JohnLow JohnLow
297
BLOG

Skandaliczna sprawa sądowa - odc. 14 - HISTORIA PRAWDZIWA

JohnLow JohnLow Sądownictwo Obserwuj temat Obserwuj notkę 3

#Sądownictwo #przemoc #wymiarsprawiedliwosci

Następny odcinek (15)

Materiał opracowany na podstawie dowodów zgromadzonych w aktach sprawy oraz nagrań dokumentujących zdarzenia będące przedmiotem śledztwa i analizy procesowej na rozprawie sądowej. 

Poprzednie odcinki: 

Część 1 Część 2 Część 3 Część 4 Część 5 Część 6 Część 7 Część 8 Część 9 Część 10 Część 11 Część 12 Część 13

Ciąg dalszy:

Uzasadnienie wyroku Sądu Apelacyjnego okazało się kolejnym skandalem. W uzasadnieniu tym można przeczytać między innymi:

Sąd Okręgowy nie uwzględnił tego, że wygląd balkonu od wewnątrz prowadzi do wniosku, że w miejscu wypadnięcia pokrzywdzonej z balkonu nie zmieściłyby się dwie osoby stojące (w tym jedna z dużą siłą odpychająca drugą), ponieważ w tym miejscu jest bardzo wąsko, a przejście jest zastawione stolikiem i suszarką na pranie.

Tym twierdzeniem Sąd Apelacyjny potwierdza spostrzeżenie rodziny Bartla R, które było m.in. podstawą do złożenia zawiadomienia, o możliwości popełnienia przestępstwa przez sędzię prowadzącą proces oraz prokurator oskarżającej w tym procesie. Tylko, że Sąd Apelacyjny formułuje to zdanie tak, aby z niego nie wynikało że sędzia nie uwzględniając „wyglądu balkonu od wewnątrz”, złamała prawo. Wiedza o tym, jak wyglądał balkon od wewnątrz, wynika z oględzin miejsca zdarzenia, jakie wykonała 2 czerwca o godzinie 12:00 prokurator, które to oględziny zostały umieszczone w aktach pod numerem 226, a których w uzasadnieniu wyroku Sądu Okręgowego daremnie szukać. W dalszej części uzasadnienia wyroku Sąd Apelacyjny przekonuje, że to pominięcie faktu niewielkiej ilości miejsca na balkonie, nie miało znaczenia, ponieważ podczas eksperymentu procesowego sprawdzono, że w miejscu wypadnięcia pokrzywdzonej, mogły się zmieścić dwie dorosłe osoby i że jedna mogła pchnąć drugą. I na tym argumentacja Sądu Apelacyjnego się kończy. A przecież w wersji podanej przez Sąd Okręgowy, to zdarzenie miało dalszy ciąg. Według wersji Sądu Okręgowego, Bartek R. bardzo silnie pchnął swoją żonę tak, że przeważył jej środek ciężkości znajdujący się 15,5 cm poniżej krawędzi balkonu, w efekcie czego ona fiknęła przez krawędź barierki balkonu i spadła głową w dół. Sąd Apelacyjny opisał to na str. 22 swojego uzasadnienia wyroku tak: Również z zeznań świadków wynika, iż działała na nią siła rąk oskarżonego opartych na wysokości barek- tj. klatki piersiowej pokrzywdzonej. Spowodowało to, że ciało KR przechyliło się jak dźwignia i zaczęło spadać głową w dół.

