestem pewien. Patomorfolog powiedział mi, że przyczyną zgonu Mateusza mogło być gwałtowne zatrzymanie akcji serca prawdopodobnie z powodu uduszenia w połączeniu z ekstremalnym nocnym bezdechem, na który od wielu lat chorował, ale lekarka nie rozwinęła tego, szczegółowe wyniki sekcji zwłok będą za około pół roku. Wiemy, że w jego żołądku nie znaleziono żadnych lekarstw. W domu nie było żadnego oxycodonu. Boli mnie, że pamięć po Mateuszu jest hańbiona podawaniem kłamliwych informacji.

SJ: Znana jest data i miejsce pogrzebu Mateusza?

JM: Jeszcze nie. Ale to nie będzie pogrzeb lecz ceremonia. Mateusz był pełnym radości człowiekiem i na pewno by chciał żeby ta ceremonia miała w sobie też dużo optymizmu...

SJ: Twoje plany zawodowe musiały się zmienić.

JM: Oczywiście, nie może być inaczej. Nie wystąpię w walce, która była zakontraktowana na 18 marca. Co będzie dalej, jeszcze nie wiem, mam głowę w zupełnie innym miejscu, ale powiem ci, że jestem pewien, że Mateusz chciałby, żebym pokazał się jeszcze w klatce. Na zawsze #teammuranscy. Po prostu o tym wiem, bo mamy kontakt z Mateuszem… 


Jutro Salon24.pl opublikuje drugą część wywiadu z Jackiem Murańskim: “Mam ciągle kontakt z Mateuszem”.


Komentarze

Inne tematy w dziale Sport