Dzisiaj w ramach wizyty po kolędzie wpadł do mnie osobiście proboszcz mojej parafii, która ma swoją siedzibę w innej wsi, jakieś siedem kilometrów od mojej. Tak się składa, że jest on jak najbardziej moim „ziomalem” gdyż pochodzi z naszych okolic, a jest trzy lata młodszy ode mnie. Chodziliśmy do tej samej podstawówki i dojeżdżaliśmy chyba przez rok tym samym autobusem do ogólniaka. Ja poszedłem później na studia, a on został jeszcze w ogólniaku i właściwie o nim zapomniałem. Nie miałem pojęcia co się z nim dzieje. I nagle, jakieś trzydzieści lat temu wrócił jako proboszcz „na stare śmieci”. I tak siedzi sobie tam do dzisiaj. Wcześniej siedział w parafii gdzieś na Mazurach.
Od jego powrotu spotykamy się w miarę często, ot tak sobie posiedzieć przy jakiejś zakąsce i pogadać. A pogadać z nim oprócz tematów duchowych to można jedynie o jego hobby. Otóż on od wielu lat zajmuje się „upcyklingiem”. Ja w momencie jak mi o tym opowiedział ładnych parę lat temu to nie miałem pojęcia co to jest. Jest to mianowicie sztuka tworzenia czegoś z czegoś co pozornie nie nadaje się już do użytku. Stare butelki, jakieś drewienka, kawałki metalowego złomu i takie tam podobne. On robi z tych klamotów naprawdę uwierzcie mi fantastyczne przedmioty. Ma na parafii świetnie urządzony warsztacik i spędza tam każdą wolną chwilę. To co zrobi rozdaje. Ja też mam od niego kilka rzeczy, które absolutnie nie są byle czym. Miałem na strychu trzy stare walizki, jeszcze poniemieckie. Zrobił z nich cudny kuferek, który wygląda jakby był wyprodukowany wczoraj. Co ciekawe nie robi żadnych motywów religijnych bo mówi, że nie umie. Dla mojego wnuka zrobił ( ale nie w ramach upcyklingu) stojak na gitarę z kupionych na Allegro plastykowych piszczeli i czaszek z napisem Black Sabbath, albowiem jest także miłośnikiem ciężkiego rocka.
Pytałem go czy nie zabrałby do przerobienia tych wszystkich opon co to podrzucają mi do mojego lasku. Entuzjazmu nie widziałem. Cóż. Trzeba będzie je recyklingować.
Komentarze