Na zdjęciach dokumentujących warunki na balkonie wykonanych podczas oględzin balkonu zaraz po zdarzeniu widoczne są puste 2 kartony ułożone jeden na drugim zajmujące całą wolną przestrzeń w miejscu opuszczenia balkonu przez żonę Bartka R. Trzeba zadać pytanie: jakim cudem w miejscu rzekomego wypchnięcia żony Bartka R. z balkonu, mogły się zmieścić dwie osoby? Puste kartony, które zostały utrwalone na zdjęciu, w wersji jaką pragnie przeforsować Sąd Okręgowy i Sąd Apelacyjny POWINNY być przynajmniej pogniecione, a są już po całym zajściu NIETKNIĘTE i zajmują całą wolną przestrzeń. Warto zadać Sądowi Apelacyjnemu kolejne pytanie: w jaki sposób ciało żony Bartka R. przechyliło się jak dźwignia, skoro podobno przed nią stał oskarżony, czym skutecznie blokowałby jakiekolwiek fiknięcie? Poza tym, Sąd Apelacyjny wskazując na to, że Sąd Okręgowy pominął warunki wewnętrzne na balkonie, a POWINIEN uczciwe napisać, że skoro Sąd Okręgowy w ustalaniu stanu faktycznego nie wziął pod uwagę dowodu 226 z oględzin balkonu, to POWINIEN wówczas w uzasadnieniu wskazać, zgodnie z art. 424 par. 1 kpk, dlaczego ten dowód został pominięty. A najbardziej oburzające jest to, że właśnie te oględziny nr 226, są materialną prawdą, będącą dowodem, na podstawie którego można przyjąć z całą pewnością, że nie było żadnej próby zabójstwa i że oskarżenie Bartka R. o próbę zabójstwa jest bezpodstawne.

Trzeba w tym miejscu w kilku słowach wspomnieć także o eksperymencie procesowym, na który powołał się Sąd Apelacyjny. Otóż nagranie prezentujące ten eksperyment obnaża nieudolność z jaką został on przeprowadzony. Oczywiście, że we wskazanym miejscu na balkonie mogły się zmieścić dwie dorosłe osoby, ponieważ podczas eksperymentu procesowego już nie było kartonów, czyli warunki były już różne od tych z dnia zdarzenia. Na eksperymencie jedna osoba popycha drugą, a ta się opiera plecami o barierkę balkonu i wychyla. I to wszystko. Manekin nie został wypchnięty, ponieważ uznano że "może uszkodzić niżej znajdujący się balkon". Nie ma wątpliwości, iż powód, że manekin nie został wypchnięty był inny, a mianowicie taki, że wyraźnie było widoczne, że na tak małej przestrzeni, nie było możliwe wypchnięcie manekina, ponieważ osoba wypychająca go, skutecznie by go blokowała. Może jeszcze warto dodać, że gdy na procesie był prezentowany film z nagranego eksperymentu, to słychać było śmiechy. Bartek R. do dziś to pamięta. 

Oczywiście, także w uzasadnieniu wyroku Sądu Apelacyjnego, podobnie jak w uzasadnieniu Sądu Okręgowego, brak jest przywołania dowodu w postaci badania laboratoryjnego (nr w aktach 14), w którym to badaniu, we wnioskach stwierdzono, że na obu rękach Bartka R, nie znaleziono śladów DNA jego żony. Zgodnie z wersją Sądu Okręgowego, gdyby Bartek R. miał wypchnąć żonę z balkonu, to stojąc bardzo blisko niej i silnie ją popychając, musiałby spowodować takim ruchem pozostawienie śladów DNA żony na jego rękach. Więc jakim cudem mógł ją wypchnąć, nie zbierając śladów DNA żony? Jakim cudem świadkowie mogli widzieć jego ręce wypychające żonę Bartka R. z balkonu? I tutaj także, sędzia prowadząca proces w Sądzie Okręgowym pomijając w swoim uzasadnieniu ten dowód nie podała, zgodnie z art. 424 par. 1 kpk, powodu dlaczego ten dowód pominęła. Również ten dowód, jest prawdą materialną i świadczy o niewinności Bartka R. w kwestii zarzutu usiłowania zabójstwa.

Kolejna rzecz, którą pominął i Sąd Okręgowy i Sąd Apelacyjny, to brak śladów na plecach żony Bartka R. po rzekomym fikołku (na którego wykonanie nie było miejsca na balkonie), przez krawędź barierki balkonu. Przypomnę, że balustrada balkonu była szeroka (około 20 cm) i miała ostre brzegi (zdjęcie w aktach). Warto sobie wyobrazić, że żona Bartka R. robi właśnie przez tę krawędź fikołka i warto odpowiedzieć na pytanie: dlaczego na jej plecach nie ma śladu po takim zdarzeniu? Według wszelkich praw (fizyka, medycyna), POWINNA mieć po takim fikołku odciśniętą na plecach krawędź balustrady balkonu. Brak śladów na plecach żony Bartka R. (zdjęcia z obdukcji), po rzekomym fikołku, jest także prawdą materialną, której ani Sąd Okręgowy, ani Sąd Apelacyjny nie wziął w ogóle pod uwagę, ustalając stan faktyczny. Ta prawda materialna, jest kolejnym dowodem na niewinność Bartka R.

Jest jeszcze jeden dowód niewinności Bartka R. Sąd Apelacyjny na str. 25 swego uzasadnienia wyroku napisał:

Tuż po przesłuchaniu sąsiadki z parteru dokonano oględzin parapetu. Z protokołu oględzin wynika, że parapet koloru białego wykonany został z tworzywa przypominającego blachę. Stwierdzono, że został on wygięty od strony lewej zewnętrznej na długości 1 metra patrząc po wyjściu z mieszkania na balkon. Parapet został również zwymiarowany: całkowita długość - 3,2 metra oraz szerokość 32 cm. Stwierdzono, że znajduje się on na obmurowaniu balkonu – loggia (k. 76 – godz. 13.35). Uszkodzenia parapetu zostały sfotografowane i okazane biegłym, w tym również biegłej DP. Sąd Okręgowy dowody te przeprowadził na rozprawie, a zatem zostały one zaliczone w poczet materiału dowodowego. Biegła z zakresu medycyny sądowej po zapoznaniu się z w/w materiałem dowodowym oraz po dokonaniu wnikliwej analizy dokumentacji lekarskiej i ciała pokrzywdzonej stwierdziła stanowczo, że mogła ona uderzyć głową o parapet o takim kształcie.

Sąd Apelacyjny nierzetelnie przedstawia oględziny balkonu, ponieważ w oględzinach wykonanych przez prokurator (dowód 226) jest napisane, że na parapecie na parterze zabezpieczono tylko jeden ślad daktyloskopijny. Nie było śladów, jakie POWINNY się znaleźć po uderzeniu głową w parapet i to po uderzeniu z impetem. Na to wskazał także biegły Wojciech M. w zeznaniach dnia 5 czerwca, zeznając: „Na zdj. nr 6749-6752, jeżeli pokrzywdzona uderzyłaby w ten parapet głową, to powinien być ślad krwawy lub inny biologiczny, np. włosy na tym parapecie, a dodatkowo na zdj. 6750 na murze budynku i pod spodem na chodniku powinny być drobne ślady krwi”. Sędzia w uzasadnieniu wyroku tą opinie zdyskredytowała, ponieważ to, co powiedział biegły Wojciech M. przeczyło wersji zdarzeń, jakie sędzia i prokurator forsowały.

Natomiast Sąd Apelacyjny bezkrytycznie przyjmuje wersją Sądu Okręgowego, a przecież to jest oczywiste, że nie jest możliwe uderzenia o parapet głową, bez pozostawienia tam śladów biologicznych. Dlaczego Sąd Apelacyjny nie zauważa tego, że w oględzinach brak jest informacji o śladach biologicznych pozostawionych na parapecie po uderzeniu głową przez żonę Bartka R? W świetle powyższego dalsze przekonywanie w uzasadnieniu wyroku Sądu Apelacyjnego o tym, że Bartek R. miał motyw, aby zabić swoją żonę, jest BEZZASADNE.

Kolejna rzecz w uzasadnieniu Sądu Apelacyjnego, na którą trzeba zwrócić uwagę, to zdanie na stronie 83/84:

koleżanka KR (żona Bartka R) z kolei zeznała, że w dniu 01 czerwca KR była u niej w okolicach godziny 23.00 i świadek w trakcie tego spotkania zaobserwowała u niej podbite lewe oko. Tu podkreślenia też wymaga, że tak jak wcześniej wobec innych osób, także w dniu 01 czerwca KR nie zdecydowała się na ujawnienie rzeczywistego stanu rzeczy, lecz przedstawiła nieprawdziwą historię o szarpaninie z obcym mężczyzną

