Wybór zdjęcia stanie się jasny w trakcie czytania tekstu. Wystawa w Muzeum AK w Krakowie, upamiętniająca lotników samolotów rozbitych nad Polską. Byli wśród nich lotnicy z dzisiejszej RPA (wtedy ZPA, ale jest flaga współczesna). Rok 2011, zdjęcie własne
Wybór zdjęcia stanie się jasny w trakcie czytania tekstu. Wystawa w Muzeum AK w Krakowie, upamiętniająca lotników samolotów rozbitych nad Polską. Byli wśród nich lotnicy z dzisiejszej RPA (wtedy ZPA, ale jest flaga współczesna). Rok 2011, zdjęcie własne
Aleksandra Aleksandra
539
BLOG

Znów o sprawie Janusza Walusia i nie tylko

Aleksandra Aleksandra Świat Obserwuj temat Obserwuj notkę 5

O sprawie Janusza Walusia pisałam już wielokrotnie:
https://www.salon24.pl/u/olenkawagner/782040,sprawa-janusza-walusia-i-moja-polemika-z-radoslawem-korzyckim
https://www.salon24.pl/u/olenkawagner/803274,sprawa-walusia-postanowienie-sadu-najwyzszego-oraz-moj-apel-do-mainstreamu
https://www.salon24.pl/u/olenkawagner/823685,minister-masutha-odmawia-warunkowego-zwolnienia-januszowi-walusiowi
https://www.salon24.pl/u/olenkawagner/840287,co-ma-piernik-do-wiatraka-czyli-znow-o-januszu-walusiu
https://www.salon24.pl/u/olenkawagner/860842,pare-uwag-o-mysleniu-linearnym-januszu-walusiu-i-aktualnych-wydarzeniach-w-rpa
    
Przez ostatnie miesiące nie pojawiały się nowe wiadomości, ale już za tydzień (7 sierpnia 2018) Sąd Konstytucyjny RPA rozpatrzy odwołanie Janusza Walusia od decyzji Ministra Sprawiedliwości o odmowie zwolnienia warunkowego. Jeśli Sąd Konstytucyjny przychyliłby się do wniosku Walusia, władza wykonawcza nie będzie w stanie przeszkodzić w jego zwolnieniu. Ponieważ Janusz Waluś nie jest już obywatelem RPA prawdopodobnie będzie deportowany do Polski. Sąd Konstytucyjny może też odrzucić odwołanie czy (jak już zrobił to Sąd Najwyższy) pozostawić decyzję ministrowi sprawiedliwości, co na jedno wyjdzie. Wtedy walka Walusia o zwolnienie nie zakończy się, gdyż, zgodnie z prawem RPA, po 25 latach więzienia, skazany na dożywocie ma prawo domagać się warunkowego zwolnienia. Sprawa, więc prawdopodobnie znów trafiłaby do sądu niższej instancji już, jako nowy wniosek. Nie mam zamiaru spekulować, który scenariusz jest bardziej prawdopodobny (równie prawdopodobne jest, że nie skończy się na jednym posiedzeniu i na decyzję będziemy musieli jeszcze poczekać).
Ci z Państwa, którzy czytali moje poprzednie wpisy wiedzą, że popieram walkę o zwolnienie Janusza Walusia z więzienia, przy czym moja motywacja opiera się na dwóch przesłankach: humanitarnej oraz wymogu traktowania sprawców podobnych przestępstw jednakowo (sprawcy innych zabójstw dokonanych w RPA przed 1994 r. są już na wolności). Trudno mi będzie napisać coś absolutnie nowego, natomiast pragnę krótko podsumować to, co w tej sprawie wiadomo, a także wyjaśnić pewne nieporozumienia narosłe wokół sprawy. Bardziej skupię się na polemice z pewnym sposobem myślenia niż konkretnymi artykułami w mediach. Opiszę też pewne osobiste doświadczenia (niestety mało budujące) związane ze sposobem prowadzenia polemiki.


Dla tych z Państwa, które sprawy Janusza Walusia  nie znają (i nie chce im się sięgać do linków) krótka faktografia :


Janusz Jakub Waluś (w rodzinie znany, jako Kuba) przyjechał do Republiki Południowej Afryki w 1981 r. Dołączył tym samym do swojego ojca i brata, którzy przybyli tam wcześniej. W latach osiemdziesiątych w RPA nasiliła się walka z systemem apartheidu, choć sam system zaczął nieco „poluzowywać”. Główną (a przynajmniej najbardziej znaną w świecie) siłą walczącą z apartheidem był wtedy Afrykański Kongres Narodowy (ANC), pozostający w sojuszu z Południowoafrykańską Partią Komunistyczną (SACP). Skrzydłem zbrojnym ANC była organizacja zwana Umkhonto we Sizwe (Włócznia Narodu). Wszystkie te organizacje były rzecz jasna w RPA nielegalne i działały z zagranicy, od czasu do czasu organizując w RPA zamachy. Sytuacja zmieniła się w 1990 roku, kiedy to ówczesny prezydent RPA ogłosił amnestię dla więźniów politycznych (wypuszczono m.in. Nelsona Mandelę) oraz osób prowadzących nielegalną działalność zagranicą. Wtedy to z emigracji wrócił m.in. Chris Hani, prominentna postać SACP oraz Włóczni Narodu, późniejsza ofiara Janusza Walusia. Rozpoczęły się również rozmowy na temat dopuszczenia czarnej większości do władzy. Zniesiono ograniczenia narzucane przez apartheid, ale wciąż kwestią otwartą był sposób głosowania. Część białych (i czarnych też) chciała utworzenia szeregu niepodległych państw na bazie przynależności plemiennej (jednym z plemion byłoby plemię białych), była też koncepcja parytetów dla poszczególnych grup rasowych czy etnicznych, ale ANC twardo domagał się unitarnej struktury i zasady „jeden człowiek – jeden głos”.  W warunkach RPA zasada ta oznaczała oddanie władzy w ręce ANC-SACP, a więc komunistów. Waluś, który przed kilkoma laty opuścił komunistyczną Polskę z przerażeniem musiał obserwować, jak komunizm „dogania” go w RPA. Związał się, więc ze skrajną prawicą, która przeciwstawiała się decyzji rządzącej Partii Narodowej o podjęciu rozmów z ANC.
Momentem przełomowym było referendum przeprowadzone 17 marca 1992 roku. Pytanie referendalne brzmiało: „Czy popierasz kontynuację procesu reform, który Prezydent rozpoczął 2 lutego 1990, i który ma na celu stworzenie nowej Konstutucji poprzez negocjacje. Głosować, zgodnie z obowiązującym prawem, mogli jedynie biali, którzy zagłosowali na „tak” (68,73%). Wprawdzie w referendum była mowa jedynie o negocjacjach i nowej konstytucji, dla Partii Konserwatywnej było jasne, iż faktycznie chodzi o oddanie władzy ANC. Członkiem Partii Konserwatywnej był między innymi Clive Derby-Lewis. To on dostarczył Walusiowi broni, Waluś natomiast zabił Chrisa Haniego. Nie wiemy czy ktokolwiek inny zamieszany był w zamach. Oficjalnie Partia Konserwatywna nie przyznała się do zamachu, jeśli byli jacyś wspólnicy to wiedzieć o nich mógł Derby-Lewis, który dziś już nie żyje. Waluś był wykonawcą zamachu, a wykonawca zazwyczaj nie jest wtajemniczany we wszystkie szczegóły. Piszę o tym, dlatego że ma to znaczenie w wykazaniu niekonsekwencji władz RPA w związku z odmową zwolnienia warunkowego.
Zamach miał miejsce 10 kwietnia 1993 r. Walusia aresztowano niemal od razu, Derby-Lewisa parę dni później. 15 października 1993 obydwaj zostali skazani na karę śmierci. W tym czasie obowiązywało moratorium na wykonywanie wyroków śmierci, a w 1995 r. karę tę ostatecznie zniesiono, wyrok więc zamieniono na dożywocie. W 1997 r. obydwaj skazani zwrócili się do Komisji Prawdy i pojednania, która była w stanie udzielić amnestii. Amnestii jednak odmówiono, uznając, że czyn ten nie był wykonywany z rozkazu organizacji politycznej. Gdy jednak Janusz Waluś starał się o kolejne zwolnienia warunkowe już na zwykłych zasadach (po spędzeniu w wiezieniu przewidzianego prawem czasu), odmawiano zwolnienia wskazując na polityczne podłoże czynu oraz fakt, iż nie ujawnił wspólników. Derby-Lewis starał się o zwolnienie warunkowe na gruncie zdrowotnym (zdiagnozowany rak) i również mu odmawiano, ostatecznie udzielono w połowie roku 2015. Derby-Lewis zmarł w listopadzie 2016 roku. Januszowi Walusiowi sąd udzielił zwolnienia warunkowego w marcu 2016 roku, jednakże decyzję zaskarżył minister sprawiedliwości Michael Masutha. Sprawa trafiła do Sądu Najwyższego, który ostatecznie zwrócił decyzje do rozpatrzenia ministrowi. Ten rzecz jasna odmówił. Teraz sprawa trafiła do ostatecznej instancji odwoławczej – Sądu Konstytucyjnego.


Przedstawienie faktów jest o tyle istotne, że zauważyłam, iż sporo osób, nawet tych, które mają wyrobione (negatywne) zdanie na temat tego czy Waluś powinien być zwolniony nie zna podstawowych faktów na temat Walusia czy sytuacji w RPA (dawniej i dziś).
Gdy na dwóch różnych grupach facebookowych zadałam pytanie czy Janusz Waluś powinien zostać uwolniony otrzymałam diametralnie różne wyniki.

Opcje ankiety były następujące:  (1) Powinniśmy domagać się jego uwolnienia z przyczyn humanitarnych; (2) Powinniśmy domagać się jego uwolnienia, gdyż jego czyn zasługuje na pochwałę; (3) Nie powinniśmy się mieszać w sprawy wymiaru sprawiedliwości RPA, ale jak wyjdzie to OK; (4) Powinniśmy przeciwstawiać się wysiłkom na rzecz uwolnienia, oraz standardowe (5) mam inne zdanie oraz  (6) nie mam zdania.  Nie wymieniam nazw grup, bo to grupy zamknięte, powiem tylko, że w jednej dominuje raczej prawa strona sceny politycznej, a w drugiej strona lewa, choć w każdej z grup spotkać można różne orientacje polityczne (ustaliłam na podstawie innych wyrażanych opinii). Nazwy grup proszę więc traktować umownie. Ktoś może powiedzieć, że tego typu ankiety nie mają sensu, nie są bowiem w przypadku grupy „prawicowej” głosowało nieco ponad 0,1%, a w grupie lewicowej niespełna 0,6%. Tak naprawdę chodziło mi jednak o sprowokowanie dyskusji, o to by ludzie mogli przedstawić swoje argumenty. Ale dla porządku podam wyniki, a jeśli dla kogoś lektura ta będzie mało interesująca niech pominie tekst oznaczony na zielono.

W grupie „prawicowej” głosowało (od 28 lipca 8:11 do 1 sierpnia 9:17) łącznie 152 osoby za opcją (1) – uwolnieniem z przyczyn humanitarnych były 63 osoby, więc 41,4%. Za uwolnieniem z uzasadnieniem, że Waluś działał w słusznej sprawie były 52 osoby, więc 34,2%, co daje ponad ¾ osób domagających się uwolnienia. 21 osób było za opcją nie mieszania się (3), zaś zdecydowanie przeciwnych uwolnieniu było jedynie 7 osób. Za opcją „inne zdanie”(5) opowiedziały się 3 osoby, a zdania nie miało 6 osób. Te dwie ostatnie liczby rzecz jasna w większości ankiet są niskie. Jeśli ankieter stara się wymienić wszystkie opcje to osób niemogących dopasować się do żadnej z podanych opcji jest niewiele. Z kolei osób niemających zdania jest zazwyczaj dużo, ale nie biorą oni udziału w ankietach, jeśli temat ich nie interesuje. W każdej ankiecie opcja „nie mam zdania” będzie zaniżona.
Natomiast w grupie „lewicowej” wyniki były zupełnie inne. Głosowały jedynie 24 osoby (ale procentowo to i tak więcej, bo grupa jest mniejsza). 14 (58,3%) było za aktywnym przeciwstawianiem się uwolnieniu - opcja (4), za zwolnieniem z przyczyn humanitarnych (1) było 5 osób, czyn pochwalała 1 osoba, za nie mieszaniem się była też jedna osoba, a 3 wyraziły inne opinie. Nikt nie zadeklarował braku zdania w tej kwestii.



W obu grupach pojawiły się komentarze. Nie wszystkie nadają się do cytowania. Zwłaszcza ze strony przeciwników zwolnienia Walusia pojawiały się komentarze obraźliwe pod adresem samego Walusia, białej społeczności RPA, ale też i mojej osoby (jako popierającej wysiłki na rzecz uwolnienia „mordercy”). Wyzwiska od nazistów to pewnego rodzaju „klasyka”, ale pojawił się też zarzut bardziej oryginalny, a mianowicie sugestia, że piszę na czyjeś zamówienie (w poście pojawiło się nazwisko konkretnej osoby), a nawet sugestia, że pisze za pieniądze (tu już rzekomy płatnik nie został wymieniony). Jak skomentować taki zarzut? Oczywiście można go wyśmiać, można zaprzeczyć, ale czy to coś da? Nie da się przedstawić dowodów na to, że ktoś czegoś NIE otrzymał. Oczywiście panuje zasada, że jeśli czegoś nie udowodniono czy choćby nie uprawdopodobniono, należy przyjąć, że nie miało miejsca. Teoretycznie więc mogę nawet dochodzić spraw w sądzie, tyle tylko, że wpis zniknął, a ja nie zrobiłam zrzutu ekranu. Poza tym czy wpis na grupie zamkniętej byłby uznany za zniesławienie? Pozostaje mi tylko stwierdzić, że osoby zainteresowane uwolnieniem swych bliskich mają na co wydawać pieniądze (adwokaci, pieniądze na korespondencję, paczki, zakupy w kantynie, telefony itp.). Na okazjonalnych i niszowych bloggerów czy użytkowników facebooka już pieniędzy by nie wystarczyło.


Zajmijmy się jednak poważniejszymi zarzutami (niekoniecznie tak były one formułowane, ale w ten czy inny sposób się przewijają w argumentach różnych osób).


1)    Janusz Waluś to morderca (nieważne, kogo zabił), a każdy kto domaga się uwolnienia mordercy zasługuje na jednoznacznie negatywny osąd.
Argument tez obalić można w dwojaki sposób:
    - czy istotnie nie jest ważne, kogo się zabiło? Z historii znamy wielu zamachowców, których oceniamy niejednoznacznie, a nawet pozytywnie, więc już argument, że postać zabitego nie ma znaczenia jest wątpliwy. Pozostaje jednak ocena samej postaci Haniego (chyba kiedyś poświęcę mu oddzielny wpis). Dla jednych jest bohaterem, dla innych zbrodniarzem i wcale nie chodzi tu o jego komunistyczne poglądy. Z przyczyn dyplomatycznych używanie tego typu argumentacji jest mało efektywne, przynajmniej w przypadku władz RPA, dla których Hani jest postacią świętą. Argument ten może jednak przemówić do naszych polityków prawicowych, którzy mimo krytycznej oceny działaczy prokomunistycznych, przywiązują wagę do szanowania prawa;
    - wielu zabójców wychodzi na wolność po dłuższym lub krótszym pobycie w więzieniu. Nie chodzi tu tylko o zabójstwa w afekcie czy w sytuacji zaistnienia innych okoliczności łagodzących. Z więzień (tak w Polsce, jak i RPA) wychodzą sprawcy mordów na tle rabunkowym, jak i politycznym. Jakoś nie wiąże się to z masowymi protestami. Waluś spędził już w więzieniu 25 lat. Dla zabójcy, co do którego nie ma obaw, że będzie nadal zabijać, a ponadto jest już w dość podeszłym wieku (65 lat) to kara wystarczająca. Pojawiają się wprawdzie sugestie, że Walus może zabijać polskich komunistów czy też innych przeciwników politycznych, sugestie są jednak na tyle niepoważne, że zajmować się nimi nie będę.


2)    Nie powinniśmy się mieszać w działania władzy sądowniczej w obcym kraju, czy też w ogóle władzy sądowniczej.
W działania władzy sądowniczej wmieszał się minister sprawiedliwości RPA. To on zablokował decyzję niezawisłego sądu. Jeśli decyzja ta znów wróci do ministra, zabieganie o uwolnienie Walusia będzie naciskiem na władzę wykonawczą, a nie sądowniczą. Czy w ogóle powinniśmy się mieszać w decyzje innych krajów? Władze i obywatele Polski mają nie tylko prawo, ale i obowiązek dbać o swoich rodaków zagranicą. W wielu przypadkach naciski odnoszą pozytywny skutek. Przykładem może być spraw skazanego na śmierć (później na dożywocie) w Tajlandii dilera narkotyków oraz Polaka skazanego na 30 lat w USA za czyn lubieżny wobec pasierbicy (wyszedł po 15 latach). Oczywiście, w żadnym z tych przypadków nie było zabójstwa, a w przypadku drugim do wspomnianego czynu prawdopodobnie w ogóle nie doszło, a skazanie nastąpiło w wyniku splotu niefortunnych okoliczności, ale sama zasada, że mieszać się wolno i należy (choć robić to trzeba umiejętnie) pozostaje taka sama.


3)    Waluś to „rasista”, a nawet „nazista”, a razem z nim wszyscy, którzy o wspierają
„Argument” ten pojawia się w trzech wariantach (często występujących jednocześnie)
- Zabił czarnoskórego, więc jest rasistą.
Argument ten obalić łatwo – nie zabił Haniego, dlatego, że ten był czarny, lecz dlatego, że był radykalnie nastawionym działaczem komunistycznym. Swoim radykalizmem wybijał się nawet na tle innych działaczy.
- Zabił działacza antyapartheidowskiego, więc był za utrzymaniem systemu segregacji rasowej, uznanego przecież za „zbrodnię przeciw ludzkości” – ten argument wymaga dłuższego wyjaśnienia czym był apartheid. Laicy często stawiają apartheid na równi z nazizmem. Apartheid nie był systemem dobrym, ale nie zakładał fizycznej eliminacji żadnej z grup etnicznych. Zakładał oddzielny, ale równoprawny rozwój ras. W praktyce ta równoprawność różnie wyglądała, to prawda, ale nazizm to nie był. Czyn Walusia wynikał z protestu nie wobec dopuszczenia do władzy osób o ciemnym kolorze skóry, ale dopuszczenia do władzy komunistów.
Tak przy okazji dzisiejszej rocznicy (1 sierpnia) warto przypomnieć, że Związek Południowej Afryki (poprzednik RPA, posiadający już szereg przepisów dyskryminacyjnych) brał udział w II wojnie światowej po stronie Aliantów. Piloci ZPA pomagali powstańczej Warszawie. Nie wszyscy wrócili. Do tego fragmentu historii nawiązuje moje zdjęcie ilustracyjne.
    - O uwolnienie Walusia zabiega przede wszystkim skrajna prawica (środowiska narodowe).
Tak to prawda, środowiska narodowe głośno dopominają się o uwolnienie Walusia. Poza tym upominają się pojedyncze osoby związane z partiami postrzeganymi, jako prawicowe (PiS, Kukiz’15). Osoby o poglądach lewicowych, zazwyczaj pobłażliwe wobec przestępców aktywnie przeciwstawiają się nie tylko uwolnieniu Walusia, ale również wysiłkom na rzecz uczynienia życia Walusia w więzieniu cokolwiek znośniejszym (vide krytyka Włodzimierza Cimoszewicza wobec postawy polskiego konsulatu od czasu do czasu przekazującego Walusiowi gazety i materiały do nauki języków – zwykle na koszt jego rodziny) http://www.rp.pl/Spoleczenstwo/306309867-Polski-konsulat-troszczy-sie-o-morderce.html . Środek, czyli PO zajmuje raczej postawę neutralną, choć np. Borys Budka, jako ówczesny minister sprawiedliwości zwrócił się do władz RPA o możliwość odesłania Walusia do Polski. Wypełnił tym samym swój obowiązek, odpowiadając na prośbę zainteresowanego, ale i tak powinno się to docenić, niezależnie od poglądów na całokształt działań Budki. Środowiska narodowe działają w Polsce legalnie, więc trudno mieć pretensje do Walusia czy jego rodziny, że korzystają z ich pomocy. Gdyby pomocy chciała udzielić legalnie działająca organizacja centrowa lub lewicowa, tez taka pomoc byłaby przyjęta. W przypadkach działań nielegalnych (jak słynna sprawa organizacji „Duma i Nowoczesność”) reakcja Walusia była natychmiastowa. Za pośrednictwem swojej rodziny zrezygnował z pomocy osób posuwających się do działań tak absurdalnych jak świętowanie urodzin pewnego austriackiego akwarelisty. Pisałam o tym obszernie na Salonie w notce "Co ma piernik do wiatraka" (link na samym początku)


4)    Komunizm w Afryce, a w RPA w szczególności, inaczej niż w Europie i Azji (gdzie nosił zniewolenie) przynosił wyzwolenie, nie można więc stawiać tych komunizmów na równi.
Zgoda, nie można. Komunizm afrykański był pod wieloma względami gorszy niż np. w Polsce, pomijając okres stalinowski. W Polsce za Gomułki, Gierka czy Jaruzelskiego nie było np. „obozów reedukacyjnych”, w których osadzeni byliby systematycznie torturowani, a nawet zabijani. Nie stosowano również „neclacingu” (naszyjnikowanie?), polegającego na nałożeniu na szyję opony (stąd „naszyjnik) i podpaleniu jej po uprzednim oblaniu benzyną. Jak już zabijano, zwykle robiono to w sposób mniej bolesny. Wybaczcie Państwo ironiczny ton, ale tak na serio to komunizm wszędzie jest zły. To prawda, RPA nie stała się państwem w pełni komunistycznym. Konstytucja zagwarantowała własność prywatną. Dziś jednak w RPA własność ta jest poważnie zagrożona. Nie dalej jak wczoraj (31 lipca)  Prezydent Ramaphosa potwierdził, że przeprowadzi zmiany w Konstytucji umożliwiające odbieranie własności bez odszkodowania. Parlament dysponuje większością konstytucyjną by takie zmiany zrobić. Jeśli do tego dojdzie, będzie to już w pełni komunizm, ale to kolejny obszerny temat.


Na zakończenie tradycyjne już apele. Tym razem do tych, którzy w zasadzie przyznają moim argumentom rację, ale boją się (nie całkiem bezpodstawnie), że gdyby otwarcie zaczęli się angażować w sprawę zwolnienia Walusia ktoś o nich źle pomyśli i np. usunie z listy znajomych na facebooku:
Nie bójcie się, nie jesteście osamotnieni. Nie jesteście rasistami, faszystami, ani nazistami. Jesteście uczciwymi ludźmi, którym na sercu leży by niemłody już człowiek doczekał wolności i mógł spotkać się z rodziną.
Apel do Pana Prezydenta, Pana Premiera i Panów Ministrów: Spraw Zagranicznych oraz Sprawiedliwości: proszę podejmować działania na rzecz naszego rodaka. Mogą to być dyskretne, ale powinny być energiczne.


Do Pana Janusza Walusia: niezależnie od możliwego wyroku sądu oraz tego, co różni ludzie o Panu piszą – proszę nie tracić nadziei. Nie zapominamy.

#FreedomForJanuszWaluś


A tak już zupełnie na koniec wiadomość niezwiązana z tematem, ale dotycząca innej nielubianej przez lewicę postaci: Tommy Robinson (właśc. Stephen Yaxley-Lennon) opuści wkrótce więzienie, bowiem sąd zadecydował, że ma wyjść za kaucją. Sąd dopatrzył się błędów proceduralnych w drugim wyroku za „obrazę sądu”. Nie kończy to sprawy, gdyż rozprawa będzie musiała się odbyć od początku. Miejmy jednak nadzieję, że Tommy końcówkę wakacji spędzi z żoną i dziećmi. http://www.dailymail.co.uk/news/article-6013407/Tommy-Robinson-learn-appeal-outcome.html  .


Aleksandra
O mnie Aleksandra

Swoją "działalność polityczną" rozpoczęłam w roku 1968 w wieku lat... sześciu ;). Postanowiłam wtedy wyrzucić przez okno kilkanaście napisanych własnoręcznie "ulotek" o treści "W POLSCE JEST RZĄD GŁUPI". Zamiar nie udał się, bo gdy wyjawiłam go Tacie, ten przestraszył się nie na żarty (pracował na uczelni) i rzecz jasna zniszczył kartki. Motywacja mojej "działalności" była jednak specyficzna: chodziło o to, ze milicja przez parę dni obstawiała Rynek, a je lubiłam chodzić karmić gołębie.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka