NATO . Co to takiego? To sojusz wojskowy, każdy to wie przecież!
Czy widzieli kto kiedyś sojusz wojskowy, zaczepno-obronny, który gromadzi aż 31 państw? Mógłby ktoś powiedzieć, że im członków ma więcej sojusz, tym lepiej - bo mocniejszy. Gębą tak, ale czym jeszcze?
Niczem. Sojusz, który ma bronić państwa doń należące, nie może byś zbyt liczny. Po przekroczeniu pewnej miary 5-9 ? przestaje być sprawny i staje się groteską. Bytem politycznym, może i skutecznym na arenie międzynarodowej, ale gdy padną pierwsze salwy w nadchodzącej wojnie - oczekiwanej bądź nie - bezpłodnym całkowicie. Dlatego nazywam NATO sojuszem groteskowym.
Aby sięgnąć do wrześniowej salwy 1939 roku: takie małe ówczesne NATO z trzema tylko członkami, Anglią, Francją i Polską, zawiązało wiosną sojusz obronny aby wreszcie przeciwstawić się czynnie Trzeciej Rzeszy Niemieckiej. To znaczy Anglia z Francją stanęły u boku Polski, by tę wzmocnić psychicznie tak, ażeby Polska zagrała na nosie Hitlerowi, rozwścieczając go nie na żarty. I to się Anglii i Francji udało, a Polsce nie całkiem. Bo my nie spostrzegliśmy w porę, że ten sojusz z Anglią i Francją to żarty tylko. Bo oba te państwa osiągnęły to, co chciały: skierowały niemiecką nawałę na wschód, na Polskę, a oni sami mogli odetchnąć z ulgą.
Wracamy do NATO tu i teraz: czy można poważnie traktować sojusz obronny, który po zaatakowaniu jego dowolnego członka musi dopiero zwoływać parlamenty 30 pozostałych państw członkowskich? Ile czasu to pochłonie? Aż Moloch pochłonie Polskę? Najprawdopodobniej tak właśnie będzie. Bo cóż z tego, że te parlamenty się kiedyś tam zbiorą i uchwałą to, co trzeba, czyli akcję wspierania Polski, jak tej Polski już nie będzie? A jeśli jakieś państwo się wyłamie, to czy zablokuje działanie całego nieruchawego cielska zwanego NATO?
To właśnie mając na uwadze, napisałem o tym sojuszu że to groteska. Im więcej gadania o artykule 5 sojuszu, tym bardziej utwierdzam się w mniemaniu, iż NATO jest ważne tylko politycznie, przed agresją zaczynającą wojnę. To faza w której potrząsanie szabelką bywa dość skuteczne, a nam szabelka dobrze się kojarzy.
Gdyby USA nie było przeżarte zgnilizną, jak teraz, można by się spodziewać rewizji traktatu i jego funkcjonowania. Trump był niezadowolony z NATO, ale nie zdążył bądź nie umiał go naprawić. A to wcale nie jest skomplikowane. Robi się to w skrytości, dyplomatycznie, a gdy traktat o NATO stoi na przeszkodzie reformy sojuszu, Amerykanie powinni dać sobie z nim spokój i powołać nowy sojusz. Tylko obronny. Grupujący państwa zagrożone, a więc z Europy środkowej i wschodniej pod egidą USA. Każde państwo musi wydawać na obronę 3% swego dochodu narodowego. Jeżeli tego poniecha, traci prawo głosu w decyzjach o interwencji sojuszu. Armia jest wspólna, stacjonuje w każdym państwie i podlega w czasie wojny wyłącznie dowództwu NATO. Decyzje są wspólne, ale bez prawa veto, czyli nie ma jednomyślności. Decyduje większość natychmiast oo zaatakowaniu państwa członka sojuszu.
Tylko tak rozumiany sojusz jest prawdziwym sojuszem wojskowym. NATO dotychczasowe jest jego zaprzeczeniem. Wszyscy o tym wiedzą, nikt nic nie robi. Całkiem tak, jak było jesienią 1939 r. Polska zbyt późno dostrzegła groteskowość NATO, i zaczęła nadrabiać straszliwy stan naszej armii. Tej armii po rządach PO nie ma, a naszego uzbrojenia nie ma także, gdyż rząd obecny nieopatrznie oddał je Ukrainie w potrzebie. Ta była istotnie jako państwo napadnięte przez zbrodniczą Rosję w ogromnych opałach, ale my jako być może następni nie powinniśmy się osłabiać, tylko wzmacniać.
Jesteśmy w bardzo trudnej sytuacji. Czas po upadku komunizmu przespaliśmy. Nikt nie interesował się strategicznymi kwestiami, a rząd Tuska w 2009 roku anulował pobór powszechny szkolenia wojskowego. To było całkowite rozbrojenie Polski. W sytuacji, gdy Rosja na potęgę rozbudowywała swe siły zbrojne i co roku urządzała wielkie manewry sił głównie powietrzni-desantowych, czyli przeznaczonych do ataku,nie obrony. W Polsce nikt tego nie chciał widzieć, a tym bardziej podejmować decyzji o przygotowywaniu się do obrony przed napaścią ze wschodu. Co robiła nasza generalicja, rząd z premierem i prezydentem? Nic nie robiła. Poza dobrym wrażeniem.
Różne są strategie państw w przedmiocie przetrwania. Narody mniej liczne, jak Czesi czy Węgrzy, nie mogą sobie pozwalać na rozbudowę sił zbrojnych wobec rażącej przewagi narodów licznych. One muszą lawirować i wykorzystywać wszelkie okoliczności dyplomatyczne i polityczne. Ale narody takie jak Polska powinny opierać się zawsze na sobie samych, a inne potencje nam życzliwe traktować jako dopust Boży. Jeśli sami będziemy silni, może sobie poradzimy. Jeśli nie - będziemy przynajmniej mogli powiedzieć, nec Hercules contra plures.
Komentarze