Otóż, ten świadek, niczego takiego nie zeznała. Sąd Apelacyjny powołuje się tutaj na zmyślony przez sędzię Sądu Okręgowego „fakt”. Właśnie to wprowadzenie przez sędzię do uzasadnienia swego wyroku nieprawdziwego „faktu”, poprzez sfałszowanie zeznań świadka, było przedmiotem zawiadomienia o możliwości popełnienia przestępstwa przez sędzię. Zatem, Sąd Apelacyjny w swoim uzasadnieniu wyroku wykorzystał nieprawdę, jaka znalazła się w uzasadnieniu wyroku Sądu Okręgowego, wprowadzona przez sędzię. Gdyby Sąd Apelacyjny dokładniej przeanalizował akta, to na pewno zauważyłby to, co zauważyła rodzina Bartka R. na samym początku badania akt, a mianowicie to, że w obdukcji lekarskiej po wypadku 2 czerwca, jest mowa o urazie PRAWEGO oka, a świadek (koleżanka żony Bartka R) podobno widziała u żony Bartka R. 1 czerwca (późnym wieczorem) podbite LEWE oko. Ale sędzia nie tylko sfałszowała w swoim uzasadnieniu to zeznanie, ale także podała nieprawdziwe daty powstania zdjęć, na których żona Bartka R. ma ślady na twarzy. Zostało to opisane w części 13. Sędzia podała dwie nieprawdziwe daty: 3.08 i 31.07. I tutaj Sąd Apelacyjny znów w swoim uzasadnieniu wyroku przywołuje właśnie tę nieprawdę Sądu Okręgowego, pisząc na str. 92:

zdjęcia przedstawiające KR ze „śladami na twarzy” i jej córkę, z ustaloną datą wykonania zdjęć 31.07. i 03.08 oraz datą utworzenia na dysku 03.05.

Jak to już wcześniej zostało napisane, w aktach nie ma zdjęć z datą utworzenia 31 lipca i 3 sierpnia. Z nagrań, które były w aktach sprawy, a których sędzia nie chciała przesłuchać wiadome jest na pewno, że żona Bartka R. nie miała żadnych śladów na twarzy w dniach podanych przez sędzię, gdyż dysponujemy stop klatką twarzy żony Bartka R. z dnia 5 sierpnia. Więc Sąd Apelacyjny znów powielił nieprawdę z uzasadnienia wyroku Sądu Okręgowego.

Kolejna rzecz w uzasadnieniu Sądu Apelacyjnego, na którą pragnę zwrócić uwagę, to zdanie na str. 87:

Nie umknęło uwadze Sądu Odwoławczego, że o istnieniu rurki, którą opisywała KR wspomnieli w swych zeznaniach zarówno jej matka jak i ojciec. Ojciec pokrzywdzonej stwierdził, że według jego pamięci, to była rurka z żółtymi opaskami, ale jak rozmawiał z żoną parę miesięcy temu, to ona mówiła, że z niebieskimi. Dla świadka, to są kolory negatywowo przeciwne, więc dopuścił taką możliwość, że tak ją zapamiętali. Dodał, że rurka około długości 60 cm, była przekroju bardziej owalnego. O tym, że nie są to zeznania gołosłowne świadczy fakt, iż na materiale zdjęciowym widoczna jest opisana przez świadków rurka o kolorze metalowym z żółtym paskiem (zdjęcia: .... podane numery).

Otóż, rzeczywiście Marek R. (ojciec żony Bartka R), zeznał że widział w mieszkaniu jakąś rurkę, ale Sąd Apelacyjny ani słowem nie wspomina o tym, co Marek R. dalej zeznał. A zeznał, że tę rurkę którą znalazł, okazał policjantce, która również była w mieszkaniu. Policjantka wzruszyła ramionami i powiedziała, że wiedzą o tej rurce. Marek R. zeznał, że okazał tę rurkę córce, która Marek R. zeznał, że: „ona (córka) nie wiedziała, czy to jest ta rurka, nie komentowała tego, czy to jest ta rurka, czy inna. Mówiła, że nie wie, że nie ma pojęcia”. Dlaczego Sąd Apelacyjny przywołuje tylko fragment zeznań Marka R. i to tylko w części mającej posłużyć obciążeniu oskarżonego, a pomija dalszy ciąg, gdzie Marek R. zeznał, że córka nie potwierdziła tej, ani żadnej innej rurki?

Prawda materialna jest taka, że rzekome narzędzie przemocy, przed którym podobno uciekała żona Bartka R. przez balkon, NIGDY NIE ZOSTAŁO ODNALEZIONE. Sąd Apelacyjny wskazuje, że podobno na podanych zdjęciach jest widoczna rzeczona rurka, ale nawet wytężając wzrok na powiększonym zdjęciu, nie można dostrzec żadnej rurki. Ale najciekawsze jest to, dlaczego rurka o której mówi Marek R, jest ignorowana przez policję i jego córkę? Ponieważ była to delikatna aluminiowa rurka, którą na pewno nie można było nikomu zrobić krzywdy. Uderzając kogoś taką rurką, można było co najwyżej ją zgiąć, ale nie pozostawić ślady, jakie miała żona Bartka R. na ciele po upadku z balkonu.

Ale Sąd Apelacyjny stwierdził na str. 87, że: Fakt, że metalowa rurka, którą opisywała pokrzywdzona nie została zabezpieczona nie jest dowodem tego, iż przedmiot taki nie został użyty. Jak wynika z materiału zdjęciowego i protokołu oględzin w mieszkaniu, w którym doszło do pobicia panował ogromny bałagan. Różnorakie rzeczy piętrzyły się wręcz na dużej powierzchni mieszkania. Nie zostały one pojedynczo opisane, ani też zabezpieczone.

I to twierdzenie Sądu Apelacyjnego nie jest uprawnione, ponieważ bałagan nie jest żadnym argumentem uzasadniającym nie odnalezienie rurki, gdyż mieszkanie zostało szybko sprzedane, do sprzedaży stało nieużytkowane tak, jak zostało zabezpieczone przez policję, i przed sprzedażą opróżnione do ostatniej rzeczy, a pomimo tego, rzekome narzędzie przemocy (metalowa rurka) NIE ZOSTAŁO ODNALEZIONE, a POWINNO się odnaleźć, gdyby faktycznie ta metalowa rurka istniała naprawdę. O tym, że mieszkanie zostało sprzedane i opróżnione sędzia doskonale wiedziała, ponieważ Marek R. kilkukrotnie o tym zeznawał na rozprawie. Sędzia i ten, bardzo ważny fakt przemilczała w swoim uzasadnieniu wyroku, a Sąd Apelacyjny powielając uzasadnienie wyroku Sądu Okręgowego, bez weryfikacji akt nic o tym nie wiedział. Więc Sąd Apelacyjny nierzetelnie przedstawia sytuację.

Sąd Apelacyjny w swoim uzasadnieniu wyroku na stronie 90, napisał także:

KR (żona Bartka R) wskazała szczerze, że przeglądała treści na dysku niezahasłowanym, bo szukała takich, które mogą się przydać w sprawie, natomiast zaprzeczyła, by miała dokonać jakichkolwiek manipulacji na tym dysku albo udostępniać dysk osobom trzecim.

Nie ulega wątpliwości że żona Bartka R. miała dostęp do dysku, który przyniosła informując, że to jest dysk z którego korzystał jej mąż. Ale warto zwrócić uwagę na jedną istotną rzecz: wszystkie dyski Bartka R. były zahasłowane, a ten jeden nie. To może oznaczać jedno: ten dysk był prawdopodobnie WSPÓLNY i dostępny dla obojga małżonków. Należałoby postawić pytanie: dlaczego Sąd Okręgowy i Sąd Apelacyjny tak bezkrytycznie przyjął, że wszystkie treści na dysku zostały należały do Bartka R? Dlaczego Sąd Okręgowy i Sąd Apelacyjny nie postawiły tezy, że część zawartości tego dysku należała do żony Bartka R? Przecież ona sama zeznała, że usuwała z tego dysku swoje pliki.

Więc rodzi się pytanie, jakie dowody miał Sąd Okręgowy i Sąd Apelacyjny na to, że zdjęcia z pornografią dziecięcą, które były na dysku doniesionym przez żonę Bartka R. należały do Bartka R, a nie, że zostały tam wrzucone, np. przez Marka R. żeby pozbawić swojego zięcia praw do opieki na dziećmi? Biegły w opinii napisał, że nie jest możliwe stwierdzenie, w jaki sposób te zdjęcia znalazły się na dysku.

O dalszej walce rodziny Bartka R. o sprawiedliwość w następnym odcinku.

CIĄG DALSZY

JohnLow
O mnie JohnLow

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo